Nigdy nas tu nie było – Andrea Bartz
Recenzja premierowa
"Postanowiłam jej uwierzyć. Może nigdy nas tu nie było?".
Po skończonej lekturze "Nigdy nas tu nie było" przez kilka godzin szperałam na zagranicznych stronach, które przedstawiały teorie dotyczące interpretacji zakończenia tej książki. Zakończenia, które totalnie ogłupia czytelnika. Jeśli ten thriller nie wywoła tak szerokiej dyskusji wśród polskich miłośników dreszczowców, jak ma to miejsce za granicą, to będę srogo zawiedziona. Cóż to była za literacka petarda!
Andrea Bartz to dziennikarka i bestsellerowa pisarka New York Timesa. Dotychczasowa kariera autorki to posada redaktorki w Glamour, Psychology Today i Self. Jej liczne artykuły ukazywały się na łamach między innymi The Wall Street Journal, Travel + Leisure, Marie Claire, Vogue, Cosmopolitan, Women's Health, USA Today, czy Elle. Autorka książek "The lost night" i "Herd". Na podstawie "Nigdy nas tu nie było" powstanie produkcja Netflixa.
Emily posiada prawdziwą przyjaciółkę Kristen, z którą spędza czas na wycieczce w Chile. Podczas ostatniej nocy ich pobytu, Kristen w ramach samoobrony, zabija poznanego chłopaka, którego zaprosiła do hotelowego pokoju. Jak się okazuje, to nie ich pierwszy sekret związany z morderstwem turysty. Emily trudno się pogodzić, że sytuacja z poprzedniej podróży znowu się powtórzyła, tym bardziej że Kristen zaczyna ją coraz mocniej osaczać ze wszystkich stron.
Istnieją takie książki, po których lekturze brakuje mi słów, a bohaterowie jeszcze długo zaprzątają mój umysł. Do takiego grona należy "Nigdy nas tu nie było", czyli thriller, który od pierwszej strony utrzymywał całe moje ciało w wielkim napięciu. W przypadku tej powieści, określenie gatunkowe dreszczowca z pewnością nabiera o wiele głębszego wydźwięku, gdyż stale podtrzymywane przez autorkę napięcie zostaje wzmocnione przez nieprzewidywalne kulminacje i zabiegi dramaturgiczne.
Podczas poznawania tajemnicy dwóch morderstw, czytelnik niepokoi się o losy Emily dzięki zastosowanej pierwszoosobowej narracji protagonistki. W ten sposób od samego początku powstaje specyficzna i niepodrabialna więź pomiędzy tą postacią a czytelnikiem, co dość mocno pogłębia utożsamianie się z jej losami. Ukazane przez autorkę stany emocjonalne dziewczyny, wszelkie pytania, na które szuka odpowiedzi i przede wszystkim, wyniki śledztwa, jakie amatorsko prowadzi to elementy, które głęboko wnikają w psychikę uważnego obserwatora, jakim jest czytelnik. Podczas lektury można bowiem poczuć obawy Emily i jej strach przed odkryciem prawdy przez organy ścigania. Rzadko kiedy w thrillerach, płaszczyzna ta jest zbudowana w taki sposób, że jak w zwierciadle widzimy stan psychiczny, w jakim znajduje się protagonista.
"Nigdy nas tu nie było" to tajemniczy thriller, przy którego lekturze czytelnikowi do ostatniej strony wydaje się, że wszystkie karty intrygi zostały odsłonięte. I nagle jedno, ostatnie zdanie, wprowadza w totalne osłupienie i zaniepokojenie zmianą ukazanej rzeczywistości. Zdanie, które wymusza ponowne przeanalizowanie całej fabuły, a w konsekwencji, zadanie sobie pytania o to, co jest prawdą, a co ułudą i czy autorka z premedytacją zabawiła się z czytelnikiem. Myślę, że niektórzy skuszą się nawet na ponowne przeczytanie tej książki, celem uważniejszego zgłębienia pewnych wątków.
Nie dziwię się, że Netflix zabierze się za zekranizowanie tej książki, gdyż thriller Andrei Bartz po prostu "wymiata". To bowiem powieść, po której lekturze zaczynają się dopiero prawdziwe analizy i domniemania, a opublikowany po premierze powieści Prequel losów Emily i Kristen, wywołuje jeszcze więcej wątpliwości. Nie możecie pominąć "Nigdy nas tu nie było" w swoich planach czytelniczych!
Takie thrillery uwielbiam - lubię być wprawiana w zdumienie i wbijana w fotel!
OdpowiedzUsuńto brzmi naprawdę dobrze i wciągająco
OdpowiedzUsuńOwszem wygląda ciekawie, ja thrillery mam w różnych ostatnich czytanych publikacjach i książkach Wiolu. Pozdrawiam , dobrej nocy, ale nie mówię nie mówię wymienionej wyżej publikacji nie ;-) .
OdpowiedzUsuńna pewno przeczytam! bardzo mnie zaintrygowałaś recenzją!
OdpowiedzUsuńTakie zaskakujące zakończenia lubię, więc będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńOczywiście podtrzymuję swoją ogromną ochotę na lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa książki i chętnie skuszę się na tę lekturę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńIntrygująco zapowiada się :)
OdpowiedzUsuńThrillery to zdecydowanie mój gatunek :) Z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńWow, muszę koniecznie przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie czytuję thrillerów, także nie sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tę powieść w zapowiedziach i przykuła moja uwagę. Po twojej recenzji nie mam najmniejszych wątpliwości, że muszę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWioletko, ale mnie zachęciłaś do lektury. Takie thrillery to coś dla mnie, uwielbiam taki twist na końcu, gdy wydaje mi się ,że wszystko wiem ... i szczęka w dół. Dziękuję Ci za polecenie. :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że kocham ten gatunek i twoja recenzja mnie mocno zachęciła do nabycia kolejnej książki :) Szkoda tylko, że ostatnio mam bardzo mało czasu na czytanie. To moja ulubiona forma spędzania wolnego czasu, ale muszę mieć "czystą głowę", aby w pełni się relaksować każdą stroną. Ostatnio dostałam od męża czytnik e-book, co jest sporym udogodnieniem, bo już nie muszę wybierać, jakie tytuły zabiorę na wakacje/weekend w domu rodziców/urlop w domku letniskowym. Wszystko mam pod ręką, chociaż przyznam, że to jednak nie to samo :(
OdpowiedzUsuń