"Skończywszy pisać tę powieść, wiedziałem, że udało mi się stworzyć coś, co wychodzi poza utarte schematy". Daniel Radziejewski o swojej książce "Dziecięcy Kram"

 

"Dziecięcy Kram" to książka występująca w ścisłej czołówce najlepszych horrorów, jakie udało mi się poznać podczas moich literackich wędrówek. Nie mogłam więc odmówić sobie zadania kilku pytań Danielowi Radziejewskiemu, który stworzył tę piekielnie dobrą powieść. Zapraszam was do przeczytania naszej rozmowy.


Recenzja książki "Dziecięcy Kram" - KLIK





Daniel Radziejewski to Leszczyniak, który ukończył filologię angielską na UAM w Poznaniu. Autor z zawodu jest nauczycielem języka angielskiego. Pasjonuje się podróżami, pisaniem i nauczaniem. Mieszkał w Irlandii, Arabii Saudyjskiej i Brazylii. Jego twórczość to trzy wydane powieści: "Metodyk", "Grzech Ojca" i "Miasteczko Anterrey. Znamię". Interesuje go ciemna strona natury człowieka.





Wioleta Sadowska: Zagląda Pan do sklepów z zabawkami dla dzieci?

Daniel Radziejewski: Od czasu napisania „Dziecięcego Kramu” nie byłem w żadnym, nie z powodu treści książki, ale po prostu nie miałem okazji. Jednak niekiedy zastanawiam się czy ktoś, kto przeczytał moją powieść przywoła ją w myślach podczas wizyty w takim sklepie.  

Wioleta Sadowska: Pytam o to oczywiście w nawiązaniu do tytułowego miejsca akcji Pana książki, dość upiornego miejsca. Skąd pomysł na takie połączenie niewinności i grozy jednocześnie?

Daniel Radziejewski: Pomysł podsunął mi przypadkowo zauważony nagłówek artykułu na jednym z portali informacyjnych; może dla innych brzmiał dość normalnie, dla mnie stał się „wielkim wybuchem”, od którego wszystko się zaczęło. Była to bardzo silna, natychmiastowa inspiracja, pewnego rodzaju supernova, która eksplodowała w moim umyśle i bardzo szybko zaczęła się rozwijać. Można powiedzieć, że książka napisała się sama w mojej głowie w przeciągu dni, musiałem tylko przelać wszystkie pomysły do Worda, stworzyć plan i zacząć pisać. To było naprawdę intensywne doznanie, jakiego przedtem nie doświadczyłem, coś co od razu skłoniło mnie do pisania, co nie kazało na siebie czekać. Wcześniej w ogóle nie planowałem łączyć niewinności i grozy – miałem coś innego w głowie.   

Wioleta Sadowska: A dlaczego akurat Brazylia? 

Daniel Radziejewski: Na zupełnie samym początku myślałem o jakimś ciekawym miejscu w Polsce, ale żadne konkretne nie przychodziło mi do głowy, a chciałem by było to miasto, które dość dobrze znam, w którym mieszkałem. Ostatecznie padło na Brazylię, ponieważ czuję ogromny sentyment do tego kraju i chciałem w jakiś sposób uwiecznić go w mojej powieści. Poza tym, poprzez umiejscowienie akcji w São Paulo mogę przybliżyć Czytelnikowi to miasto poprzez wtrącenie gdzieniegdzie krótkich opisów, nazw lub fragmentów dotyczących brazylijskiej kultury, czy jedzenia. Muszę jednak przyznać, że ta brazylijska metropolia jest o wiele bardziej ciekawa i sympatyczna, niż można to wywnioskować z mojej książki. W „Dziecięcym Kramie” nadałem jej bardziej mroczny charakter.    

Wioleta Sadowska: Czy „Dziecięcy Kram” można w jakimś stopniu porównywać do „Sklepiku z marzeniami” Stephena Kinga?

Daniel Radziejewski: Nie wiem ponieważ nigdy nie czytałem „Sklepiku z marzeniami”. Przeczytałem wiele książek Kinga, obecnie siedzę w „Instytucie”, ale nie złożyłem jeszcze wizyty w Jego „Sklepiku”. Pani jest chyba drugą osobą, która szuka powiązań mojego „Kramu” z powieścią Kinga, być może takich osób znajdzie się więcej. Z recenzji „Dziecięcego Kramu” Pani autorstwa domniemam, że chodzi o właściciela tego osobliwego sklepu.

Wioleta Sadowska: Dokładnie tak. Postać obrotnego biznesmena Alonsa Bastosa z charakterystycznym zadbanym wąsikiem to jedna z najbardziej mrocznych kreacji z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Jak tworzyło się Panu jego portret charakterologiczny?

Daniel Radziejewski: Nie pamiętam bym miał jakieś szczególne trudności z wykreowaniem postaci Alonsa Bastosa. Jak już wspomniałem wcześniej, natchnienie podało mi niemal wszystko gotowe na tacy, więc nie musiałem szczególnie silić się tworząc właściciela sklepu o nazwie „Dziecięcy Kram”. Było sporo improwizacji w opisywaniu scen ukazujących jego dwulicowość oraz mroczną naturę, pomysły przychodziły dość naturalnie i od razu przenosiłem je do tekstu. Przyznam, że fascynują mnie tak mroczne postaci, może dlatego, że są zupełnym przeciwieństwem mnie. Cieszę się, że stworzyłem złego bohatera, który stał się „jedną z najbardziej mrocznych kreacji” z jaką przyszło się Pani zmierzyć w książkach, a na pewno przeczytała ich Pani setki. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie, za które dziękuję (Alonso również przesyła Pani ukłony). Jeśli chodzi o wygląd Bastosa, od początku miał starannie przystrzyżony wąsik i nienaganny wygląd, jednak nie potrafiłem dopasować go do żadnej prawdziwej osoby. Dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że Alonso Bastos to niemal lustrzane odbicie Leôncia w serialu „Niewolnica Isaura”, wykreowanego przez zmarłego brazylijskiego aktora Rubensa de Falco. 



Wioleta Sadowska: To rzeczywiście trafione porównanie. Czy zdaje Pan sobie sprawę  z tego, że „Dziecięcy kram” zupełnie niszczy obraz zabawnego psa Goofiego, który wszyscy znamy?

Daniel Radziejewski: Muszę Panią szczerze przeprosić, ponieważ zniszczyłem fragment Pani dzieciństwa, być może również innych osób. Także dla mnie Goofy stracił już swoje pozytywne, zabawne, niewinne cechy, lecz bez tego wątku i tej postaci „kram” nie byłby już taki „dziecięcy”.  Głupkowaty i śmieszny piesek wcielił się w dość mroczną rolę w mojej powieści, a angaż otrzymał po dłuższym namyśle, ze względu na swój specyficzny wygląd. Szukałem powiązania między jakąś popularną postacią z bajki oraz pewnym tragicznym incydentem w książce. Goofy nadał się idealnie!   

Wioleta Sadowska: Biedny Goofy… W fabule pojawia się drugoplanowy wątek pewnego Polaka Daniela. Czy to swoiste puszczenie oka do czytelników?

Daniel Radziejewski: Cóż za spostrzegawczość! Odpowiedź brzmi „tak”. Owszem, moja rola jest drugo- lub nawet trzecioplanowa, jednak uznałem za naturalne by umieścić siebie właśnie w tej książce ze względu na fakt, że wielu mniej lub bardziej znaczących bohaterów „Dziecięcego Kramu” to osoby prawdziwe, które z różnych względów są dla mnie ważne. W każdej mojej powieści jest ktoś prawdziwy, kogo poznałem, kto odegrał lub wciąż odgrywa jakąś istotną rolę w moim życiu, a skoro piszę książki to dlaczego nie „unieśmiertelnić” tych osób poprzez obsadzenie ich w jakichś rolach? Moja postać pojawiła się tutaj po raz pierwszy i prawdopodobnie nie ostatni, ale nigdy nie będę w fabule kimś ważnym, z jakimkolwiek wpływem na jej przebieg. Jest jeszcze jedna rzecz, którą stosuję w każdej powieści (oprócz pierwszej), mianowicie wzmiankuję o którejś ze swoich poprzednich książek w nowej historii. „Dziecięcy Kram” nie jest tutaj wyjątkiem - blogerka śledcza Lucimara czyta przecież „Miasteczko Anterrey”. Jest to moje swoiste lokowanie produktu lub po prostu znak rozpoznawczy.  

Wioleta Sadowska: I to bardzo fajny pomysł. „Dziecięcy Kram” wszedł na 1. MIEJSCE na liście najbardziej popularnych thrillerów na Storytel. Spodziewał się Pan takiego sukcesu?

Daniel Radziejewski: Absolutnie nie i do dzisiaj nie wiem jak do tego doszło. Jest przecież tyle wspaniałych powieści spod pióra znanych pisarzy. W dniu premiery audiobooka, „Dziecięcy Kram” pojawił się na pozycji pięćdziesiątej, by w ciągu kolejnych dni wdrapać się na sam szczyt. Doskonale pamiętam ten dzień kiedy obudziłem się, otworzyłem Storytel i zobaczyłem okładkę z misiem z niebieskim oczkiem na pierwszym miejscu. Naprawdę piękna chwila! Korzystając z okazji, dziękuję bardzo za to wszystkim Słuchaczom! 

Wioleta Sadowska: W Posłowiu wyraża Pan nadzieję, że lektura tej książki zapadnie czytelnikom w pamięć. Dlaczego miałoby tak się stać?

Daniel Radziejewski: Skończywszy pisać tę powieść, wiedziałem, że udało mi się stworzyć coś, co wychodzi poza utarte schematy. Nie mamy tutaj zgorzkniałego detektywa z problemami alkoholowymi, nie ma też scen seksu, a cała historia nie dzieje się w Polsce, czy w Stanach Zjednoczonych, są za to dwie młode, niedoświadczone kobiety przechodzące przez koszmar w Brazylii, w próbie dojścia do prawdy i rozwiązania zagadki. Co więcej, punkt kulminacyjny (ze sceną z „Króla Lwa”), którego nie mogę opisać w tym wywiadzie, a który Pani już zna, to element dotychczas mi nieznany w żadnej powieści grozy. Być może przeczytałem za mało książek, a może po prostu nikt wcześniej nie wpadł na coś podobnego. Są też odniesienia do postaci czy scen z bajek, które, jak Pani sama zauważyła, zmieniają w nas ich postrzeganie, w pewnym sensie niszcząc ich wizerunek jaki znaliśmy dotychczas. I choćby dla tych powodów chciałbym, aby ta książka utkwiła Czytelnikowi w pamięci. Cieszyłbym się gdyby moje nazwisko łączono automatycznie z „Dziecięcym Kramem”, niezależnie od tego ile jeszcze powieści zdołam napisać w przyszłości.  


Wioleta Sadowska: Sceny z „Króla Lwa” nie da się zapomnieć. „Dziecięcy Kram” to thriller z elementami horroru, czy jednak pełnokrwista powieść grozy?

Daniel Radziejewski: To Pani decyduje jak ją skategoryzować, w zależności od Pani doświadczeń z gatunkiem thrillera i horroru. Miłośnicy powieści obyczajowych prawdopodobnie uznają tę książkę za pełnokrwisty horror, z kolei prawdziwym fanom horrorów „Dziecięcy Kram” być może dostarczy zaledwie lekkiego dreszczyku. Zaczynając pisać nową powieść staram się jej nie szufladkować. Oczywiście obracam się w gatunkach, w których dominuje napięcie, nieraz mrok i wiem, że po napisaniu ostatniego słowa nie wyjdzie z tego lekki romans, czy erotyk. Jednak nigdy nie jestem do końca pewien czy ukończony tekst można przypisać do jednego konkretnego gatunku. Jeśli rzeczywiście musiałbym wybrać pomiędzy thrillerem z elementami horroru a stuprocentową powieścią grozy, skłoniłbym się ku tej pierwszej kategorii.  

Wioleta Sadowska: Pana książki to zgodnie z kolejnością: powieść obyczajowa, sensacyjna, thriller, a teraz horror.  Co oznacza ta droga? Pociąga Pana mroczna strona duszy człowieka?

Daniel Radziejewski: Ta droga może niepokoić psychologów, prawda? Nieraz pół żartem mówię, że wszystkiemu winna jest Irlandia. Spędziłem jedenaście lat w tym pięknym acz pogodowo kapryśnym kraju, z uporczywym niedoborem słońca przez większą część roku oraz dużą dozą chmur i deszczu. To tam przeszedłem na ciemną stronę i choć nie mieszkam w Irlandii już od pięciu lat, to zachmurzenie w mojej głowie najwyraźniej pozostało, skoro moja pisarska droga prowadzi do coraz bardziej przejmującego mroku. Ale dzisiaj już wiem, że to nie stanie się regułą, gdyż w planach mam również książki nie wpisujące się w kategorię powieści grozy. Odpowiadając na drugą część pytania, pociąga nas to, co wymyka się poza naszą rutynową codzienność, często to, co niebezpieczne, nieznane, niewytłumaczalne, a mroczna strona duszy człowieka niekiedy taka właśnie jest – nieokiełznana, przerażająca, niepojęta, może tylko w pełni zrozumiała dla psychologów i psychiatrów, ale nie dla zwykłych śmiertelników. I choć nie chcielibyśmy stać się naocznymi świadkami jakichś mrocznych, traumatycznych wydarzeń, to nie potrafimy oprzeć się ciekawości, by je poznać, przynajmniej z perspektywy czytelnika. Zazwyczaj nie oglądam, ani nie czytam „obyczajówek” ponieważ nasze życie to jeden wielki film obyczajowy ze wzlotami i upadkami, doświadczamy go codziennie. Za to przyswajam i sam pragnę tworzyć w książkach wydarzenia oraz historie nieobecne w moim życiu, które potrafią wstrząsnąć duszą, wywołać silne emocje i na długo pozostać w pamięci.    

Wioleta Sadowska: Jakie są Pana dalsze plany pisarskie?

Daniel Radziejewski: Obecnie pracuję nad, powiedzmy, lekkim thrillerem osadzonym w Lesznie, bez elementów nadprzyrodzonych, czy niewytłumaczalnych, tak więc nad czymś bardziej przyziemnym, ale – mam nadzieję – bardzo ciekawym. Jestem dopiero na początku więc przede mną jeszcze długa droga. Już od dwóch lat na moim laptopie spoczywa ukończone „Miasteczko Anterrey: Roszada”, które wymaga jeszcze pewnych zmian i szlifów zanim będzie mogło trafić do Wydawcy. Póki co, nie jestem w stanie stwierdzić, która z tych książek wyjdzie jako pierwsza; może będzie to jeszcze zupełnie coś innego jeśli nagle dopadnie mnie tak silne natchnienie, jak w przypadku „Dziecięcego Kramu”. Niemniej, chciałbym, aby Czytelnicy mogli poznać za jakiś czas kolejną historię mojego autorstwa.   

Wioleta Sadowska: Będziemy zatem czekać. Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Daniel Radziejewski: Aby wciąż czytali i zachęcali innych do tego samego. Wszyscy wiemy, że czytanie uczy, pobudza naszą wyobraźnię, trenuje pamięć, wzbogaca słownictwo, relaksuje i uspokaja (no, jeśli nie czytamy horrorów) – jest wspaniałą i pożyteczną rozrywką. Niestety, coraz mniej ludzi sięga po tę formę relaksu, a szkoda! Wszystkim Czytelnikom „Subiektywnie o książkach” przesyłam pozdrowienia oraz życzenia wszystkiego dobrego.  


Połączenie niewinności dzieci i tego, co wymyślił Daniel Radziejewski to jeden z najbardziej strasznych obrazów w literaturze, z jakim przyszło mi się zmierzyć. Jeśli lubicie mroczne klimaty to zachęcam was do lektury "Dziecięcego Kramu"!

Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Novae Res

21 komentarzy:

  1. Książka intryguje. Każdy powinien się z nią właśnie zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mówię Wiolu nie tej książce, ale teraz - jak już na Instagramie wspomniałem - czytam nieco inne. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo wszystko to chyba nie moje klimaty, ale wywiad bardzo ciekawy, przeczytałam z ciekawością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo polecasz tę lekturę, może uda mi się z nią zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, myślę, że ten wywiad spowoduje, że więcej osób sięgnie po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tej książki, ale wydaje się bardzo ciekawa, z chęcią bym przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tytuł mam już zanotowany na swojej liście książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy wywiad, a na książkę mam ogromny apetyt!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialna książka i ciekawy wywiad. Bardzo serdecznie polecam lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tego tytułu jestem ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy wywiad. Mroczne książki lubię, więc w wolnej chwili postaram się mieć na uwadze „Dziecięcy Kram”.

    OdpowiedzUsuń
  12. Być może kiedyś skuszę się przeczytać tą książkę :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przewinęła mi się ta książka kilkukrotnie przed oczami, mam ją w planach.

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę zapoznać się z książką.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie miałam jeszcze okazji czytać tej książki, ale ta fabuła brzmi ciekawie i ten cały tytuł...

    OdpowiedzUsuń
  16. Super. Gratuluję wywiadu. I fakt, książka bardzo interesująco gra ze schematami.

    OdpowiedzUsuń
  17. Interesujący autor i książka :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger