"Człowiek jest niepojętą tajemnicą". Fragment książki "Jazda na rydwanie"
Rok 1938, Bydgoszcz. Osiemnastoletni Robert Meissner mieszka ze swoją zgorzkniałą matką, pragnąc w końcu rozpocząć samodzielne, dorosłe życie. Dzięki sąsiadce, pani Anieli, która zawsze ma dla niego czas i słowa otuchy, łatwiej jest mu radzić sobie z trudami codzienności. W końcu nadchodzi moment, na który długo czekał: powołanie do wojska otwiera Robertowi drzwi do nowych przygód, doświadczeń i podróży. Wojenna zawierucha rzuca go w różne części Europy, a zadania, jakie postawi przed nim los, będą niezmiernie wymagającym egzaminem jego dojrzałości.
Przed wyjazdem do Londynu zadzwoniła z lotniska. Nie chciała powiedzieć, dokąd jedzie, na jak długo i po co. Nie nalegał. Uważał, że ma obowiązek jej ufać. Zasługiwała na zaufanie. Powiedziała, jak bardzo jest mu wdzięczna.
Zadzwoniła ponownie. Powiedziała, że zrobiła coś, o czym nie może rozmawiać przez telefon. Na razie nie może wrócić do domu. Potrzebuje jeszcze kilku dni. Przeprasza, że wszystko tak długo trwa.
Pojechała do Szwajcarii. Zamieszkała w położonym na uboczu pensjonacie. Całymi dniami wędrowała samotnie po górach. Nie przyjechała tu dla odpoczynku. Nadeszła pora, żeby się ze sobą rozmówić. Potrzebowała czasu na spokojną medytację. Dunin opowiedział, co się wydarzyło w Polsce. Złamała daną przed laty obietnicę i go wysłuchała. Ziściły się najkoszmarniejsze, spychane w głąb podświadomości podejrzenia. Ulisses został zdradzony. Przez swojego dowódcę i przez Penelopę. Dopiero teraz do końca zrozumiała, przez co przeszedł jej mąż. Nie chciał powiedzieć, co się wydarzyło. Wiedziała, co by się wtedy stało. Nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy. Ze wstydu, z upokorzenia, z poczucia winy – uciekłaby. Odeszła na zawsze. Wyjechała na koniec świata. Dalej niż do rodziców, bo i tam by ją dopadł bezmierny wstyd. W takie miejsce, jak ten pensjonat, w którym odizolowała się od świata. Sama by wystąpiła o rozwód. A on wszystko przewidział!
Dlaczego był taki cholernie wyrozumiały? Nigdy się nie skarżył. To zresztą nie w jego stylu. Nie mścił się, nie odpłacał tym samym, chociaż miał z pewnością wiele okazji. Nigdy nie wypominał, co musiało być trudne, bo taka już nasza parszywa natura. Z pewnością się domyślił, że mój wyjazd ma coś wspólnego z Philem, a jednak zaufał, choć go z tym mężczyzną zdradziłam. Musiała się zmierzyć również z tym problemem.
Poznali się w romantycznych okolicznościach. Oświadczył się pierwszego dnia. Dopiero teraz zaczęła się nad tym dogłębnie zastanawiać. Zakochał się w niej, była pewna. Ona też się w nim zakochała, oddała mu się pierwszej nocy. Czy poszłaby z nim do łóżka, gdyby nie dawał nadziei? Trudno powiedzieć, to już tyle lat. Nic go nie zmuszało do ślubu. Mógł ją mieć, a potem wyjechać. Była wojna, był żołnierzem.
Jaki on naprawdę jest? Kłócili się, od czasu do czasu, tak jak się kłócą kochankowie, żeby po chwili jednać się w miłosnych uściskach. Nie o takich kłótniach myślała, lecz o zwyczajnych, do jakich dochodzi we wszystkich związkach. O przyziemne sprawy. Kłótniach, które narastają latami i potrafią zniszczyć każdą miłość. Tak na serio nigdy się nie pokłócili. Nie obrażał się. Jeśli coś palnęła, obracał w żart, rewanżował się czułością, co ją z kolei zawstydzało. Był jej powolny w codziennych sprawach. Za to w tych życiowych, najważniejszych, podejmował decyzje samodzielnie. Jej prawie nigdy o zdanie nie pytał. Są kobiety, które ustępliwość oraz wrażliwość mężczyzny postrzegają jako słabość i na niej żerują. Ona tej jego zgodności nie wykorzystywała. Kochała go takim, jakim był. Dobrze jest mieć męża, który się na wszystko zgadza, a nie brutala, co zawsze ma rację. Dlatego nie wchodziła mu na głowę. Nieco ją ta ustępliwość raziła. Lepiej, gdyby na co dzień był wobec niej bardziej stanowczy, przynajmniej od czasu do czasu. No a w nocy… W nocy było wspaniale. Z tym jednym antraktem, o którym obydwoje starali się zapomnieć.
Następnego dnia powróciła do przerwanych rozważań.
Czy wiem wszystko o Ulissesie? Wiem bardzo dużo. Nadal jednak pozostają pytania bez odpowiedzi. Kto go poinformował o zdradzie Penelopy? Była przekonana, że dowiedział się od Fiony lub którejś z jej otoczenia. Zadzwonił nad ranem, z hotelu, nie miały możliwości donieść. Kto to mógł być? Mungo? Wykluczone! Nigdy by tak nie postąpił. Najpierw by porozmawiał. Ostrzegł, co zamierza zrobić. Dał szansę. Zatem kto? Kto miał dostęp do Ulissesa? Kto mógł być w MI6 w środku nocy i jednocześnie wiedzieć o romansie? Jedyną osoba, która przychodziła do głowy, był Phil.
To przecież niemożliwe! Po co miałby to robić? Musiał zdawać sobie sprawę, że skazywał ją na rozwód. A jednak! Miał powód i to całkiem dobry. Robert, wbrew wszelkim jego staraniom, ocalał, więc jedynie w taki sposób mógł go zneutralizować. Czy podszedł do Ulissesa i rąbnął w twarz: „Rżnąłem twoją żonę!”? Na coś takiego nawet on by się nie odważył. Posłużył się kimś? Mało prawdopodobne, jednak niewykluczone. Ona się w tej rozgrywce nie liczyła.
Z Philem pieprzyła się nie dlatego, że chciała z nim być. Pożądała bez opamiętania, kochała do szaleństwa. Cały świat się nie liczył, istniał tylko on. Błądzenie jest rzeczą ludzką, a z nim byłam bezgranicznie szczęśliwa. Zrobiłabym dla niego wszystko. Gdyby skinął, poszłabym za nim do piekła. Żachnęła się.
Dopiero kiedy ją rzucił, zaczęły się potwierdzać najstraszniejsze podejrzenia. Czy również te przeczucia były słuszne? O czym myślał, kiedy mu się oddawałam? Wyobrażał sobie, jak komuniści torturują mojego męża. To go podniecało? O czynie tak haniebnym nie była w stanie myśleć, nawet po latach. Nie pozna odpowiedzi na te pytania. Phil zabrał do grobu wiele mrocznych tajemnic. Może i lepiej nie wiedzieć? Z ulgą porzuciła niewesołe wspomnienia. Chciała zrozumieć męża. Tak do końca. Jeden jedyny raz zachował się chamsko. Próbowała go podpytać o dzieciństwo, o matkę. Nigdy o niej nie opowiadał. Nie widziała nic zdrożnego w takich pytaniach. Zawsze ją zbywał, obracał w żart. Tego wieczoru rozmawiali o Astrid. Poprosiła, żeby opowiedział o swojej matce. Zrobił się purpurowy, wrzasnął: „Odpierdol się!”, i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami. Popłakała się. Liczyła, że mu przejdzie, wróci i przeprosi. Nie wracał. Martwiła się, że aby ją ukarać, znalazł sobie kobietę na jedną noc. Zmęczona czekaniem i bardzo nieszczęśliwa, zasnęła. Jednak wrócił. Najwidoczniej czekał, aż zaśnie, żeby uniknąć konfrontacji. Rano znalazła go śpiącego na kanapie. Przeszło mu, jednak nie przeprosił. Pojechał do firmy, a ona dociekała, czym go tak rozwścieczyła. Byli dwa lata po ślubie, więc mogła odtworzyć, co mówił, kiedy się poznali. Powiedział, że chce się z nią ożenić. Sam z tym wyszedł, a przecież ledwie się znali. Wtedy się nie zastanawiała, taka była szczęśliwa. I jeszcze coś. „Matka mnie wychowywała samotnie. Jaka była, lepiej nie wspomnę”.
Nareszcie zrozumiała. Miał trudne dzieciństwo. Matka go krzywdziła. Jak? Wolała nie wiedzieć. Powiedział jeszcze: „Jesteście taką zgodną rodziną”. Może dlatego jest dla niego tak wiele warta? No i oczywiście łóżko. Jest namiętna, nie ma żadnych zahamowań. Ale o tym wiedziała od dawna. Czy to źle? Przecież ją kochał i nadal kocha. Że potrzebuje zgodnej, szczęśliwej rodziny? W końcu większość mężczyzn odczuwa podobną potrzebę. Jego była widocznie silniejsza. Stworzyła taką, jakiej pragnął – zgodną i szczęśliwą. A on, z wdzięczności, wybaczył jej wszystko. Mogła wracać do domu.
Zadzwoniła ponownie. Powiedziała, że zrobiła coś, o czym nie może rozmawiać przez telefon. Na razie nie może wrócić do domu. Potrzebuje jeszcze kilku dni. Przeprasza, że wszystko tak długo trwa.
Pojechała do Szwajcarii. Zamieszkała w położonym na uboczu pensjonacie. Całymi dniami wędrowała samotnie po górach. Nie przyjechała tu dla odpoczynku. Nadeszła pora, żeby się ze sobą rozmówić. Potrzebowała czasu na spokojną medytację. Dunin opowiedział, co się wydarzyło w Polsce. Złamała daną przed laty obietnicę i go wysłuchała. Ziściły się najkoszmarniejsze, spychane w głąb podświadomości podejrzenia. Ulisses został zdradzony. Przez swojego dowódcę i przez Penelopę. Dopiero teraz do końca zrozumiała, przez co przeszedł jej mąż. Nie chciał powiedzieć, co się wydarzyło. Wiedziała, co by się wtedy stało. Nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy. Ze wstydu, z upokorzenia, z poczucia winy – uciekłaby. Odeszła na zawsze. Wyjechała na koniec świata. Dalej niż do rodziców, bo i tam by ją dopadł bezmierny wstyd. W takie miejsce, jak ten pensjonat, w którym odizolowała się od świata. Sama by wystąpiła o rozwód. A on wszystko przewidział!
Dlaczego był taki cholernie wyrozumiały? Nigdy się nie skarżył. To zresztą nie w jego stylu. Nie mścił się, nie odpłacał tym samym, chociaż miał z pewnością wiele okazji. Nigdy nie wypominał, co musiało być trudne, bo taka już nasza parszywa natura. Z pewnością się domyślił, że mój wyjazd ma coś wspólnego z Philem, a jednak zaufał, choć go z tym mężczyzną zdradziłam. Musiała się zmierzyć również z tym problemem.
Poznali się w romantycznych okolicznościach. Oświadczył się pierwszego dnia. Dopiero teraz zaczęła się nad tym dogłębnie zastanawiać. Zakochał się w niej, była pewna. Ona też się w nim zakochała, oddała mu się pierwszej nocy. Czy poszłaby z nim do łóżka, gdyby nie dawał nadziei? Trudno powiedzieć, to już tyle lat. Nic go nie zmuszało do ślubu. Mógł ją mieć, a potem wyjechać. Była wojna, był żołnierzem.
Jaki on naprawdę jest? Kłócili się, od czasu do czasu, tak jak się kłócą kochankowie, żeby po chwili jednać się w miłosnych uściskach. Nie o takich kłótniach myślała, lecz o zwyczajnych, do jakich dochodzi we wszystkich związkach. O przyziemne sprawy. Kłótniach, które narastają latami i potrafią zniszczyć każdą miłość. Tak na serio nigdy się nie pokłócili. Nie obrażał się. Jeśli coś palnęła, obracał w żart, rewanżował się czułością, co ją z kolei zawstydzało. Był jej powolny w codziennych sprawach. Za to w tych życiowych, najważniejszych, podejmował decyzje samodzielnie. Jej prawie nigdy o zdanie nie pytał. Są kobiety, które ustępliwość oraz wrażliwość mężczyzny postrzegają jako słabość i na niej żerują. Ona tej jego zgodności nie wykorzystywała. Kochała go takim, jakim był. Dobrze jest mieć męża, który się na wszystko zgadza, a nie brutala, co zawsze ma rację. Dlatego nie wchodziła mu na głowę. Nieco ją ta ustępliwość raziła. Lepiej, gdyby na co dzień był wobec niej bardziej stanowczy, przynajmniej od czasu do czasu. No a w nocy… W nocy było wspaniale. Z tym jednym antraktem, o którym obydwoje starali się zapomnieć.
Następnego dnia powróciła do przerwanych rozważań.
Czy wiem wszystko o Ulissesie? Wiem bardzo dużo. Nadal jednak pozostają pytania bez odpowiedzi. Kto go poinformował o zdradzie Penelopy? Była przekonana, że dowiedział się od Fiony lub którejś z jej otoczenia. Zadzwonił nad ranem, z hotelu, nie miały możliwości donieść. Kto to mógł być? Mungo? Wykluczone! Nigdy by tak nie postąpił. Najpierw by porozmawiał. Ostrzegł, co zamierza zrobić. Dał szansę. Zatem kto? Kto miał dostęp do Ulissesa? Kto mógł być w MI6 w środku nocy i jednocześnie wiedzieć o romansie? Jedyną osoba, która przychodziła do głowy, był Phil.
To przecież niemożliwe! Po co miałby to robić? Musiał zdawać sobie sprawę, że skazywał ją na rozwód. A jednak! Miał powód i to całkiem dobry. Robert, wbrew wszelkim jego staraniom, ocalał, więc jedynie w taki sposób mógł go zneutralizować. Czy podszedł do Ulissesa i rąbnął w twarz: „Rżnąłem twoją żonę!”? Na coś takiego nawet on by się nie odważył. Posłużył się kimś? Mało prawdopodobne, jednak niewykluczone. Ona się w tej rozgrywce nie liczyła.
Z Philem pieprzyła się nie dlatego, że chciała z nim być. Pożądała bez opamiętania, kochała do szaleństwa. Cały świat się nie liczył, istniał tylko on. Błądzenie jest rzeczą ludzką, a z nim byłam bezgranicznie szczęśliwa. Zrobiłabym dla niego wszystko. Gdyby skinął, poszłabym za nim do piekła. Żachnęła się.
Dopiero kiedy ją rzucił, zaczęły się potwierdzać najstraszniejsze podejrzenia. Czy również te przeczucia były słuszne? O czym myślał, kiedy mu się oddawałam? Wyobrażał sobie, jak komuniści torturują mojego męża. To go podniecało? O czynie tak haniebnym nie była w stanie myśleć, nawet po latach. Nie pozna odpowiedzi na te pytania. Phil zabrał do grobu wiele mrocznych tajemnic. Może i lepiej nie wiedzieć? Z ulgą porzuciła niewesołe wspomnienia. Chciała zrozumieć męża. Tak do końca. Jeden jedyny raz zachował się chamsko. Próbowała go podpytać o dzieciństwo, o matkę. Nigdy o niej nie opowiadał. Nie widziała nic zdrożnego w takich pytaniach. Zawsze ją zbywał, obracał w żart. Tego wieczoru rozmawiali o Astrid. Poprosiła, żeby opowiedział o swojej matce. Zrobił się purpurowy, wrzasnął: „Odpierdol się!”, i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami. Popłakała się. Liczyła, że mu przejdzie, wróci i przeprosi. Nie wracał. Martwiła się, że aby ją ukarać, znalazł sobie kobietę na jedną noc. Zmęczona czekaniem i bardzo nieszczęśliwa, zasnęła. Jednak wrócił. Najwidoczniej czekał, aż zaśnie, żeby uniknąć konfrontacji. Rano znalazła go śpiącego na kanapie. Przeszło mu, jednak nie przeprosił. Pojechał do firmy, a ona dociekała, czym go tak rozwścieczyła. Byli dwa lata po ślubie, więc mogła odtworzyć, co mówił, kiedy się poznali. Powiedział, że chce się z nią ożenić. Sam z tym wyszedł, a przecież ledwie się znali. Wtedy się nie zastanawiała, taka była szczęśliwa. I jeszcze coś. „Matka mnie wychowywała samotnie. Jaka była, lepiej nie wspomnę”.
Nareszcie zrozumiała. Miał trudne dzieciństwo. Matka go krzywdziła. Jak? Wolała nie wiedzieć. Powiedział jeszcze: „Jesteście taką zgodną rodziną”. Może dlatego jest dla niego tak wiele warta? No i oczywiście łóżko. Jest namiętna, nie ma żadnych zahamowań. Ale o tym wiedziała od dawna. Czy to źle? Przecież ją kochał i nadal kocha. Że potrzebuje zgodnej, szczęśliwej rodziny? W końcu większość mężczyzn odczuwa podobną potrzebę. Jego była widocznie silniejsza. Stworzyła taką, jakiej pragnął – zgodną i szczęśliwą. A on, z wdzięczności, wybaczył jej wszystko. Mogła wracać do domu.
Przyjechał po nią na lotnisko. Widział, że zdarzyło się coś ważnego. Czekał, aż sama powie tyle, ile będzie chciała. Po kolacji usiedli na tarasie. Powiedziała:
– Zastrzeliłam Phila St. John.
Nic więcej nie powiedziała. On o nic nie pytał. Wolał nie wiedzieć. Zrobiłby wszystko, żeby nie wiedzieć. Co się musiało dziać w głowie tej kobiety, kiedy strzelała do mężczyzny, którego tak kochała, że z jego powodu targnęła się na życie? Wydaje nam się, że kogoś dobrze znamy, a on niespodziewanie wprawia nas w osłupienie. Robi coś zaskakującego i wtedy zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nie znamy nikogo. Człowiek jest niepojętą tajemnicą.
Okazało się, że ma taki sam problem, jaki miał jej mąż, spowodowany przez tego samego mężczyznę. Po tym, co przeżyła, nie była zdolna do odbywania stosunków. Nie wiedziała, czy przyczyną było morderstwo, czy może jej skomplikowane uczucia do Phila. Ostatnia noc ciążyła najbardziej. Z mężem nigdy nie kochała się tak nieprzytomnie. I nie o szaleństwa splątanych ciał chodziło, lecz o huragan emocji. St. John nawet po śmierci nie dawał jej spokoju. Był ciężką i nieuleczalną chorobą. Niepokoiło ją, że Robert z pewnością się domyślił, co dokładnie zdarzyło się w Londynie. Miała do wykonania zadanie i je wykonała. Nie można jej winić za erotyczne przeżycia, ponieważ nie mogła nad swoimi emocjami zapanować. Czy oceniłby podobnie? Prawdy nigdy mu nie wyzna, a on na szczęście nie pytał.
24 września 1953 r., 9.00,
Londyn, więzienie Wandsworth
– Dunin!
Podniósł się leniwie z pryczy. Znał Wandsworth, poprzednio przesiedział w tym więzieniu dwa miesiące. Było szare, ponure, otoczone wysokim murem. Aresztowali go pięć dni temu. Tym razem mieli mocne dowody. Broń, ekspertyza balistyczna, odciski palców.
– Do komendanta!
– Jesteście wolni, Dunin, nie mam pojęcia, jak to możliwe, ale dostałem oficjalne pismo i muszę was wypuścić.
Stał przed bramą i przyglądał się zasmarkanemu światu. Pogoda była podła, wiał wiatr, zacinał zimny deszcz, nikt na niego nie czekał. Naciągnął wyżej kołnierz i skulony poszedł do najbliższego przystanku autobusowego. Sir John Sinclair ponaglany przez Komitet Mędrców rozpoczął wielkie sprzątanie.
Uratowała ją choroba dzieci, nadeszła w odpowiednim momencie. Odra miała ciężki przebieg, szczególnie u Andreasa, który był blisko zapalenia płuc. Napięcia spowodowane troską o dzieci pozwoliły wyczyścić pamięć z burzliwych londyńskich przeżyć. Uczucia matki wyparły gwałtowniejsze, lecz wcześniejsze wspomnienia. Całe dnie spędzała z dziećmi, w nocy dzielili się dyżurami. On o seksie nawet nie myślał. Już w Szwajcarii wyczuła, że z cipką jest coś nie tak. Podejrzewała, że Phil był zbyt gwałtowny i podrażnił naskórek w pochwie. Poszła do ginekologa. Doktor Campbell zbadał ją i zażenowany powiedział:
– Masz rzeżączkę, moja droga.
Opuściła wzrok. Wszystkie implikacje stanęły jej przed oczami. Zaraził ją Phil. Z pewnością sam o tym nie wiedział. Z Robertem nie pieprzyli się od powrotu. Gdyby nie jej pokręcona psychika, zaraziłaby go. Campbell się za chwilę dowie. Jego obowiązkiem jest spytać, od kogo się zaraziła. Powie prawdę.
– Byłam w Anglii, miałam przygodę. – Nie tłumaczyła się, był lekarzem, nie moralistą.
– Cóż mam powiedzieć, takie rzeczy się zdarzają.
Była pewna jego dyskrecji, ale zauważyła, jak posmutniał. Znali się od lat, bywał w ich domu, teraz poznał inną, skrywaną stronę ich małżeństwa. Dowiedział się, że nie jest takie idealne, na jakie wygląda.
– Robert nie jest zarażony, nie spałam z nim od powrotu z Anglii. Tak się między nami układało.
– Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Wyleczymy cię szybko. Ode mnie niczego się nie dowie. Mam nadzieję, że się wam ułoży.
Zrobił zastrzyk penicyliny, dostała uderzeniową dawkę.
– Przyjdź jutro. Dostaniesz drugi i po kłopocie. Po tym kłopocie.
Czekała ją rozmowa z mężem. Czuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Bała się, że straci panowanie nad sobą; albo że Robert zauważy tę zdradziecką bladość. Nie mogła dać po sobie poznać, że coś się wydarzyło. To, o czym nie wie, nie sprawi mu bólu. Nie może poznać prawdy, prędzej wypiję cykutę!
– Wszystko w porządku? – zapytał zatroskany.
Nic nie jest w porządku, ze mną nic nie jest w porządku i chyba nigdy nie było.
– Tak, typowe kobiece dolegliwości, błahostka. Przez kilka dni nie będziesz miał ze mnie pożytku, ale ci to wynagrodzę. Obiecuję! – zapewniała gorliwie.
Dzieci wyzdrowiały nadspodziewanie szybko. Wiedziała, jak się pozbyć zahamowań. Namówiła go na wyjście do restauracji.
– Rzuć okiem, kochanie, może być?
Wykonując powabne ruchy faliste, na nagie, ozdobione jedynie łańcuchem z kłódką ciało naciągała obcisłą sukienkę.
– Miejże trochę cierpliwości! – Dała mu po łapach.
– Nie traćmy czasu, do restauracji pójdziemy kiedy indziej. Muszę cię zerżnąć. Natychmiast!
– A ja nie mam ochoty i jestem głodna. – Przeciągnęła się. – Wychodzimy!
W sypialni, napalony jak nigdy, chciał ją pocałować. Gwałtownie go odepchnęła. Tym razem poszło znacznie trudniej. Rzuciła się na niego z dziką furią. Obrzucała najgorszymi wyzwiskami, okładała pięściami, kopała, starając się trafić w krocze, drapała do krwi. Walczyli długo, a ona desperacko się broniła. Niesamowity wysiłek, jaki włożyła w walkę, wyzwolone emocje sprawiły, że jej umysł
oczyścił się z miazmatów. Pozostał nagi instynkt. Udało się jej ugryźć tak boleśnie, że wrzasnął. Tryumfalnie zawyła. Wtedy pękła w nim jakaś tama i wymierzył jej siarczysty policzek. Głowa gwałtownie odskoczyła, a z rozciętej wargi sączyła się krew. Po raz pierwszy uderzył żonę w twarz. Mógł zadawać ból, i to robił, jednak świadomie nigdy by jej nie spoliczkował. A ona w jednej chwili zamieniła się w potulną kotkę. Zachowywała się, nawet jak na jej swobodne obyczaje, lubieżnie. Dopiero teraz poczuła się na tyle bezpiecznie, żeby się wykazać unikalnymi talentami nabytymi na gościnnych występach.
– Ty niewyżyta samico! – wysapał, z trudem łapiąc oddech.
Rytm jej oddechu nakładał się na pulsowanie jego tętna. Zapach, który łakomie wciągał w nozdrza, łączył piżmową woń podniecenia, aromat perfum i spoconego ciała dojrzałej kobiety. Odurzał się jej miękkością, ciepłem, naciskiem mięśni i łaskotaniem włosów, uściskiem ud i gorącą wilgotnością sromu. Twarz mu błyszczała od potu i promieniowała szczęściem.
– Przecież obiecałam, że ci wynagrodzę niedyspozycję. – Ma taki rozmarzony uśmiech, że wygląda jak matołek. Co tam, należało mu się.
Obudził się pierwszy. Z głowy, jak przed laty, wyfrunął wierszyk. Pospiesznie, żeby przypadkiem nie odleciał, zapisał treść, dopisał dedykację i razem z poranną kawą zaniósł do łóżka. Po błysku w oku widział, jaką radość jej sprawił.
– Dzień dobry, kochanie. – Uroczo się uśmiechała. Usta miała miękkie i wilgotne, a język zachęcająco wścibski.
Ograniczyła aktywność towarzyską. Nie afiszowała się tym, po prostu z dnia na dzień zaczęła spędzać w domu więcej czasu. Po jego powrocie z ambasady raczej nigdzie nie wychodziła. A jeżeli, to z nim. Zrozumiała wreszcie, czego mu w życiu potrzeba najbardziej.
– Zastrzeliłam Phila St. John.
Nic więcej nie powiedziała. On o nic nie pytał. Wolał nie wiedzieć. Zrobiłby wszystko, żeby nie wiedzieć. Co się musiało dziać w głowie tej kobiety, kiedy strzelała do mężczyzny, którego tak kochała, że z jego powodu targnęła się na życie? Wydaje nam się, że kogoś dobrze znamy, a on niespodziewanie wprawia nas w osłupienie. Robi coś zaskakującego i wtedy zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nie znamy nikogo. Człowiek jest niepojętą tajemnicą.
Okazało się, że ma taki sam problem, jaki miał jej mąż, spowodowany przez tego samego mężczyznę. Po tym, co przeżyła, nie była zdolna do odbywania stosunków. Nie wiedziała, czy przyczyną było morderstwo, czy może jej skomplikowane uczucia do Phila. Ostatnia noc ciążyła najbardziej. Z mężem nigdy nie kochała się tak nieprzytomnie. I nie o szaleństwa splątanych ciał chodziło, lecz o huragan emocji. St. John nawet po śmierci nie dawał jej spokoju. Był ciężką i nieuleczalną chorobą. Niepokoiło ją, że Robert z pewnością się domyślił, co dokładnie zdarzyło się w Londynie. Miała do wykonania zadanie i je wykonała. Nie można jej winić za erotyczne przeżycia, ponieważ nie mogła nad swoimi emocjami zapanować. Czy oceniłby podobnie? Prawdy nigdy mu nie wyzna, a on na szczęście nie pytał.
24 września 1953 r., 9.00,
Londyn, więzienie Wandsworth
– Dunin!
Podniósł się leniwie z pryczy. Znał Wandsworth, poprzednio przesiedział w tym więzieniu dwa miesiące. Było szare, ponure, otoczone wysokim murem. Aresztowali go pięć dni temu. Tym razem mieli mocne dowody. Broń, ekspertyza balistyczna, odciski palców.
– Do komendanta!
– Jesteście wolni, Dunin, nie mam pojęcia, jak to możliwe, ale dostałem oficjalne pismo i muszę was wypuścić.
Stał przed bramą i przyglądał się zasmarkanemu światu. Pogoda była podła, wiał wiatr, zacinał zimny deszcz, nikt na niego nie czekał. Naciągnął wyżej kołnierz i skulony poszedł do najbliższego przystanku autobusowego. Sir John Sinclair ponaglany przez Komitet Mędrców rozpoczął wielkie sprzątanie.
Uratowała ją choroba dzieci, nadeszła w odpowiednim momencie. Odra miała ciężki przebieg, szczególnie u Andreasa, który był blisko zapalenia płuc. Napięcia spowodowane troską o dzieci pozwoliły wyczyścić pamięć z burzliwych londyńskich przeżyć. Uczucia matki wyparły gwałtowniejsze, lecz wcześniejsze wspomnienia. Całe dnie spędzała z dziećmi, w nocy dzielili się dyżurami. On o seksie nawet nie myślał. Już w Szwajcarii wyczuła, że z cipką jest coś nie tak. Podejrzewała, że Phil był zbyt gwałtowny i podrażnił naskórek w pochwie. Poszła do ginekologa. Doktor Campbell zbadał ją i zażenowany powiedział:
– Masz rzeżączkę, moja droga.
Opuściła wzrok. Wszystkie implikacje stanęły jej przed oczami. Zaraził ją Phil. Z pewnością sam o tym nie wiedział. Z Robertem nie pieprzyli się od powrotu. Gdyby nie jej pokręcona psychika, zaraziłaby go. Campbell się za chwilę dowie. Jego obowiązkiem jest spytać, od kogo się zaraziła. Powie prawdę.
– Byłam w Anglii, miałam przygodę. – Nie tłumaczyła się, był lekarzem, nie moralistą.
– Cóż mam powiedzieć, takie rzeczy się zdarzają.
Była pewna jego dyskrecji, ale zauważyła, jak posmutniał. Znali się od lat, bywał w ich domu, teraz poznał inną, skrywaną stronę ich małżeństwa. Dowiedział się, że nie jest takie idealne, na jakie wygląda.
– Robert nie jest zarażony, nie spałam z nim od powrotu z Anglii. Tak się między nami układało.
– Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Wyleczymy cię szybko. Ode mnie niczego się nie dowie. Mam nadzieję, że się wam ułoży.
Zrobił zastrzyk penicyliny, dostała uderzeniową dawkę.
– Przyjdź jutro. Dostaniesz drugi i po kłopocie. Po tym kłopocie.
Czekała ją rozmowa z mężem. Czuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Bała się, że straci panowanie nad sobą; albo że Robert zauważy tę zdradziecką bladość. Nie mogła dać po sobie poznać, że coś się wydarzyło. To, o czym nie wie, nie sprawi mu bólu. Nie może poznać prawdy, prędzej wypiję cykutę!
– Wszystko w porządku? – zapytał zatroskany.
Nic nie jest w porządku, ze mną nic nie jest w porządku i chyba nigdy nie było.
– Tak, typowe kobiece dolegliwości, błahostka. Przez kilka dni nie będziesz miał ze mnie pożytku, ale ci to wynagrodzę. Obiecuję! – zapewniała gorliwie.
Dzieci wyzdrowiały nadspodziewanie szybko. Wiedziała, jak się pozbyć zahamowań. Namówiła go na wyjście do restauracji.
– Rzuć okiem, kochanie, może być?
Wykonując powabne ruchy faliste, na nagie, ozdobione jedynie łańcuchem z kłódką ciało naciągała obcisłą sukienkę.
– Miejże trochę cierpliwości! – Dała mu po łapach.
– Nie traćmy czasu, do restauracji pójdziemy kiedy indziej. Muszę cię zerżnąć. Natychmiast!
– A ja nie mam ochoty i jestem głodna. – Przeciągnęła się. – Wychodzimy!
W sypialni, napalony jak nigdy, chciał ją pocałować. Gwałtownie go odepchnęła. Tym razem poszło znacznie trudniej. Rzuciła się na niego z dziką furią. Obrzucała najgorszymi wyzwiskami, okładała pięściami, kopała, starając się trafić w krocze, drapała do krwi. Walczyli długo, a ona desperacko się broniła. Niesamowity wysiłek, jaki włożyła w walkę, wyzwolone emocje sprawiły, że jej umysł
oczyścił się z miazmatów. Pozostał nagi instynkt. Udało się jej ugryźć tak boleśnie, że wrzasnął. Tryumfalnie zawyła. Wtedy pękła w nim jakaś tama i wymierzył jej siarczysty policzek. Głowa gwałtownie odskoczyła, a z rozciętej wargi sączyła się krew. Po raz pierwszy uderzył żonę w twarz. Mógł zadawać ból, i to robił, jednak świadomie nigdy by jej nie spoliczkował. A ona w jednej chwili zamieniła się w potulną kotkę. Zachowywała się, nawet jak na jej swobodne obyczaje, lubieżnie. Dopiero teraz poczuła się na tyle bezpiecznie, żeby się wykazać unikalnymi talentami nabytymi na gościnnych występach.
– Ty niewyżyta samico! – wysapał, z trudem łapiąc oddech.
Rytm jej oddechu nakładał się na pulsowanie jego tętna. Zapach, który łakomie wciągał w nozdrza, łączył piżmową woń podniecenia, aromat perfum i spoconego ciała dojrzałej kobiety. Odurzał się jej miękkością, ciepłem, naciskiem mięśni i łaskotaniem włosów, uściskiem ud i gorącą wilgotnością sromu. Twarz mu błyszczała od potu i promieniowała szczęściem.
– Przecież obiecałam, że ci wynagrodzę niedyspozycję. – Ma taki rozmarzony uśmiech, że wygląda jak matołek. Co tam, należało mu się.
Obudził się pierwszy. Z głowy, jak przed laty, wyfrunął wierszyk. Pospiesznie, żeby przypadkiem nie odleciał, zapisał treść, dopisał dedykację i razem z poranną kawą zaniósł do łóżka. Po błysku w oku widział, jaką radość jej sprawił.
– Dzień dobry, kochanie. – Uroczo się uśmiechała. Usta miała miękkie i wilgotne, a język zachęcająco wścibski.
Ograniczyła aktywność towarzyską. Nie afiszowała się tym, po prostu z dnia na dzień zaczęła spędzać w domu więcej czasu. Po jego powrocie z ambasady raczej nigdzie nie wychodziła. A jeżeli, to z nim. Zrozumiała wreszcie, czego mu w życiu potrzeba najbardziej.
Już niebawem opowiem wam więcej o tej książce. Jesteście zainteresowani jej przeczytaniem?
Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Novae Res
Ja również czekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jakoś mnie do siebie nie przekonuje, ale może dam jej szansę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O ja, moje miasto :)
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że książka zainteresowała między innymi dlatego, że akcja dzieje się w Bydgoszczy, a to miasto bardzo dobrze mi się kojarzy:)
OdpowiedzUsuńWiem, że to zabrzmi ogólnikowo, ale podoba mi się styl pisania pana Juliana. Nie słyszałam o tej książce ani o autorze, ale będę ją śledzić. Pozdrawiam ciepło!
Jestem ciekawa czy by mi się podobała.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją opinię.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że ten fragment mnie zainteresował jednak poczekam jeszcze na Twoją opinię. W końcu nie po fragmencie książki powinniśmy ją oceniać ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post: czytanko.pl
No to pozostaje uzbroić sie w cierpliwość :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest już na mojej liście lektur obowiązkowych :)
OdpowiedzUsuńooo nie mogę się doczekać recenzji ;)
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się na jej lekturę :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę, jeszcze w wersji drukowanej przez autora. Grube to było tomiszcze, ale bardzo ciekawe. Cieszę się, że udało mu się znaleźć wydawcę.
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńFragment intersujący :)
OdpowiedzUsuńJa bym nie ufał ;p
OdpowiedzUsuńWydaje się interesująca, ale poczekam na recenzje.
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment.
OdpowiedzUsuńFragment Brzmi bardzo zachęcająco. 😊
OdpowiedzUsuńDobry fragment ❤
OdpowiedzUsuńChyba muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńMnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńto naprawdę jest ciekawe - zarówno ten fragment (powinnam napisać - zwłaszcza) jak i okładka i tytuł (tytuł baaaardzo chwyta)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy skuszę się na lekturę
OdpowiedzUsuńjuz mnie zaciekawila:)
OdpowiedzUsuńDobranoc. Dzięki za odwiedzenie Jestem obserwatorem 1183. Gratulacje na Twoim blogu. Dzięki za odwiedzenie i komentarze na temat moich. Dobry weekend. Chciałbym mieć zaszczyt być obserwatorem mojego bloga.
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty :/
OdpowiedzUsuń