"Życie zaczyna się po rozwodzie". Fragment książki "Wesela nie będzie!"
Plan Edyty był prosty: rozwieść się z Rafałem, spakować manatki i wrócić na Podlasie. Najpierw jednak należy pożegnać stan wolny Magdusi. Kiedy znika Andzia, a w Szklarskiej Porębie zostają znalezione zwłoki, drogi Edyty Prusko i sierżanta Bączka ponownie się krzyżują. Przypadkowe spotkanie w górskim schronisku przywraca pamięć o dawnej zbrodni, dolnośląskie śledztwo z dnia na dzień zatacza coraz szersze kręgi, a atmosfera wokół Edyty gęstnieje. Co łączy dziki w szkodzie z zagadką szpiegowską, a zwłoki sprzed lat z morderstwem Adaminy Lukrecji?
— Wesela nie będzie! — oznajmiła Magdusia, kiedy wraz z Patinką wylądowały na kanapie Edyty w piątkowy wieczór, robiąc jej niespodziankę. — Ja z tym człowiekiem nie będę rozmawiać.
— Co się stało? Jak to nie będzie? — zapytała zdezorientowana i zaskoczona Edyta.
— Nic się nie stało, Magdusia przesadza — odparła Patinka ze stoickim spokojem. — Pokłócili się i od razu dramat.
— Wcale nie! Pan szanowny, wielki gospodarz, zrobił mi awanturę, że cifa nie kupiłam.
— Że, przepraszam, czego nie zrobiłaś? — wyrwało się Edycie nieco niegrzecznie.
— Nie byłam łaskawa nabyć zapasu środka do czyszczenia łazienki ani też nie poprosiłam szanownego narzeczonego o jego nabycie drogą kupna.
— A bez tego nie da się żyć czy jak? — drążyła Edyta, niezupełnie rozumiejąc powagę sytuacji. — I przez cif wesela nie będzie? To ja wam mogę kupić zapas na rok, tylko błagam, nie odwołujcie całej uroczystości!
— Daj spokój, Edzia. — Patinka machnęła ręką.
— Oni są jak dzieci. I nie wiadomo, które gorsze. Próbowałam tłumaczyć i jednemu, i drugiemu, żeby przestali się na siebie denerwować, bo to w niczym nie pomaga, ale jak grochem o ścianę.
— To może Bożydar przestałby na mnie krzyczeć i wtedy wszystko będzie w porządku. Cały dzień sprzątam, haruję, robię zakupy. Akurat o cifie zapomniałam. A on od pół roku nie potrafi naprawić odpływu w brodziku. Pan inżynier od siedmiu boleści. To ja za takiego męża dziękuję bardzo.
— Ale ty wiesz, kochana, że my jutro jedziemy świętować twój panieński? I jakby naturalnie kolejnym krokiem, za trzy tygodnie, jest ślub? — upewniła się Edyta tylko trochę złośliwie.
Magdusia wiedziała, dlaczegóż by miała nie wiedzieć, cieszyła się nawet bardzo na myśl o spędzeniu weekendu w towarzystwie swoich najbliższych przyjaciółek, z którymi spotykała się stanowczo za rzadko. Kwestia naturalnego następstwa w postaci ślubu aktualnie interesowała ją tyle, co wyprawa na Kilimandżaro, a przy jej lęku wysokości to mówiło samo za siebie.
— Niech sobie będzie. Jak szanowny narzeczony mnie przeprosi, to może wrócimy do tematu. A twój szanowny małżonek wychodne ma?
Patinka za późno się zorientowała, jaki kierunek nagle przybrała rozmowa, i nie zdążyła powstrzymać siostry. Mleko się rozlało.
— Permanentne wychodne, jak wolisz. Wczoraj dostałam pozew rozwodowy, więc mamy podwójną okazję do świętowania.
— Potrójną — wtrąciła Patinka, nie dając Magdusi możliwości wyrażenia zdziwienia. — Andzia się rozwiodła wreszcie.
— No co ty? — Edyta zdążyła się zdziwić, nawet całkiem głośno. — Już po wszystkim?
— No już, już, zajęło to marne trzy lata. Ale bardzo dobrze, uważam. Z tym jej Kubusiem to nie wszystko w porządku było. Świr jak nic.
— A Rafałek też świr? — zapytała Magdusia, kiedy wreszcie udało jej się włączyć do rozmowy. — Nic nie mówiłaś.
— Nie miałam czasu, wszystko się tak szybko zadziało. On świr może nie taki jak Kubuś, krzyżem w kościele nie leży, ale za to zdrajca. Podła zdradliwa łajza.
— A to ci dopiero. — Magdusia kiwała głową. — Szkoda trochę, nawet go lubiłam.
— Wcale nie szkoda, ja tam nigdy go nie lubiłam — powiedziała bezceremonialnie Patinka, rozlewając wino do trzech kieliszków. — Bardzo się cieszę, że się od niego uwolniłaś, i proponuję wypicie z tej okazji toastu.
— Wiecie co — odezwała się Magdusia w zamyśleniu — ja nie wiem, czy ten mój ślub to taki dobry pomysł, skoro wszyscy dookoła się rozwodzą.
— A co ty się martwisz, Magdusia? — Edytka stuknęła swoim kieliszkiem o kieliszek trzymany przez Patinkę. — Najwyżej zatrzymamy dekoracje ślubne na imprezę rozwodową. I też będzie fajnie. A Dagmarka i Agunia wciąż trwają w szczęśliwych stadłach?
— Agunia niezmiennie zakochana, Dagmarka odżywa u boku nowego księcia z bajki. Jest nadzieja — roześmiała się Patinka. — Poza tym dla pocieszenia powiem wam, że drugi rozwód jest o niebo łatwiejszy i załatwia się go z zamkniętymi oczami.
— Błagam cię, siostro, tylko nie pisz tego na kartce z życzeniami dla nowożeńców — powiedziała Magdusia, zanim zdążyła sobie przypomnieć, że przecież wesela nie będzie.
Wieczór zakończyły w radosnym nastroju, w czym z całą pewnością dosyć efektywnie pomogły dwie butelki czerwonego wina. Pobudka o godzinie czwartej trzydzieści przypomniała Edycie Wielką Sobotę i wywołała tęsknotę za babcią. I za pachnącymi maślanymi rogalikami, które ta potrafiła wyczarować o czwartej rano. Niestety, tym razem musiała obejść się bez rogalików, za to walczyła z pulsującym bólem głowy i narastającymi mdłościami. Ubrała się w pośpiechu, chwyciła spakowany dzień wcześniej plecak i aparat fotograficzny, po czym pobiegła do samochodu.
Wbrew potocznej opinii bywają takie momenty, kiedy ruch we Wrocławiu jest mały albo nawet żaden. Szczęśliwym trafem godzina piąta rano w sobotę zaliczała się do tych wyjątkowych chwil, dzięki czemu Edyta dojechała z całkiem sporym zapasem czasu. Parking podziemny odnowionego Dworca Głównego przyprawił ją o delikatną klaustrofobię, która jednak natychmiast ustąpiła miejsca wrażeniu, jakie przepiękna budowla robiła na każdym bez wyjątku. Wiadomo było, że dziewczyny, jako że z hostelu do dworca musiały przejść tylko jedną ulicę, zjawią się w ostatniej chwili, zatem Edyta mogła oddać się zwiedzaniu odnowionej hali zaprojektowanej przez Wilhelma Grapowa. Przygotowując się do roli przewodnika po Wrocławiu, pochłonęła całą dostępną jej wiedzę na temat historii i architektury najważniejszych budowli stolicy Dolnego Śląska, niestety akurat w tamtym czasie Dworzec Główny przechodził generalny remont. Nie była więc w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądał przed rokiem dwa tysiące dziesiątym, za to całkiem dobrze znała jego historię. Stojąc w kolejce po kawę, w myślach wizualizowała wygląd znajdującej się na miejscu dzisiejszego głównego hallu dawnej hali peronowej, będącej pozostałością peronu, wówczas jedynego na tym dworcu. Zrozumiała, dlaczego uchodził za najznakomitszą budowlę tego rodzaju w Europie. Z zachwytem rozmyślała także o geolokalizacji stacji — na wschód od ulicy Stawowej, wywodzącej swoją nazwę od hodowlanych stawów rybnych, do których prowadziła. Naprzeciw budynku dworca znajdował się do II wojny światowej niewielki cmentarz żydowski. Niedaleko obecnego tylnego wyjścia dumnie pręży się pomnik przyrody — dąb szypułkowy Przewodnik, liczący około stu osiemdziesięciu lat, mierzący czterysta sześćdziesiąt centymetrów w obwodzie pnia, dwadzieścia trzy metry wysokości oraz trzydzieści metrów rozpiętości konarów. Wszystko to Edyta próbowała sobie wyobrazić, jednak za każdym razem, i nie inaczej było właśnie teraz, dziwnym przypadkiem na ten przedwojenny dworzec patrzyła oczami nie swoimi, a pijanego w sztok Eberharda Mocka. Możliwe, że wino z poprzedniego wieczoru miało w tym swój udział.
— Tu jesteś, żabciu! — krzyknął ktoś nad jej uchem, wprawiając ciało Edyty w stan szoku. — A my cię wszędzie szukamy!
— O, Agunia! I Dagmarka! I Rudzia! — zapiszczała wciąż oszołomiona Edytka. — Nie wiedziałam, że też jedziesz! Miałaś być za granicą.
— No jadę, jadę, jednak się udało. Przesunęłam wyprawę i pojadę dopiero po weselu.
— Wesela nie będzie! — wysyczała Magdusia. — A na pewno nie ze mną w charakterze panny młodej.
— Oesu, weź już przestań. — Patinka przewróciła oczami i uściskała Edytkę. — Jak się masz? Marnie wyglądasz, kochana. Spałaś w ogóle?
— No serdecznie dziękuję. Prawdziwy z ciebie pochlebca. — Edyta odwzajemniła uścisk, szczerząc się radośnie. — Spałam, nawet całkiem nieźle. Chyba coś mnie rozkłada, czekam na wyniki badań. — Napijesz się grzanego piwa i wrócisz do żywych — zawyrokowała Rudzia, która jak nikt zasługiwała na swój przydomek przyjęty nomen omen od nazwiska. Jej płomiennorude włosy widać było z drugiego końca hali dworca.
— Czy ktoś widział Andzię? — zapytała Magdusia, nerwowo spoglądając na telefon.
— A to nie przyszła z wami? — zdziwiła się Edyta.
— Skąd miała z nami przyjść? — zdziwiła się Agunia jeszcze bardziej. — Toż nie nocowała z nami, miała przyjechać bezpośrednio tutaj.
— Kiedy? Dzisiaj? Z Jastrzębia? — Edyta wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę.
— No… właśnie nie wiem. Magdusia? Dlaczego Andzia nie przyjechała wczoraj? Pokój w hostelu miała przecież.
— Miała, ale napisała, że nie może przyjechać, bo ma rodzinną imprezę i nie może się wykręcić. Ktoś przyjeżdżał czy wyjeżdżał. A może się żenił, nie jestem pewna — odparła Magdusia, wciąż sprawdzając coś w telefonie.
— Dzwoń do niej — rozkazała Patinka tonem nieznoszącym sprzeciwu. — A ja dzwonię do Tobiasza. Obie siostry jednocześnie przycisnęły telefony do uszu, Patinka po kilku sekundach oddaliła się od przyjaciółek, zakrywając drugie ucho dłonią. Magdusi dodzwonić się nie udało pomimo kilku podjętych prób.
— No i co? — zapytała Edyta, kiedy Patinka wróciła.
— No właśnie nie wiem. Tobiasz mówi, że żadnej imprezy nie było i ona wczoraj pojechała do Wrocławia.
— Co?! — wyrwało się z pięciu gardeł naraz.
— Dzwonisz do niej, Magdusia? — rzuciła Patinka, okazując lekkie zmartwienie.
— No dzwonię, ale nie odbiera. Sygnał jest normalny. Do planowej godziny odjazdu pociągu do Szklarskiej Poręby pozostawało jeszcze dwadzieścia minut, jednak, nie widząc innego rozwiązania, dziewczęta ruszyły na peron. Magdusia wciąż próbowała dodzwonić się do Andzi, niestety za każdym razem po kilku sygnałach włączała się poczta. Ich niepokój wzrastał z każdą minutą. Nagle na telefonie Magdusi pojawiła się wiadomość.
Wszystko w porządku. Nie mogę jechać, nie
martwcie się, opowiem, jak wrócicie. Nie mówcie
Tobiaszowi. Buziaki. A.
— Dziwne — skomentowała Patinka. — To zupełnie do niej niepodobne, co, Aga?
— Powiedziałabym, że całkowicie to do niej niepodobne — zgodziła się Agunia. — I okłamała Tobiasza? Coś mi tu nie pasuje.
— No właśnie — potwierdziła Magdusia. — Mnie też. Co ona kombinuje?
— Odpisz jej, że się martwimy i niech nam natychmiast powie, co się dzieje, bo Tobiasz już wie — zażądała Patinka tonem absolutnie nieznoszącym sprzeciwu.
Magdusia odpisała słowo w słowo zgodnie z dyspozycją siostry, dodając od siebie pytanie, czy Andzia zamierza do nich dołączyć w Szklarskiej. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:
Naprawdę nie mogę, nie martwcie się, muszę coś
pilnego załatwić. Tobiaszem się nie przejmujcie,
sama mu wyjaśnię.
— Nie to nie, na siłę nikogo uszczęśliwiać nie będziemy — podsumowała Rudzia, która Andzi nie znała prawie wcale, za to na wyjazd w góry miała ogromną ochotę. — Jej strata i jeszcze będzie tego żałować.
Chcąc nie chcąc, pozostałe uczestniczki wyjazdu musiały się zgodzić. Cóż innego im pozostawało? Ustawiły się grzecznie wzdłuż białej linii na peronie, oczekując podstawienia pociągu Kolei Dolnośląskich. Nagle Patinka szturchnęła Edytkę i wskazała brodą w lewą stronę tuż nad jej ramieniem. Edytka podążyła wzrokiem w kierunku wyznaczanym przez podbródek przyjaciółki i zamarła.
— O Jezu, nie wierzę! — wyszeptała na bezdechu.
— To nie może być prawda!
— Co tam szepczecie? — Magdusia próbowała dojrzeć przyczynę nagłego przerażenia na twarzy Edyty, jednak niezbyt pokaźny wzrost mocno jej to utrudniał.
— Ciii — uciszyła ją Patinka. — Edytka właśnie dojrzała swój największy koszmar w świetle dnia. Kochana mamusia.
— Twoja teściowa? O Jezusie… Co ona tu robi?
— Gra na waltorni — zakpiła Edyta. — Pewnie jedzie do rodziny, ma brata w Jeleniej Górze. Ale niefart.
— Wdech i wydech, wdech i wydech, Edytka. Zobacz, ile tu jest ludzi, w tłumie cię nie zauważy — uspokajała ją Patinka. — Wejdzie innymi drzwiami i wysiądzie przed nami. Nie bój nic. Edytka bynajmniej się nie bała, wręcz przeciwnie: widok przebrzydłej teściowej obudził w niej mordercze instynkty. Przez chwilę wyobraziła sobie nawet, jak mamusia wpada pod rozpędzony pociąg. Pociąg nadjechał, nikt pod niego nie wpadł, tłum się wlał, załadował bagaże i zajął wszystkie dostępne miejsca. Patinka nie dała szans nikomu, zajmując sześć sąsiadujących foteli za pomocą torby, dwóch walizek, plecaka, torebki i swojej osobistej figury. Nie były to miejsca wymarzone, bo tuż obok toalety, ale należy się cieszyć z tego, co się ma. Z niewielkim opóźnieniem strzelista sylwetka biało-żółtego szynobusu ruszyła i dziewczyny rozpoczęły relaks. Oczywiście, co było do przewidzenia, na pierwszy ogień poszła Andzia.
— Noż pinda jedna — zaczęła Patinka. — Co ona znowu wymyśliła?
— A może ona zdradza Tobiasza? — zapytała Magdusia, w zasadzie nie wiadomo dlaczego.
— Głupia jesteś? Andzia? Ona jest świętsza od papieża. Coś się musiało stać — nie dawała za wygraną dwukrotna rozwódka i trzykrotna mężatka.
— No ale przecież napisała, że wszystko w porządku i nam wytłumaczy. Może po prostu nie chciało jej się jechać — usiłowała argumentować jej siostra.
— W domu jej nie ma, przypominam — wtrąciła Rudzia. — To gdzie jest?
— A może ona nie żyje?
Pięć znajomych par oczu plus dwie zupełnie obce spojrzały na Edytę z wyrazem dezaprobaty pomieszanej z niepokojem o stan jej umysłu.
— Pogięło cię, Edzia? — zaczęła Agunia, wyrażając opinię wszystkich siedmiu osób. — Przecież pisała do Magdusi. Duchy raczej telefonów nie używają.
— No duchy nie — broniła się Edytka — ale co, jeśli to nie ona pisała, tylko ktoś, kto ją zabił i chciał jeszcze przez chwilę ukryć fakt jej zamordowania?
— A po co niby? Ukrywać po co? Jak ją zaciukał, to zaciukał, po co miałby sobie tyle trudu zadawać? — odparowała Patinka.
— Bo na przykład właśnie szykuje sobie alibi? — podsunęła Rudzia.
— No dobra, to jest możliwe. Można sprawdzić.
— Jak niby? — Agunia wciąż nie była przekonana.
— Napisz do niej coś, na co może odpowiedzieć tylko Andzia. Jak odpowie dobrze, to znaczy, że żyje. Przez dosyć długą chwilę uzgadniały treść podchwytliwej wiadomości, w końcu Edyta wystukała:
Dzwonił Karolek, pytał, na jakim jesteś etapie i czy możesz podesłać mock-up.
Po chwili dotarła odpowiedź:
Powiedz Karolkowi, że okładka gotowa,
a mock-up dzisiaj leci do niego mailem.
— Cholera, to ona — zawyrokowała Patinka.
— To chyba dobrze? — upewniła się Magdusia, wychwytując w tonie siostry niewielką nutkę zawodu.
— No dobrze, pewnie, że dobrze, ale dalej nic nie wiemy. Jakby to był morderca, to przynajmniej byśmy się nie musiały zastanawiać, co się z nią dzieje.
— No jasne — zaszydziła Rudzia. — Wtedy mogłybyśmy obstawiać mordercę.
— Ba! Nawet byśmy go mogły odnaleźć i zadenuncjować na policji! — Edyta wypowiedziała te słowa dokładnie w chwili, w której jej teściowa nacisnęła przycisk otwierający drzwi toalety. Powiedziała to w dodatku na tyle głośno, że pani Surym usłyszała tak treść, jak i głos, którego szczerze nienawidziła. I nawet nie próbowała tego ukryć.
— No oczywiście. Gdzie morderstwo i policja, tam ty. A mąż z rozbitą głową cierpi w samotności.
— Głos pani Surym sprawił, że Edyta poczuła nadchodzący szczękościsk.
— Dzień dobry, mamo — odezwała się przez zęby.
— Ja bardzo proszę, żebyś nie zwracała się do mnie w ten sposób. Dla ciebie byłam, jestem i będę panią Surym. Zresztą chyba o to ci właśnie chodziło, skoro nazwiska nie zmieniłaś. Po rozwodzie będzie ci łatwiej, co?
— A bez wątpienia będzie jej łatwiej, droga pani — odezwała się bez pardonu Patinka. — Życie zaczyna się po rozwodzie.
Pani Surym zachłysnęła się ze złości, nie miała jednak żadnej riposty na takie dictum. Odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami toalety. Edytka chichrała się jak durna, ściskając kolano Patinki.
"Wesela nie będzie!" to pełna szalonych zwrotów akcji, pędząca jak pociąg Kolei Dolnośląskich kontynuacja przygód Edyty Prusko zgłębiająca siłę kobiecej przyjaźni i okrucieństwo spaczonego umysłu. Premiera już 1 sierpnia! A ja już gorąco polecam wam lekturę tej powieści!
Bardzo ciekawy fragment. 😊
OdpowiedzUsuńGdzieś spotkałam się już z tą książką, ale zbytnio mnie do niej nie ciągnie :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzmi ciekawie, książka mi ogólnie coś mówi,ale..
OdpowiedzUsuńCo? Gdzieś słyszałem o niej
nie wiem czemu, ale fragment wydaje mi się być znajomy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
haha śmieszne to:D
OdpowiedzUsuńMam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńta książka mnie fascynuje od jakiegoś czasu, muszę po nią sięgnąć!
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment :-)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na "Pruskie baby", no i teraz jeszcze na te nowość. Kiedyś na pewno spełnię swoje marzenie.
OdpowiedzUsuńCzekam na premierę wciąga! :)
OdpowiedzUsuńO tej książce już słyszałam. Ten fragment nawet mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
kontynuacja przygód z pewnością ucieszy śledzących losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment Wiolu :)
OdpowiedzUsuńMe has abierto el apetito por esta lectura.
OdpowiedzUsuńKsiążka się zapowiada bardzo ceikawie.Koniecznie musze ją zdobyć :-)
OdpowiedzUsuńRaczej nie planuję jej czytać :x
OdpowiedzUsuńTo musi być ciekawa książka ;)
OdpowiedzUsuńPatrząc na okładkę spodziewałam się zupełnie czegoś innego i nie interesowałam się tą książką. Teraz sądzę, że czytanie jej byłoby przyjemnością, gdy tylko będę mieć okazję to sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńTo chyba jednak nie do końca mój styl, ale wierzę, że książka znajdzie rzesze czytelników. :)
OdpowiedzUsuńSounds very interesting. Thank you for sharing.
OdpowiedzUsuńNew Post - https://www.exclusivebeautydiary.com/2020/07/2nd-anniversary-of-exclusive-beauty.html
Ciekawi mnie ta seria.
OdpowiedzUsuńZnam znam znam 💕 nie muszę dodawać na listę hurrraaa :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńFragment zachęcający :)
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego niż literatura, która potrafi zaskoczyć. Zwroty akcji to coś, co kochamy. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńDziękuje za polecenie. Z chęcią przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńŁooo jacie! Nie mogę się doczekać Twojej recenzji. :) brzmi kusząco.
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba lubię takie śmieszne książki i luźne pozycje. Cif mnie rozwalił na łopatki
OdpowiedzUsuńIt really seems very curious to me
OdpowiedzUsuńFajny, bardzo obszerny fragment, który zachęca do sięgnięcia po tę książkę 😊😊
OdpowiedzUsuń