"Moja powieść jest swoistym manifestem". W. & W. Gregory o swojej książce pt. "Uznanie"
Dzisiaj swoją premierę ma książka "Uznanie", czyli historia pokazująca trudną relację ojca z synem ze sportowym wątkiem pobocznym. Z tej okazji zapraszam was do przeczytania mojej rozmowy z jej autorem, w której W. & W. Gregory zdradza, czy lubi Gwiezdne Wojny i dlaczego ta książka jest dla niego tak osobista.
W. & W. Gregory to piszący pod pseudonimem, absolwent Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej, a także Scenariopisarstwa w AMA Film School. Autor o dwóch obliczach – ścisłym i humanistycznym, który lubi smacznie zjeść oraz poznawać nowe kultury. Pisze głównie o człowieku, tworząc w różnych gatunkach literackich. Mieszka na Górnym Śląsku, jest mężem, ojcem i rogatą duszą.
W. & W. Gregory: O tak, i to z wielu względów. Po pierwsze postanowiłem opisać mój ukochany sport, w dodatku tak, jak go zapamiętałem, w tym samym klubie, mieście. Wiele przeżyć bohaterów dotyczy mnie osobiście lub moich kolegów. Po drugie pewne elementy fabularnej układanki są wzorowane na wydarzeniach, które miały miejsce w mojej rodzinie, bliższej i dalszej. Pracując nad „Uznaniem” wróciłem do tamtych lat. A że jestem sentymentalny, momentami bawiłem się doskonale, szczególnie oddając ówczesny klimat Krakowa i okolic.
Wioleta Sadowska: Skoro wiele z ciebie w tej książce to muszę zapytać o to, czy lubisz „Gwiezdne wojny”?
W. & W. Gregory: Skąd wiedziałaś? 😊 No tak, to wybrzmiewa z kart książki. Wychowałem się na tej serii, miłość do niej zaszczepiłem moim dzieciom. Wszystkie części klasycznej trylogii widziałem po kilkanaście razy. Nie odpuszczam żadnego kolejnego filmu czy serialu, który powstaje. Tylko animowane bajki ze świata „Gwiezdnych wojen” nie są dla mnie. Resztę pochłaniam niemal bezkrytycznie. Musiałem wpleść w fabułę tę część siebie.
Wioleta Sadowska: I to daje się wyczuć. Ojciec i syn powinni wzajemnie się rozumieć – jak mężczyzna mężczyznę, być sobie bliscy, mieć jakiś wspólny świat. Dlaczego w przypadku Jana i Michała, głównych bohaterów „Uznania” tego nie ma?
W. & W. Gregory: Odpowiadając wprost na pytanie, musiałbym odebrać przyjemność z odkrywania tej historii, dlatego pozwolę sobie tylko na taki komentarz: czasem pojawia się jakiś powód, że ojciec i syn nie potrafią się dogadać. Zazwyczaj jest to wina niedojrzałego ojca, szczególnie jeśli proceder jest przenoszony z pokolenia na pokolenie i ojciec nie ma świadomości popełnianych błędów, bo tak został „zaprogramowany”. Znam kilka takich przypadków.
Wioleta Sadowska: Na przykładzie skomplikowanej relacji ojca z synem pokazujesz, że nie trzeba bić dzieci, żeby je skrzywdzić. Dlaczego tak często nie zdajemy sobie z tego sprawy?
W. & W. Gregory: Moim zdaniem to kwestia wspomnianego wyżej „zaprogramowania”. Wiele osób z mojego pokolenia i starszych, wychowujących się w domu, gdzie najwyższym dobrem był kult pracy, a nie rodzina, miało z tym do czynienia. Jedni wyciągnęli wnioski, ale nie wszyscy. Rodzic, który zaniedbuje emocjonalnie swoje dziecko, wywołuje w nim poczucie winy. „Chyba nie jestem zbyt dobry dla mojego taty / mojej mamy. Jestem beznadziejny”. W ten sposób myślą o sobie takie dzieci. Potem kiedy dorastają, często zachowują się tak samo w stosunku do swoich pociech. Brakuje edukacji w tym względzie. Moja powieść jest swoistym manifestem.
Wioleta Sadowska: W „Uznaniu” zastosowałeś dwugłos narracyjny. Co okazało się dla ciebie większym wyzwaniem – wejście w głowę dojrzałego mężczyzny czy nastolatka?
W. & W. Gregory: Zacznijmy od tego, że Jan to prosty facet, nie stosuje górnolotnych słów, więc skoro jego wybrałem na głównego narratora, postanowiłem, że taki będzie też styl tej książki: prosty, oszczędny w słowach, esencjonalny. Zdecydowanie trudniejsza była narracja Michała. Przyznam szczerze, że w pierwszej wersji chciałem, by brzmiał trochę jak ojciec. Sądziłem że, mimo, iż są od siebie oddaleni, nastoletni chłopak przesiąkł stylem mówienia ojca. Jednak ktoś życzliwy mi doradził, bym bardziej odmłodził słownictwo Michała, bo w starszej wersji brzmi sztucznie. Tak zrobiłem. Teraz chyba jest OK.
Wioleta Sadowska: Tak, ten kontrast jest widoczny. Trenowałeś kiedyś judo w klubie MKS Jordan Kraków i przyznajesz, że niejedna przygoda twoich bohaterów wydarzyła się naprawdę, a niektóre dotyczą ciebie osobiście. Nie zapytam, które, bo i tak nie odpowiesz, ale zapytam o to, co dało ci judo jako człowiekowi?
W. & W. Gregory: Powinienem powiedzieć, że ten sport wpoił mi swoje najlepsze zasady. To prawda, z pewnością miał wielki wpływ na mój kręgosłup moralny. Kiedy jednak zastanawiam się, co było tym, co zapamiętałem najlepiej, co judo najważniejszego wniosło w moje życie, bez wahania odpowiem, że przede wszystkim przyjaciół. Do dziś utrzymuję kontakt z większością naszej paczki. To dzięki moim kolegom z klubu chciałem być lepszym człowiekiem, jestem tu, gdzie jestem. Koledzy z podwórka raczej ciągnęli mnie w złą stronę, zaś na macie pomiędzy ćwiczeniami mówiło się o tym, co ktoś przeczytał, jakiej słuchał muzyki, jakie ma pasje poza matą, gdzie się wybiera na studia, etc. Większość moich kolegów z klubu wiele osiągnęła w życiu. Są znanymi sędziami, konstruktorami, prezesami, są naprawdę poważani.
Wioleta Sadowska: Judo ma swoją etykietę?
W. & W. Gregory: Tak. I sporo na ten temat napisałem w książce. To piękny sport z tradycjami, ale ma oczywiście różne odcienie. Słabym jednostkom judo może zainfekować umysł, bo działa na tej samej zasadzie co wojsko. Są stopnie, jest szacunek do starszych, ale też fala, choć są to marginalne przypadki. Zresztą uważam, że szaleńcza miłość do jakiejkolwiek pasji oprócz sukcesów może być zalążkiem różnych problemów. O tym wszystkim można przeczytać w mojej książce.
Wioleta Sadowska: Myślisz, że ta honorowa walka jest obecnie trochę zapomniana?
W. & W. Gregory: Niestety tak. W ogóle mam wrażenie, że honor stał się zakurzonym pojęciem. Zobacz, co się dzieje w internecie, w telewizji. Ludzie ze świecznika nie mają skrupułów, by kłamać w żywe oczy, szkalować innych dla poklasku, dla utrzymania władzy, a skoro oni nie mają hamulców, społeczeństwo robi tak samo. Hejt i fałsz urosły do rangi niewyobrażalnej. Na nich opiera się nieuczciwa walka, która obecnie dominuje.
Wioleta Sadowska: Trafne i niestety smutne wnioski. Do kogo kierujesz lekturę „Uznania”? Kto będzie odpowiednim targetem twojej książki?
W. & W. Gregory: Mam nadzieję, że wszyscy rodzice. Uważam, że każdy, komu zależy na własnym rozwoju, powinien sięgnąć po tego typu lekturę. Podejrzewam, że fani sportów walki, w szczególności judo, także znajdą coś dla siebie.
Wioleta Sadowska: Okładka „Uznania” przywodzi na myśl powieść science-fiction. Nie bałeś się tego, że czytelnicy odczują pewien dysonans zestawiając okładkę z jej treścią?
W. & W. Gregory: Kiedy pokazywałem projekt okładki męskiemu gronu znajomych, wszyscy zgodnie stwierdzili, że to hełm samuraja. Płeć piękna uważała, że to coś kosmicznego. Obydwie strony mają rację, ale nie będę teraz zdradzać dlaczego. Pięknie napisałaś w swojej recenzji, i za co Ci dziękuję, że „…okładka symbolizuje walkę, jaka staje się esencją przedstawionej historii”. Całkowicie zgadzam się z tą oceną. „Uznanie” opowiada o walce, zarówno sportowej, jak i niesportowej, walce z własnymi demonami, a także o kontrastach, o bieli reprezentowanej przez ojca i czerni reprezentowanej przez syna. Okładka z pewnością jest inna od tych, które obecnie królują na rynku. Moim zdaniem powinna zwracać na siebie uwagę. Decydując się na nią, byłem przekonany, że jest w punkt. Czas pokaże, czy miałem rację.
Wioleta Sadowska: Książkę poleca Łukasz Orbitowski. Trudno było zdobyć jego rekomendację?
W. & W. Gregory: Wiem z profilu Łukasza na Fb, że nie trwoni czasu na złą lekturę, a jeśli ma coś zarekomendować, musi być przekonany. Postanowiłem spróbować. Nawiązanie pierwszego kontaktu nie było łatwe, ale się udało. Kiedy odpisał, że moja książka mu się spodobała i chętnie ją wesprze, byłem przeszczęśliwy.
Wioleta Sadowska: Czy „Uznanie” to powieść jednotomowa?
W. & W. Gregory: Tak. To zamknięta historia, mimo że jej zakończenie czeka gdzieś poza stronami książki i jest raczej domyślne. Uznałem, że tak będzie lepiej. Niech każdy sobie dopowie, jak potoczą się losy bohaterów.
Wioleta Sadowska: Moja wyobraźnia już działa 😀 Dlaczego zdecydowałeś się pisać pod pseudonimem literackim?
W. & W. Gregory: Tę decyzję podjąłem kilka lat temu, pisząc pierwszą powieść z serii „Dwuświat”. Zwyczajnie oddzielam życie zawodowe od artystycznego. Mój pseudonim jest kwintesencją mojej dwoistej natury: humanisty o umyśle analitycznym. To się niby kłóci, ale ja po prostu taki jestem.
Wioleta Sadowska: Co na koniec naszej rozmowy chciałbyś przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
W. & W. Gregory: Skorzystam z okazji i pozwolę sobie na autoreklamę, jednocześnie zdradzając nieco swoje plany wydawnicze. Lubię eksperymentować z różnymi gatunkami, więc zarówno „Uznanie” nie jest typową powieścią obyczajową, jak i kolejne moje powieści nie są wpisane w konkretny gatunek. W październiku ukaże się coś a’la thriller psychologiczny pt. „Pętla”, o „przyjaźni” człowieka głęboko wierzącego i ateisty. W grudniu natomiast czwarty i zarazem ostatni, tom z serii „Dwuświat”. Do tej pory nie wiem, jak nazwać ten gatunek. Dystopią? Bajką dla dorosłych? Political fiction? Naprawdę nie mam pojęcia. Najważniejsze, że seria ma już spore grono fanów. Na przełomie roku ukaże się moja siódma powieść, niby kryminał, a może antykryminał pt. „Ktoś tak blisko”. Jak widzicie, nie jestem pisarzem tworzącym tylko w jednym ulubionym gatunku. Mimo tego jest coś, co łączy moje opowieści: choć są tak różne, każdy może się w nich przejrzeć, gdyż ukazują prawdziwą naturę człowieka.
"Uznanie" to książka niespodzianka z oryginalną okładką, jaką bezapelacyjnie powinien przeczytać każdy rodzic. Książka pokazująca, do czego doprowadzić może brak zwykłej rozmowy, brak czasu dla rodziny oraz brak zrozumienia dla samego siebie. Przeczytajcie koniecznie tę powieść!
Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z Wydawnictwem Opener.
bardzo profesjonalnie przeprowadzony wywiad;)
OdpowiedzUsuńWywiad świetny, a samą książkę na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńCiekawa rozmowa, która jeszcze bardziej zachęciła mnie do przeczytania książki (jak nadrobię zaległości :) )
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa rozmowa, a książka wzbudziła moje zainteresowanie, zapiszę sobie tytuł. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać takie ciekawe rozmowy.
OdpowiedzUsuń