"Jeśli trzymasz w dłoni ludzkie losy, nie możesz tak po prostu odejść". Fragment książki "Bigamista"
Łódź. Mglisty, wiosenny poranek. W przypałacowym stawie na Księżym Młynie zostaje znalezione ciało młodego, wysportowanego mężczyzny. Przyczyna śmierci sportsmena zaskakuje śledczych Jakuba Karskiego i Tomasza Mielczarka. Sekcja zwłok wskazuje na działanie pewnego związku chemicznego, co dowodzi, że zabójca działał w przemyślany sposób. Policjanci wkraczają w świat sportu siłowego,aby poznać system pracy i zwyczaje trenerów personalnych.Tymczasem o Julię Bronicką, właścicielkę Bomboni Cafe, znów upomina się przeszłość. Tym razem z sukcesem. Julia za wiedzę o swojej rodzinie jest gotowa poświęcić wiele. Nie spodziewa się jednak, że los zażąda od niej najwyższej ceny.
„Bigamista” to opowieść o charyzmie i walce o miłość. O tym, ile warte są słowa przysięgi i jaka jest cena za ich niedotrzymanie. Do lektury tej książki zapraszam was razem z Wydawnictwem Novae Res. Dziś możecie przeczytać jej fragment:
Płomień poruszał się w chaotycznym tańcu, gdy drżąca dłoń Juli ustawiała cienką świecę przed ikoną świętego, którego nie znała.
– To czysty wosk pszczeli – odezwał się Aleksander, a Julia zacisnęła powieki. – Symbolizuje czystość i dobroć ludzi, którzy go przynoszą. Jego miękkość to gotowość posłuszeństwa… – Zamilkł, widząc spojrzenie dziewczyny. Po raz pierwszy, odkąd tu weszła, nie znalazł w nim pokory. Zastąpiło je zniecierpliwienie i złość.
– Dobroć i czystość? Posłuszeństwo? – warknęła. – Masz na myśli siebie czy mnie? Bo i w jednym, i drugim przypadku śmierdzi hipokryzją – powiedziała głośno.
– Princessa…
– Mam na imię Julia. I nie podoba mi się to, co przed chwilą zobaczyłam i usłyszałam. – Machnęła ręką na środek świątyni. – Jeśli nie chcesz albo nie wiem – westchnęła ostentacyjnie, unosząc ręce – nie możesz, powiedzieć mi wprost o tym, co się stało z moimi rodzicami, bo nie pozwala ci na to religia albo twój wyimaginowany szef, zwierzchnik, boss, nie wiem, kto tam jeszcze… – wyrzucała z siebie jednym tchem – …to skończmy to marne przedstawienie pod tytułem tajemnica rodzinna Julii Bronickiej i rozejdźmy się do domu. – Opuściła dłonie, uderzając nimi o uda.
Aleksander nie wytrzymał. Chwycił ją silnie za ramię i szarpnął.
– Posłuchaj, dziewczynko – warknął. – To, że potrafisz dużo mówić i sprawiać problemy, wiedziałem już wcześniej. Z tego właśnie powodu dostałem polecenie, by się pojawić w twoim życiu i cię wyciszyć. Wszystko przez Dalesa, który był za głupi i za chciwy, by trzymać cię na dystans i pilnować tak, jak to było ustalone! – Jego wściekły głos odbił się echem od ścian cerkwi. Julia zmrużyła oczy i zacisnęła usta. – Tak właśnie, nie przesłyszałaś się, Julio! Zastanów się dobrze, czy aby na pewno wiesz, co robisz, kpiąc z tej sytuacji i podnosząc na mnie głos. Na mnie! Na człowieka, który jest twoją jedyną szansą na przeżycie. – Gwałtownie wypuścił ją z uścisku, aż zabujała się na boki.
Odwrócił się i odszedł kilka kroków dalej. Julia przełknęła ślinę. W głuchej ciszy słyszała, jak spływające krople rozgrzanego wosku uderzają o metalową podstawę świecznika. Aleksander stał tyłem z opuszczoną głową. Zdrową rękę oparł na ścianie. Julia powoli podeszła do niego. Niepewnie położyła dłoń na jego barku i zaraz ją zabrała, czując, że się poruszył.
– Aleksandrze – szepnęła. – Przepraszam. Jeśli chcesz, to pójdę stąd i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
– Jeśli stąd wyjdziesz, żadne z nas nie przeżyje – odezwał się cicho. Podniósł głowę i odwrócił się do niej. Dziewczyna stała nieruchomo i wpatrywała się wprost w niego. Tolczenko zaczerpnął głęboko powietrza. – To się musi dzisiaj skończyć. I skończy – powiedział spokojnym głosem. Wyminął ją i niespiesznym krokiem podszedł do świecznika. Sięgnął po jedną z nowych świec. Wpatrzony w płomienie, zaczął obracać ją w palcach. – Tamtej nocy nie chciał wypuścić jej z objęć – zaczął. – Nie chciał się od niej oderwać. Tańczyli przytuleni do siebie, jakby wiedzieli, że to ich ostatni wieczór. Jakby przeczuwali, że…Do końca swoich dni nie zapomnę widoku jej bezwładnego ciała, które na przemian głaskał i szarpał w rozpaczy i nadziei, że przywróci ją tym do życia. – Oczy Aleksandra błyszczały w blasku ognia. – Kończył się pokaz fajerwerków, kiedy Anna postanowiła jechać do domu… Do swojej małej córeczki…
– Córeczki? – Julia czuła, że zasycha jej w ustach.
– Tak. Do ciebie, Julio… Spieszyło się jej do ciebie. – Tolczenko zapalił knot od jednego z płomieni. Szepcząc coś, ustawił świeczkę na świeczniku i przez chwilę wpatrywał się w rosnący płomień. Julia stanęła tuż obok niego. Aleksander odwrócił się do niej i musnął kciukiem jej policzek. – Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś do niej podobna. – Zabrał dłoń i wyprostował się. – Marek uprosił ją, by jeszcze zostali. Zgodziła się. Pamiętam, że wyszli na chwilę zatelefonować. W tym czasie do naszego stolika dosiadł się mężczyzna, którego nie było na liście gości, ale którego dobrze znaliśmy. Był pijany i zaczął podnosić głos. Marek bardzo się zdenerwował. Wyprowadził go na zewnątrz. Mieli się rozmówić, ale dziś wiem, że nie udało im się osiągnąć konsensusu. Wtedy żaden z nas niczego nie podejrzewał. Byliśmy na sali razem z Anną i innymi gośćmi, piliśmy za nowy rok. Kilka minut później do Anny podszedł mężczyzna z obsługi z informacją, że jej mąż czeka na nią przy wyjściu, w ich samochodzie. Pamiętam, że gdy się z nami żegnała, pomyślałem, że to nie w stylu Marka. Że nie zachowałby się tak wobec naszego towarzystwa. Nie wyszedłby bez pożegnania. Poza tym na oparciu krzesła została jego marynarka. Anna okryła się nią i wyszła z sali. Popatrzyłem na Dalesa, który siedział obok mnie, i zrozumiałem, że myśli podobnie. Że coś jest nie tak. Pamiętam, że żaden z nas się nie odezwał, tylko po prostu stamtąd wybiegliśmy. Na parkingu przed lokalem nie było ani Anny, ani ich samochodu. Wzięliśmy wóz Dalesa. Ten, o którym tak zawzięcie dyskutowałaś z Witoldem podczas jego kolacji. – Wskazał na nią palcem.
– Czerwony chevrolet beretta – przytaknęła głową.
– Twoich rodziców znaleźliśmy po niecałym kwadransie. Przy zjeździe z niedużego ronda. Samochód był owinięty wokół latarni. To był makabryczny widok. – Zamilkł na chwilę. – Anna miała otwarte oczy, w których nie było już śladów życia. Strużka krwi spływała z jej uchylonych ust. Leżała na kolanach zakrwawionego kierowcy, który potrząsał nią, wykrzykując błagalnie jej imię. Pamiętam, że to Dales pierwszy chwycił go za ramię i szarpnął. Wtedy dostrzegłem prawdziwy powód śmierci Ani. Jej głowa odchyliła się, odsłaniając krwawy otwór na lewej skroni. Julio, możesz wierzyć mi na słowo, widziałem już takie rany. Obejrzeliśmy samochód ze wszystkich stron. Zrozumieliśmy, co się stało. Jedna kula utknęła w mózgu Anny, inna w ciele Marka, jeszcze inna rozerwała oponę. Jechali szybko. Więcej nie muszę ci chyba tłumaczyć. – Tolczenko popatrzył na Julię.
– Nie zginęli w wypadku – szepnęła. – Zostali zamordowani…
– Anna – mruknął Aleksander. – Tylko Anna. Najprawdopodobniej wychyliła się, żeby spojrzeć za siebie.
– To znaczy, że mój ojciec przeżył? – Julia zmrużyła oczy.
– Zależy, jak do tego podejść. Jego pokiereszowane ciało udało się poskładać do kupy i uznać za żywe. Jednak obrażenia fizyczne były niczym w porównaniu z tym, co zostało z jego psychiki.
– To jak to się stało, że uznano śmierć obojga? Przecież widziałam nekrologi, zdjęcia samochodu, kopie raportu i masę innych rzeczy, jakie zebrał mój tato… To znaczy… – Zawahała się.
– Jerzy – dokończył Aleksander i lekko się uśmiechnął. – Jerzy Bronicki. Porządny człowiek, który zastąpił ci ojca. Jednak nikt w rodzinie, poza jego żoną, czyli rodzoną siostrą Ani, nie wiedział, kim jest i czym tak naprawdę zajmuje się człowiek, którego poślubiła Anna. Kim jest Marek… – Zawiesił głos. – One były nierozłączne i bardzo blisko związane. Hanna znała wszystkie tajemnice Ani. Spotkałem się z nią kilka godzin po wypadku. Wyjaśniłem jej wszystko. Była rozbita i wstrząśnięta, jednak szybko pojęła, co tak naprawdę się wydarzyło. Potrafiła trzeźwo ocenić sytuację i przystała na moje rady i warunki. Jednym z nich był przykaz, by nie roztrząsała sprawy i nie szukała winnych wypadku. By jak najszybciej zapomniała o wszystkim i zadbała o ciebie. Dała ci nowe nazwisko i tożsamość. A sfingowanie śmierci Marka było łatwiejsze, niż ci się wydaje. Lekarz pogotowia, którego przysłano na miejsce zdarzenia, do dziś mieszka w bliźniaku, o jakim marzyła jego żona. Zresztą nie musiał się za bardzo wysilać. Gdy wypisywał papier, Marek był nieprzytomny. Później ciało zostało zabrane. Nikt nie dociekał przez kogo i dokąd. Inne czasy. – Wzruszył ramionami. – Policja? W raporcie pojawił się zapis o pijanym kierowcy. O strzałach i łuskach nikt nie wspomniał. Najpewniej zajął się tym ten, kto wydał zlecenie zabójstwa.
– Po co to wszystko? – zapytała Julia. – Po co ta cała maskarada?
– Twój ojciec miał bardzo poważnego wroga i wspólnika zarazem, któremu za bardzo ufał i którego kochał. Naiwnie sądził, że pieniądze i wpływy nigdy nie staną się ich kością niezgody i nie poróżnią ich braterskiej krwi. A ponieważ to Marek był filarem tego duetu, gdy postanowił wycofać się z biznesu i zająć rodziną, jego bratu się to nie spodobało. Mówiłem ci już, jeśli trzymasz w dłoni ludzkie losy, nie możesz tak po prostu odejść. Jego brat miał świadomość tego, że bez Marka interesy ucierpią, nie mówiąc już o wpływach i wizerunku. A Andrzej, bo takie imię nosi twój wuj, zawsze miał etykietę bezwzględnego i mściwego gościa. Nie miał skrupułów, by wysłać w zaświaty własnego brata.
– To on pojawił się w tej restauracji?
– Tak. – Tolczenko kiwnął głową. – Za decyzję o odejściu Marka z układu oskarżał twoją matkę. Obraził ją wtedy przy nas i dlatego Marek wyciągnął go na zewnątrz. Tam poważnie się pokłócili. Andrzej wygrażał Annie i po raz pierwszy w życiu Marek podniósł na niego rękę. Spoliczkował go przy jego ludziach.
– I w odwecie za zniewagę, tamten zabił moją matkę? Jesteś tego pewien?
– Czy jestem pewien? – Uśmiechnął się. – Nie rozmawiałbym dziś z tobą, gdyby tak nie było. Tylko trzy osoby wiedziały, że Marek przeżył. Ja, Witold Dales i Hanna Bronicka, twoja przybrana matka. Dziś wiesz o tym jeszcze ty.
– No i chyba Saszka… – Julia wskazała na chłopaka.
– Saszka to moja krew i mój umysł.
– Co się w takim razie stało, że nagle postanowiłeś pojawić się w moim życiu i opowiedzieć o wszystkim? – Julia przechyliła na bok głowę. – Po co to odgrzebywać, skoro…
– Tak jak mówiłem ci wcześniej. Przez głupotę Dalesa i jego chciwość. – Aleksander zacisnął pięść. – Po śmierci twojego ojca większość jego udziałów przeszła w ręce jego brata, Andrzeja. Nikt tego nie kwestionował, bo nikt poza mną i Dalesem nie znał prawdy. Owszem, krążyły plotki, bo każdy logicznie myślący wiedział, kto najbardziej zyskał na śmierci Marka. Niemniej jednak przyjęto do wiadomości to, co napisały gazety. O małżeństwie, które padło ofiarą nieodpowiedzialności i pijaństwa na sylwestrowej zabawie.
– Ten Andrzej również? Nie dociekał, czy aby na pewno ma z głowy mojego ojca?
– Marek miał oficjalny pogrzeb, na którym Andrzej wygłosił pożegnalną mowę i podarował ogromny wieniec z róż. Teoretycznie ciało skremowano, więc chowaliśmy urnę. – Wzruszył ramionami. – Największy pokaz hipokryzji, jaki widziałem.
– Ale nie wydaje ci się to dziwne, że tego nie sprawdził? Że wtedy, w nocy, nie doszedł do samochodu i nie upewnił się, że dopiął swego?
– Po pierwsze, początkowo wcale nie chodziło o uśmiercenie Marka, ale o wymuszenie na nim zmiany jego decyzji. Podobno Andrzej rozważał różne rozwiązania, ale o wszystkim zadecydowała ich kłótnia. Przypieczętowała decyzję o pozbyciu się przede wszystkim Anny. Po drugie, Andrzej nie brał udziału bezpośrednio w tej akcji. Był pijany w sztok. Po tym, jak wydał polecenie swoim ludziom, poszedł spać. Twój ojciec dobrze zapamiętał numery i samochód, jaki ich ścigał. Podobnie jak twarz tego, kto pociągał za spust. Niech wystarczy ci informacja, że tych dwóch ludzi po jakimś czasie przepadło bez wieści.
– Nie potrzebuję szczegółów – mruknęła Julia. – Tylko tak się zastanawiam, czy nie zdziwiło cię to, że ten cały Andrzej nigdy was o nic nie zapytał? Wiedział, że to wy dotarliście do moich rodziców jako pierwsi?
– Nie. Oficjalnie nikt nas z tym nie powiązał. Jednak zniknięcie dwóch ludzi z jego otoczenia było dla niego jasnym przekazem, że ktoś chce wyrównać rachunki. Myślę, że od tamtej pory częściej odwracał się za siebie.
– Czyli domyślał się, kto chce pomścić śmierć moich rodziców…
– Nie wiem, czego się domyślał, a czego nie. Zarówno ja, jak i Dales byliśmy wtedy za granicą. Mieliśmy alibi. – Wzruszył ramionami. – Pomimo tajemnic i niedopowiedzeń nadal łączyły nas interesy. A to dawało każdemu z nas pewien rodzaj bezpieczeństwa. Potrzebowaliśmy się nawzajem. Rynek nas potrzebował. Jednak dla mnie był to tylko wyrachowany biznes. Za to Dales… Zawsze mnie to zastanawiało, jak szybko potrafił zmienić front i nastawienie. Wyczuł pieniądze i bardzo zbliżył się do Andrzeja. Wręcz się z nim zaprzyjaźnił. Jego celem było zajęcie miejsca twojego ojca. I w znacznym stopniu dopiął swego. Ja wyjechałem do Odessy, bo tam jest i zawsze było moje miejsce. Do Polski wracałem zdecydowanie rzadziej i tylko w wyjątkowych momentach. Po kilku latach zaszły pewne zmiany. Czasy, ustrój polityczny. Policja stała się mniej skorumpowana, wzięto się za porządki. Andrzej postanowił wyjechać i urządzić się gdzieś poza granicami Polski. Tak zrobił. Nawet się ożenił. Założył kilka oficjalnych spółek, którymi kieruje. W większości nich Dales ma coś do powiedzenia. Witold jako jedyny miał na tyle pewności siebie, że nie obawiał się pozostać w Łodzi.
– A właściwie dlaczego ojciec się nie ujawnił? Bo jak rozumiem, skoro żyje, to znaczy, że gdzieś tam jest. – Zamachała dłonią.
– To nieco skomplikowane. Musisz wiedzieć, że śmierć twojej matki bardzo go zmieniła. Stał się zupełnie innym człowiekiem niż ten Marek, którego pamiętam z czasów, gdy się poznaliśmy. Widzisz, Julio, on zdawał sobie sprawę, że z takim bagażem doświadczeń i przeszłością nie da rady sam wychować małej córki. Że warunki, jakie może ci dać, są dalekie od potrzeb dziecka. W grę wchodziło głównie twoje bezpieczeństwo. Cierpiał z tego powodu, ale wybrał dla ciebie najlepsze rozwiązanie, jakie mógł. Pierwotnie zakładał, że może jak nieco urośniesz, da ci jakiś znak, ale gdy zorientował się, że masz kochających rodziców i normalny dom, odpuścił. Nie chciał burzyć tego porządku. W końcu kiedyś sam dążył do tego, byś wychowywała się w takich warunkach. Może kiedyś będziecie mieli okazję o tym porozmawiać.
– A nie był nigdy ciekaw, jak żyję? Kim jestem? Jak wyglądam? –
Zamrugała.
– Hm – mruknął Aleksander. – Wie o tobie więcej, niż ci się zdaje. – Zastanowił się chwilę. – Poza tym nie zostawił cię z niczym. Wierz mi, że bardzo dobrze zabezpieczył ci przyszłość.
– Jakoś nie zauważyłam. – Prychnęła.
– Może nie przyglądałaś się temu z odpowiedniej perspektywy. – Uśmiechnął się. – Wracając jednak do sprawy… Powinnaś wiedzieć, że Dales do tej pory nie rozliczył się z tego, co kiedyś należało do twojego ojca, a siłą rzeczy powinno przejść na ciebie.
– Nie wezmę od tego bałwana nawet złotówki. – Obruszyła się. – W ogóle nie chcę go więcej widzieć!
– Twoje chęci lub ich brak to jedno. Ważniejsze jest to, że Dales nie wywiązał się z umowy, jaką zawarł z twoim ojcem. I ma tego pełną świadomość. Obiecał mu to. Przy świadkach. Nie bez powodu w pewnej chwili zaczął ci się przyglądać i kontrolować to, co się z tobą dzieje…
– To czysty wosk pszczeli – odezwał się Aleksander, a Julia zacisnęła powieki. – Symbolizuje czystość i dobroć ludzi, którzy go przynoszą. Jego miękkość to gotowość posłuszeństwa… – Zamilkł, widząc spojrzenie dziewczyny. Po raz pierwszy, odkąd tu weszła, nie znalazł w nim pokory. Zastąpiło je zniecierpliwienie i złość.
– Dobroć i czystość? Posłuszeństwo? – warknęła. – Masz na myśli siebie czy mnie? Bo i w jednym, i drugim przypadku śmierdzi hipokryzją – powiedziała głośno.
– Princessa…
– Mam na imię Julia. I nie podoba mi się to, co przed chwilą zobaczyłam i usłyszałam. – Machnęła ręką na środek świątyni. – Jeśli nie chcesz albo nie wiem – westchnęła ostentacyjnie, unosząc ręce – nie możesz, powiedzieć mi wprost o tym, co się stało z moimi rodzicami, bo nie pozwala ci na to religia albo twój wyimaginowany szef, zwierzchnik, boss, nie wiem, kto tam jeszcze… – wyrzucała z siebie jednym tchem – …to skończmy to marne przedstawienie pod tytułem tajemnica rodzinna Julii Bronickiej i rozejdźmy się do domu. – Opuściła dłonie, uderzając nimi o uda.
Aleksander nie wytrzymał. Chwycił ją silnie za ramię i szarpnął.
– Posłuchaj, dziewczynko – warknął. – To, że potrafisz dużo mówić i sprawiać problemy, wiedziałem już wcześniej. Z tego właśnie powodu dostałem polecenie, by się pojawić w twoim życiu i cię wyciszyć. Wszystko przez Dalesa, który był za głupi i za chciwy, by trzymać cię na dystans i pilnować tak, jak to było ustalone! – Jego wściekły głos odbił się echem od ścian cerkwi. Julia zmrużyła oczy i zacisnęła usta. – Tak właśnie, nie przesłyszałaś się, Julio! Zastanów się dobrze, czy aby na pewno wiesz, co robisz, kpiąc z tej sytuacji i podnosząc na mnie głos. Na mnie! Na człowieka, który jest twoją jedyną szansą na przeżycie. – Gwałtownie wypuścił ją z uścisku, aż zabujała się na boki.
Odwrócił się i odszedł kilka kroków dalej. Julia przełknęła ślinę. W głuchej ciszy słyszała, jak spływające krople rozgrzanego wosku uderzają o metalową podstawę świecznika. Aleksander stał tyłem z opuszczoną głową. Zdrową rękę oparł na ścianie. Julia powoli podeszła do niego. Niepewnie położyła dłoń na jego barku i zaraz ją zabrała, czując, że się poruszył.
– Aleksandrze – szepnęła. – Przepraszam. Jeśli chcesz, to pójdę stąd i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
– Jeśli stąd wyjdziesz, żadne z nas nie przeżyje – odezwał się cicho. Podniósł głowę i odwrócił się do niej. Dziewczyna stała nieruchomo i wpatrywała się wprost w niego. Tolczenko zaczerpnął głęboko powietrza. – To się musi dzisiaj skończyć. I skończy – powiedział spokojnym głosem. Wyminął ją i niespiesznym krokiem podszedł do świecznika. Sięgnął po jedną z nowych świec. Wpatrzony w płomienie, zaczął obracać ją w palcach. – Tamtej nocy nie chciał wypuścić jej z objęć – zaczął. – Nie chciał się od niej oderwać. Tańczyli przytuleni do siebie, jakby wiedzieli, że to ich ostatni wieczór. Jakby przeczuwali, że…Do końca swoich dni nie zapomnę widoku jej bezwładnego ciała, które na przemian głaskał i szarpał w rozpaczy i nadziei, że przywróci ją tym do życia. – Oczy Aleksandra błyszczały w blasku ognia. – Kończył się pokaz fajerwerków, kiedy Anna postanowiła jechać do domu… Do swojej małej córeczki…
– Córeczki? – Julia czuła, że zasycha jej w ustach.
– Tak. Do ciebie, Julio… Spieszyło się jej do ciebie. – Tolczenko zapalił knot od jednego z płomieni. Szepcząc coś, ustawił świeczkę na świeczniku i przez chwilę wpatrywał się w rosnący płomień. Julia stanęła tuż obok niego. Aleksander odwrócił się do niej i musnął kciukiem jej policzek. – Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś do niej podobna. – Zabrał dłoń i wyprostował się. – Marek uprosił ją, by jeszcze zostali. Zgodziła się. Pamiętam, że wyszli na chwilę zatelefonować. W tym czasie do naszego stolika dosiadł się mężczyzna, którego nie było na liście gości, ale którego dobrze znaliśmy. Był pijany i zaczął podnosić głos. Marek bardzo się zdenerwował. Wyprowadził go na zewnątrz. Mieli się rozmówić, ale dziś wiem, że nie udało im się osiągnąć konsensusu. Wtedy żaden z nas niczego nie podejrzewał. Byliśmy na sali razem z Anną i innymi gośćmi, piliśmy za nowy rok. Kilka minut później do Anny podszedł mężczyzna z obsługi z informacją, że jej mąż czeka na nią przy wyjściu, w ich samochodzie. Pamiętam, że gdy się z nami żegnała, pomyślałem, że to nie w stylu Marka. Że nie zachowałby się tak wobec naszego towarzystwa. Nie wyszedłby bez pożegnania. Poza tym na oparciu krzesła została jego marynarka. Anna okryła się nią i wyszła z sali. Popatrzyłem na Dalesa, który siedział obok mnie, i zrozumiałem, że myśli podobnie. Że coś jest nie tak. Pamiętam, że żaden z nas się nie odezwał, tylko po prostu stamtąd wybiegliśmy. Na parkingu przed lokalem nie było ani Anny, ani ich samochodu. Wzięliśmy wóz Dalesa. Ten, o którym tak zawzięcie dyskutowałaś z Witoldem podczas jego kolacji. – Wskazał na nią palcem.
– Czerwony chevrolet beretta – przytaknęła głową.
– Twoich rodziców znaleźliśmy po niecałym kwadransie. Przy zjeździe z niedużego ronda. Samochód był owinięty wokół latarni. To był makabryczny widok. – Zamilkł na chwilę. – Anna miała otwarte oczy, w których nie było już śladów życia. Strużka krwi spływała z jej uchylonych ust. Leżała na kolanach zakrwawionego kierowcy, który potrząsał nią, wykrzykując błagalnie jej imię. Pamiętam, że to Dales pierwszy chwycił go za ramię i szarpnął. Wtedy dostrzegłem prawdziwy powód śmierci Ani. Jej głowa odchyliła się, odsłaniając krwawy otwór na lewej skroni. Julio, możesz wierzyć mi na słowo, widziałem już takie rany. Obejrzeliśmy samochód ze wszystkich stron. Zrozumieliśmy, co się stało. Jedna kula utknęła w mózgu Anny, inna w ciele Marka, jeszcze inna rozerwała oponę. Jechali szybko. Więcej nie muszę ci chyba tłumaczyć. – Tolczenko popatrzył na Julię.
– Nie zginęli w wypadku – szepnęła. – Zostali zamordowani…
– Anna – mruknął Aleksander. – Tylko Anna. Najprawdopodobniej wychyliła się, żeby spojrzeć za siebie.
– To znaczy, że mój ojciec przeżył? – Julia zmrużyła oczy.
– Zależy, jak do tego podejść. Jego pokiereszowane ciało udało się poskładać do kupy i uznać za żywe. Jednak obrażenia fizyczne były niczym w porównaniu z tym, co zostało z jego psychiki.
– To jak to się stało, że uznano śmierć obojga? Przecież widziałam nekrologi, zdjęcia samochodu, kopie raportu i masę innych rzeczy, jakie zebrał mój tato… To znaczy… – Zawahała się.
– Jerzy – dokończył Aleksander i lekko się uśmiechnął. – Jerzy Bronicki. Porządny człowiek, który zastąpił ci ojca. Jednak nikt w rodzinie, poza jego żoną, czyli rodzoną siostrą Ani, nie wiedział, kim jest i czym tak naprawdę zajmuje się człowiek, którego poślubiła Anna. Kim jest Marek… – Zawiesił głos. – One były nierozłączne i bardzo blisko związane. Hanna znała wszystkie tajemnice Ani. Spotkałem się z nią kilka godzin po wypadku. Wyjaśniłem jej wszystko. Była rozbita i wstrząśnięta, jednak szybko pojęła, co tak naprawdę się wydarzyło. Potrafiła trzeźwo ocenić sytuację i przystała na moje rady i warunki. Jednym z nich był przykaz, by nie roztrząsała sprawy i nie szukała winnych wypadku. By jak najszybciej zapomniała o wszystkim i zadbała o ciebie. Dała ci nowe nazwisko i tożsamość. A sfingowanie śmierci Marka było łatwiejsze, niż ci się wydaje. Lekarz pogotowia, którego przysłano na miejsce zdarzenia, do dziś mieszka w bliźniaku, o jakim marzyła jego żona. Zresztą nie musiał się za bardzo wysilać. Gdy wypisywał papier, Marek był nieprzytomny. Później ciało zostało zabrane. Nikt nie dociekał przez kogo i dokąd. Inne czasy. – Wzruszył ramionami. – Policja? W raporcie pojawił się zapis o pijanym kierowcy. O strzałach i łuskach nikt nie wspomniał. Najpewniej zajął się tym ten, kto wydał zlecenie zabójstwa.
– Po co to wszystko? – zapytała Julia. – Po co ta cała maskarada?
– Twój ojciec miał bardzo poważnego wroga i wspólnika zarazem, któremu za bardzo ufał i którego kochał. Naiwnie sądził, że pieniądze i wpływy nigdy nie staną się ich kością niezgody i nie poróżnią ich braterskiej krwi. A ponieważ to Marek był filarem tego duetu, gdy postanowił wycofać się z biznesu i zająć rodziną, jego bratu się to nie spodobało. Mówiłem ci już, jeśli trzymasz w dłoni ludzkie losy, nie możesz tak po prostu odejść. Jego brat miał świadomość tego, że bez Marka interesy ucierpią, nie mówiąc już o wpływach i wizerunku. A Andrzej, bo takie imię nosi twój wuj, zawsze miał etykietę bezwzględnego i mściwego gościa. Nie miał skrupułów, by wysłać w zaświaty własnego brata.
– To on pojawił się w tej restauracji?
– Tak. – Tolczenko kiwnął głową. – Za decyzję o odejściu Marka z układu oskarżał twoją matkę. Obraził ją wtedy przy nas i dlatego Marek wyciągnął go na zewnątrz. Tam poważnie się pokłócili. Andrzej wygrażał Annie i po raz pierwszy w życiu Marek podniósł na niego rękę. Spoliczkował go przy jego ludziach.
– I w odwecie za zniewagę, tamten zabił moją matkę? Jesteś tego pewien?
– Czy jestem pewien? – Uśmiechnął się. – Nie rozmawiałbym dziś z tobą, gdyby tak nie było. Tylko trzy osoby wiedziały, że Marek przeżył. Ja, Witold Dales i Hanna Bronicka, twoja przybrana matka. Dziś wiesz o tym jeszcze ty.
– No i chyba Saszka… – Julia wskazała na chłopaka.
– Saszka to moja krew i mój umysł.
– Co się w takim razie stało, że nagle postanowiłeś pojawić się w moim życiu i opowiedzieć o wszystkim? – Julia przechyliła na bok głowę. – Po co to odgrzebywać, skoro…
– Tak jak mówiłem ci wcześniej. Przez głupotę Dalesa i jego chciwość. – Aleksander zacisnął pięść. – Po śmierci twojego ojca większość jego udziałów przeszła w ręce jego brata, Andrzeja. Nikt tego nie kwestionował, bo nikt poza mną i Dalesem nie znał prawdy. Owszem, krążyły plotki, bo każdy logicznie myślący wiedział, kto najbardziej zyskał na śmierci Marka. Niemniej jednak przyjęto do wiadomości to, co napisały gazety. O małżeństwie, które padło ofiarą nieodpowiedzialności i pijaństwa na sylwestrowej zabawie.
– Ten Andrzej również? Nie dociekał, czy aby na pewno ma z głowy mojego ojca?
– Marek miał oficjalny pogrzeb, na którym Andrzej wygłosił pożegnalną mowę i podarował ogromny wieniec z róż. Teoretycznie ciało skremowano, więc chowaliśmy urnę. – Wzruszył ramionami. – Największy pokaz hipokryzji, jaki widziałem.
– Ale nie wydaje ci się to dziwne, że tego nie sprawdził? Że wtedy, w nocy, nie doszedł do samochodu i nie upewnił się, że dopiął swego?
– Po pierwsze, początkowo wcale nie chodziło o uśmiercenie Marka, ale o wymuszenie na nim zmiany jego decyzji. Podobno Andrzej rozważał różne rozwiązania, ale o wszystkim zadecydowała ich kłótnia. Przypieczętowała decyzję o pozbyciu się przede wszystkim Anny. Po drugie, Andrzej nie brał udziału bezpośrednio w tej akcji. Był pijany w sztok. Po tym, jak wydał polecenie swoim ludziom, poszedł spać. Twój ojciec dobrze zapamiętał numery i samochód, jaki ich ścigał. Podobnie jak twarz tego, kto pociągał za spust. Niech wystarczy ci informacja, że tych dwóch ludzi po jakimś czasie przepadło bez wieści.
– Nie potrzebuję szczegółów – mruknęła Julia. – Tylko tak się zastanawiam, czy nie zdziwiło cię to, że ten cały Andrzej nigdy was o nic nie zapytał? Wiedział, że to wy dotarliście do moich rodziców jako pierwsi?
– Nie. Oficjalnie nikt nas z tym nie powiązał. Jednak zniknięcie dwóch ludzi z jego otoczenia było dla niego jasnym przekazem, że ktoś chce wyrównać rachunki. Myślę, że od tamtej pory częściej odwracał się za siebie.
– Czyli domyślał się, kto chce pomścić śmierć moich rodziców…
– Nie wiem, czego się domyślał, a czego nie. Zarówno ja, jak i Dales byliśmy wtedy za granicą. Mieliśmy alibi. – Wzruszył ramionami. – Pomimo tajemnic i niedopowiedzeń nadal łączyły nas interesy. A to dawało każdemu z nas pewien rodzaj bezpieczeństwa. Potrzebowaliśmy się nawzajem. Rynek nas potrzebował. Jednak dla mnie był to tylko wyrachowany biznes. Za to Dales… Zawsze mnie to zastanawiało, jak szybko potrafił zmienić front i nastawienie. Wyczuł pieniądze i bardzo zbliżył się do Andrzeja. Wręcz się z nim zaprzyjaźnił. Jego celem było zajęcie miejsca twojego ojca. I w znacznym stopniu dopiął swego. Ja wyjechałem do Odessy, bo tam jest i zawsze było moje miejsce. Do Polski wracałem zdecydowanie rzadziej i tylko w wyjątkowych momentach. Po kilku latach zaszły pewne zmiany. Czasy, ustrój polityczny. Policja stała się mniej skorumpowana, wzięto się za porządki. Andrzej postanowił wyjechać i urządzić się gdzieś poza granicami Polski. Tak zrobił. Nawet się ożenił. Założył kilka oficjalnych spółek, którymi kieruje. W większości nich Dales ma coś do powiedzenia. Witold jako jedyny miał na tyle pewności siebie, że nie obawiał się pozostać w Łodzi.
– A właściwie dlaczego ojciec się nie ujawnił? Bo jak rozumiem, skoro żyje, to znaczy, że gdzieś tam jest. – Zamachała dłonią.
– To nieco skomplikowane. Musisz wiedzieć, że śmierć twojej matki bardzo go zmieniła. Stał się zupełnie innym człowiekiem niż ten Marek, którego pamiętam z czasów, gdy się poznaliśmy. Widzisz, Julio, on zdawał sobie sprawę, że z takim bagażem doświadczeń i przeszłością nie da rady sam wychować małej córki. Że warunki, jakie może ci dać, są dalekie od potrzeb dziecka. W grę wchodziło głównie twoje bezpieczeństwo. Cierpiał z tego powodu, ale wybrał dla ciebie najlepsze rozwiązanie, jakie mógł. Pierwotnie zakładał, że może jak nieco urośniesz, da ci jakiś znak, ale gdy zorientował się, że masz kochających rodziców i normalny dom, odpuścił. Nie chciał burzyć tego porządku. W końcu kiedyś sam dążył do tego, byś wychowywała się w takich warunkach. Może kiedyś będziecie mieli okazję o tym porozmawiać.
– A nie był nigdy ciekaw, jak żyję? Kim jestem? Jak wyglądam? –
Zamrugała.
– Hm – mruknął Aleksander. – Wie o tobie więcej, niż ci się zdaje. – Zastanowił się chwilę. – Poza tym nie zostawił cię z niczym. Wierz mi, że bardzo dobrze zabezpieczył ci przyszłość.
– Jakoś nie zauważyłam. – Prychnęła.
– Może nie przyglądałaś się temu z odpowiedniej perspektywy. – Uśmiechnął się. – Wracając jednak do sprawy… Powinnaś wiedzieć, że Dales do tej pory nie rozliczył się z tego, co kiedyś należało do twojego ojca, a siłą rzeczy powinno przejść na ciebie.
– Nie wezmę od tego bałwana nawet złotówki. – Obruszyła się. – W ogóle nie chcę go więcej widzieć!
– Twoje chęci lub ich brak to jedno. Ważniejsze jest to, że Dales nie wywiązał się z umowy, jaką zawarł z twoim ojcem. I ma tego pełną świadomość. Obiecał mu to. Przy świadkach. Nie bez powodu w pewnej chwili zaczął ci się przyglądać i kontrolować to, co się z tobą dzieje…
Już niebawem poznacie moje wrażenia z lektury tej książki.
Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Novae Res
Zainteresowałaś mnie tą książką. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam tę powieść na półce i wkrótce biorę się za jej czytanie. Czekam na Twoje wrażenia z ,,Bigamisty".
OdpowiedzUsuńWydaje mi się nieco naciągane, ale może dlatego, że to fragment wyrwany ze środka i nie znam powiązań. Niemniej czekam na recenzję ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcający fragment. Poczekam na recenzję.
OdpowiedzUsuńLubię świeże pieczywo i zapach papieru prosto z drukarni
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się do schrupania
Ciekawa jestem Twoich wrażeń po lekturze całości.
OdpowiedzUsuńPS Świetne zdjęcie! ♥
Aktorkę kojarzę, ale jeszcze nic nie czytałam.
OdpowiedzUsuńZapowiedź tej książki bardzo mnie zainteresowała, więc chętnie przeczytam Twoją recenzję Wiolu. 😊
OdpowiedzUsuńIntrygujące ! Czekam na recenzję Wiolu :)
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie ta książką, czekam na recenzję 😉
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tym fragmentem. Na pewno skuszę się na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Właśnie czekam na swój egzemplarz :) Również nie mogę doczekać się lektury tej książki, a powyższym fragmentem tylko zaostrzył się mój czytelniczy apetyt. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwww.niewybredne-recenzje.blogspot.com
to jest mocne:D chcę:D
OdpowiedzUsuńJa już nie ufam fragmentom, poczekam na opinie ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńLubię, gdy umieszczasz fragmenty, bo mogę sprawdzić cy dana książka mnie zaciekawi :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie:)
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę na stronie wydawnictwa i chętnie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie przemawia do mnie :/
OdpowiedzUsuńCzytałam już prozę tej autorki. Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie kochana. Z chęcią przeczytam :-)
OdpowiedzUsuń