"Tym razem chciałem przekazać czytelnikowi nie tylko przygodę, jak w "Artefakcie umysłu", ale też głębszą historię". Rozmowa z Marianem Andrzejem Noconiem
Chciałabym was dzisiaj zaprosić do przeczytania niezwykle ciekawego wywiadu z Marianem A. Noconiem, który kilka dni temu świętował premierę swojej kolejnej książki pt. "Niezabliźniona nić". Porozmawialiśmy z autorem o procesie wydawniczym, ale także o zagadkach starożytności i tajemniczej cywilizacji Sumerów. Zapraszam do lektury.
Recenzja książki "Niezabliźniona nić" - KLIK
Marian Andrzej Nocoń od wielu lat zajmuje się zawodowo zarządzaniem. Autor w 2010 r. wydał swoją debiutancką powieść pt. "Wszystko się zmienia", która stała się swoistą inspiracją do jego dalszych działań twórczych. W 2016 r. została wydana jego druga książka pt. "Czarna biel. Wspomnienia", oparta na prawdziwych wydarzeniach, a w 2017 r. "Artefakt umysłu". Oprócz pisarstwa, zajmuje się kwalifikowaną turystyką górską oraz fotografią krajobrazową.
Wioleta Sadowska: Czytelnicy pierwszego tomu tryptyku "Seton", po niemal trzech latach, w końcu doczekali się kontynuacji losów Majora Victora Mossa i jego życiowej przygody z pewnym starym notesem. Skąd tak długa przerwa pomiędzy obydwoma tomami?
Marian Andrzej Nocoń: Wiele się na to złożyło. Kiedy „Artefakt umysłu” trafił na rynek, brakowało mi jeszcze dwóch rozdziałów, aby skończyć tę powieść. Wydawało mi się wtedy przez chwilę, że kolejna książka ukaże się już następnego lata.
No cóż. Prace nad ukończeniem „Niezabliźnionej nici” stanęły. Moje zaangażowanie się w promocję „Artefaktu umysłu” pochłonęło kilka miesięcy. Później, jeden z wydawców zainteresował się moim tekstem, ale innej powieści, która wymagała jedynie rozbudowania. Pomyślałem wówczas, że skoro chce ją szybko wydać, to nic się nie stanie, jeśli powrócę do „Niezabliźnionej nici” w kolejnym kwartale.
Gdy zbliżałem się do finału tamtej, ów wydawca wycofał się, tłumacząc to zmianą programu wydawniczego. Minęło lato. Praca zawodowa zwolniła tempo ukończenia przerwanych prac, a na dodatek wpadła mi w ręce ciekawa książka, która na tyle zainspirowała mnie, że postanowiłem dodatkowo przekonstruować dotychczasową powieść. Żeby nie było tak prosto, to jedna z szacownych instytucji, poprosiła mnie o pilne przygotowanie niekomercyjnej książki. Stale pracując pisarsko, minął w sumie rok. Kiedy skończyłem wreszcie „Niezabliźnioną nić” i złożyłem ją u umówionego wydawcy, ten po pół roku rozważania, orzekł, że wyda ją, ale w okresie do dwóch lat. A już wtedy minęły dwa lata od ostatniej książki.
Pomyślałem, że nie mogę aż tyle czekać. Wróciłem do wydawcy, który wydał swego czasu inne moje książki. Dalej już wiadomo. Premiera „Niezabliźnionej nici” odbyła się kilka dni temu.
Wioleta Sadowska: Najważniejsze, że książka w końcu się pojawiła. Akcję „Niezabliźnionej nici” umieścił Pan głównie w zamku w Baranowie Sandomierskim. Dlaczego wybrał Pan akurat ten renesansowy zamek?
Marian Andrzej Nocoń: Tutaj historia sięga wiele lat wstecz.
Zwiedzając kiedyś Sandomierz, pewien tamtejszy przewodnik, dowiadując się, że będziemy wracać na Śląsk, zaproponował mi zobaczenie „po drodze” ciekawego zamku. Trafiłem tam z rodziną w deszczowy dzień. Zwiedzających było niewielu. Przewodnik poświęcił nam tyle czasu, ile potrzebowaliśmy na zaspokojenie naszej ciekawości, w tym szczególnie małoletnich wówczas dzieci. To pozwoliło mi poczuć klimat tego zamku i w ten sposób zdołałem wiele zapamiętać z tamtej wizyty. Taki był początek.
Wiele lat później, pojawiły się dodatkowe intencje propagowania polskich zamków i innych zabytków. To ostatecznie zdecydowało, by wpleść w powieść moje ukryte przesłanie - przybliżania czytelnikom ciekawych miejsc historycznych.
Jak ktoś przeczytał „Czarną biel”, to poznał tam pałac w Piekoszowie. W „Artefakcie umysłu” jest z kolei Wawel i sandomierskie obiekty. W „Niezabliźnionej nici” znalazł miejsce ów baranowski zamek.
Niedawno odwiedziliśmy ten ostatni, aby nakręcić tam zwiastun książki. Dzięki uprzejmości Zarządzających tym obiektem – „Fundacji Pro Arte et Historia”, mogłem ponownie skonfrontować swoją pamięć z rzeczywistością. Miałem frajdę, gdy czytałem fragmenty powieści ekipie filmowej, która rozglądając się dookoła, kiwała głowami potwierdzając dużą zgodność opisów z rzeczywistością. Ale nie jest to wierne odwzorowanie. Pozwoliłem sobie na kilka modyfikacji.
Wioleta Sadowska: Tajemnicza cywilizacja Sumerów i jej odkrycia rozpalają do czerwoności wyobraźnię wielu fascynatów zagadek starożytności. Czy posiada Pan swoją osobistą teorię na temat tego, skąd ci ludzie, tysiące lat wcześniej, posiadali taką wiedzę astronomiczną?
Marian Andrzej Nocoń: Użyła Pani ważnych słów w pytaniu – „swoją osobistą”. Mogę więc swobodnie przedstawić swój punkt widzenia.
Sumerowie wymyślili pierwotnie swój sześćdziesiątkowy system liczbowy na potrzeby księgowania zbiorów. Potrzeba wznoszenia coraz wyższych obiektów zainspirowała ich (na tysiąclecia przed Pitagorasem) do wymyślenia zasad trygonometrycznych. Należą do nich funkcje trygonometryczne np. sekanse (secansem kąta ostrego nazywamy stosunek przeciwprostokątnej do przyprostokątnej leżącej przy kącie). Stąd była już prosta droga do wyliczeń tego, co wisi nad naszymi głowami. Planet i gwiazd. Zapisując (stworzyli jako pierwsi pismo - klinowe) swoje obserwacje i prowadząc wyliczenia przez tysiące lat, zdołali odkryć np. mechanizmy układu słonecznego na wiele lat przed Kopernikiem. Dzięki temu, zdołali zaobserwować też pewne anomalie i wyliczyć ich cykliczność. Mieli z czego wyciągać wnioski. Późniejsze cywilizacje „tylko” wzbogacały tę wiedzę.
Wioleta Sadowska: Już myślałam, że przestawi nam Pan jakąś szokującą teorię na ten temat. Czy według Pana teoria cykliczności ewolucji gatunku ludzkiego może zostać kiedyś potwierdzona naukowo?
Marian Andrzej Nocoń: Jeśli przyjmiemy moją odpowiedź jako daleko subiektywną i nie popartą naukowo, to uważam, iż musiałyby zajść trzy przesłanki:
- naukowcy zdołaliby wyjaśnić pochodzenie szeregu artefaktów, które nie pasują do teorii Darwina. Mam tu na myśli dowody biologiczne o skokowym rozwoju i rzeczowe;
- podjęcia przez nich odważnej próby interpretacji powyższego w świetle obecnie propagowanej teorii, czyli podważenia jej;
- na koniec, natrafienie na znaleziska o dobrze zachowanym materiale biologicznym, dowodzącym wyższego poziomu rozwoju ewolucyjnego, aniżeli obecnie znamy z okresu ostatnich 2,5 mln lat.
Jednym słowem, może zostać ona potwierdzona, pod warunkiem, że nastąpi postęp przynajmniej w dwóch z trzech wymienionych przeze mnie przesłanek.
Biorąc pod uwagę cykliczność zmian klimatycznych i geologicznych oraz astronomicznych w ciągu ok. 100 tys. lat trwania Ziemi, są to nikłe (ale możliwe) szanse na znalezienie takich niezatartych artefaktów. Przykładowo, znalezienia sztucznych źródeł promieniowania radioaktywnego, dowodzącego osiągnięcia poziomu cywilizacyjnego podobnego do naszego.
Wioleta Sadowska: To niezwykle intrygujące. Czytelnicy „Artefaktu umysłu” z pewnością zauważą różnicę w konstrukcji fabularnej kontynuacji tryptyku, gdyż w drugiej części skupia się Pan bardziej na przeżyciach wewnętrznych majora Victora Mossa, niż na wartkiej akcji. Skąd ta zmiana i czemu ma służyć?
Marian Andrzej Nocoń: Jak wielokrotnie mówiłem na spotkaniach autorskich, Moss będzie się zmieniał. Aby czytelnicy mogli lepiej go poznać, skupiłem się właśnie bardziej na warstwie psychologicznej, aniżeli akcji.
Po drugie, postanowiłem wyjaśnić kilka spraw z poprzedniego tomu i wprowadzić nowe wątki, wprowadzające w następną części tryptyku Seton.
I jeszcze jedno. Wielu z nas, bardziej lub mniej nieświadomie, przyjmuje pewien schemat zachowań. Wynika to często z niezaspokojonej w dzieciństwie potrzeby uznania, współczucia i akceptacji. Takie zachwianie równowagi w relacjach z innymi i przechodzenie od roli wybawiciela, poprzez rolę ofiary do roli prześladowcy. Wyjaśnia to trójkąt dramatyczny Karpmana.
Przytoczę dla wyjaśnienia, że angażując się w daną relację, osoba wybiera początkowo taką rolę, do której najbardziej przywykła w swoim dotychczasowym życiu, przy czym najczęściej wejście do trójkąta zapoczątkowuje osoba pozostająca w roli wybawiciela. Rola taka jest przyjmowana przez ludzi, którzy przejmują odpowiedzialność za inne osoby, wykonują przy tym za nie określone czynności. Na przykład ojciec wynosi śmieci za dziecko.
Dlaczego o tym piszę? Bo chcę pokazać, że Moss nie jest herosem. To człowiek, którego życie zmienił pewien przedmiot – stary notes. Wciągnął go w zagadkową tajemnicę, wplątuje zarazem w sytuacje, których nie planował. W ich obliczu musi na nowo zdefiniować sobie własne wartości, cele i oczekiwania. Nowe okoliczności, nowi ludzie i niejasne interesy, wymuszają na nim i na innych bohaterach, nowe postawy. Myślę, że kiedy czytelnik przeżyje to razem z bohaterem, będzie mu łatwiej go zrozumieć, a może także postawić się w jego sytuacji.
Wioleta Sadowska: „Niezabliźnioną nić” nazywa Pan thrillerem konspiracyjnym. Czy może Pan rozwinąć tę myśl?
Marian Andrzej Nocoń: W thrillerze konspiracyjnym, główny bohater przeważnie sam walczy przeciwko grupie wrogów, czy też odkrywa jakąś dużą intrygę. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku Mossa. Ta kwalifikacja przypadła do gustu ludziom z marketingu tworząc hasło” thriller konspiracyjny dostępny tylko w konspiracji”. Jako, że natenczas książka jest sprzedawana jedynie w księgarni wysyłkowej MUZO z Katowic. Ja bym rozszerzył postrzeganie gatunku książki o zakres psychologiczny, bowiem są w niej liczne aspekty przemian psychologicznych i zmian postaw bohaterów. Znajdując się w niespodziewanych sytuacjach, często kryzysowych (tak, jak mamy to teraz w dobie pandemii), muszą oni nie tylko znajdować rozwiązania, ale też weryfikować swoje dotychczasowe przekonania i wartości.
Wioleta Sadowska: Czego zatem czytelnik może spodziewać się po lekturze Pana najnowszej powieści?
Marian Andrzej Nocoń: Jeśli powiem, że otrzyma dobrą rozrywkę, wciągającą i trzymającą do końca akcję, to zabrzmi nazbyt reklamowo.
Tym razem chciałem przekazać czytelnikowi nie tylko przygodę, jak w „Artefakcie umysłu”, ale też głębszą historię. Historię psychologiczną bohaterów, historię starożytną, a także historię polską (akcja toczy się współcześnie na polskim zamku). Przeplatane intrygami, namiętnościami, tajemnicami i krwawymi, dynamicznymi akcjami. Jednym słowem, lekturę nieszablonową, pogłębiającą wiedzę i prowokującą do refleksji.
Wioleta Sadowska: Czy „Niezabliźnioną nić” można czytać nie znając „Artefaktu umysłu”?
Marian Andrzej Nocoń: Zdając sobie sprawę z czasu, jaki upłynął od wydania I-szego tomu, dokonałem w powieści korekt, które wyjaśniają czytającemu zastane sytuacje, nierzadko odwołując się w opisach właśnie do spraw opisanych w „Artefakcie umysłu”. W ten sposób Czytelnik nie musi wpierw przeczytać I-szy tom, aby zrozumieć II-gi. Może śmiało sięgnąć po tę książkę i otrzyma autonomiczną i spójną historię. Natomiast może sprawić sobie dodatkową przyjemność, bowiem, kiedy przypadną mu do gustu losy Victora Mossa, może dokupić „Artefakt umysłu”, sięgając do korzeni. W ten sposób przeżyje powieść „Niezabliźnioną nić” z innej perspektywy i to wydaje się mi ciekawym eksperymentem czytelniczym.
Wioleta Sadowska: Czy trzeci tom tryptyku zostanie wydany jeszcze w tym roku?
Marian Andrzej Nocoń: Bardzo bym chciał spełnić oczekiwania niecierpliwych czytelników. Jednak w dobie pandemii, prace na każdym etapie się obecnie wydłużyły. Dlatego myślę, że skoro mamy już połowę roku za sobą, a ja mam wersję roboczą powieści, to jeśli nie stanie nic na przeszkodzie i książka będzie dobrze się sprzedawać (dzięki m. in. poleceniom samych czytelników), to pojawi się być może już w pierwszej połowie przyszłego roku. Zależy mi na nadgonieniu upływu czasu, bo w kolejce czekają kolejne dwie historie.
Wioleta Sadowska: Czyli Pana plany wydawnicze są dość szeroko zakrojone?
Marian Andrzej Nocoń: Na dzisiaj są to trzy konkretne powieści. Ich treści wymagają wprawdzie jeszcze uzupełnienia i redakcji, ale realnie patrząc mogłyby się one ukazać w 2021 i 2022 roku. Mam też w planie dokończyć jedną z rozpoczętych historii, która sięga średniowiecza. I leży mi na sercu napisanie noweli o niezwykłej historii z życia pewnej kobiety.
Wioleta Sadowska: Jak przeżywa się premierę długo wyczekiwanej książki w dobie międzynarodowej pandemii?
Marian Andrzej Nocoń: To nowe doświadczenie, nieporównywalne z dotychczasowymi. Musiałem wpierw pokonać szereg barier doby pandemii, wynikających chociażby z zamrożenia funkcjonowania osób i firm uczestniczących w przygotowywaniu książki. W dobie zamkniętych księgarń, wstrzymania działalności księgarskiej EMPIK-u, musiałem wyprzedzająco podjąć ważką decyzję w dystrybucji papierowej książki. Dlatego na dziś realizuje ją jedynie Księgarnia wysyłkowa mająca też swoją odnogę na mojej stronie autorskiej (mariannocon.pl/sklep). Stąd, premierze towarzyszyło mi dodatkowe napięcie. Jednak jestem optymistą i myślę, że zostanie ona dostrzeżona i przyjęta z zainteresowaniem.
Krótko: przeżywam tę premierę równie mocno, jak swój debiut sprzed lat.
Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?
Marian Andrzej Nocoń: Planowałem, aby „Niezabliźniona nić” dotarła do Was na początku lata. Wtedy zwykle mamy trochę więcej czasu na lekturę książek. Pomimo trudności udało się nam tego dokonać. Chciałbym więc, aby ten thriller, wpasowywał się na te czasy, będąc niejako lekiem na lęk towarzyszący nam w codzienności. Przeżywając niektóre sceny książki, możemy się trochę z nim oswoić i przez to uodpornić.
Po drugie, oderwie Was na kilka dłuższych (400 stron) chwil od codzienności, zrelaksuje i być może zachęci do pogłębienia wiedzy, poznania otaczającego świata. Tego też polskiego, skrawka pięknego kraju.
Jako autor, chciałbym również, aby wyrobieni czytelnicy Subiektywnie o książkach, mogli dostrzec tę książkę, a po jej lekturze skomentować publicznie swoje odczucia. Mam nadzieję, że zaostrzę Wasz apetyt na III-ci tom. On sam może Was także zaskoczyć wciągając w swą egzotyczną historię?
Pozdrawiam i dziękuję Pani Wioleto za ciekawe pytania.
Marian Andrzej Nocoń.
Gorąco zachęcam was do poznania dorobku pisarskiego Mariana A. Noconia, a w szczególności do zainteresowania się tryptykiem "Seton". Ja już niecierpliwie oczekuję na trzeci tom tej trylogii.
No i proszę,ja chyba nie wyrobię się z czytaniem do końca życia 🙂 tyle fajnych tematów mam do ogarnięcia przed ten blog,że szok 😂 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa rozmowa. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ambitne książki, a ta się na taką zapowiada.
OdpowiedzUsuńnie znam twórczości tego pana:)
OdpowiedzUsuńGratuluję wywiadu. Twórczość Autora wciąż przede mną :)
OdpowiedzUsuńŚwietny patronat intrygującej powieści :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o twórczości tego człowieka, ale chętnie się z nią zapoznam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardo ciekawy wywiad. Zresztą jak zawsze.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, jak zawsze :-)
OdpowiedzUsuńCzyli przewodnik poniekąd przyczynił się do weny autora. Ja uwielbiam zwiedzać i czerpać z tego inspirację do moich powieści :) Poznawanie wzbogaca.
OdpowiedzUsuńciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńMuszę chyba kupić książki autora ❤
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Aby urzeczywistnić zamysł, proponuję zajrzeć tutaj: https://mariannocon.pl/sklep
UsuńPozdrawiam :)
Jestem pełna podziwu ile pracy wkładasz w te wywiady!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czyta :)
Jak zawsze warty przeczytania wywiad :)
OdpowiedzUsuńMoże skuszę się na serię, gdy będzie wydana w całości.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek autora ale wywiad ciekawy i z pewnością kiedyś poznam jego twórczość.
OdpowiedzUsuńAutor to bardzo ciekawy człowiek.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się Sandomierz, a i ta trylogia brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuń