"Chcę by kobiety w siebie wierzyły". Wioletta Piasecka o swojej książce "Przyjdzie pogoda na szczęście"
Kilka dni temu świętowawaliśmy premierę nowej książki Wioletty Piaseckiej pt. "Przyjdzie pogoda na szczęście", którą Subiektywnie o książkach objęło swoim patronatem medialnym. Z tej okazji porozmawiałam z autorką o przyjaźni, emocjach i szeroko rozumianym szczęściu. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.
Recenzja książki "Przyjdzie pogoda na szczęście" - KLIK
Wioletta Piasecka to absolwentka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, która w swoim dorobku posiada ponad dwadzieścia książek dla dzieci oraz scenariuszy teatralnych, wierszy, tekstów piosenek i słuchowisk radiowych. Autorka mieszka obecnie w Leśniczówce Baranówce w gminie Frombork. "Przyjdzie pogoda na szczęście" to kontynuacja wydanej w 2020 r. powieści pt. "Przyjdzie pogodna na miłość".
Wioletta Piasecka: Powieść „Przyjdzie pogoda na miłość” cieszyła się wielką popularnością i sympatią czytelników i gdy stanęłam przed możliwością napisania drugiej części, bałam się, czy uda mi się stworzyć coś równie wciągającego i oczywiście z taką samą dawką emocji. Dziś, gdy spływają pierwsze recenzje, wiem, że się udało. Czytelnicy piszą, że są powieścią zachwyceni, a wydawca dał mi zielone światło do napisania trzeciej części, za którą za chwilę się zabieram.
Przyjdzie pogoda na miłość i na szczęście to perypetie trzech młodych kobiet, które właśnie wchodzą w dorosłe życie. Właściwie się z życiem zderzają. Ich marzenia brutalnie weryfikuje rzeczywistość. W powieści jest miłość i zdrada, złamane serce, ale również choroba i zwichnięta kariera. Ale jest też nadzieja i przede wszystkim wielka kobieca przyjaźń.
Wioleta Sadowska: Jest również szczęście. Czy to zatem książka o tym, że szczęście jest w nas albo go nie ma?
Wioletta Piasecka: Tak, dokładnie. Bardzo często powtarzam moim znajomym, czy rodzinie, że czasami niepotrzebnie wadzimy się ze światem. Wewnętrzna harmonia, pasja, znalezienie swojego miejsca i rytmu dnia na pewno korzystnie na nas wpłynie. Dążymy do tego by być szczęśliwym, ale tak naprawdę szczęście to zaledwie chwile. Spacer wśród zieleni, smaczna kawa o poranku w pierwszych promieniach słońca, czasami tyle wystarczy, aby wprawić się w dobry nastrój. Wbrew pozorom dużo dała nam pandemia. Przewartościowała świat, pokazała, że możemy wszystko stracić dosłownie ot tak. Do niedawna żyłam w pędzie i to dosłownie. Pisałam książki dla dzieci, a biblioteki zapraszały mnie na spotkania autorskie. Tych spotkań w roku było koło dwustu. Gdy przez pandemię wszystkie zostały odwołane, życie nagle zahamowało, a ja popadłam w przygnębienie. Dużo spacerowałam po lesie, rozmyślałam. A ponieważ od zawsze miałam w sobie jakąś radość, to przyroda szybko przyniosła mi ukojenie. Pierwszy raz od lat zauważyłam budzącą się do życia wiosnę, usłyszałam śpiew ptaków. Otrząsnęłam się. Miałam nagle mnóstwo czasu więc przestawiłam się na pisanie powieści dla dorosłych. I oto trzecia powieść w niespełna rok właśnie weszła na rynek.
Wioleta Sadowska: Czym zatem dla Pani osobiście jest szczęście?
Wioletta Piasecka: Kiedyś, gdy byłam bardzo młoda szczęście nierozerwalnie wiązało się z miłością, z namiętnością jednym słowem z mężczyzną i z emocjami. Jednak z wiekiem definicja szczęścia w moim pojęciu bardzo się zmieniła. Szczęście kojarzy mi się ze spokojem, z samorealizacją, z pasją, czyli w moim przypadku z pisaniem i z czytelnikami. Z odbiorem książki. A nawet choćby i z napisaniem rozdziału, z którego jestem zadowolona. Szczęście kojarzy mi się ze spokojnym, stabilnym związkiem opartym nie tylko na miłości, ale przede wszystkim na przyjaźni. I oczywiście ze szczęściem moich dzieci, czyli syna, synowej i wnusia, który w październiku przyjdzie na świat.
Wioleta Sadowska: To już niebawem! Mówimy o szczęściu. A po czym możemy poznać prawdziwą przyjaźń?
Wioletta Piasecka: Chyba po tym, że można zawsze na siebie liczyć, że nie słucha się plotek. W powieści „Przyjdzie pogoda na miłość” Joanna nie uwierzyła w romans pomiędzy jej byłym narzeczonym, a Zuzanną. Może też po tym, że czasami usłyszymy od przyjaciela czy przyjaciółki pozytywną krytykę. Prawdziwa przyjaźń, nie podszyta zazdrością czy nieufnością to prawdziwy dar od losu.
Wioleta Sadowska: Wspomniała Pani o Zuzannie z którą to związany jest najbardziej egzotyczny wątek w powieści, a mianowicie blichtr celebryckiego świata i hejt. Jak tworzyło się Pani tę płaszczyznę?
Wioletta Piasecka: Długo zastanawiałam się, czy w ogóle wpleść do powieści postać Zuzanny. Jest tak barwnym kolorowym ptakiem, że mogłaby być bohaterką osobnej książki. Zresztą kilka razy spotkałam się z opinią, że Zuzanna Nowicka mogłaby być tematem na osobną powieść. Tym niemniej po przemyśleniu wstawiłam ją do powieści „Przyjdzie pogoda na miłość” i oczywiście do drugiej części „Przyjdzie pogoda na szczęście”. Chciałam nadać książce troszkę drapieżności. Joannę zostawił narzeczony, a Magda zachorowała na nowotwór zatem chciałam wprowadzić do powieści coś barwnego, żeby czytelnik nie musiał mierzyć się tylko z bolesnymi przeżyciami. Ale gdy czytałam fragmenty mojej mamie i siostrzenicy, to one uwielbiały te fragmenty o Zuzannie. Siostrzenica nawet zmieniła plany, by posłuchać kolejnego fragmentu. Zaczęłam się bać, że czytelnicy będą kartkować powieść, w poszukiwaniu dalszych losów Zuzanny. Na szczęście tak się nie stało. Kiedy tuż przed premierą drugiej części zadałam pytanie czytelnikom, na czyje losy czekają najbardziej, większość odpisała, że na historię Magdy Dobrzyńskiej.
Wioleta Sadowska: Jak widać, czytelnicy potrafią zaskoczyć. Czy w dzisiejszym świecie zdominowanym przez media społecznościowe, lubimy oceniać, wydawać opinie, bez dostatecznej wiedzy?
Wioletta Piasecka: Stało się to wręcz naszym sportem narodowym. W dobie fake newsów zatraciliśmy rozpoznanie tego, co jest prawdą, a co fikcją. Przestaliśmy zadawać sobie trud, by dociec do prawdy. Zatraciliśmy również empatię, nie wczuwamy się w czyjeś położenie i nie zdajemy sobie sprawy, ile bólu możemy zadać jednym bezmyślnym komentarzem w dodatku mijającym się z prawdą. I rzecz jasna najczęściej oceniamy artystów, czyli osoby publiczne. Znam wielu pisarzy, którzy żyją od opinii do opinii. Przejmują się tak bardzo, że po przeczytaniu kilku niepochlebnych komentarzy popadają w depresję. Nie pomagają tłumaczenia, że ktoś, kto pisał opinię być może miał zły dzień albo w jego życiu się nie układa i odreagował w Internecie krzywdząc przy okazji inną osobę. Dlatego uważajmy na słowa, bo naprawdę potrafią sprawić duży ból.
Wioleta Sadowska: Słowa mają wielką moc. Zastanawia mnie, czy któraś z bohaterek serii jest Pani bardziej bliska od pozostałych?
Wioletta Piasecka: Wszystkie lubię tak samo. Joannę przytuliłabym do siebie i szepnęła, że życie przed nią i na pewno spotka kogoś wartościowego. Chętnie poszłabym do Magdy, posiedziała w ich starej kuchni, w której spotykała się cała rodzina dzieląc się troskami i radościami. Ta kuchnia wymagała remontu, ale rodzinie Dobrzyńskich i ich przyjaciołom wydawała się najpiękniejsza na świecie. Taka też była kuchnia mojej babci. Z Zuzanną poszłabym na kawę, bo jest świetną i wesołą osobą, a przynajmniej taka była przed wybuchem seks afery, w którą została poniekąd wplątana. Zżyłam się z dziewczynami tak bardzo, że po skończeniu powieści poczułam syndrom opuszczonego gniazda. Dobrze, że za chwilkę siadam do pisania trzeciej części.
Wioleta Sadowska: Rozumiem, że w przyszłości „Przyjdzie pogoda na ślub”?
Wioletta Piasecka: Tak. Mam zielone światło od wydawcy i otrzymałam w tej kwestii wiele próśb od czytelników. A przyznam, że i sama mam chrapkę na napisanie trzeciej części. Już wybrałam tytuł i tym właśnie zdaniem „Przyjdzie pogoda na ślub” zakończyłam drugą część. Do trzydziestego września mam oddać wydawcy to, co teraz piszę i od razu zabiorę się za trzecią część pogodnej serii.
Wioleta Sadowska: Rewelacyjne wieści! Czy oddając „Przyjdzie pogoda na szczęście” w ręce czytelników, miała Pani nadzieję, że doda kobietom wiary w siebie i motywację do zmian?
Wioletta Piasecka: Bardzo tego pragnęłam. Dostałam ostatnio wspaniały mail. Jedna z czytelniczek napisała do mnie, że po przeczytaniu powieści „Przyjdzie pogoda na szczęście” już się nie boi zmian. Wraz z córkami mieszkała z mężem tyranem. Od lat bała się odejść. Teraz to zrobiła. Jestem z niej dumna i mocno wierzę, że ułoży swoje życie tak, jak tego pragnie. Najtrudniej zrobić ten pierwszy krok.
Choćby dla tej jednej czytelniczki warto było napisać tę powieść.
Wioleta Sadowska: Taki feedback dla pisarza to coś wspaniałego. Jakie główne przesłanie niesie ze sobą historia silnych osobowości, jakimi niewątpliwie są Joanna, Magda i Zuzanna?
Wioletta Piasecka: One tę siłą czerpią z przyjaźni. Wiedzą, że mogą na siebie liczyć i sobie ufać. W recenzjach przewija się opinia, że wielką wartością tej powieści jest bijący z niej optymizm, mimo poruszonych w książce poważnych tematów. Chcę by kobiety w siebie wierzyły. Żadna ustawa broniąca praw kobiet nie da nam tego, co sobie same wywalczymy własną postawą. Od nas, od naszego spojrzenia na świat, otwartości i zdecydowania zależy jak potoczy się nasze życie i jak wychowamy następne pokolenie. Więc pielęgnujmy w sobie dobro i piękno, bądźmy mądre, i nie dajmy zepchnąć swoich marzeń i pasji na dalszy plan pod tytułem: „kiedyś, gdy dzieci dorosną”.
Wioletta Piasecka: Zaczynając pisać powieść przyświecały mi w zasadzie dwie przesłanki. Po pierwsze, żeby czytelnik nie mógł oderwać się od czytania, a po drugie, by długo pamiętał o książce. I do pierwszej i do drugiej przesłanki potrzebne są emocje. One są tak naprawdę podwaliną całej powieści. Fajnie jeśli w powieść wplecione są tak zwane złote myśli. W pierwszej części tych złotych myśli nie było zbyt wiele, natomiast w „Przyjdzie pogoda na szczęście” jest ich dosyć sporo. Lubię, gdy czytelniczki je wyłapują i zamieszczają na swoich stronach w Internecie ubierając przy tym w prześliczne grafiki.
Wioleta Sadowska: Mamy emocje i ważne myśli. Co jeszcze powinna według Pani mieć dobra literatura obyczajowa?
Wioletta Piasecka: Przede wszystkim porządny warsztat. Proszę sobie wyobrazić, że czytelnik daje książce osiem sekund, czy będzie ją dalej czytał, czy nie. A zatem warsztat to podstawa. Oczywiście dobrze skonstruowaną fabułę i to coś nieokreślonego, ale powodującego w czytelniku chęć czytania dalej i dalej i dalej póki nie przewróci ostatniej strony. A gdy jeszcze rozmawia o książce w tramwaju, w pracy czy na spotkaniach towarzyskich, to znaczy, że autor nie zmarnował czasu nad książką. Dobra obyczajówka powinna być dla nas nie tylko świetną rozrywką, ale przewodnikiem po życiu.
Wioleta Sadowska: Czy w swoich powieściach stara się Pani zbalansować pozytywne i negatywne emocje. Jest na to jakiś złoty środek?
Wioletta Piasecka: Koniecznie muszę balansować, bo o złych postaciach cudownie się pisze. Muszę zatem uważać, żeby nie przesadzić. Czarne charaktery są jak magnes zarówno dla pisarza jak i dla czytelnika. Nie lubimy ich, a jednocześnie nas fascynują. I choć psioczymy na nich zarówno na kartach powieści jak i w życiu, trzeba przyznać, że bez czarnych charakterów byłoby nudno. Najlepszym przykładem jest Alexis z Dynastii. Czy ktoś dziś pamięta jeszcze dobrą i szlachetną Cristal?
Tak samo jest z emocjami. Bardzo szybko znudziłoby nas samo dobro lub samo zło. Jak ze wszystkim tak i z tym trzeba zachować umiar.
Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Wioletta Piasecka: Ogromnie się cieszę, że jest tylu ludzi kochających książki. Uwielbiam oglądać cudne grafiki, które zamieszczacie i czuję Waszą pozytywną energię czytając komentarze. Jak wspaniale, że jesteście. To właśnie z myślą o Was piszę książki. Serdecznie pozdrawiam wszystkich fanów wspaniałego bloga Subiektywnie o książkach i bardzo dziękuję za rozmowę.
Czasem w życiu przychodzi pogoda na miłość, ale czy wraz z miłością przychodzi pogoda na szczęście? Przekonajcie się o tym poznając pogodną serię Wioletty Piaseckiej 😀
Chętnie przeczytałabym obie powieści.
OdpowiedzUsuńMyślę, że książki tej autorki mogłyby mi się spodobać :D Zgadzam się z tym, że szczęściem są czasami po prostu ulotne chwile w życiu :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTienen una pinta estupenda. ;)
OdpowiedzUsuńsuper ciekawie prowadzony wywiad;)
OdpowiedzUsuńJak zwykle, ciekawy wywiad. Jestem bardzo ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie z tych dla mnie... ale wierzyć w siebie trzeba 😊
OdpowiedzUsuńSuch a great and inspiring interview! Thanks so much!
OdpowiedzUsuńBuena entrevista.
OdpowiedzUsuńWspaniała rozmowa. Obie książki gorąco polecam.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że mam w planach książki Pani Wioletty :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę nadgonić I tom! Wspaniały wywiad, mądre pytania i rozsądne odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam. Nawet zaraz zacznę szukac tego tytułu
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała książki tej autorki, a i mojej mamie muszę je polecić :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z uwagą cały wywiad i mam ochotę przeczytać powieści autorki.
OdpowiedzUsuńWywiad, który bardzo dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuń