"Moją książkę polecam także osobom dorosłym". Maja Szanecka-Żołdak o swojej książce "Pieskie sprawy Timona i Lusi"
"Pieskie sprawy Timona i Lusi" to interesująca propozycja książki dla dzieci, jaką chciałabym wam bliżej przedstawić. Zapraszam więc do przeczytania wywiadu z Mają Szanecką-Żołdak, autorką tej zapadającej w pamięci uniwersalnej opowieści.
Jak wygląda ludzki świat oglądany psim okiem? I do czego doprowadzą rodzinne perturbacje?
Choć Timon nie jest buldożkiem z rodowodem, jego właściciel zrobi wszystko, by sprzedać tego i inne szczeniaczki jak najdrożej. Piesek szczęśliwie trafia do dwunastoletniego Krystka, który bardzo potrzebuje kogoś bliskiego. O wiele mniej szczęścia ma Lusia, młodziutka suczka z pseudohodowli yorków. Zbiegi okoliczności sprawią jednak, że ścieżki Timka i Lusi się zejdą i połączą z losami rodziny Krystiana. Od tego momentu historia zyska nowy bieg. Czy pieskie i człowiecze sprawy obiorą w końcu pomyślny kurs?
O psach, których życie nie rozpieszczało. O wyzwaniach, z którymi zmierzyli się ich właściciele. O losie, który da się odmienić.
Maja Szanecka-Żołdak: Niekoniecznie. Uważam, że owszem człowiek może być najlepszym przyjacielem psa, jednak zdarza się, że naszą nadmierną miłością, brakiem zrozumienia i uczłowieczaniem, wyrządzamy mu krzywdę. Traktujemy psa jak nasze dziecko, a ono jest zwierzęciem stadnym i niespodziewanie czuje się przewodnikiem stada, co może stać się dla nas niebezpieczne. Mówię o skrajnych przypadkach, ale wspominam o nich, bo takie sytuacje mają miejsce. Moim zdaniem należy dobrze poznać zwierzę, którym mamy się zająć, obdarzyć je miłością, to jasne, jednak z rozwagą. Z drugiej strony, człowiek zaniedbuje psa, traktuje go jak przedmiot zapominając, że jest żywym zwierzęciem. Tak dla równowagi, człowiek może być przyjacielem, co też często się widzi. Wszystko wynika z wiedzy i intencji.
Wioleta Sadowska: Dobrze powiedziane. Pierwowzorem czworonożnych bohaterów książki, czyli buldożka francuskiego o imieniu Timon oraz yorkshire terrier, czyli suczki york Lusi były Pani psy?
Maja Szanecka-Żołdak: Tak. Lusia jest ze mną od czasu śmierci moich rodziców, czyli od dwóch lat, natomiast Timon jest moim psem od szczeniaka. W książce wykorzystałam jego niepokorny charakter i temperament. Był on bodźcem do powstania tej książki. Historia Lusi jest prawie identyczna z rzeczywistością. Zmieniałam ich wiek, ponieważ Lusia ma już około 12 lat i wcześniej przez 8 lat mieszkała z moją mamą, a wychowywanie i praca nad jej traumami było wieloletnim procesem.
Maja Szanecka-Żołdak: Przede wszystkim cierpliwość. Proces wydawniczy trwa bardzo długo, dlatego satysfakcja z otrzymanego dzieła jest mocno odsunięta w czasie. Jednak z drugiej strony, po długo oczekiwanym czasie na otrzymanie książki, radość jest tym większa. Ja jako osoba bardzo niecierpliwa musiałam nauczyć się samokontroli i przekierowywania uwagi, aby nie myśleć obsesyjnie o książce.
Wioleta Sadowska: To na pewno nie było łatwe. W swojej książce oddaje Pani głos zwierzakom, gdyż zastosowała Pani ich pierwszoosobową narrację. Jak wejść w głowę tych zwierząt?
Maja Szanecka-Żołdak: Myślę, że w głowie psa nie można się znaleźć. Bardzo chciałabym móc powiedzieć, że wiem, o czym myślą moje psy, dlatego starałam się oddać to, co mi się wydaje. Analiza ich zachowania poprzedzona została czasem spędzonym ze zwierzakami. Dla mnie czas z pasami jest odpoczynkiem i relaksem, lubię je obserwować.
Wioleta Sadowska: Czy „Pieskie sprawy Timona i Lusi” powinien przede wszystkim przeczytać każdy, kto planuje kupić sobie pieska?
Maja Szanecka-Żołdak: Myślę, że nie tylko ten, kto planuje zakup psa, ale i miłośnik psa, który zwrotnie mógłby wymienić się swoimi doświadczeniami, jak on widzi świat swojego pupila.
Wioleta Sadowska: Zastanawia mnie także, czy Pani książka może być dobrym punktem wyjścia dla rodzica do rozmowy o opiece nad psem?
Maja Szanecka-Żołdak: Tak. Obrazowo pokazuję, że opieka nad zwierzęciem nie jest tylko przyjemnością, ale i odpowiedzialnym obowiązkiem. Uważam, że dziecko powinno towarzyszyć dorosłemu w nauce, a nie samemu być odpowiedzialnym za opiekę nad psem.
Wioleta Sadowska: Czego Panią nauczyły psy?
Maja Szanecka-Żołdak: Każdy z psów nauczył mnie czegoś innego, empatii, konsekwencji, ale tez zrozumienia. Mój najmłodszy pies Nela jest od urodzenia głucha. Pokazała mi, że mimo swoich ograniczeń, może być w pełni związanym ze mną psem. Nauczyła mnie innego podejścia.
Maja Szanecka-Żołdak: Z ilustratorką nie współpracowałyśmy, nawet się nie poznałyśmy. Tym zajął się wydawca.
Wioleta Sadowska: Do czytelników, w jakim przedziale wiekowym kieruje Pani swoją książkę?
Maja Szanecka-Żołdak: Książka jest przeznaczona do dzieci 9+, ponieważ są poruszone są w niej też trudniejsze tematy, które mogą nie być łatwe dla młodszych dzieci, choć w naszym świecie dzieci są różne. Moją książkę polecam także osobom dorosłym, żeby mogli zobaczyć, jak ich dzieci nas oceniają, ponieważ za pomocą oczu psów, można zobaczyć, jak nasze dzieci się z nami czują.
Maja Szanecka-Żołdak: Faktycznie Nela jest bohaterka drugiej części, oprócz niej występuje też kotka Fiona, ale czy kontynuacja się ukaże, zależy od sprzedaży pierwszej. Wydawca bardzo ostrożnie podchodzi do tego tematu, jednak wierzę, że druga część będzie wydana.
Wioleta Sadowska: Co Lusia i Timon mogliby powiedzieć potencjalnym czytelnikom Pani książki?
Maja Szanecka-Żołdak: Myślę, że Timon i Lusi mogliby powiedzieć, że pragną naszej uwagi i czasu, który by mogli spędzić tylko z nami. Mam na myśli porządny spacer czy jakąś psią zabawę, którą nasz pupil uwielbia. Na pewno dodaliby, żeby miska nigdy nie była pusta, bo moje psy to okropne żarłoki.
Wioleta Sadowska: Co na koniec Pani chciałaby przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Maja Szanecka-Żołdak: Chciałabym przekazać, że warto dążyć do celu, ponieważ ja sama jestem tego przykładem. Wydanie książki było dla mnie marzeniem, które w pierwszych próbach wcale nie było łatwe, ale na przestrzeni lat, spotykałam różne życzliwe osoby, chcące mi pomóc, czy to w rozwoju warsztatu, czy też w dotarciu do wydawcy. Wydaje mi się, że możemy osiągnąć wszystko, zależy tylko na ile jesteśmy zdeterminowani.
Jestem przekonana, że "Pieskie sprawy Timona i Lusi" to świetny pomysł na świąteczny prezent dla każdego dziecka. I nie tylko 😁
Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z autorką.
Gratuluję wywiadu. Z wieloma rzeczami powyżej się zgadzam, pozdrawiam Wiolu, ja za psami zbytnio nie przepadam - nie za wszystkimi oczywiście, uwielbiam koty wiele bardziej.
OdpowiedzUsuńsuuuuuper
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, Książka wydaje się lekka i relaksująca.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. A pieski są prześliczne.
OdpowiedzUsuńZnam książkę :) Wywiad jak zawsze super :)
OdpowiedzUsuńWspaniale, to książka dla mojej córki :)
OdpowiedzUsuńWielopokoleniowa lektura :)
OdpowiedzUsuńbuldożki francuskie są fajne:)
OdpowiedzUsuńCiekawa rozmowa, śliczny psiunio i roześmiana buźka Twojej pociechy :) To super zestaw :)
OdpowiedzUsuńDzięki tej rozmowie jeszcze bardziej czuję się nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuń