"W tej książce jest świat psi i świat ludzki. Przeplatają się one wzajemnie za sprawą przedstawicieli obu gatunków". Jędrzej Fijałkowski o książce "Emil, czyli kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat"

 

"Emil, czyli kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat" to ciepła i sympatyczna opowieść o dogu, który nagle pojawił się w życiu człowieka, stając się tego życia niezbędnym elementem. Przy okazji trzeciego wydania tej nietuzinkowej książki, porozmawiałam z jej autorem, Jędrzejem Fijałkowskim. Zapraszam do poznania historii Emila, który patrzy na nas już zza Tęczowego Mostu.


Źródło: Archiwum prywatne autora


Jędrzej Fijałkowski to absolwent studiów dziennikarskich z wieloletnią praktyką w tej branży. Autor pisze i redaguje teksty, był copywriterem, współpracował z wieloma polskimi czasopismami. Aktualnie związany z miesięcznikiem "Nieznany Świat", gdzie, od powstania pisma w 1991 roku,  jest stałym felietonistą. 





Wioleta Sadowska: Dog Emil niewątpliwie skradł serca czytelników, o czym świadczy kolejne wydanie pierwszej części jego historii. Co było najpiękniejszego, a co najtrudniejszego w tej relacji psa z człowiekiem?

Jędrzej Fijałkowski: Najpiękniejsze było to, że - patrząc na problem logicznie, nie emocjonalnie - odbierałem sygnały od innej istoty niż człowiek, wedle niektórych o znacznie mniejszej możliwości przekazu swoich uczuć, spostrzeżeń, werbalizowania myśli - w sposób naturalny, intuicyjny. Patrzyłem na jego zachowanie i widziałem zachowanie ludzkie: wahanie, podejrzliwość, chęć zabawy, rozmowy, zawstydzenie. Kiedy pies odwracał się do mnie tyłem, całym sobą mówił: podpadłeś, nie chce mi się z tobą gadać, napraw to. Przecież to oczywiste – dlaczego nie wszyscy to rozumieją? Gdy trącał mnie łbem, a ja zwracałem na to uwagę – wpatrywał się we mnie z oczekiwaniem, czy zrozumiem, o co mu chodzi. Kiedy pokazywałem mu ręką jakiś kierunek – on odbierał sygnał, że powinien tam spojrzeć i zareagować w taki sposób, żeby wyjść naprzeciw moim oczekiwaniom. To grało się samo, niczego nie przekombinowywałem, nie układałem...

To przecież proste: jeżeli przychodzi pora spania, zaś pies podchodzi do swojego posłania, staje przed nim i nie ma zamiaru się położyć, no to chyba jasne, że coś jest nie tak. Jeśli odrobinę się wysilisz, zanim wrzaśniesz: - „leżeć”, to zrozumiesz, że sam w takie posłanie byś się nie położył: skotłowane, spadające na podłogę, z odsłoniętą, nieprzyjemną w kontakcie dermą. I kiedy przygotujesz to posłanie tak należycie, jakbyś robiła to swojemu dziecku – pies kładzie się bez problemów. A gdy przykryjesz go na dobranoc, tak jak otulasz córeczkę, czy synka i pogłaszczesz po głowie – zwinie się w kłębek i zamruczy z zadowolenia…

A co najtrudniejsze? No właśnie to wszystko, co przed chwilą powiedziałem. Wymagało bowiem otwartości, spostrzegawczości, zrozumienia, a zwłaszcza cierpliwości, na którą nie zawsze w ferworze pracowitego dnia znajdzie się miejsce. Emil się wtedy obrażał, co zresztą uwieczniłem na kartach książki, a dochodzenie do zgody nie zawsze było dla mnie sympatyczne. Zwłaszcza, gdy zdecydowanie to ja byłem winien. Emil egzekwował równopartnerstwo w sposób bezkompromisowy.

Źródło: Archiwum prywatne autora

Wioleta Sadowska: Mówi się, że człowiek i pies to dwa odrębne światy. Czy jednak na pewno tak jest?

Jędrzej Fijałkowski: Mówi się też o ludziach w związkach: - Popatrz, przecież on i ona to dwa odrębne światy. Jak oni ze sobą wytrzymują? Kwestia akceptacji inności i nie narzucania drugim swojego punktu widzenia, jako jedynie słusznego, powinna być wpajana gatunkowi ludzkiemu od chwili przyjścia na świat. Niezrozumienie tej prawdy to jedna z najgorszych, jeśli nie najgorsza  ludzka wada, z której rodzi się całe zło tego świata. Więc nie mówmy o „odrębnych światach”, a jedynie o innym spojrzeniu na rzeczywistość, niż to nasze osobiste. Spojrzeniu, które może wnieść do naszego życia coś nowego, poszerzyć naszą świadomość, otworzyć zmysły dotychczas uśpione.

Wioleta Sadowska: Jak zatem osiągnąć to inne spojrzenie na rzeczywistość - na czym polega sztuka porozumiewania się z psim przyjacielem?

Jędrzej Fijałkowski: Na rezygnacji z pozycji lepszego, mądrzejszego, ważniejszego. Na zaakceptowaniu równoważności naszych spostrzeżeń, odczuć, oczekiwań, które są czasami diametralnie odmienne, ale nigdy nie gorsze. Po prostu inne. To się nazywa empatia i jest taka sama dla każdego z kim zdecydowaliśmy się wspólnie spacerować, pić kawę, dyskutować, przyjaźnić, żyć.

Źródło: Archiwum prywatne autora

Wioleta Sadowska: Wielu z nas miało w swoim życiu również psich przyjaciół, których nie ma już z nami. Wspominamy ich, ale czas żałoby po odejściu ukochanego psa bywa bardzo trudny.  Jak sobie z tym radzić?  

Jędrzej Fijałkowski: To bardzo indywidualna sprawa. Tak jak niezwykle osobistą jest ostatnie pożegnanie bliskich nam ludzi. Te pożegnania praktycznie się nie różnią, a ból w obu przypadkach jest tym większy, im bardziej kochaliśmy tego, który odszedł.

Jedni odwiedzają cmentarze, inni oglądają filmy i zdjęcia, żeby choć trochę zagłuszyć tęsknotę, jeszcze inni wierzą, że spotkamy się kiedyś powtórnie. W przypadku dogów, które jako przedstawiciele molosów (rasy wielkich psów) żyją niezwykle krótko, to powtórne spotkanie byłoby często spotkaniem z niezłym stadem. Emil był pierwszym naszym dogiem, dziś mamy dwa: Vanitę i Vadima, zaś między nimi odeszły od nas: Beza, Dona, Vado i Wiktor. Razem siedem. No, i jeszcze „niedogowa” Aza i aktualny Leon. Dwa koty, które odeszły: Misia i Cesiek i trzy obecne: Gucio, Felka i Hesia. Czternaście zwierząt. Nie liczę już tych z czasów odległych. Swoją drogą byłoby miło znowu ich zobaczyć. Mottem drugiej części „Emila” jest powiedzenie: „Niebo to miejsce, gdzie przywitają cię wszystkie psy, które w życiu kochałeś”.

W drugiej części zamieściłem także znaleziony w Internecie tekst: 

"Ostatnia wola i testament psa”. Ów pies pisze: „...Zatem, kiedy umrę, nie mówcie, proszę: - Nie będę miał więcej żadnego zwierzęcia, ponieważ strata i ból są większe niż mogę znieść.

Zamiast tego idźcie i znajdźcie niekochanego psa, takiego, którego życie nie ma radości, ani nadziei i oddajcie mu moje miejsce. To jedyna rzecz, którą mam do oddania. Miłość, którą pozostawiam".

Więc nie bójmy się, że zapomnimy o naszym zmarłym pupilu, bo tak się na pewno nie stanie. Przygarnijmy bez obawy kolejnego, otwierając mu serce oraz drzwi naszego domu.


Wioleta Sadowska: Myślę, że twoja książka może pomóc w podjęciu takiej decyzji. Czy trzecie wydanie różni się w jakiś sposób od dwóch pozostałych?

Jędrzej Fijałkowski: Merytorycznie nie. W treści nie ma żadnych zmian. Niesposób po latach dopisać coś, co nie byłoby konfabulacją, wymyślaniem czegoś nowego, co nie istniało. Natomiast technicznie nowe wydanie ma wykorzystane wszystkie cztery okładki: I - tytułowa, II - zawiera recenzje patronów, III - informacje o drugiej części przygód Emila, a IV - fragment listu od Olgi Tokarczuk…

Wioleta Sadowska: … no właśnie, nie da się nie wspomnieć o tym, że nasza noblistka też pokochała Emila. Powiesz, jak trafiła na Twoją książkę?

Jędrzej Fijałkowski: Było tak: przeczytałem kolejną książkę pani Olgi, „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. To apoteoza miłości do zwierząt, poszanowania ich praw i traktowania jak braci mniejszych. I tak sobie pomyślałem, że ten mój książkowy „Emil", toutes proportions gardées, dotyczy tego samego problemu: jesteśmy z Emilem wyjątkowo sobie bliscy, zaś traktowanie zwierząt inaczej niż po ludzku nie wchodzi u mnie w grę. Mówimy o tym samym – pomyślałem. I na tym stanęło.

Ale któregoś dnia zebrało mi się na odwagę, nie powiem po czym, znaczy, czego się napiłem i postanowiłem przekazać pani Oldze mojego „Emila". Długo się szczypałem, ale w końcu to zrobiłem. Było to jeszcze przed Noblem, bo teraz nie wiem, czy bym się ośmielił. Wysłałem egzemplarz na adres Wydawnictwa Literackiego, gdzie Olga Tokarczuk wydała większość swoich wspaniałych książek, z prośbą o doręczenie jej „Emila". Dumny byłem z siebie, że się na to zdobyłem. I tyle. Nie liczyłem na jakikolwiek oddźwięk i z góry założyłem, że sprawa jest zamknięta.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy któregoś dnia przyszedł listonosz z grubym listem poleconym, w którym otrzymałem „Grę na wielu bębenkach” i przesympatyczny list, którego fragment pisarka pozwoliła umieścić na okładce III wydania „Emila". Ogromnie się ucieszyłem. Emil, dzielił moją radość, niestety, już zza Tęczowego Mostu.

Źródło: Archiwum prywatne autora

Wioleta Sadowska: Ależ to musiała być dla ciebie niespodzianka. Emil doczekał się dwóch tomów opowieści o sobie i trzech wydań części pierwszej. Co mógłby powiedzieć ci dzisiaj na to wszystko?

Jędrzej Fijałkowski: Emil zupełnie nie przywiązywał wagi do tego, że jest bohaterem opowieści i że jest nawet wymieniony w spisie najsłynniejszych „książkowych psów”. Podśmiewał się ze mnie, że mam „parcie na szkło” i koniecznie chcę być ważny, bo wydałem książkę. Ale widziałem, że był trochę dumny z tego, że napisałem o naszej przyjaźni i to było dla niego ważniejsze niż jego własna osoba. Pamiętam, jak czuł się dowartościowany, kiedy podczas wyjazdu nad morze, wpadliśmy razem z nim na posiłek do jakiejś przydrożnej restauracji i potraktowaliśmy z PAnią ten fakt, jak coś całkowicie normalnego. Poprosił tylko, żebyśmy przed wyjściem z samochodu zdjęli mu jego ochraniacze na łapy. Uznał, że w takiej sytuacji mogły mu odebrać nieco dożego splendoru.

Myślę, że najpewniej mógłbym mu przypisać taki tekst:

"No, i „wyżarłeś się” jednak. Cieszę się z tego, ale myślę, że gdyby tych książek nie było, to byłoby tak samo. W każdym razie, jeśli chodzi o mnie…"..

Źródło: Archiwum prywatne autora

Wioleta Sadowska: A co w takim razie Jędrzej z 2022 r. powiedziałby dzisiaj Emilowi?

Jędrzej Fijałkowski: Wcale za tobą nie tęsknię, stary draniu. Ale bardzo mi ciebie brak… 

I może bym dodał jeszcze „Słówko po…” z drugiej części.

Wioleta Sadowska: Wiemy, co tobie dał Emil. Ciekawi mnie więc, co czytelnicy zyskają czytając książkę „Emil, czyli kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat”? 

Jędrzej Fijałkowski: Gdybym napisał, że coś zyskają, mógłbym zostać posądzony o zarozumiałość. Emil był bardzo na to wyczulony i nie raz przekłuwał balonik mojego ego. Jednakże każda, nawet najmarniejsza książka jest wejściem do innego świata. Jeśli ktoś jest poszukiwaczem – w każdej z nich może dokonać ciekawych odkryć, które kiedyś mogą mu się przydać. Może porównać do swoich życiowych doznań, wyciągnąć ciekawe wnioski.

W tej książce jest świat psi i świat ludzki. Przeplatają się one wzajemnie za sprawą przedstawicieli obu gatunków. Jak sobie radzą ze swoją innością? Jak próbują się do siebie zbliżyć, wzajemnie zrozumieć, zaprzyjaźnić? Myślę, że warto poznać to dochodzenie do statusu przyjaciół. Pewnie czytelnicy będą mieli własne sposoby, własne spostrzeżenia, ale gdyby nie wiedzieli jak zacząć tę przygodę z poznawaniem swojego czworonożnego przyjaciela – nasze rozmowy z Emilem mogą im się przydać.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałbyś przekazać czytelnikom „Subiektywnie o książkach”?

Jędrzej Fijałkowski: Żeby przykucnęli.

Wioleta Sadowska: Hmm ciekawe. Wyjaśnij proszę, w jakim celu?

Jędrzej Fijałkowski: Zwróć, proszę uwagę: gdy spotykasz nieznajomego psa i przykucniesz – sprowokujesz jego zainteresowanie swoją osobą. On nagle ujrzy w Tobie postać z jego kręgu: niską, na czterech łapach, z oczami powyżej nosa… Zastanowi się: może warto bliżej się temu czemuś przyjrzeć, pogadać… Zejdźmy z tego durnego piedestału „pana stworzenia” na którym sami się ustawiliśmy, bez żadnego głosowania i rozejrzyjmy wokół. Ileż mądrych stworzeń jest na tym bożym świecie. Obejrzyjmy zdumiewające filmy o zwierzętach, które przewyższają nas w wielu dziedzinach, zwłaszcza tych, w których trzeba okazać sobie jakieś pozytywne uczucia. Nie lekceważmy nikogo, tylko dlatego, że nie jest spionizowany. To truizm, ale ostatnio w epoce New Age, nabrał szczególnego znaczenia: jesteśmy pewną energetyczną całością: ludzie, świat zwierząt, roślin, to wszystko, co nas otacza. Śmiem twierdzić, że to nie my jesteśmy tym gatunkiem, który to najlepiej rozumie.

Przykucnijcie więc, kochani. I rozejrzyjcie wokół siebie. Może zobaczycie zupełnie inny świat? Nie gorszy. INNY.


Warto wziąć sobie szczególnie do serca ostatnią myśl Jędrzeja Fijałkowskiego i poznać koniecznie historię Emila. Trzecie wydanie tej książki jest już dostępne do nabycia na stronie wydawnictwa Ars Scripti-2 oraz w księgarniach internetowych. 


Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z autorem.

5 komentarzy:

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger