Góry Kaczawskie słowem malowane – Krzysztof Gdula
"Gdy ogarnie się ten szeroki widnokrąg spojrzeniem, w pierwszej chwili widzi się tylko góry – bezludny świat oczyszczony z ludzi i ich pośpiechu. Tylko góry, dla których czas jakby nie istniał; góry wyniośle obojętne zarówno na nasze szaleństwa, jak i na nasz podziw".
Czy można malować słowem? Jeśli połączy się ze sobą szczyptę pomysłu, łyżkę wyobraźni i kilogram wewnętrznych przeżyć, taka sztuka może się udać. Słowem można bowiem wyrazić wiele – prawdziwą pasję, podziw, pragnienie, ale także złość i zdziwienie. Krzysztof Gdula z pewnością posiadł tę umiejętność, ukazaną już w "Sudeckich wędrówkach", a rozwiniętą w swoim drugim dziele.
Krzysztof Gdula to syn, mąż, ojciec i dziadek. Z wykształcenia i z racji wykonywanej pracy technik, z zamiłowania humanistyczna dusza. Wielbiciel górskich wędrówek, słucha muzyki barokowej, czyta i pisze. Fascynuje go piękno oraz osiągnięcia ludzkiego umysłu. Autor książek "Sudeckie wędrówki" (2016 r.) oraz "Miłość, muzyka i góry" (2020 r.). Prowadzi swojego bloga.
"Góry Kaczawskie słowem malowane" to zbiór ponad czterdziestu zapisków "zbieracza wrażeń", ukazujących Góry Kaczawskie. Autor od jesieni do wiosny wędruje po tym pięknym zakątku naszego kraju, odkrywając jego godne uwagi miejsca, zachwycając się cudami natury i kontemplując swoje wewnętrzne przeżycia.
Jakże inspirującą okazała się kolejna porcja wędrówek po górach, jaką postanowił podzielić się ze światem Krzysztof Gdula. Po lekturze tej książki mam wrażenie, że "Sudeckie wędrówki" były jedynie swoistą rozgrzewką, wstępem, przed tym, co autor w pełni potrafi przekazać. Zbiór ten bowiem po pierwsze jest obszerniejszy od poprzedniego, ale nie tylko pod względem ilości przedstawionych wypraw. Przede wszystkim to prawdziwa skarbnica, pobudzających do głębszych refleksji, przemyśleń wędrowca, dotyczących pełnego spektrum naszego życia. Każdy z tekstów to oczywiście zupełnie inna podróż, przynosząca odmienne wrażenia i doświadczenia, a jednak każda z nich generuje czasami ulotną myśl, a czasami szerszą refleksję.
Krzysztof Gdula bardzo często poprzez swoje przemyślenia powstałe na szlaku, zadaje różnorodne pytania, nad którymi czytelnik, chcąc nie chcąc, musi się pochylić. Czy zastanawialiście się bowiem kiedyś nad rozrzutnością przyrody, która oferuje nam tyle piękna? Czy idąc na spacer nie macie wrażenia bycia intruzem, który swoją obecnością przeszkadza drzewom czy zwierzętom? Czy myślicie czasami nad ulotnością naszego życia w porównaniu z odwiecznym trwaniem gór? To "obcowanie z sacrum", jak epicko nazywa swoje wędrówki autor, staje się dla czytelnika obcowaniem z pojęciami, nad którymi w codziennym biegu się nie zastanawia. A cóż może być piękniejszego, niż literackie współodczuwanie i wzbudzenie chęci oraz potrzeby takiej kontemplacji. Warto także tutaj dodać, że oprócz pierwszoplanowej warstwy obcowania z pięknem przyrody, w głowie autora pojawiają się także wnioski dla nas niepochlebne, z którymi w pełni się zgadzam. Mowa o wszechobecnej wycince lasów, czy też myślistwie porównywanym do bezwzględnej egzekucji. To niezwykle ważne akcenty, o których należy wspomnieć.
Czytelnik znajdzie w tym zbiorze dużo opisów miejsc, które mnie, laika w kwestii wypraw górskich, zwyczajnie zachwycają. Mowa chociażby o skalnym moście na zboczu Cisowej, który bardzo chciałabym zobaczyć na żywo oraz o specyficznym obelisku z plastikową butelką wypełnioną pewną nietuzinkową zawartością. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić te miejsca. Ważne jest także to, że w zbiorze tym widać swoiste novum pod postacią ukazania zarysów wiosek i małych miasteczek, a także pewnej relacji, jaka nawiązuje się nie tylko pomiędzy autorem i górami, ale także pomiędzy autorem i ludźmi tam mieszkającymi.
"Góry Kaczawskie słowem malowane" to książka dla koneserów pięknego słowa, wnikliwie zagłębiających się w każde zdanie i w każdy akapit. Impresje autora trzeba bowiem czytać upajając się nieprzewidywalnością losu, która bardzo często serwuje nam niespodzianki. Cóż mogę więcej rzec, piękne są te Góry Kaczawskie widziane oczami i malowane słowami Krzysztofa Gduli, podobnie jak piękny jest ten zbiór. Warto się nim pozachwycać.
Wpis powstał w ramach współpracy z autorem
Pięknie napisałaś, czuję się zachęcona :)
OdpowiedzUsuńaż chciałoby się tam pojechać :)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka musi być!
OdpowiedzUsuńidealnie dla mnie:D kocham góry:)
OdpowiedzUsuńBardzo mocno przemówiła do mnie Twoja recenzja Wiolu. Jestem zdecydowanie chętna poznać tę pozycję.
OdpowiedzUsuńMnie również zaciekawiła ta książka Wiolu. Z przyjemnością bym po nią sięgnął. U mnie też widać ślady jesieni. Chociaż mieszkam dwieście kilometrów od Ciebie na południe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTym razem nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńprzepiękny tytuł dla książki
OdpowiedzUsuńPiękna, muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zbiór jest zachwycający.
OdpowiedzUsuńGeneralnie kocham góry, choć te Kaczanowskie są mi niestety obce. Z chęcią poznałabym je bliżej.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa typowa ceperka.
OdpowiedzUsuń