"Wszystko jest memem, ukrytym w żarcie tylko dla wtajemniczonych, a ja nawet już nie wiem, co jest ironią, a co nie". Fragment książki "Klub przyjaciół nie do pary"
Co może połączyć dwie całkowicie różne dziewczyny? Grace i Erin to totalne przeciwieństwa. Grace jest bogata, piękna, ma swój własny fanklub złożony z koleżanek ze szkoły; Erin mieszka w mieszkaniu, które jest wielkości sypialni Grace, nie dba o wygląd i modę, jej przezwisko w szkole to „wielka brew”. O ile ktokolwiek zwróci w szkole na nią uwagę. Łączy je jednak jedno - miłość do literatury, a zwłaszcza do Charlotte Bronte. Z inicjatywy nauczycielki angielskiego tworzą coś na kształt dwuosobowego klubu, w którym ćwiczą się w pisaniu. Czy dwie dziewczyny z różnych światów będą potrafiły znaleźć wspólny język?
Do lektury książki "Klub przyjaciół nie do pary" zapraszam was razem z Wydawnictwem Wilga. Dziś możecie przeczytać jej fragment:
Wtorek, 19 lutego
GRACE
O mój Boże. D.R.A.M.A.T!!! Dzisiaj było tak #dziwacznie!
Naburmuszona dziewczyna-o-twarzy-emo przeniosła się do naszej grupy dla zaawansowanych z angielskiego!
Co?!!
Przejęła miejsce Chloe! To ona ją zastąpiła! Ze wszystkich ludzi na świecie musiała to być ona!!!
Zorientowaliśmy się dzisiaj rano na podwójnym angielskim, kiedy ni z tego, ni z owego podeszła do naszego stołu i nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego, próbowała wślizgnąć się na miejsce Chloe!
Rozumiem, że to jedyne wolne krzesło, ale gdzie są jej maniery! Nie można najpierw się przywitać? Nie wskakuje się ot tak na czyjeś miejsce!
Wszyscy byliśmy w szoku, ale Sylvie pierwsza się otrząsnęła i powiedziała:
Ekhm. Nie możesz siedzieć z nami.
Naburmuszona Twarz miała właśnie odpowiedzieć, ale wtedy do sali wpadła pani Wilson, cała szczęśliwa, i zaczęła:
– Och, świetnie! Tak jest, siadajcie, nie stójcie tak.
Dziewczęta, Grace, wprowadźcie ją!
A potem zaczęła wychwalać tę nową, jakby była jakimś geniuszem. Jej zdaniem to wspaniałe, że dołączy do naszej grupy i że otrzymała wyjątkowo dobry wynik na ostatnim czymś tam.
– Cóż, może sobie być najlepsza z trzeciej klasy, ale w tej grupie nie będzie najlepsza – powiedziałam. Bo naprawdę uważałam, że panią Wilson poniosło i powinna zostać sprowadzona na ziemię.
– Widzisz, Grace, to właśnie dlatego Erin się przeniosła. Jej ocena z ostatniego sprawdzianu była odrobinę wyższa niż twoja – odparła pani Wilson.
Naprawdę poczułam się, jakbym dostała w twarz. Jakby ona była lepsza ode mnie. W czymkolwiek. Wkrótce się o tym przekonamy. Dziękuję, pani Wilson.
A potem pani Wilson powiedziała:
– Grace, mam nadzieję, że zwłaszcza ty postarasz się, żeby Erin dobrze się u nas poczuła, bo obie jesteście wielkimi fankami Charlotte Brontë.
Krew mi zastygła. Ta mała karierowiczka nie ukradnie mi mojego miejsca w konkursie pisarskim!
Następnie pani Wilson radośnie przeszła do prowadzenia lekcji.
Uśmiechnęłam się jadowicie do Erin, żeby wiedziała, że w żadnym wypadku nie zamierzam się starać, by dobrze się tu czuła. I że musi stąd spadać.
– Witaj w grupie – powiedziałam sarkastycznie. – Przepraszam. Jak masz na imię…? Erica? Elmo? –
Reszta moich przyjaciół opluła się ze śmiechu.
Zdecydowanie nie urządziliśmy jej miłego przyjęcia.
Ha. To będzie dla niej nauczka.
ERIN
O. Mój. Boże. Angielski okazał się koszmarem. Było gorzej, niż sądziłam!
Nie mogę uwierzyć, że to głupie #niemożeszznamisiedzieć naprawdę spotkało mnie w prawdziwym życiu. Czasami nienawidzę współczesnego świata. Wszystko jest memem, ukrytym w żarcie tylko dla wtajemniczonych, a ja nawet już nie wiem, co jest ironią, a co nie.
Charlotte Brontë nie musiała się martwić takimi bzdurami. Ona zajmowała się tylko konkretnymi problemami, jak na przykład durem brzusznym i tym podobnym. (Tak słyszałam).
Rodzice martwią się, że ich dzieci są gnębione w sieci. A ja doświadczyłam tego #staroświecko. Osobiście. Przez grupę nadętych drapieżników, którzy mnie nienawidzą.
Spędzili całe pięć minut na początku lekcji na próbach nazwania mnie tak, by „mogli to bez trudu zapamiętać”.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że uważają mnie za emo. (Przynajmniej Nic myśli, że to zabawne. Twierdzi, że powinnyśmy pójść krok dalej i zacząć się malować w stylu gotyckim).
Robili mi też osobiste przytyki odnośnie mojej twarzy. Zaczęłam poważnie myśleć o wyskubaniu brwi.
Wkrótce jest weekend taty, a ja bardzo nie chcę do niego jechać.
Ech. Wszystko jest do kitu.
Radosne myśli. Radosne myśli.
Naprawdę muszę znaleźć sposób, żeby się wyluzować. Tylko jak to zrobić?
Kolacja = połowa puszki zupy pomidorowej Heinza, do tego kawałek tosta i jabłko. Nie mogę narzekać. (Na to).
Musiałam właśnie schować pamiętnik przed Kierą, a ona spojrzała na mnie w dziwny sposób. Jestem niemal pewna, że nadal o niczym nie wie.
Udawałam, że patrzę na mój telefon, podczas gdy Kiera porządkowała ubrania, aż złapałam się na tym, że przewijałam w sieci zdjęcia Grace z poprzedniego semestru.
To jest tak śmieszne, że prawie poprawiło mi humor.
Te pajace nie mogą mi nic zrobić. Wystarczy tylko na nich spojrzeć.
Na jednym zdjęciu widać Grace u fryzjera. (Co takiego?! Odkąd to umieszczamy w sieci zdjęcia z salonu fryzjerskiego?).
Przyjęła klasyczną pozę w lustrze, niedbale trzymając telefon z palcami w kształcie litery V, i otagowała się jako #piękno #uwielbiamto #dbajosiebie #strójdnia #stylówa #czerpięzżycia. Bleee. Dziwię się, że nie zwymiotowałam na telefon.
I dlaczego w ogóle umieściła #strójdnia? Nawet nie widać tych jej ciuchów, bo siedzi!
Daj spokój, Grace. Jesteś tylko człowiekiem. Nie jesteś ani trochę tym, czym chcesz być. A twoje włosy zawsze wyglądają tak samo. Pogódź się z tym, kim jesteś.
Przeglądałam dalej jej profil i zobaczyłam zdjęcie Grace i jej świty, wystrojonych i przybierających pozy superlasek przed Burgerownią Byrona. Podpisała to: „Znajdź drugą taką ekipę! #niemożeszznamisiedzieć #kochammojeżycie”.
Jakie to typowe. Głupie lale.
Przez chwilę czułam szaloną potrzebę wrzucenia „I tak nie chciałam z wami siedzieć!” pod wszystkimi jej postami.
Ale potem zrobiłam mentalny krok w tył i zaśmiałam się do siebie. Ależ to idiotyczne. Ja i Nic nigdy nie opublikowałybyśmy postu z naszej wizyty u fryzjera. Nabijamy się z ludzi, którzy tak robią. Jestem ponad to. Nie mogę tylko pozwolić, żeby mnie to raziło.
Nie obchodzi mnie to.
To ich problem. Nie muszę skubać brwi.
Zdecydowanie.
Czy wspólna pasja może połączyć dwie nic niemające ze sobą wspólnego dziewczyny? Czy mogą stać się najlepszymi przyjaciółkami i stać się dla siebie wsparciem podczas jednego z najtrudniejszych okresów w życiu… dojrzewaniu? Już niebawem opowiem wam o tej książce nieco więcej 😀
Całkiem przyjemna wydaje się ta książka:)
OdpowiedzUsuńTo taki dla mnie powrót do przeszłości...
OdpowiedzUsuńŚwietna zapowiedź Wiolu. Myślę, że sięgnę, dla relaksu chociażby. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńJak kolorowa okładka! Zachęcający fragment.
OdpowiedzUsuńSama okładka już przyciąga wzrok :)
OdpowiedzUsuńStyl młodzieżowy zwykle dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńbrzmi zacnie:)
OdpowiedzUsuńFantastic post! Kisses ...Dilek .
OdpowiedzUsuńSuper zapowiedź. Aż chce się czytać. :)
OdpowiedzUsuńfragment zachęca do zakupu :) lubię takie książki ;)
OdpowiedzUsuńDla młodych czytelników super :)
OdpowiedzUsuńPomysł świetny... ciekawe czy całość się obroni
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie to świetna odskocznia od tego, co dzieje się wokół i od książek trudnych, które zazwyczaj czytam. 😊
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment. Zobaczymy jak wypadnie całość.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Czekam więc na Twój wpis, bo czuję się zainteresowana tą lekturą.
OdpowiedzUsuńŁadnie wydana
OdpowiedzUsuńWow, cóż za okładka! Ciężko byłoby ją przeoczyć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
The plot looks nice
OdpowiedzUsuńChyba za stara jestem, aby to czytać xD
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie i dodaję książkę do listy "do przeczytania" :D
OdpowiedzUsuńZachwycający już sam tytuł :)
OdpowiedzUsuńciekawa okładka.
OdpowiedzUsuńKsiążka która może wciągnąć nie tylko dzieci :)
OdpowiedzUsuń