Ostatni list – Marcin Ciszewski
"Nieważne, jak poszedł koncert, gitara zawsze miała pierwszeństwo".
Jak się okazuje, dawne namiętności potrafią o sobie przypomnieć w każdym momencie naszego życia. A gdy dochodzą do głosu w duszy pisarza, nie sposób od nich uciec. Dla wielu czytelników "Ostatni list" będzie totalnym zaskoczeniem, nową twarzą znanego autora. Trzeba być na to przygotowanym, gdyż pisanie jest jak muzyka, będąca drugoplanową bohaterką tej powieści – ekspresyjne i nieco szalone.
Marcin Ciszewski to historyk, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, były dziennikarz muzyczny w Programie 3 Polskiego Radia, który grał w zespołach występując na festiwalach w Opolu, Sopocie i Jarocinie. Pełnił także funkcję menadżera w międzynarodowych firmach deweloperskich. Zadebiutował w 2008 r., przez swoich czytelników nazywany Mistrzem literackiej sensacji.
Jan Berger, założyciel, wokalista i gitarzysta kultowego zespołu Kathmandú po trzydziestu latach kariery postanawia opuścić kapelę. Pragnie bowiem zmian, zarówno w sferze muzycznej, w której od dawna gra wyłącznie te same piosenki i bazuje na dawno zdobytej sławie, jak i w sferze prywatnej, naznaczonej trudną relacją z córką i brakiem stałej towarzyszki życia. Berger ma pomysł, który być może pozwoli mu odnaleźć nową drogę oraz poczuć dawno zapomnianą namiętność do muzyki i do życia.
To wielka niespodzianka, gdy ceniony autor powieści historycznych, wojennych i kryminałów, przychodzi do czytelników z czymś zupełnie nowym. A tym czymś jest całkiem nieźle skrojona muzyczna powieść obyczajowa, która zabiera w świat z jakiego istnienia rzadko zdajemy sobie sprawę. To "świat po", po tym, gdy zespół zagra ostatni numer. Po tym, gdy zgasną światła na scenie. Po tym, gdy sukces to dawno przeżyte wspomnienie, po którym obecnie odcina się jedynie kupony. Marcin Ciszewski z pieczołowicie odmalowanym realizmem, ukazał pozasceniczną rzeczywistość artystów dających ludziom rozrywkę. Pokazał także jak trudno jest pogodzić muzyczne ideały, swoistą swobodę kreacji z prozą życia, w której trzeba zapłacić rachunki i jakoś żyć. Ten dysonans najbardziej zaciekawia i skłania do refleksji, a czasami także szokuje.
"Ostatni list" to proza ubrana w muzyczne szaty, bo oprócz protagonisty to właśnie muzyka jest pierwszoplanowym bohaterem ukazanej historii. Marcin Ciszewski w magiczny sposób wyrażony malowniczym językiem, stara się przedstawić obraz komponowania piosenek. Ta płaszczyzna fabularna brzmi dźwiękami i złożonością tego procesu. Brzmi instrumentami i zamysłem, który rodzi się w głowie artysty i powoli dojrzewa do właściwej formy. To niesamowite poznać sekwencję występujących po sobie myśli w procesie tworzenia, utożsamić się z trudnościami, jakie przeżywa Berger i w końcowej fazie, przeżyć ekstazę osiągniętym efektem.
Muzyce towarzyszą ludzie i trzeba przyznać, że w powieści otrzymujemy niezły poczet oryginalnych postaci, jakie zapadają w pamięci. Począwszy od Jasia, który będąc prawdziwym rockenrollowcem, buduje swoje życie na nowo, a skończywszy na Ani, nie wierzącej w swój talent dziewczynie z prowincji, bohaterce mającej wielki potencjał osobowościowy, na którym można by oprzeć drugą cześć tej opowieści. Autorowi udało się oddać indywidualny charakter każdej z tych postaci, nawet menadżera Walczaka.
Nowa książka Marcina Ciszewskiego to powieść o tym, że nigdy nie jest za późno na zmiany, ale czasami trzeba do nich dojrzeć. Refleksyjna, nacechowana muzycznie i odsłaniająca nam świat show-biznesu zza kurtyny. Muzyka chyba najlepiej przekazuje emocje, a gdy umiejętnie połączy się ją z prozą, powstaje opowieść z pasją. Takową jest "Ostatni list".
nie mój typ lektury ale polecę dalej:)
OdpowiedzUsuńBardzo przekonuje mnie do siebie ta książka.
OdpowiedzUsuńBędę miał na uwadze Wiolu :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę :)
OdpowiedzUsuńciekawa:)
OdpowiedzUsuńTo bardziej coś dla mojej koleżanki niż dla mnie.
OdpowiedzUsuńZnam gitarowych chłopców .... chłopca 😂
OdpowiedzUsuńo proszę jaki uzdolniony wszechstronny autor.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać takie książki. Pozdrawiam Wioletko :-)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tego autora, ale ta książka przekonuje mnie do siebie.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie :).
OdpowiedzUsuńCiekawa lektura, miło spędziłam czas z tą powieścią.
OdpowiedzUsuńJestem zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam. Lubię jego kryminały i wojenne, chętnie zapoznam się z jego nową twarzą!
OdpowiedzUsuńNie dla mnie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam czy to ten autor od kryminałów, a tu proszę :)
OdpowiedzUsuń