"Starałam się zrozumieć każdego z bohaterów, nawet jeśli ja sama na ich miejscu postąpiłabym inaczej". Agnieszka Janiszewska o swojej książce "W mroku"
Dość długo czekaliśmy na nową książkę Agnieszki Janiszewskiej, ale było warto. "W mroku" to historia o odnajdywaniu siebie na nowo, o pozbyciu się demonów przeszłości, które skutecznie zatruwają doczesne życie oraz o szczerości wobec siebie i wobec innych. Zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z autorką 😀
Recenzja książki "W mroku" - KLIK
Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie autorka pracuje jako nauczycielka historii w liceum ogólnokształcącym. Zgodnie z nabytym wykształceniem, pasjonuje ją historia, lubi także podróże, w trakcie których zwiedza różnorodne zabytki. Mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Wioleta Sadowska: „W mroku” to trudna książka?
Agnieszka Janiszewska: To powieść obyczajowa, której zasadnicza akcja rozgrywa się w 2006 roku z licznymi retrospekcjami sięgającymi drugiej połowy lat osiemdziesiątych XX wieku, a także czasów wcześniejszych. A wobec tego zarysowane w niej zostały realia schyłkowych lat PRL-u. Zaznaczam jednak, że jest to tylko zarys, konieczne tło dla fabuły powieści – wydarzenia stricte polityczne, historyczne na pewno w niej nie dominują. Narracja skupia się przede wszystkim na dramacie bohaterów, którzy próbują uporać się z tym co wydarzyło się w ich życiu w przeszłości, i co zrujnowało ich wzajemne, kiedyś bardzo bliskie relacje. Przy tej okazji dokonują oni rozrachunku także sami ze sobą, z błędami jakie kiedyś popełnili, ze słabościami, z którymi niegdyś nie podejmowali walki, a które zawsze utrudniały im codzienne funkcjonowanie. Jest to powieść o potrzebie i konieczności uporania się z własnymi błędami, demonami, z wyrządzoną krzywdą. Są to sprawy, którym nie raz musimy stawić czoło także w naszym realnym życiu, choć oczywiście powody tego są różne, często odmienne niż w przypadku bohaterów powieści „W mroku”. Nie raz się jednak zdarza, że i w naszym życiu dochodzi do zdarzeń, które kładą się cieniem na naszych relacjach z rodziną i przyjaciółmi. W tym sensie moja powieść nie powinna być trudna w odbiorze, bo starałam się, aby bohaterowie byli wiarygodni pod względem psychologicznym. Aby przynajmniej pod niektórymi względami byli podobni do nas, a nawet nam bliscy. Zwyczajni ludzie, którym przyszło zmagać się z niezwyczajną i trudną sytuacją. To może skłaniać do refleksji, jak my postąpilibyśmy na ich miejscu.
Wioleta Sadowska: I tak w istocie jest. Istnieją takie winy, których się nie wybacza?
Agnieszka Janiszewska: To już indywidualna sprawa każdego człowieka. Jedni z nas bez większego problemu potrafią wybaczyć nawet duże krzywdy. Wybaczenie im samym przynosi ukojenie, godzi ich z przeszłością, także z ich winowajcami. Inni – wręcz przeciwnie – żyją w poczuciu krzywdy, żalu i niesprawiedliwości, jaka ich spotkała. Nierzadko pielęgnują w sobie te uczucia, w każdym razie nie zamierzają o nich zapomnieć i nie pozwalają na to ludziom ze swojego otoczenia. Nie podejmuję się tego oceniać; myślę, że każdy powinien sam dojrzeć do tego, by wybaczyć innym. Namawianie, nagabywanie, wręcz zmuszanie kogoś, by zrobił to wbrew sobie, nie przyniesie takiej osobie żadnej ulgi i wyzwolenia, lecz spowoduje jeszcze większe rozżalenie, złość i poczucie krzywdy.
Wioleta Sadowska: A co z wybaczeniem samemu sobie?
Agnieszka Janiszewska: Tu także nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bowiem wiele zależy od wrażliwości każdego człowieka, od jego sumienia. Jedni stale robią sobie wyrzuty, żyją w ustawicznym poczuciu winy, wręcz nie potrafią sobie z tym poradzić. Inni – wręcz przeciwnie – nie robią z tego problemu, potrafią się rozgrzeszyć, a nawet dla własnej wygody tworzą swoją wersję zdarzeń, w którą w końcu zaczynają niezłomnie wierzyć.
Wioleta Sadowska: W Pani książce wybaczenie nieodłącznie związane jest z tytułowym mrokiem. Czy słowem kluczem wyjścia z niego jest przeszłość?
Agnieszka Janiszewska: To, co wydarzyło się w przeszłości kładzie się cieniem na życiu bohaterów, komplikuje, a nawet uniemożliwia szczere i bliskie relacje zarówno rodzinne, jak i przyjacielskie. Utrudnia wzajemne komunikowanie się, a podejmowane przez niektórych bohaterów próby zmierzenia się z przeszłością, przez długi czas nie odnoszą pożądanego skutku, bo otwierają stare rany, to zaś jedynie pogłębia konflikt. Alternatywą jest bardzo kruche status quo, które w żadnym razie nie oznacza rozejmu. Rozmowa, podczas której każdy pilnuje się, by nie podejmować bolesnych bądź w ogóle trudnych tematów, przypomina stąpanie po polu minowym. Od czasu do czasu dochodzi do mniejszych lub większych utarczek słownych, lecz ogólnie rzecz ujmując wszyscy tkwią w swego rodzaju marazmie. Przełomem okazuje się przyjazd do kraju Katarzyny i jej córki, Karoliny. Nie chodzi jednak tylko o uporanie się z tragedią, która rozegrała się prawie dwadzieścia lat wcześniej – choć to bardzo ważna kwestia – lecz przy okazji także o inne sprawy, inne demony i nieporozumienia z przeszłości.
Wioleta Sadowska: Czy podczas tworzenia tej historii, zdarzyło się Pani oceniać którąś z bohaterek?
Agnieszka Janiszewska: Starałam się tego nie robić i ta zasada dotyczy bohaterów każdej z moich książek. Nie inaczej jest w przypadku bohaterów mojej najnowszej powieści „W mroku”. To oni oceniają siebie nawzajem, zaś ja buduję każdą postać w taki sposób, by przedstawić jej sylwetkę w możliwie szerokim kontekście zdarzeń. To zaś pozwala uzasadnić jej postępowanie, decyzje i wybory, a także uwiarygodnić ją pod względem psychologicznym. I nie dotyczy to tylko postaci kobiecych, ale także męskich. Starałam się zrozumieć każdego z bohaterów, nawet jeśli ja sama na ich miejscu postąpiłabym inaczej.
Wioleta Sadowska: Pierwszoosobowa narracja Karoliny to zabieg przykuwający uwagę. Jak wchodziło się Pani w jej głowę?
Agnieszka Janiszewska: Pierwszoplanowa narracja pod pewnymi względami ułatwia prowadzenie fabuły. Pozwala wejść głębiej w psychikę danej postaci, dokładniej przedstawić jej filozofię życiową i motywy podejmowanych decyzji. W tym także tych, które – jak w przypadku Karoliny – wydają się trudne do zaakceptowania i nie przyczyniają się do wzbudzenia sympatii do tej postaci. Wiem, że Karolina może pod wieloma względami irytować, ale postacie literackie nie powinny być jednowymiarowe – to znaczy albo wyłącznie pozytywne i wzbudzające sympatię czytelników albo wręcz odwrotnie. Ludzie mają przecież dużo bardziej złożone charaktery i osobowość. Wszyscy popełniamy jakieś błędy w życiu, niekiedy zdarza się, że bywamy niefrasobliwi, niemili dla innych, że zabraknie nam odwagi, by wyznać prawdę i przyznać się do błędu. I mamy poważne powody, by zwlekać z przyznaniem się do winy – tak jak Karolina.
Wioleta Sadowska: Dlaczego akcję powieści umieściła Pani w roku 2006?
Agnieszka Janiszewska: Najważniejszym powodem była konieczność zachowania pewnej logiki w chronologii zdarzeń. Mówiąc wprost chodziło o dopasowanie retrospekcji do zasadniczej akcji, w tym także do wieku bohaterów. Retrospekcje sięgają drugiej połowy lat osiemdziesiątych a także w niektórych przypadkach – głębiej w przeszłość. Ważne było uwzględnienie realiów społecznych i politycznych tamtego okresu, a z drugiej strony rozpiętość w czasie między akcją zasadniczą a retrospekcjami, ze względu na wiek bohaterów, nie mogła być zbyt duża.
Wioleta Sadowska: Symbolem czego staje się rodzinny dom Katarzyny w Pomiechowie?
Agnieszka Janiszewska: Dla Katarzyny jej rodzinny dom jest – jak sama to przyznaje a potwierdzają inni – jedynym miejscem na ziemi. A fakt, że pod pewnymi względami jest zaniedbany, i o komforcie w naszym dzisiejszym tego słowa rozumieniu, nie może być nawet mowy – dla niej nie ma żadnego znaczenia. Bo liczą się wspomnienia związane z tym miejscem, jego dusza, w jakimś sensie zaklęta w starych meblach, kocach, szpargałach na strychu i w piwnicy, w ogrodzie. Liczy się atmosfera, przeszłość — co wcale nie oznacza, że człowiek zamyka się na to, co tu i teraz. Myślę, że wielu z nas mogłoby wskazać takie miejscowości lub domy, do których zawsze wracamy z radością i ulgą — niczym żeglarze do portu. Gdzie porządkujemy myśli, i wreszcie jesteśmy sobą, albo wręcz odzyskujemy siebie. Gdzie mamy poczucie pewnej niezmienności w tym pędzącym i coraz bardziej zwariowanym świecie. Dom w Pomiechowie jest symbolem takiej stałości i poczucia bezpieczeństwa.
Wioleta Sadowska: Czy „W mroku” to książka dla kobiet?
Agnieszka Janiszewska: Myślę, że nie jest to książka tylko dla pań, lecz dla tych wszystkich czytelników, którzy chętnie sięgają po powieści obyczajowe z zarysowanych w nich wątkiem psychologicznym, jak i retrospekcjami sięgającymi dwadzieścia i więcej lat wstecz. I których zaintryguje poruszony w niej problem: winy, kary, wybaczenia. Cywilnej odwagi, by przyznać się do błędu. Być może dla niektórych czytelników będzie to okazja, by powspominać własne dzieciństwo i młodość, które przypadły na lata osiemdziesiąte lub wcześniejsze. A dla innych – by choć trochę poznać realia tamtego okresu.
Wioleta Sadowska: Ciekawi mnie, co podczas pisania tej powieści okazało się dla Pani największym wyzwaniem?
Agnieszka Janiszewska: Dużym wyzwaniem była konstrukcja powieści, ale tak jest zawsze, gdy akcja toczy się niejako dwutorowo, w dwóch różnych planach czasowych. Oznacza to, że trzeba „pilnować” chronologii – na przykład w odniesieniu do wieku bohaterów, choć nie tylko – jak i logiki zdarzeń, bez zaburzania przy tym związków przyczynowo – skutkowych.
Wioleta Sadowska: „W mroku” to przede wszystkim barwna paleta emocji. Czy właśnie o emocje chodzi w tego typu literaturze z rozbudowaną warstwą psychologiczną?
Agnieszka Janiszewska: Emocje są bardzo ważne, powinny być jednak stopniowo i ostrożnie dozowane. W tego typu powieści nie tyle chodzi o szybkie tempo, zwroty akcji czy ciągłe zaskakiwanie czytelnika, ile właśnie o budowanie nastroju, refleksję, nostalgię, którym towarzyszą znacznie silniejsze emocje jak gniew, żal, czy wzruszenie.
Wioleta Sadowska: Komu zatem poleciłaby Pani lekturę „W mroku”?
Agnieszka Janiszewska: Polecam ją osobom, które preferują spokojne tempo narracji, dzięki czemu można stopniowo wejść w klimat powieści i krok po kroku coraz dokładniej poznawać bohaterów. Jak już wcześniej wspomniałam, to powieść, której akcja toczy się dwutorowo w różnych planach czasowych, retrospekcje sięgają do lat osiemdziesiątych minionego stulecia, a niekiedy i głębiej w przeszłość – co może być okazją do wspomnień, niekiedy nostalgicznych, a niekiedy pogodnych.
Wioleta Sadowska: Premiera „W mroku” już za nami. Czym nas Pani literacko zaskoczy w najbliższym czasie?
Agnieszka Janiszewska: Pracuję nad kolejną powieścią, ale jeszcze za wcześnie, bym podzieliła się jakimiś szczegółami na jej temat. Wciąż dokonuję w niej zmian, pojawiają się nowe wątki, z niektórych rezygnuję, inne rozbudowuję.
Wioleta Sadowska: Bardzo cieszy mnie ta wiadomość. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Agnieszka Janiszewska: Przede wszystkim chciałabym serdecznie podziękować za zainteresowanie, za wszystkie komentarze i udział w konkursie oraz rozdaniu patronackim. To bardzo ważne, dla każdego autora. A przy okazji zapraszam do sięgnięcia po moją powieść. Opowiada ona o uwikłaniu, o niełatwych relacjach między ludźmi, o trudnościach we wzajemnym porozumieniu lecz pokazuje też drogę wyjścia z tego mroku. Jest w niej miejsce na nostalgiczne wspomnienia, ale pojawia się także nadzieja. Jak w realnym życiu każdego z nas.
Przeczytajcie koniecznie tę poruszającą historię o odnajdywaniu siebie w mroku przeszłości.
bardzo ciekawie poprowadzony wywiad - autorki nie znam, ale pozycja W mroku wydaje się bardzo ciekawa :-)
OdpowiedzUsuńTeż jeszcze nie znam twórczości Autorki, ale tytuł zapisuję, bo widzę / czytam, że warto, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa, rozmowa a książkę na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że autorka odpowiedziała na wszystkie pytania w 110% :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że pokuszę się na tę książkę;)
Pozdrawiam cieplutko.
Ciekawa rozmowa. Będę miała na uwadze tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka była ciekawa i rozmowa też.
OdpowiedzUsuńGrono odbiorców lektur tej autorki przez cały czas się powiększa.
OdpowiedzUsuń"Zrozumieć każdego" to się nazywa dojrzałość :D Fajnie jakby tak wszyscy komentujący np. na facebooku trochę więcej jej mieli. Mam wrażenie, że wiele osób żyje idą "rozumiem i zgadzam się z tobą tylko jeśli masz to samo zdanie"..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
Wildfiret
Ciekawy wywiad. Dobrze promuje książkę.
OdpowiedzUsuń