"To nie jest kraj dla wszystkich, ale Polska też nim nie jest". Maja Klemp o swojej książce pt. "Pakistańskie wesele"

 

"Pakistańskie wesele" to jedna z kilkudziesięciu patronackich premier roku 2020, jaką Subiektywnie o książkach gorąco poleca do lektury. Zapraszam was dzisiaj do przeczytania mojej niezwykle ciekawej rozmowy z Mają Klemp o Pakistanie, jego historii i perspektywie, którą czasami warto zmienić.

Recenzja książki "Pakistańskie wesele" - KLIK









Maja Klemp to gdynianka, absolwentka japonistyki i hispanistyki na Cardiff University oraz europeistyki na University of Bath. Jest globtroterką, która wyszła za mąż za poznanego na studiach Pakistańczyka. Mieszkała w kilku krajach, uwielbia taniec, zwierzęta, książki, herbatę i dobre perfumy. Prowadzi blog "Miłość w czasach strefowych".









Wioleta Sadowska: „Pakistańskie wesele” to dziennik z 14 dni w kraju Pani męża. Czy kilkanaście dni bytności na tej ziemi wystarczy, by zakochać się w Pakistanie?

Maja Klemp: Niektórym wystarczy kilka sekund, żeby zakochać się w innym człowieku, więc wydaje mi się, że tak. Dlaczego miałoby być inaczej z miejscami? Ale nie mylmy zakochania z miłością. Pakistan rzeczywiście w pewien sposób mnie zauroczył, chociaż nie od pierwszego wejrzenia. I nie bezwarunkowo. Jest to naprawdę piękny kraj, z bardzo ciekawą historią i wspaniałymi ludźmi. Lubię go. Ale dostrzegam też jego wady. 

Wioleta Sadowska: I to chyba bardzo zdrowe podejście. „Pakistańskie wesele” początkowo miało być sprawozdaniem dla znajomych. Co więc skłoniło Panią do przekształcenia swoich wspomnień w książkę?        

Maja Klemp: Fakt, że sprawozdanie nagle zrobiło się trochę za długie (częściowo dlatego, że dobrze mi się pisało, a częściowo dlatego, że dałam się podpuścić) i siłą rzeczy zaczęło ono przypominać, przynajmniej objętościowo, książkę. Samo pisanie sprawiało mi ogromną radość i mam wrażenie, że w tekście to widać - nawet kiedy narzekam. Co nie jest specjalnie dziwne, bo uwielbiam narzekać, zawsze robię to z perwersyjną przyjemnością. W każdym razie, mimo dość chaotycznej formy, byłam całkiem zadowolona z tekstu i pomyślałam o tym, żeby poszerzyć grono odbiorców. Gdybym miała odpowiedzieć na to pytanie krótko: „Pakistańskie wesele” powstało, ponieważ moje grafomańskie ego dało się podpuścić. 

Wioleta Sadowska: W tym przypadku podpuszczanie było jak najbardziej wskazane. Czy zmienność perspektywy to nieodłączna cecha podróżowania?

Maja Klemp: Niestety nie, a szkoda. Są różne typy ludzi. Niektórych podróże odmieniają, inni pozostają przy swoich przekonaniach, ale stają się bardziej otwarci i tolerancyjni. Jest jednak jeszcze trzecia grupa – osób, które lubią swoje klapki na oczach, własne ograniczenie i bez względu na to, ile by podróżowali, będą robili to bezrefleksyjnie, perspektywy nie zmienią. Można ich poznać chociażby po tym, że na wakacjach nie wychodzą poza teren hotelu. Nie spróbują lokalnej kuchni, będą szukali pizzy lub maca. Będą mówić do miejscowych po polsku, ale powoli i „drukowanymi literami”. Będą narzekać, że coś nie jest jak w Polsce… To po co z tej Polski wyjeżdżać? Podróże kształcą, ale nie wszyscy są chętni do nauki. 

Wydaje mi się, że jestem gdzieś pomiędzy pierwszą i drugą grupą. W ogóle mam wrażenie, że mimo bycia sarkastyczną i ironiczną, czasami na pograniczu dobrego smaku, jestem dosyć otwartą osobą. Nawet jeśli nie dzielę czyichś przekonań, jestem zwykle w stanie wytłumaczyć sobie cudzy tok rozumowania. Jest to przydatna umiejętność dla kogoś, kto mieszkał w wielu miejscach odległych geograficznie i kulturowo od Polski. 


Wioleta Sadowska: Bez otwartości z pewnością byłoby Pani trudniej zrozumieć inną kulturę. Dlaczego Pakistan przegrał swój los na loterii?

Maja Klemp: Wydaje mi się, że początku problemów należałoby się dopatrywać w kolonizacji. To brytyjskie rządy pozostawiły subkontynent w opłakanym stanie – rozdarty przez walki, ograbiony z bogactw, z ludźmi, którzy stanowili cień dawnych siebie. Przed kolonizacją subkontynent stanowił 23% globalnej gospodarki – tuż po odejściu Brytyjczyków, zaledwie 2%. 

Dla Pakistanu nie był to koniec nieszczęść. To był nowy kraj, właściwie bez systemu politycznego, długo nie mieli nawet konstytucji, nie mówiąc o sprawnie działającej strukturze politycznej czy sojuszach międzynarodowych. Dlatego czas po uzyskaniu niepodległości był dla Pakistanu znacznie cięższy niż dla Indii. Na przestrzeni 25 lat ten kraj musiał stawić czoła dwóm większym wojnom i aż czterem zamachom stanu. Również z tego powodu Pakistan w dużej mierze podlega wpływom militarnym – jest to coś, z czym do tej pory nie jest w stanie sobie poradzić. Udział w wojnach na tak wczesnym etapie istnienia państwa oznaczał również konieczność zadłużenia się w światowych bankach. Jakby tego było mało, większość międzynarodowych sojuszy zawieranych przez ten kraj skutkowała dalszym cierpieniem. Przecież twierdzenia, że to Stany Zjednoczone stoją za utworzeniem talibów nie są bezpodstawne. Ich pierwotną rolą była walka z Sowietami na terytorium Afganistanu. Potem, pozostawieni samym sobie, zradykalizowali się i skierowali nie tylko przeciwko Zachodowi – również przeciwko pakistańskim cywilom.

Obecnie Pakistan powoli zaczyna walczyć o siebie, pragnie zmian, a jednak negatywna zagraniczna prasa zdaje się wszystkie te wysiłki przekreślać. Zachód, który tak naprawdę ma dług wobec Pakistanu, już dawno ten kraj skreślił. A to ogromny błąd – to naród silnych i zdeterminowanych ludzi, którzy prędzej czy później powstaną z kolan. Już teraz możemy obserwować niesamowity rozkwit ich kultury 

Wioleta Sadowska: A co z ludzką mentalnością? Czy stanowi barierę nie do pokonania?

Maja Klemp: Chciałabym powiedzieć, że tak nie jest. Na pewno wierzę, że przy pewnym wysiłku i determinacji można dotrzeć do pojedynczych jednostek. Jednak mentalność zbiorowa to bestia, z którą tak łatwo się nie wygra – historia wręcz pokazuje, że jest to niemożliwe. Pozostaje mozolne drążenie skały metodą kropelkową.

Wioleta Sadowska: Czym różni się pakistańskie wesele od wesela polskiego?

Maja Klemp: Właściwie wszystkim. Obrzędami, czasem trwania, rozmachem, formą spędzania czasu, strojami, kulturą podawania jedzenia, oczywiście brakiem alkoholu… Ciężko tak naprawdę znaleźć punkty wspólne. Może obecność pary młodej, ale z drugiej strony, podczas samej ceremonii zawarcia małżeństwa, czyli podpisania kontraktu małżeńskiego (nikkah) pan młody i panna młoda są osobno. 

Wioleta Sadowska: Ciekawi mnie zatem, co Panią najbardziej zdziwiło podczas uczestnictwa w pakistańskim weselu?

Maja Klemp: Bez dwóch zdań cała sytuacja związana z interwencją policji. Samo prawo - zabraniające świętowania po godzinie 22.00, aresztowanie pana młodego, to że gospodarze przezornie mieli “przygotowanego” zapasowego pana młodego, który dał się zaaresztować w miejsce tego prawdziwego i wreszcie to, że cała sytuacja była skutkiem podłego donosu. Oczywiście nie będąc jeszcze zbytnio zaangażowana emocjonalnie w życie rodzinne mojego męża, byłam absolutnie zachwycona - taka atrakcja na polskim weselu byłaby praktycznie nie do pomyślenia. 

Wioleta Sadowska: Bycie małżeństwem w Pakistanie jest dość specyficzne. Dlaczego?

Maja Klemp: Specyficzne dla nas – dla Pakistańczyków zupełnie normalne. A dlaczego…? Cóż, przede wszystkim cały czas większość małżeństw zawieranych w tym kraju to małżeństwa aranżowane. Nie zaczynają się od miłości – miłość przychodzi w nich z czasem. Paradoksalnie, takie związki często okazują się być bardziej trwałe od małżeństw zawieranych z miłości.

Kolejna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę to brak przyzwolenia na czułość w miejscach publicznych. Dla osób z Zachodu może to być kłopotliwe – nie mówię o powstrzymywaniu się od całowania, czy panowaniu nad wybuchami dzikiej namiętności na forum rodzinnym, myślę, że większość osób sobie z tym poradzi. Ale na przykład drobne, naturalne gesty, które przychodzą nam same z siebie, na przykład muśnięcie włosów ukochanej osoby czy złapanie się za ręce też jest nie do końca mile widziane. Czasami odnoszę wrażenie, że w przestrzeni publicznej para małżeńska powinna udawać, że się w ogóle nie zna. 

Wioleta Sadowska: Dla nas to rzeczywiście ciężkie do zrozumienia. W książce znajduje się sporo modowych wątków. Czy świat mody jest w jakiś sposób Pani bliski?

Maja Klemp: Prywatnie – bardzo. Można powiedzieć, że to skłonność genetyczna. Zarówno moja mama, babcia, jak i prababcia zawsze były świetnie ubrane. Niedawno wspominałam szkolne czasy z przyjaciółką z podstawówki. Stwierdziła, że moje kreacje z tamtych czasów do teraz budzą jej zachwyt. 

Moda jest formą sztuki – zawsze będę się przy tym upierać. I w pewnym sensie jest to jedna z najwdzięczniejszych form, najdoskonalej łączących się ze swoimi odbiorcami, pozwalającą im na udział w tworzeniu skończonego dzieła. 

Projektanci mody zachwycają swoją wizją, ale to ludzie, którzy noszą ich kreacje decydują o tym, jak tę wizję zinterpretują. W modzie naprawdę jest miejsce na wielowymiarowy, a nawet multikulturowy dialog. Nie chciałabym popadać w przesadną egzaltację, ale w modzie nie ma miejsca na granice i podziały, to właśnie tam kwitnie prawdziwa międzykulturowa wymiana bez uprzedzeń. 

Zdarza mi się projektować ubrania, które noszę – ostatnio coraz rzadziej, bo nie znalazłam jeszcze w Nowym Jorku dobrej krawcowej. Kiedyś zostałam poproszona o stworzenie autorskiej kolekcji dla pewnej chilijskiej firmy, niestety musieli zrezygnować z tego projektu. Ostatnio mój mąż śmiał się, że powinnam stworzyć własną linię ubrań dla kobiet w związkach mieszanych – ubrań stylowych i… przyjaznych teściowym. 


Wioleta Sadowska: Czy podczas podróży pobytu w Pakistanie, zachwyciła Panią jakaś pakistańska kreacja?

Maja Klemp: Oj tak! I to niejedna! Od lat hoduję w sobie wewnętrzną srokę. Wszystko co świecące, absorbuje moją uwagę bez reszty. A tak poważnie - od razu przychodzą mi do głowy dwie kreacje. Pierwsza, mojej ulubionej cioci, to było klasyczne shalwar kameez (tunika ze spodniami) w kolorystyce łączącej miętę z pastelowym różem - lepiej być nie mogło. Zachwyciła mnie również maxi, czyli długa sukienka mojej najstarszej szwagierki. To była jedna z jej własnych ślubnych kreacji, którą założyła ponownie na weselu kuzynki. Bogato zdobiona białymi kryształami, w kolorze szampana, tylko z granatowymi akcentami. W ogóle Kiran - moja szwagierka, ma doskonały gust jeśli chodzi o modę pakistańską. 

W sumie przychodzi mi do głowy jeszcze jedna kreacja - blado błękitne shalwar kameez, które widzieliśmy w sklepie w trakcie poszukiwań alternatywy dla “stroju klauna”. Nie pamiętam dokładnie, jak wyglądało, ale skoro cały czas o nim myślę, to znaczy, że zrobiło na mnie wrażenie. 

Jakiś czas temu rozmawiałam o kreacjach weselnych - w kontekście polskie vs pakistańskie - z Marią, moją środkową szwagierką. Maria była przekonana, że mogę wystąpić w długiej sukni całej z różowych cekinów na polskim weselu - kiedy pokazałam jej jakie sukienki zakładam na wesela polskie, była zszokowana, że są takie… proste. Zwykłe. Nieświecące. 

Wioleta Sadowska: Prowadzi Pani blog „Miłość w czasach strefowych”. Czy to miejsce, zgodnie ze swoim przeznaczeniem, pozwoliło Pani wypromować swoją książkę?

Maja Klemp: Ciężko to stwierdzić w tym momencie – przecież książka dopiero co miała swoją premierę. Na pewno udało mi się zbudować świetne, szczególnie biorąc pod uwagę czas od założenia bloga, zasięgi. Zarówno blog, jak i połączone z nim kanały społecznościowe zgromadziły wokół siebie grupę wiernych czytelników, którzy bezpośrednio za pośrednictwem tych mediów dowiedzieli się o istnieniu mojej książki. Jestem pewna, że wiele osób, które zakupiły „Pakistańskie wesele” to właśnie czytelnicy mojego bloga. Czy dowiedzieliby się o jej istnieniu, gdyby nie blog? Nie wiem. 

Pisanie „Miłości w czasach strefowych” ma też inne, znacznie większe zalety. Rozwijam swój warsztat pisarski – z każdym postem piszę coraz lepiej, robię mniej błędów i uczę się dyscypliny potrzebnej do regularnego tworzenia tekstów. Od marca tego roku powstało ponad 40 postów na blogu, większość z nich to ok. 8-10 stron w edytorze tekstowym. Jestem pewna, że po takim treningu, napisanie kolejnej książki będzie znacznie łatwiejsze. Poza tym, prowadząc blog oswoiłam czytelników ze swoim stylem – już wiedzą, czego się spodziewać, kiedy sięgną po moje książki. 

Wydarzyło się też coś, czego absolutnie nie mogłam się spodziewać – pracując nad blogiem poznałam kilka naprawdę wspaniałych i inspirujących osób, które wspierały mnie podczas pracy nad książką i wspierają nadal, przy działaniach promocyjnych. Nie wspominając już o tym, że gdyby nie „Miłość w czasach strefowych”, nigdy nie trafiłabym na Sylwię Chrabałowską z wydawnictwa Moc Media i być może nadal zastanawiałabym się, gdzie i jak wydać książkę...

Wioleta Sadowska: Nic nie dzieje się bez przyczyny… Czy Pani książka może stać się swoistą cegiełką w łamaniu stereotypów, jakie często towarzyszą nam, gdy myślimy o Pakistanie?

Maja Klemp: Zawsze można mieć nadzieję, prawda? A tak poważnie – sądzę, że już sam sposób, w jaki napisałam moją książkę, może przełamać pewne stereotypy. O Pakistanie zwykle pisze się na poważnie. Ciężko znaleźć jakąś lekką lekturę dotyczącą tego kraju. Oczywiście znajdą się na pewno osoby, którym „Pakistańskie wesele” nie przypadnie do gustu, ale szczerze wątpię, żeby ktokolwiek zarzucił tej książce brak lekkości i humoru (choćby lekko kontrowersyjnego). 

Poza tym opisując ludzi, staram się to robić w sposób autentyczny. Pokazuję kobiety, których problemem jest na przykład, w co się ubrać na wesele, żeby tę czy tamtą babkę szlag z zazdrości trafił. Albo krzywo położony eyeliner. Może to płytkie, ale przez to bardzo ludzkie. Bo Pakistańczycy to tacy sami ludzie jak my. Używają innych przypraw, inaczej się modlą i ubierają, ale w gruncie rzeczy mają takie same słabości i marzenia. 

Jednocześnie nie staram się przedstawić zakłamanego, pokrytego lukrem obrazu ojczyzny mojego męża. To nie jest kraj dla wszystkich, ale Polska też nim nie jest. 

Wioleta Sadowska: Wspomniała Pani o mężu. Czy to pierwszy recenzent „Pakistańskiego wesela”?

Maja Klemp: Aż tak dobrze to nie ma. Oczywiście poznał treść książki przed wydaniem - ponieważ jestem tłumaczem przekładałam dla niego treść “Pakistańskiego wesela” symultanicznie - czytając polski tekst na głos po angielsku (jeśli to ma jakiś sens) - ale na pewno nie był pierwszym recenzentem. Pierwszą recenzentką jest zawsze moja mama - jest super, wiem, że zawsze będzie mnie wspierać, ale jak coś jest beznadziejne, bez owijania w bawełnę mi o tym mówi. 

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom „Subiektywnie o książkach”?

Maja Klemp: Zważywszy, że mamy początek nowego roku, chciałabym wszystkim życzyć dużo zdrowia, powrotu do podróżowania (nie tylko palcem po mapie czy okiem po książce) i odwagi, żeby wyciągnąć z tych podróży jak najwięcej! I nie należeć do tej „trzeciej grupy”. 


Myślę, że warto czasami zmienić perspektywę, dlatego zachęcam was do lektury książki "Pakistańskie wesele".

Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Moc Media

26 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wywiad. Pakistan ogromnie mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę nie słyszałam o tej książce, ale naprawdę jestem nią głęboko zainteresowana. Lubuje się w takich publikacjach i z chęcią się w nią zaopatrzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny wywiad; a książka zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy wywiad. Interesujące pytania i ciekawe odpowiedzi.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. autorka jest przepiękną kobietą:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem bardzo ciekawa tej książki

    OdpowiedzUsuń
  7. Często mamy mylne wyobrażenia o innych kulturach oparte na mitach i stereotypowych wzorcach, więc dobrze, że takie książki powstają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny wywiad! Choć znam i autorkę, i książkę, przeczytałam z nieukrywanym zainteresowaniem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam pojęcia, że autorka pisze o wydarzeniach z autopsji. Jaka piękna kobieta - tak na marginesie. Jestem teraz tej ksiązki podwójnie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Powstał bardzo ciekawy wywiad Wiolu. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy wywiad.
    Robisz szczegółową rozmowę kwalifikacyjną.
    Właśnie się dowiedziałem, że autorka książki z piękną twarzą również prowadzi bloga.

    Szczęśliwego Nowego Roku 2021. Pozdrowienia z Indonezji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozmowa z autorką zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawy wywiad, lubię taką tematykę więc chętnie przeczytałabym książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo mnie zaciekawiła ta książka i historia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny wywiad! Ja także wiele razy z góry myślę stereotypowo o kulturach i pochodzeniu...

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ciekawa wydaje się ta książka, z chęcią bym ją przeczytała;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapowiada się dość ciekawie ta książka...

    OdpowiedzUsuń
  18. Thank you so much for sharing this interview.

    New Post - https://www.exclusivebeautydiary.com/2021/01/dior-diorshow-pumpnvolume-hd.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Książki nie czytałam, ale wywiad ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ostatnio czytałam książkę, która związana jest z Pakistanem, więc tym chętniej przeczytałam wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  21. Fantastyczny wywiad! Książka, jak i sama autorka wzbudziły u mnie zainteresowanie - będę musiała sięgnąć i przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  22. Widziałem ostatnio na półkach w księgarni! Będę musiał zajść ponownie, kupić i przeczytać - bardzo interesująca historia i wywiad! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ciekawe, z jednej strony wszyscy wiemy jak wygląda wesele, rzadko jednak zastanawiamy się jak wygląda to w innych krajach, a już zupełnie nie przypuszczamy że może wyglądać tak jak przedstawiła autorka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger