Książka wydana pod patronatem medialnym Subiektywnie o książkach
"Zmagania i historia bycia rodzicem to radzenie sobie z napięciem pomiędzy ochroną i troską o nasze dzieci a uczeniem ich, jak powinny chronić i troszczyć się same o siebie".
Już na samym początku czytania tej publikacji uświadomiono mi, że jestem analogowym dinozaurem, które będzie musiało wychować cyfrowe dziecko w czasach, gdy wiele zasad określających moje wychowanie, nie ma już zastosowania. Nie brzmi to niestety zbyt zachęcająco, ale każdy z nas musi sprostać takiemu wyzwaniu.
Julianna Miner to ekspertka do spraw zdrowia publicznego, a także blogerka prowadząca bloga Rants from Mommyland. Jej artykuły dotyczące rodzicielstwa i technologii były publikowane w The Washington Post. Autorka mieszka obecnie z mężem i trojgiem dzieci na przedmieściach Waszyngtonu.
"Smartfonowe dzieciaki" to poradnik składający się z dziesięciu rozdziałów, dotykających w swojej istocie wychowania dzieci i nastolatków w erze panowania internetu oraz social mediów. Publikację wieńczą dwa dodatki w postaci umowy dotyczącej użytkowania telefonu komórkowego oraz zakres dostępnych w internecie materiałów na temat seksualności.
Jako początkująca matka i jednocześnie ten osławiony analogowy dinozaur, z wielką uważnością wczytywałam się w poszczególne rozdziały, jakie zaprezentowała w swojej książce Julianna Miner. Autorka do tematu wychowania dzieci w XXI wieku podeszła dość kompleksowo, gdyż dotknęła takich kwestii, jak porównywanie społeczne w pokoleniu selfie, przyjaźnie nastolatków w erze internetu, ich randki i związki oraz kultura społeczna gier video i dorastanie w sieci z lękami i depresją. Jak widać więc temat ten jest dość szeroko omówiony, gdyż dotyka wielu aspektów wychowania dzieci i młodzieży, co w połączeniu z odczuwalną rzetelnością autorki i wykazywanymi statystykami, niewątpliwie stanowi wartość dodaną tej publikacji.
Ci rodzice, którzy spodziewają się gotowych odpowiedzi na swoje pytania odnośnie wychowania dziecka w erze wszechobecnego internetu, mogą poczuć się zawiedzeni. Julianna Miner w swojej książce nie podaje bowiem gotowych przepisów na bezstresowe poradzenie sobie z wirtualną rzeczywistością. Autorka roztrząsa kolejne zagadnienia w oparciu o wywiady, jakie przeprowadziła z nauczycielami czy też z psychologami. W ten sposób podsuwa możliwe rozwiązania, nakierowuje na konkretne zachowania i przestrzega przed popełnieniem podstawowych błędów. Poza tym, każdy rozdział rozpoczyna także od przytoczenia prawdziwej historii dotykającej danego problemu, co pozwala na ciekawe rozwinięcie określonego tematu.
Podczas czytania książki Julianny Miner zaskoczyło mnie kilka kwestii. Otóż moja wiedza została wzbogacona o pojęcie zjawiska wstrząsu wspomnieniowego, który jak się okazuje ma dość spory wpływ na dorastanie dzieci. Dowiedziałam się również, że istnieje mało znana choroba psychiczna, jak dysmorfobia, a także przeczytałam o teorii zarażania emocjami. A na deser, autorka uświadomiła mi także istnienie pewnych zalet tego, że dzieci tak aktywnie uczestniczą w wirtualnej rzeczywistości, co dla niektórych rodziców może stać się nie lada zaskoczeniem.
Czy podarować dziecku telefon, gdy skończy 13 lat, czy może zrobić to wcześniej? Książka "Smartfonowe dzieciaki" nie odpowie na to pytanie wprost, ale z pewnością pomoże podjąć decyzję w oparciu o to, na czym powinniśmy się skupić i co przeanalizować. Dobrze, że taka publikacja pojawiła się na naszym rynku.
Książka na czasie ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, ja też jestem takim dinozaurem, który będzie musiał wychować swoje dziecko w kulturze obrazkowo-smartfonowej. Przeraża mnie to. Ale wiem, że w pewnych kwestiach nie popuszczę. Widziałam niestety na żywo skutki dawania niemowlakom smartfonów itp. Książkę na pewno przeczytam... Polecam Ci też genialny filmik w temacie: https://www.youtube.com/watch?v=YmX20QCtBvw
OdpowiedzUsuńhaha oja ale to urocze:D
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej ważna w dzisiejszych czasach.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu. Uważam, że powinni przeczytać tę książkę wszyscy rodzice i opiekunowie dzieci.
OdpowiedzUsuńZarażanie emocjami... coś na zasadzie połknąć bakcyla?
OdpowiedzUsuńMoże się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńNie mam dziecka, ale temat bardzo mnie interesuje. Kto wie, może na przyszłość się przyda :))
OdpowiedzUsuńJa również gratuluję patronatu. Książka na czasie. Mamy powszechny problem.
OdpowiedzUsuńBardzo mądra książka.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńCiekawy temat w dzisiejszych czasach.
OdpowiedzUsuńVery insterting's book!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słysze o czyms takim jak dysmorfobia, a sama pozycja idealna dla rodziców majacych dzieci w dzisiejszych czasach :-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to publikacja bardzo na czasie i powinien po ja sięgnąć każdy świadomy rodzic.
OdpowiedzUsuńTym razem to nie jest moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńHmmmm również jestem takim analogowym dinozaurem. Może inaczej - uważam, że przed pewnymi rzeczami nie ucieknę. Ale też nie ma co czterolatce dawać telefon czy tablet. Niech najpierw nauczy się wiązać buty, to pogadamy;) niemniej jednak lekturę będę mieć w pamięci, może mi się przydać w niedalekiej przyszłości...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
bywa, że te czasy mnie przerażają, ale też do wszystkiego trzeba mądrze podchodzić, książka warta uwagi:)
OdpowiedzUsuńJeśli rodzic sam czyta dużo książek, to nie będzie miał problemu z rozwinięciem podobnego zamiłowania u swojego dziecka. Jeśli dorośli natomiast sami siedzą ciągle z nosem w telefonie lub tablecie, to trudno się dziwić, że dzieciaki naśladują takie zachowania. I tu pojawia się paradoks, bo ci dorośli, którzy potrzebują takich porad, pewnie po książkę nie sięgną, tylko będą szukać odpowiedzi właśnie na swoich smartfonach. A jak piszesz, że książka nie daje konkretnych odpowiedzi i rozwiązań, to może się okazać publikacją w ogóle zbędną.
OdpowiedzUsuńJestem mega zainteresowana ta publikacją
OdpowiedzUsuńCzasem prowadzę szkolenia z rodzicami, a ta książka na pewno uzupełni moją wiedzę :)
OdpowiedzUsuń