Jak (nie) zostać królową – Katarzyna Redmerska
"Monarchia, mimo jej funkcji, tego całego dziedzictwa i tak dalej, tak naprawdę jest rodzajem opowieści celebryckiej. Wszyscy lubimy plotki".
Jakie to było dobre! Wymyślony, francuskojęzyczny kraj, charakterna naukowczyni z antyrojalistycznymi przekonaniami, atrakcyjny król, romans i Juliusz Słowacki. To wszystkie elementy połączone komediową swadą i okraszone zadziornym piórem autorki pozwoliły mi na kilka godzin przenieść się do świata, w którym rozum walczy z sercem.
Katarzyna Redmerska to dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem i felietonistka. W szkole średniej zaczęła pisać opowiadania, następnie publikowała w wielu branżowych literackich pismach. Obecnie jest autorką kilku powieści obyczajowo-historycznych, a także właścicielką kota o imieniu Ziajęty. Mieszka we Wrocławiu, starając się doceniać każdą chwilę swojego życia.
Doktor habilitowana literaturoznawstwa Malwina Krzysztopolska całe swoje życie podporządkowała pasji będącej także jej pracą. Dlatego też antyrojalistyczne poglądy kobiety nie przeszkadzają jej w tym, aby w ramach obowiązków służbowych wyjechać do Królestwa Warbenii. Będąc na miejscu, Malwina zupełnie przypadkowo poznaje króla tego niewielkiego państwa i wbrew wszystkiemu, pomiędzy Polką a monarchą wybucha płomienne uczucie.
Przewrotny tytuł najnowszej powieści Katarzyny Redmerskiej zapowiada równie przewrotną fabułę, a jej okładka humor, którego w treści zdecydowanie nie brakuje. "Jak (nie) zostać królową" to bowiem komedia romantyczna i romans królewski w jednym, czyli hybryda literacka mająca zapewnić czytelnikowi niezapomnianą rozrywkę. I tak w istocie jest, gdyż ukazana historia zawiera w sobie wiele ironicznego humoru, po mistrzowsku skrojone dialogi, gorące love story i smaczek pod postacią wątku royalsów. Dzięki tym wszystkim elementom książkę czyta się z wielką przyjemnością i równie wielką ciekawością dotyczącą losów bohaterów.
Nawet najlepszy pomysł na wciągającą miłosną historię nie spełni swojej roli bez odpowiednio wykreowanych postaci. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Katarzyna Redmerska, która tworząc protagonistkę, uczyniła z niej bohaterkę nietuzinkową, mistrzynię ciętych ripost z zachwycającym talentem do prowadzenia inteligentnych dysput. Malwina nie jest bowiem schematyczną, naiwną kobietką, ale kobietą z krwi i kości, której temperament staje się znakiem rozpoznawczym, a pewność siebie siłą, jaką potrafi wykorzystać. Niezwykle atrakcyjnym fabularnie okazuje się więc jej zderzenie z uczuciem, o którym nigdy nie marzyła.
Katarzyna Redmerska pod płaszczem zabawnej komedii romantycznej odczarowuje zalegający w naszych wyobrażeniach obraz sielskiego życia członków rodziny królewskiej. Na przykładzie fikcyjnego Królestwa Warbenii i jej króla Oskara II, autorka pokazuje, czym okupione jest takie życie na świeczniku. Interesującą w tej warstwie okazuje się pogodzenie tradycji i etykiety ze współczesnością, którą obecnie przytłoczyły media społecznościowe. To drugoplanowy wątek zmuszający do głębszej refleksji.
"Jak (nie) zostać królową" to książka, która zapewniła mi sporo dobrej rozrywki. Podczas jej lektury niemal uwierzyłam, że Królestwo Warbenii istnieje naprawdę, a na mojej twarzy wielokrotnie zagościł uśmiech. Jest to pierwsza część planowanej dylogii, więc mam nadzieję, że drugi tom zostanie wydany w najbliższym czasie i szybko poznam dalsze losy Malwiny oraz Oskara.
Jak zapewni mi dobrą rozrywkę to biorę! :)
OdpowiedzUsuńWędruje na czytelniczą listę :-) .
OdpowiedzUsuńBrzmi jak świetna rozrywka! :)
OdpowiedzUsuńPotrzebuję teraz książek, które zapewnią mi oddech od ciężkiej tematyki, więc ta chyba będzie idealna.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten romans królewski w połączeniu s komedią romantyczną.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna na jesień :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozrywka, z drugiej strony jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby druga część była równie dobra :)
Zaczekam aż się ukaże drugi tom, bo ostatnimi czasy zrobiłam się niecierpliwa ;P
OdpowiedzUsuńTak zachęcasz więc może się skuszę. Zwłaszcza, że cena nie jest wygórowana :)
OdpowiedzUsuń