"Tamten świat w pełni zasługuje na uwiecznienie". Rozmowa z Przemysławem Szulgitem
Uwielbiam takie literackie zaskoczenie, jakim okazała się, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, powieść "Antarabhawa". Zapraszam was dzisiaj do przeczytania mojej rozmowy z jej autorem, Przemysławem Szulgitem.
Recenzja "Antarabhawy" - KLIK
Przemysław Szulgit to polski przedsiębiorca, a z zamiłowania pisarz. "Antarabhawa" to powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach, w których autor brał udział. Strona domowa pisarza - https://www.antarabhawa.pl
Wioleta Sadowska: Czy przekraczanie granic, dosłownie i w przenośni, leży w Pana naturze?
Przemysław Szulgit: Raczej jestem w tym wieku, kiedy człowiek skupia wysiłki na obronie granic, w których zdołał się zrealizować, aczkolwiek samą transgresję jeszcze sobie cenię: w kuchni, literaturze i w muzyce, kolejność nieistotna. Wojownikiem to ja może pozostałem jeszcze na dwóch, trzech polach, ale nie przekraczam granic, by coś zdobyć, tylko żeby przez te granice nie przepełzło mi coś, czego sobie nie życzę na własnym podwórku. Tematu proponowałbym dalej nie rozwijać, bo dostanę pozew o obrazę uczuć i przekroczenie granic wolności wypowiedzi…
Wioleta Sadowska: Nie będę w takim razie wnikać głębiej w ten temat… „Antarabhawa” w swojej wymowie uwodzi przewodnim wątkiem, czyli ukazaniem codzienności przewalaczy. Jakie cechy powinien posiadać człowiek, który zamierza podjąć się tej niecodziennej profesji?
Przemysław Szulgit: Ha, ale ja nikogo nie namawiam, by się podjął takiej profesji. Nie wiem też, czy obecnie pozostał jeszcze jakiś obszar, gdzie można ją wykonywać w niekrzywdzący nikogo sposób. My, jako przemytnicy złota, przemyt narkotyków plasowaliśmy w świecie poniżej ekskrementów, a przemytnik ludzi, o ile nie pomaga im uciec z Korei Północnej, raczej budzi odrazę. Natomiast wtedy, w czasach akcji „Antarabhawy”, trzeba było się znaleźć w odpowiednim miejscu wśród odpowiednich osób i podjąć decyzję, czy do nich dołączyć. Bardzo fajnie, i to w konwencji literatury faktu, pisze o tym inny eks-przewalacz z Azji, Cezary Borowy w swojej „Spowiedzi Hana Solo”. Wspominam o nim nie w celach kryptoreklamowych, ale żeby przekonać czytelników, że tak: to, o czym napisaliśmy, działo się naprawdę.
Wioleta Sadowska: W swojej powieści prezentuje Pan wiele zaskakujących metod przemytu. To budzi refleksję, że ludzie potrafią być bardzo kreatywni. Potwierdza się tutaj znane powiedzenie, że potrzeba jest matką wynalazku?
Przemysław Szulgit: Jak najbardziej tak. Zjawisko przemytu gospodarczego zawsze obnaża pazerność i nieporadność państwa na rynku dystrybucji tych towarów, które są przemycane. Jako anegdotę zawodową dodam, że pewna znana firemka chciała wyłącznie dla siebie zastrzec prawnie każdy wizerunek konia, aby lepiej zarabiać na swoich koniopodobnych produktach, co na szczęście się nie udało pomimo szalejącej globalizacji, bo już dziecko bazgrzące kucyka na kartce stałoby się wtedy w świetle prawa przestępcą. A jako historyk z wykształcenia dodam drugą anegdotę, że wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych miała podłoże wyłącznie ekonomiczne. Ludzie w koloniach mieli dość dobrodziejstw brytyjskiego prawa narzucającego im ceny, a za broń chwycili, gdy Londyn zdelegalizował im samowolnie drukowaną walutę — dolara — bo mieli w obiegu za mało tej legalnej, brytyjskiej. Bajkę o ojcach założycielach, wolności i tak dalej, dorobiono nieco później.
Wioleta Sadowska: Czy pamięta Pan, jak narodził się pomysł na napisanie powieści? Czy to w jakiś sposób chęć upamiętnienia tej profesji i przede wszystkim osób, które się nią parały?
Przemysław Szulgit: Gdy tylko się znalazłem w Azji, wiedziałem, że będzie z tego powieść, przecież ludzie dali mi ksywę „Literat”! Tamten świat w pełni zasługuje na uwiecznienie. Przy czym chciałbym podkreślić, że tworzący go ludzie może i byli z prawem na bakier, ale nie biegali z pistoletami, nie zabijali i nie wymuszali haraczy. Oszuści i złodzieje trafili się też, ale do ich wyliczenia wystarczyłyby mi palce jednej ręki.
Wioleta Sadowska: Czy ma Pan jakiś kontakt z osobami z tego środowiska? Jak potoczyły się ich dalsze losy?
Przemysław Szulgit: Po wydaniu książki odnowiłem parę relacji. Upłynęło bardzo wiele lat. Przykro było się dowiedzieć, że nie żyje już powieściowy Leon i Teodor Grek. Większość ludzi stamtąd radzi sobie dobrze, prowadzą spokojne życie lub własny biznes. Ale są też tacy, którzy przeszli na mroczną stronę mocy i nawywijali tyle, że nie mogą tu bezpiecznie wrócić lub ich „antarabhawa” została okratowana w sensie dosłownym.
Wioleta Sadowska: Pisze Pan, że „przez całe życie nie można być przemytnikiem”. Jak zatem wrócić do przeciętnego życia, nieobarczonego tak dużą dawką adrenaliny i strachu?
Przemysław Szulgit: Ja miałem poczucie doraźności tamtej egzystencji, dlatego swojemu głównemu bohaterowi każę być przekonanym, że jakieś „kiedyś” istnieje dla niego gdzie indziej. Bo jednak zawsze jakieś „kiedyś” gdzieś dla nas istnieje i warto się tam doczołgać mimo własnych słabości. A adrenalina? Może rajcuje tylko głupców. Ryzykownych rzeczy dokonuje się w imię czegoś, pomimo strachu, a nie dla adrenaliny. To na pewno niestosowne porównanie, ale jako weteran z ilością lotów nie mniejszą niż u pilotów bombardujących III Rzeszę też powtórzę: „Pokój ludziom na ziemi”.
Wioleta Sadowska: A dlaczego nie wierzy Pan, że „będzie ci dane to, o co prosisz”? Nie fascynuje Pana tak zwany sekret życia?
Przemysław Szulgit: A życie ma jakiś sekret? Mój ulubiony filozof z Indii, Jiddu Krishnamurti, napisał, że nie ma sensu pytać o sens życia — sensem życia jest przetrwanie. Oczywiście istnieje cały zestaw różnych kosmologii z wizjami całkiem fajnych nekroegzystencji, ale po lekturze „Antarabhawy” wie Pani, jak je potraktowałem już w pierwszym rozdziale. Sorry wielkie, ludziowie drodzy! Jesteśmy igraszką zmiennej losowej. Ktoś się rodzi jako dziecko Rockefellera, a ktoś inny u alkoholika-sadysty. Dostajemy do gry karty rozdane przez los w sposób przypadkowy, a nie sprawiedliwy. No i musimy nimi lepiej lub gorzej grać, właśnie po to, żeby było lepiej. Dlatego życie nie musi być długie, szczęśliwe lub zdrowe. Ważne, by było spełnione. A co do raju i nekroegzystencji zacytuję Becketta, tego od Godota, a nie farmy trupów: „Śmierć pod wieloma względami może się okazać znacznie gorsza niż życie”.
Wioleta Sadowska: Powieść dedykuje Pan Sergiuszowi Piaseckiemu, autorowi powieści przemytniczej pt. „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”. Mam wrażenie, że to autor zapomniany przez kolejne pokolenia czytelników. Czy powieść przemytnicza ma szansę odrodzić się w naszym kraju?
Przemysław Szulgit: Fakt. Sergiusz Piasecki to według mnie pisarz tej rangi, co powszechnie znany Jack London, choć biograficznie jest ciekawszy niż on. London na przykład nigdy nie był szpiegiem. Myślę, że jako ludzie jesteśmy złaknieni nie tyle literatury przemytniczej, co po prostu literatury dobrej. Ktoś opublikuje kolejną fabularną opowiastkę o dwóch szwendających się robotnikach rolnych, ale nie za każdym razem wyjdzie z tego „O myszach i ludziach”, jak u Steinbecka. Przepis jest prosty: nie ma ontologii, nie ma dzieła! Ontologię można zawrzeć w opowieści o przemytnikach, jak i w opowieści o kimkolwiek innym. Emocje przy czytaniu są wtórne i wywołuje je wyłącznie ontologia utworu. Proszę sobie wyobrazić, czy zafascynuje Panią opis obrabiania na tokarce nogi od stołu, nawet jeśli do tego opisu zostanie użyty język wręcz poetycki i artystyczny? Mało ciekawe, prawda? Ale zacznie nas ten opis wciągać, gdy facet obrabiający na tokarce nogę od stołu obrabia ją po to, by właśnie tą nogą skuteczniej rozwalić łeb gwałcicielowi swojej córki. Ta chęć ukarania złego to już ontologia.
Wioleta Sadowska: Zgadza się. To jakich emocji mogą oczekiwać czytelnicy sięgający po „Antarabhawę”?
Przemysław Szulgit: O rany, w swojej recenzji była Pani dla mnie bardziej łaskawa niż w tym wywiadzie… No cóż, jeśli zechcą sobie wyobrazić, że sami robią to, co tam przedstawiłem, to na pewno zmierzą się z widmem strachu i pytaniem, czy umieją kochać, czy raczej traktują kogoś jak krzesło? Powyżej jakiej kwoty sprzedaliby swoją przyzwoitość, skoro nakłania do tego okazja? Mam też nadzieję, że przy kilku historiach tak zwyczajnie, po ludzku, po prostu nieźle się obśmieją.
Wioleta Sadowska: Myślę, że dał Pan radę :) Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom „Subiektywnie o książkach”?
Przemysław Szulgit: Motto do „Antarabhawy” podkradłem sobie z Julio Cortazara. Wspaniały pisarz i bardzo go lubię. Życzę każdemu, by ewolucyjnie jak najprędzej dotarł do drugiego etapu jego wyznania: „Wpierw świat przemawiał do mnie poprzez książki. Potem zaczęły do mnie przemawiać wyłącznie książki opowiadające o świecie…”
Jeśli chcecie się przekonać, czy "Antarabhawa" to kontrowersyjny powrót polskiej powieści przemytniczej, zajrzyjcie koniecznie do tej książki. Jest przygoda, jest niebezpieczeństwo i są nietuzinkowe kreacje polskich przemytników. Książkę Przemysława Szulgita warto przeczytać!
Wpis powstał w ramach współpracy z autorem
Interesująca rozmowa.
OdpowiedzUsuńFantastyczna rozmowa, bardzo ciekawy człowiek. Wspaniale poznać takich ludzi i ich opinie a także prace :) Wspaniały wywiad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Książki nie czytałam, ale rozmowa ciekawa.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to motto na końcu, jest takie... prawdziwe. :) A poza tym świetny wywiad!
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Przeczytałam z ogromną przyjemnością!
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa rozmowa!
OdpowiedzUsuńWiolu, bądź łaskawa...
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad powstał. Gratuluję !
OdpowiedzUsuńJak zawsze bardzo ciekawa i zajmująca rozmowę. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa rozmowa :)
OdpowiedzUsuńŚwietna rozmowa. Bardzo lubię, Wiolu czytać Twoje wywiady.
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo ciekawe - i dobrze, że u Ciebie można wywiady poczytać, teraz to skarb prawdziwy
OdpowiedzUsuńCiekawa postać❤
OdpowiedzUsuńWciągająca rozmowa :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Muszę nadrobić tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNieźle wycisnęłaś wiedzę z tego autora. Sam wspomniał,że w recenzji byłaś bardziej łaskawa ;) Niemniej jednak temat przemytu bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńDużo ciekawych informacji można wyszukać w tym wywiadzie :)
OdpowiedzUsuńNieznam tego pana :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad.
OdpowiedzUsuń