"Zatraciłam się w tej powieści bez reszty". Anna Stryjewska o swojej powieści "Skradziona kołysanka"
Na takie literackie perełki jak "Skradziona kołysanka" czekają wszyscy czytelnicy. O kulisach powstawania tej książki oraz o tym, jak łatwo nam oceniać innych, opowiedziała mi Anna Stryjewska. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.
Recenzja książki "Skradziona kołysanka" - KLIK
Anna Stryjewska od wielu jest zawodowo związana z Łodzią, w której prowadzi agencję nieruchomości. Autorka oprócz pracy twórczej w postaci pisania, także maluje. W 2015 r. otrzymała wyróżnienie w konkursie Książka Przyjazna Dziecku za powieść dla młodzieży pt. "Głowa do góry, Matyldo". Zależy jej na tym, aby książki, które pisze, niosły ze sobą choćby małą refleksję i przyczynek do zadumy.
Wioleta Sadowska: Czy będąc zawodowo związana z rynkiem nieruchomości, widziała Pani na żywo zielony dom z drewna z brązowymi okiennicami?
Anna Stryjewska: Takich domów na terenie Łodzi i okolic jest jeszcze bardzo dużo. Wprawdzie najczęściej są to brązowe budynki z drewna, natomiast wiele przypominających ten z powieści widziałam będąc na wyprawie w Bieszczadach. Zdradzę jednak, że sama wychowałam się w podobnym domu. Początkowo przez wiele lat był niebieski, następnie mama własnoręcznie przemalowała go na zielono. Moje serce wciąż do niego wraca, a odzwierciedlenie tego widać na stronach książki.
Wioleta Sadowska: Pytam o to, gdyż to bardzo istotny element fabularny „Skradzionej kołysanki”. Ciekawi mnie, czy historia Elżbiety Dmoch z zespołu 2 plus 1 w jakiś sposób zainspirowała Panią do stworzenia fikcyjnej postaci Barbary Walczak?
Anna Stryjewska: Historia Elżbiety Dmoch jest niezwykle smutna i przejmująca, mogłaby służyć do napisania niejednej książki i niejednego scenariusza. Patrząc na jej życie z boku aż trudno uwierzyć w to co się stało. Nie ukrywam, że jej koleje losu w jakiś sposób mnie zainspirowały i na pewno stały się zaczynem do powstania tej opowieści. Niektórym czytającym tę powieść nasunęło się skojarzenie z inną, również wielkiego formatu gwiazdą estrady, która w pewnym momencie swojego życia otoczyła się zwierzętami i żyła w fatalnych warunkach mieszkaniowych, co tylko potwierdza tezę, że to życie pisze najlepsze scenariusze, choć nie zawsze te bajkowe i radosne.
Wioleta Sadowska: Tak, historia tej diwy jest równie smutna. W książce ukazuje Pani życie gwiazdy estrady z wszelkimi blaskami i cieniami tego zawodu. Jak wyglądał research do budowy tej płaszczyzny?
Anna Stryjewska: Od zawsze interesowało mnie życie znanych osób. Już będąc małą dziewczynką prowadziłam zeszyt, do którego wklejałam zdjęcia gwiazd estrady, a także słynnych aktorów. Można było takie nabyć wtedy w kiosku Ruchu 😀 Przygotowując się do napisania tej powieści szperałam trochę w necie, gazetach, rozmawiałam też z osobami, które niegdyś grały w kapeli. Wyobraziłam sobie otwarty, elegancki jak na ówczesne czasy dom, do którego schodzą się artyści i znani ludzie ze świata show biznesu. W taki sposób stworzyłam obraz osoby nie tylko odnoszącej sukcesy, ale przede wszystkim wizerunek żony, córki, matki i przyjaciółki.
Wioleta Sadowska: Zastosowany przez Panią kontrast podkreślający różnice jakie dzielą poprzednie życie Barbary od tego, jakie prowadzi obecnie, to mocne i plastyczne ujęcie poruszanego tematu. Co chciała Pani przez to osiągnąć?
Anna Stryjewska: Kontrast to sposób na ukazanie dwóch sprzeczności, a tym samym wywołanie całego wachlarza emocji. Długo zastanawiałam się jak poprowadzić oba wątki, aż wreszcie zdecydowałam się zastosować je naprzemiennie. Zależało mi na mocnym podkreśleniu różnic w tych dwóch światach, uwypuklić dysonans między nimi, stworzyć jedną czasoprzestrzeń, która tylko z pozoru nie będzie miała nic wspólnego z drugą.
Wioleta Sadowska: I to się Pani udało. Łatwo nam oceniać innych, w szczególności tych z pierwszych stron gazet?
Anna Stryjewska: Ludzie z pierwszych stron gazet są najbardziej narażeni na oceny. Ich bujne, barwne życie staje się w pewnym momencie pożywką dla innych. Kiedy są na szczycie można im wiele wybaczyć, gorzej jak z tego szczytu spadną. Utrzymanie się na wysokim poziomie wymaga silnego charakteru i nie każdy jest w stanie znieść presję, krytykę, ludzką ciekawość, podziw ale i zazdrość. Kiedy dochodzi do tego tragedia rodzinna mało komu udaje się zachować równowagę. Dotyczy to właściwie każdego, dlatego należałoby najpierw znaleźć się w podobnej sytuacji, czasie, otoczyć tymi samymi ludźmi, wejść w czyjeś buty aby ocenić. I to nie wystarczy, dlatego lepiej wstrzymać się z uwagami. Każdy z nas jest inny, inaczej uwarunkowany, inaczej znosi ciosy jakie zadaje mu życie.
Wioleta Sadowska: Akcja Pani najnowszej powieści dzieje się w dwóch miejscach i przestrzeniach czasowych - w połowie lat 90. w Łodzi, i niecałą dekadę później – w Bieszczadach. Czy taka konstrukcja fabularna to wyzwanie dla pisarza?
Anna Stryjewska: Na pewno należy pilnować ciągu wydarzeń, zapisywać czas i mieć na uwadze wszystkie zachodzące w tym okresie zmiany. Przestrzenie czasowe muszą nie tylko się przeplatać, uzupełniać ale też tworzyć fabularną całość. Nie było to aż takie trudne, choć wymagało skupienia i skrupulatności.
Anna Stryjewska: Tytułowa kołysanka łączy dwa kontrastujące ze sobą światy. Jest nie tylko spoiwem ale też kluczowym motywem. Barbara sama ją stworzyła i śpiewała swojej córeczce do snu zanim doszło do tragedii. Po wielu latach w zupełnie innych okolicznościach ta melodia znów do niej dociera. Usłyszenie jej najpierw powoduje wstrząs, niedowierzanie, następnie przywraca jej wiarę w sens życia.
Wioleta Sadowska: Oprócz wspomnianej kołysanki, bardzo mocno rozczuliła mnie pewna bajka o księżniczce jaka stała się babą jagą, którą w końcowej fazie powieści opowiada Barbara. To było niezwykle przejmujące i mocno obrazowe. Jaka jest geneza pomysłu na ten wątek?
Anna Stryjewska: Ta scena jest w powieści w moim odczuciu bardzo ważna. Długo zastanawiałam nad tym jakie słowa włożyć w usta głównej bohaterki aby zabrzmiały naturalnie i szczerze. W dodatku ich odbiorcą miało być dziecko, które ma przecież całkiem inną wrażliwość, które przeżyło traumę, a które wreszcie było rozdarte pomiędzy jedną ukochaną osobą, a drugą. Komu uwierzyć, komu zaufać? Wtedy przyszedł pomysł aby zrobić to w takiej formie.
Wioleta Sadowska: „Skradziona kołysanka” to książka, która potrafi czytelnika emocjonalnie "przeczołgać". Zasadnym więc staje się pytanie, jakie emocje towarzyszyły Pani przy jej tworzeniu?
Anna Stryjewska: Przyznam się szczerze, że zatraciłam się w tej powieści bez reszty. Czułam rozpacz, niemoc, samotność i ból Barbary niemal każdą cząstką ciała. Cały wachlarz stanów duszy, który może przeżywać kobieta po takich przejściach. Współczułam jej w chwilach zwątpienia, załamania, ale też wiernie kibicowałam kiedy wracała nadzieja i podnosiła się z kolan. Po zakończeniu powieści ogarnęły mnie smutek, pustka i melancholia. Zrobiło mi żal, że musiałam się rozstać ze swoją główną bohaterką.
Wioleta Sadowska: Nie dziwię się takim odczuciom. W swojej twórczości stara się Pani zbalansować pozytywne i negatywne emocje. Jest na to jakiś złoty środek?
Anna Stryjewska: To prawda, zawsze można przeważyć szale emocji to na jedną stronę, bądź drugą co nie jest na pewno dobre przy czytaniu. Miałam obawy, czy nie przesadziłam z postępującą degrengoladą, z towarzyszącą temu rozpaczą. Mimo wszystko starałam się uzupełnić te wątki czymś pozytywnym, niosącym radość i nadzieję. Polegałam jedynie na własnym wyczuciu, a czy to się udało, to już muszą osądzić Czytelnicy.
Wioleta Sadowska: Zdecydowanie się udało. Jakie są Pani dalsze plany pisarskie?
Anna Stryjewska: Obecnie pracuję nad kolejną powieścią pod roboczym tytułem „Albański motyl”. Rzecz dzieje się częściowo w Albanii, częściowo w Polsce. Jest to opowieść o dwójce młodych ludzi, którym przyjdzie drogo zapłacić za uczucie, które ich połączy. Będzie tu sporo przemocy, brutalności, wątków mafijnych. Mimo wszystko nie zabraknie w tej historii wiary w to, że wszystko co złe kiedyś się kończy.
Wioleta Sadowska: Brzmi bardzo interesująco. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Anna Stryjewska: Chciałabym zachęcić Czytelników do sięgania po moje książki, do zostawiania śladu na czytelniczych profilach w postaci opinii, gwiazdek i recenzji. Każda z nich jest dla mnie ważna i motywująca do dalszych działań. Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę wielu zaczytanych chwil.
Dziękuję za możliwość bycia tutaj, za bardzo interesujący wywiad, który dostarczył mi ogrom pozytywnych emocji.
Przeczytajcie koniecznie "Skradzioną kołysankę", a przekonacie się jak jak czasami przekorny bywa los.
Wspaniała rozmowa. Książkę czytałam i miałam niezwykłą przyjemność objąć ją patronatem medialnym. Znalazła swoje miejsce już na zawsze w moim sercu. Gorąco ją wszystkim polecam.
OdpowiedzUsuńbardzo pozytywna autorka:D no i z moich okolic:D
OdpowiedzUsuńMam na swojej liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńŚwietna rozmowa Wiolu, gratuluję. I ja będę miał książkę na uwadze. Serdecznie pozdrawiam i życzę zaczytanej reszty tygodnia. Jak to mawiają "środa minie, tydzień zginie" ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszelkie książki w których się można zatracić :)
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad. Jak znajdę czas, to chętnie przeczytać książkę pani Anny.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWspaniały, interesujący wywiad :) Ciekawa osoba. Niestety jeszcze nie znam twórczości Pani Anny, ale bardzo chętnie poznam bliżej zwłaszcza "Skradzioną Kołysankę" - jestem bardzo ciekawa tego tytułu :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Ciekawy styl ubierania ma autorka.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie tego tytułu, chętnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńGratuluję jak zawsze ciekawego wywiadu :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny wywiad... ale jeszcze muszę napisać, że Pani ma piękny płaszczyk :)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa rozmowa!
OdpowiedzUsuńInteresująca rozmowa i bardzo ciekawe pytania. :)
OdpowiedzUsuńRozmowa z autorką jeszcze bardziej mnie zachęciła do sięgnięcia po tę książkę.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam. Bardzo lubię takie książki :-)
OdpowiedzUsuńWiarygodność emocji bohatera zawsze doceniam.
OdpowiedzUsuń