"Z poczuciem humoru, które może nawet czasami trąca o sarkazm, łatwiej żyć". Katarzyna Kielecka o swojej powieści "Zapach cytrusów"
Można lubić cytrusy i książki. A takie połączenie gwarantuje pełną paletę przeżyć, o czym opowiada Katarzyna Kielecka przy okazji premiery swojej książki pt. "Zapach cytrusów". Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.
Recenzja książki "Zapach cytrusów" - KLIK
Katarzyna Kielecka to mieszkanka Łodzi, pedagog specjalny i pracownik banku. Autorka od lat tworzy drobne formy literackie: wiersze, opowiadania, teksty piosenek i scenariusze przedstawień dla dzieci. Jest mamą dwójki dorastających muzyków. Zadebiutowała w 2019 r. powieścią pt. "Sedno życia".
Wioleta Sadowska: Lubi Pani cytrusy?
Katarzyna Kielecka: Zdecydowanie. Szczególnie te, które nie są wyłącznie słodkie. Najbardziej przepadam za grejpfrutami.
Wioleta Sadowska: Czy to zatem z uwielbienia do smaku tych owoców narodził się pomysł na napisanie cyklu z przewodnim, cytrusowym wątkiem?
Katarzyna Kielecka: Planowałam powieść o kobiecie, żyjącej w narzeczeństwie, w którym krok po kroku, niemal niepostrzeżenie narasta przemoc. Zależało mi, by dać jej szansę na wyrwanie się z toksycznego związku, a jednocześnie podkreślić, jakie to piekielnie trudne i jak wiele wymaga odwagi. Zafundowałam jej przyjaciółkę z ciążowym brzuchem, nieco przemądrzałego kolegę z pracy oraz zamiłowanie do cytrusów i powoli szykowałam zarys fabuły, lecz ciągle czegoś mi brakowało. Rozwiązanie przyszło znienacka. Moja córka wystąpiła w koncercie charytatywnym na rzecz leczonej onkologicznie koleżanki. Oczywiście pojechałam z nią. Hania śpiewała, a ja chłonęłam atmosferę, obserwowałam organizatorów, gości, a przede wszystkim chorą nastolatkę, która ogromnie przeżywała to wydarzenie. Pomyślałam wtedy, że leki, wiedza medyczna i pieniądze, a nawet czuła opieka rodziny nie zaspokoją wszystkich potrzeb dotkniętego chorobą dziecka. W walce o zdrowie ważne są także zwykłe sprawy, takie jak zabawa, śmiech, nauka, kontakt z rówieśnikami, muzyka, kolorowe balony czy książki lub komiksy. Wracałam do domu z gotowym wątkiem fundacji Szkiełko i Onko, a bohaterka koncertu stała się pierwowzorem Patrycji z „Cytrusowego gaju”. Odtąd historia płynęła już sama. Odnalazłam swój brakujący element.
Wioleta Sadowska: Jak widać, każdy dzień może przynieść inspirację. Miłość jest jak cytrusy – cierpka i słodka zarazem?
Katarzyna Kielecka: Powinna taka być. Sama słodycz jest niebezpieczna i niezdrowa. Człowiek łatwo uczy się traktować dobro, które nań spada za normę, a wtedy przestaje je doceniać. Zaczyna domagać się tej słodyczy jeszcze więcej lub przeciwnie, szuka czegoś innego. Dlatego te cierpkie kęsy są potrzebne, by nas od czasu do czasu przywrócić do porządku, dać pstryczka w nos. To zapewnia równowagę, bez której trudno o zachowanie życiowego rozsądku.
Wioleta Sadowska: Każdy dostaje więc od losu swoją porcję goryczy?
Katarzyna Kielecka: Każdy coś tam dostaje, choć los nie obdarza nas goryczą po równo. To widać chociażby po moich bohaterkach. Problemy Ady są bez porównania poważniejsze, niż kłopoty jej przyjaciółki, ale to nie zmniejsza wagi zagubienia i rozżalenia Majki, gdy ta nie potrafi odnaleźć się jako matka w pierwszych tygodniach po porodzie lub gdy nie dogaduje się z teściową. W tych chwilach jest autentycznie nieszczęśliwa i jej gorycz nie smakuje mniej gorzko, choć z pewnością łatwiej jej zaradzić.
Wioleta Sadowska: Jak tworzyło się Pani wątek odnajdywania się w nowej rzeczywistości długoletniego więźnia zakładu karnego? Przeprowadziła Pani jakiś research w tym temacie?
Katarzyna Kielecka: Poczytałam co nieco na ten temat. Przede wszystkim szukałam reportaży, wywiadów z byłymi więźniami, zapisów ich wspomnień. Interesowały mnie też kwestie formalne, dotyczące zwolnienia warunkowego, by uczynić wątek jak najbardziej prawdopodobnym. Miałam ten komfort, że sytuacja mojego bohatera jest nietypowa, zatem i on nie musiał wpisywać się w ścisły schemat, choć oczywiście nie ominęły go standardowe wyzwania po tak długiej izolacji.
Wioleta Sadowska: Autentyzm w tej płaszczyźnie jest mocno odczuwalny. Nie mogę nie zapytać o pewien romans w oparach muzyki Marka Grechuty. Myślę, że dobrze się Pani bawiła, tworząc ten wątek?
Katarzyna Kielecka: Bawiłam się doskonale, szczególnie że długo nie miałam pojęcia, gdzie mnie ten wątek zaprowadzi. Ta para bohaterów, podobnie jak powieściowe zwierzaki: papuga i pies, wyrwali się kompletnie spod mojej kontroli. Mogłam tylko obserwować to, co wyczyniają i szybciutko zapisywać, by mi nic nie umknęło. Grechutę uwielbiam, więc nie próbowałam się opierać. Zresztą po co? Tam się skumulowała esencja radości życia. Niech idzie na zdrowie mnie i oczywiście Czytelnikom.
Wioleta Sadowska: Wspomniała Pani o zwierzakach, więc nie mogę nie zapytać o to, czy darzy Pani sympatią papugi, w szczególności te gadające? Pytam o to, gdyż ciekawym bohaterem jest właśnie papuga Zoja.
Katarzyna Kielecka: Papuga sama zdecydowała, że chce zaistnieć w książce. Planowałam, że pani Ludmiła będzie mieć ospałego, wiekowego i żarłocznego basseta lub buldoga francuskiego. Tymczasem, gdy wraz z jednym z bohaterów „Cytrusowego gaju” weszłam do mieszkania pani Ludmiły, wyleciała nam na powitanie amazonka żółtogardła i z marszu nas obsztorcowała. A w zasadzie obsobaczyła, bo skrzeczała po rosyjsku. Żadną siłą nie zdołałabym jej przegonić. Stanowiła niezłe wyzwanie, bo moja znajomość rosyjskiego jest wybitnie pobieżna. W temacie papug też musiałam się doszkolić i teraz mogę już powiedzieć, że owszem - darzę je sympatią.
Wioleta Sadowska: W powieści stara się Pani zbalansować pozytywne i negatywne emocje. Jest na to jakiś złoty środek?
Katarzyna Kielecka: Szukam go w każdej powieści. Zależy mi, by moje książki poruszały istotne tematy, zostawiały po sobie jakąś myśl, refleksje, emocje, a jednocześnie nie chciałabym, by przytłaczały, przygnębiały, wydawały się ponure. Dlatego staram się ważne, niekiedy trudne wątki równoważyć żartami sytuacyjnymi, słownymi, nawet lekką błazenadą. To typowe nie tylko dla mojej twórczości, ale dla mojego sposobu bycia. Uważam, że z poczuciem humoru, które może nawet czasami trąca o sarkazm, łatwiej żyć. Smutek często wyzwala kreatywność, ale słabiej motywuje do działania niż radość i śmiech.
Wioleta Sadowska: W książce pojawia się także ludzka podłość, niesprawiedliwość, sztuka wybaczenia, pójścia na kompromis oraz trudne decyzje. Czy jest jednak coś, o czym nigdy by Pani nie napisała, jakiś temat, którego by nigdy nie chciała poruszyć?
Katarzyna Kielecka: Jest temat, który zawsze wydawał mi się zbyt ciężki do dźwignięcia psychicznie, bym odważyła się go ruszyć. Jeszcze niedawno zapierałam się, że nigdy, że absolutnie i… pojawi się jako jeden z wątków w mojej kolejnej powieści „Gra w zielone”. Teraz już wolę się nie zarzekać, bo człowiek się zmienia, ciągle dojrzewa i sam siebie może zaskoczyć.
Wioleta Sadowska: Na tym polega ciągły rozwój. Czy „Zapach cytrusów” to książka o tym, że złożenie w czyjeś ręce odpowiedzialności za swój los to kusząca, aczkolwiek niezbyt trafiona decyzja?
Katarzyna Kielecka: Można pokusić się o takie podsumowanie. W „Cytrusowym gaju” starałam się pokazać, że aby odważyć się na trudne decyzje i wybrnąć z życiowych zakrętów, często wystarczy pomocna dłoń oraz ktoś, kto w nas uwierzy. W „Zapachu cytrusów” prowadzę tę myśl do dalszej konkluzji, że tę dłoń kiedyś trzeba puścić, by samodzielnie stanąć na nogi i zmienić rozkład sił z jednostronnego na wzajemne wsparcie. Całkowite, bierne oddanie się w czyjąś opiekę nie wróży dobrze i nie nadaje się na budulec trwałej, zdrowej relacji. Tylko biorąc sprawy w swoje ręce możemy kontrolować i kreować własne życie, a tym samym liczyć na szczęście.
Wioleta Sadowska: Czy trzeba znać pierwszy tom cyklu, aby rozpocząć lekturę „Zapachu cytrusów”?
Katarzyna Kielecka: O to mogłabym zapytać Panią. O ile dobrze kojarzę, nie recenzowała Pani „Cytrusowego gaju” 😉 W mojej ocenie ta znajomość nie jest konieczna, choć wskazana. Starałam się budować drugą część w taki sposób, by nakreślić najważniejsze zagadnienia z pierwszej, ale czytanie tych książek po kolei ułatwi zrozumienie motywów działania bohaterów i pozwoli łatwiej wejść w tę historię. Myślę natomiast, że nie będą mieć problemów z lekturą „Zapachu cytrusów” osoby, które czytały „Cytrusowy gaj” dawno temu. Nawiązania do tamtej powieści powinny być wystarczające, by odkurzyć pamięć.
Wioleta Sadowska: Nie recenzowałam, ale czytałam, więc znajomość pierwszego tomu była dla mnie sporym ułatwieniem w poznawaniu dalszych losów bohaterów. Czy w przyszłości pojawi się trzeci tom cyklu?
Katarzyna Kielecka: Na dziś nie planuję trzeciego tomu, choć ze strony Czytelników słyszę coraz więcej pytań na ten temat. Oczywiście mogłabym to zrobić, bo zostawiłam sobie kilka furtek, które zawsze można otworzyć, myślę jednak, że lepiej puścić bohaterów wolno i nie narzucać im scenariusza na przyszłość. Życie bywa nieobliczalne, mam nadzieję jednak, że moi cytrusowi podopieczni zdołają poukładać je sobie na tyle sprytnie, by równowaga między słodkim a cierpkim dała im w efekcie smak szczęścia.
Wioleta Sadowska: Jakie są zatem Pani dalsze plany pisarskie?
Katarzyna Kielecka: W mojej powieści „Ślady” kręcą się wokół bohaterów dwaj policjanci: Topaz i Tatarak. Intrygowali mnie na tyle, że poświęciłam im osobną książkę, w której oprócz nich wiedzie prym zbuntowana czternastolatka. Całą trójkę połączy sprawa kontrowersyjnej śmierci w hotelu Stary Kasztel, a także wyraźne zagubienie w rzeczywistości i we własnym życiu. To mieszanka powieści obyczajowej i kryminału. Wydawca planuje premierę na luty 2022 roku.
Aktualnie zaś pracuję nad nową powieścią. Zaczyna się od dwóch końców świata. Matylda – absolutnie współczesna kobieta wprost z XXI wieku - przyłapuje męża na nietypowej, choć niewątpliwej zdradzie. Lolek – sześciolatek z Wielunia – budzi się 1 września 1939 roku w piekle bombardowanego miasta. Ich odległe światy splotą się za pomocą szydełka i pikotków.
Wioleta Sadowska: Widzę, że czekają nas same książkowe smakowitości. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Katarzyna Kielecka: Zapraszam serdecznie do lektury moich powieści. Zachęcam też do zostawiania opinii i wrażeń na portalach czytelniczych, w formie recenzji, postów na Instagramie czy Facebooku, komentarzy i prywatnych wiadomości. Dla pisarza to ogromna radość, a jednocześnie istotna informacja, czy to, czemu poświęca się bez reszty, niesie wartość także dla innych.
Bardzo fajna rozmowa zachęcająca do przeczytania książki.
OdpowiedzUsuńŚwietna rozmowa, a pierwsze pytanie mnie całkowicie rozwaliło. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki tej autorki uwielbiam, więc chętnie poznam i te tytuły.
OdpowiedzUsuńTwórczość Autorki przede mną Wiolu. Wywiad bardzo mi się spodobał, nietuzinkowa postać :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, mam co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńNie znałam tej książki wcześniej, ale kurczę gratulacje że udało Ci się przeprowadzić taki wywiad super! Świetna sprawa, że udało się dotrzeć do tej autorki. Muszę przyznać, że ten wywiad i sama autorka bardzo przekonała mnie do tej książki :D
OdpowiedzUsuńPewnie kiedyś przeczytam książki autorki.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny wywiad :)
OdpowiedzUsuńBuena entrevista. Te mando un beso
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa rozmowa. Z niecierpliwością czekam na swój egzemplarz książki.
OdpowiedzUsuńOgromnie pozytywny wywiad, cieszę się że masz takie rozmowy u siebie.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa "los nie obdarza nas goryczą po równo"
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :-)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii niestety, ale Twój wywiad z autorką przekonał mnie, że warto ją poznać. :)
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemna rozmowa!
OdpowiedzUsuńChoć lubię cytrusy, to po książkę nie sięgnę ze względu na tematykę. Jednak bardzo mnie ciekawią przyszłe książki pani Kasi.
OdpowiedzUsuńBardzo mądra kobieta!
OdpowiedzUsuńSuper wywiad. Powieść w planach.
OdpowiedzUsuńChoroba to trudna sytuacja zwłaszcza dla dziecka i rodziny.
OdpowiedzUsuńŚwietny post, bardzo fajnie przeprowadzona rozmowa. Nie znałam wcześniej autorki, nie miałam styczności z tą książką. Cieszę się, że trafiłam na Twój post i mogłam dowiedzieć się więcej.
OdpowiedzUsuń