"(…) losy Pauliny, choć fikcyjne, odzwierciedlają problem, który dotyczy bardzo wielu kobiet i w tym sensie moją powieść rzeczywiście można zaliczyć do nurtu literatury zaangażowanej". Ewa Szymańska o swoje książce pt. "W ślepym zaułku"
O przemocy domowej mówi się coraz częściej, ale nadal za mało. Dobrze więc, że literatura dotyka tego niezwykle złożonego tematu. Zapraszam was dzisiaj do przeczytania mojej rozmowy z Ewą Szymańską, która po świetnie przyjętym cyklu "Bo trzeba żyć", wraca do czytelników z książką, której tematyka zaskakuje.
Recenzja książki "W ślepym zaułku" - KLIK
Ewa Szymańska to urodzona i wychowana na Podlasiu, mama dwóch dorosłych córek, która czyta od zawsze. Autorka interesuje się historią, przede wszystkim tą lokalną, która ma istotny wpływ na życie zwyczajnych ludzi. Domatorka, która lubi odpoczywać, popijając z mężem czerwone wino, uprawiając ogródek bądź słuchając muzyki. Zadebiutowała w 2019 r. książką pt. "Bo trzeba żyć. Apolonia".
Wioleta Sadowska: Kim jest Paulina? Ofiarą, bohaterką, a może zwierciadłem, w jakim przejrzeć się może wiele współczesnych kobiet trwających w wyniszczających związkach?
Ewa Szymańska: Paulina to zwyczajna kobieta, której życie wskutek różnych okoliczności nieźle się poplątało. Nie jest ona żadną superbohaterką, jednak siła, jaką odnajduje w sobie, by zawalczyć o przyszłość swoją i dziecka, nie pozwala określić jej mianem ofiary. Paulina popełnia wiele błędów, dokonuje niewłaściwych wyborów, bywa naiwna i często brak jej odwagi, ale wydaje mi się, że właśnie przez to jest autentyczna. Myślę, że wiele kobiet może dostrzec w niej jakąś cząstkę siebie, zwłaszcza tych, które tak jak ona znajdują się w trudnym momencie swojego życia.
Wioleta Sadowska: Czym objawia się toksyczna relacja, w jakiej tkwi główna bohaterka „W ślepym zaułku”?
Ewa Szymańska: Przede wszystkim stopniową utratą pewności siebie. Przebojowa dziewczyna w miarę upływu czasu zmienia się w zagubioną i pełną obaw kobietę, która nie tylko traci wiarę we własne możliwości, ale momentami niemal sama zaczyna się obwiniać za to, co się w jej związku dzieje.
Wioleta Sadowska: Jeśli mowa mowa o związku to nie można nie wspomnieć o drugiej stronie. Jak tworzyło się Pani kreację psychologiczną Jacka?
Ewa Szymańska: Postać Jacka jest bardzo złożona i rzeczywiście miałam z tym bohaterem pewne problemy. Od początku było wiadomo, że musi być on postacią negatywną, nie chciałam jednak uczynić z niego potwora – to byłoby zbyt proste, żeby nie powiedzieć naiwne, ponieważ żaden człowiek nie jest tylko czarny albo tylko biały. Dlatego zaczęłam od pokazania zalet tego mężczyzny po to, aby czytelnik mógł spojrzeć na niego oczyma Pauliny, a przez to spróbować zrozumieć jej, tak fatalną w skutkach, decyzję. Zaradny, opiekuńczy, solidny, hojny, a do tego jeszcze przystojny – czy nie jest to zestaw cech, które mogły zaimponować samotnej kobiecie? Problem polega jednak na tym, że owe wspaniałe przymioty Jacka przysłoniły Paulinie to, co powinno ją od początku zaniepokoić – jego wyrachowanie, apodyktyczność, mściwość. Niestety, konsekwencje tego zaślepienia okazały się bardzo bolesne.
Wioleta Sadowska: Ta złożoność jest niezwykle autentyczna. Czy w jakiś sposób można usprawiedliwić psychopatyczne zachowanie Jacka względem żony?
Ewa Szymańska: Każda przemoc jest zła i nie można jej niczym usprawiedliwiać, jednak trzeba pamiętać, że takie zachowania, które opisuję w książce, mają zazwyczaj swoją przyczynę, nie biorą się z niczego. Z tego powodu, nie próbując wybielić Jacka, starałam się jednak podsunąć czytelnikowi kilka możliwych wytłumaczeń.
Wioleta Sadowska: W jakich okolicznościach trafiła Pani na pojęcie „syndromu gotującej się żaby”?
Ewa Szymańska: Nie pamiętam dokładnie, ale trafiłam na nie przypadkiem, szukając pewnej informacji w internecie. Dowiedziałam się, że po raz pierwszy użył go francuski pisarz i filozof Oliwier Clark na określenie długotrwałej niekorzystnej sytuacji, z której człowiek – pomimo odczuwanego dyskomfortu - nie potrafi się wyrwać i zamiast tego zużywa całą energię na dostosowanie się do niesprzyjających okoliczności. Syndrom gotującej się żaby może odnosić się do wielu aspektów naszego życia – może dotyczyć relacji partnerskich, koleżeńskich, rodzinnych czy zawodowych. Od razu uznałam, że mogę wykorzystać go w książce, ponieważ doskonale ilustruje on sytuację, w jakiej znalazła się moja bohaterka. Paulina niemal od początku czuje, że to, co się dzieje w jej małżeństwie, jest złe. Nie ma jednak odwagi przyznać, że popełniła błąd. Próbuje wpasować się w nową rzeczywistość, mając nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Kiedy w końcu zrozumie, że nie ma na to szansy, będzie to już ostatni moment na wyrwanie się z toksycznego związku.
Wioleta Sadowska: Myślę, że wielu czytelników zaintryguje to pojęcie. Czy obecnie najczęstszą formą przemocy domowej jest przemoc ekonomiczna?
Ewa Szymańska: Nie wiem, czy najczęstszą, ale na pewno bardzo rozpowszechnioną odmianą przemocy psychicznej. W dodatku czasem niezwykle trudną do udowodnienia. Dopiero zbierając informacje do książki, zdałam sobie sprawę z tego, jak różne oblicza może ona przyjmować. Mamy z nią do czynienia nie tylko wtedy, gdy jedna ze stron ogranicza finansowo drugą np. wydzielając jej pieniądze na prowadzenie domu lub osobiste wydatki, kontrolując sposób wydawania pieniędzy albo uniemożliwiając podjęcie pracy zarobkowej. Przemoc ekonomiczna pojawia się także wtedy, gdy partner wyłącza drugą osobę z podejmowania decyzji finansowych, ukrywa przed nią wysokość swoich zarobków lub utrudnia jej kształcenie się. Wszystko to spotkało moją bohaterkę, a dodatkowo musiała się ona zmierzyć z wieloma innymi szykanami ze strony męża.
Ewa Szymańska: Wiem, że zdarzają się tego typu sytuacje, ale sama z czymś takim się nie zetknęłam. Znam kobiety, które doświadczyły takiej czy innej formy przemocy ze strony partnera, nigdy natomiast nie słyszałam, by ofiarą był mężczyzna. Co wcale nie znaczy, iż to się nie dzieje. Po prostu tego rodzaju przemoc rzadko jest ujawniana przez ofiary. Być może jest to uwarunkowane kulturowo – powszechny jest bowiem stereotyp, że mężczyźnie nie wypada przyznawać się do słabości, a oskarżenie żony o znęcanie się może przecież wywołać szereg nieprzewidzianych reakcji ze strony otoczenia: od zdziwienia i niedowierzania, po kpiny.
Wioleta Sadowska: Od lektury książki zastanawiam się czy może ona pełnić funkcję terapeutyczną?
Ewa Szymańska: Nie wiem, ale mam nadzieję, że opowiedziana przeze mnie historia skłoni do refleksji. A jeżeli po jej przeczytaniu chociaż jedna osoba uzna, że musi coś zmienić w swoim życiu, będzie to oznaczało, że warto było ją napisać.
Wioleta Sadowska: Czy zatem Pani powieść wpisuje się w nurt literatury zaangażowanej społecznie?
Ewa Szymańska: Przyznam szczerze, że nie myślałam w ten sposób o swojej książce, dopóki nie przeczytałam tego określenia w Pani recenzji. Pisząc ją, chciałam po prostu opowiedzieć pewną historię. Faktem jednak jest, że losy Pauliny, choć fikcyjne, odzwierciedlają problem, który dotyczy bardzo wielu kobiet i w tym sensie moją powieść rzeczywiście można zaliczyć do nurtu literatury zaangażowanej. Przemoc domowa jest bowiem zjawiskiem powszechnym, prawie każdy z nas potrafi podać jej konkretne przykłady i to nierzadko dotyczące osób z bliskiego nam środowiska. Jednak o ile na temat przemocy fizycznej mówi się dużo, problem przemocy psychicznej pozostaje mniej nagłośniony. Przyczyna jest oczywista: ta pierwsza po prostu bardziej rzuca się w oczy, druga odbywa się po cichu i w białych rękawiczkach, do tego często jest ukryta za fasadą, którą może stanowić np. wysoka pozycja materialna i/lub społeczna. Nikt nie podejrzewa przecież, że dobrze sytuowany, elegancki, kulturalny i lubiany przez znajomych mężczyzna może być tyranem we własnym domu. A tak, niestety, bywa i to częściej niż się nam wydaje.
Wioleta Sadowska: Do kogo adresuje Pani lekturę "W ślepym zaułku"?
Ewa Szymańska: Przede wszystkim do kobiet i to nie tylko tych uwikłanych w toksyczne związki. Chociaż mam nadzieję, że po książkę sięgną też panowie – chociażby po to, żeby zobaczyć, jak pewne sprawy wyglądają z kobiecego punktu widzenia.
Wioleta Sadowska: Zbliżając się do końca naszej rozmowy, nie mogę nie zapytać o to jakie są Pani dalsze plany wydawnicze?
Ewa Szymańska: Plany wydawnicze posiada mój Wydawca i oczywiście mam nadzieję, że uwzględnia w nich moją kolejną książkę. Pracuję nad nią od kilku miesięcy, ale ponieważ do finału potrzebuję jeszcze sporo czasu, nie chciałabym na razie zdradzać konkretnych szczegółów.
Wioleta Sadowska: Będziemy zatem cierpliwie czekać na dobre wieści. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Ewa Szymańska: Życzę Państwu wszystkiego dobrego i zachęcam do sięgnięcia po moją książkę.
Gratuluje wywiadu Wiolu. Niebanalne pytania, niebanalne odpowiedzi. Miłego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńwywiad super profesjonalnie przeprowadzony:)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest to łatwa, ale bardzo potrzebna książka.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad poruszający trudne tematy zachęcił mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńBuena entrevista te mando un beso
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Temat przemocy wciąż niestety bardzo aktualny i powszechny. Książka zapewne ciężka, ale na pewno warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńDobry wywiad :)
OdpowiedzUsuńDobry wywiad! Gratulacje! Jestem ciekawa losów Pauliny.
OdpowiedzUsuńWywiad jak zawsze ciekawy, a książką czuję się zainteresowana.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuńLubię realistyczne bohaterki, które mają emocje i problemy i które nie są idealne.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńW tym wywiadzie dostrzegam ślady mojej przeszłości, więc z wielką ciekawością sięgnę po tę książkę - już teraz mądrzejsza o pewne doświadczenia.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. A książkę z chęcią przeczytam :-)
OdpowiedzUsuń