Antarabhawa – Przemysław Szulgit
"My, przewalacze, nie stanowimy zagrożenia dla systemu. My go tylko okradamy, ale nie stanowimy zagrożenia, najwyżej sami dla siebie…".
Wkroczyłam w ten zupełnie mi nieznany świat, nie zdając sobie sprawy z tego, że w takim stopniu mnie zafascynuje. Lata dziewięćdziesiąte, skutki transformacji ustrojowej, wolny rynek i oni – przemytnicy, nazywani przez siebie przewalaczami. Ludzie cienie, odgrywający oscarowe role. Warto poznać ich świat, a w zasadzie ich bytność pomiędzy światami, ich antarabhawę.
Przemysław Szulgit to polski przedsiębiorca, a z zamiłowania pisarz. "Antarabhawa" to powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach, w których autor brał udział. Strona domowa pisarza - https://www.antarabhawa.pl
Lata dziewięćdziesiąte. W Polsce dokonują się przemiany ustrojowe, a tymczasem przedsiębiorczy i niezwykle kreatywni Polacy, szukają lepszego życia, wykonując profesję przemytnika. Działając w krajach azjatyckich, udoskonalają swoje sposoby przemytu, ocierając się o groźbę więzienia, a nawet śmierci. Szuman, Mistrz Piotr, czy też Tryper to ludzie żyjący poza prawem. Ryzyko zostaje wpisane w ich codzienność.
Polska powieść przemytnicza to coś zupełnie nowego w moich literackich podróżach. W dużej mierze wynika to z faktu, iż to temat praktycznie nieeksploatowany przez współczesnych pisarzy. A szkoda, gdyż po lekturze "Antarabhawy" już wiem, że na kanwie motywu wykonywania profesji przemytnika można zbudować ciekawą i wciągającą powieść sensacyjną, o zabarwieniu kryminalnym. Przemysław Szulgit funduje bowiem czytelnikom niezwykłą podróż w czasie, będącą jednocześnie niezwykłą przygodą, a w zasadzie będącą dziesiątkami przygód, jakie przeżywają bohaterowie. I nawet jeśli tylko ułamek z tego, co przedstawiono w książce, miało miejsce w rzeczywistości, to i tak robi to kolosalne wrażenie. To powieść niezwykle bogata w swojej treści, której fabułę zawiązuje spora ilość bohaterów, a wartka akcja funduje sensacyjny klimat. Do tego wszystkiego czytelnik znajdzie w niej szczyptę miłości i rywalizacji na wielu polach. Takie połączenie zagwarantowało niepretensjonalną rozrywkę.
"Antarabhawa" w swojej wymowie uwodzi przewodnim wątkiem, czyli ukazaniem codzienności przewalaczy pod postacią ich specyficznego języka, zaskakujących zwyczajów oraz przede wszystkim sposobami przemytu pieniędzy, złota, a nawet narkotyków. Na łamach tej książki odnaleźć można więc wiele zaskakujących metod od których włos jeży się na głowie. Przemysław Szulgit opisuje to wszystko ze swoistą "werwą", co pozwala w zasadzie wniknąć w to nietuzinkowe środowisko. Poczuć strach na lotnisku przechodząc przez bramki, odczuć ulgę, gdy kolejny przerzut zostaje zaliczony, a także pomyśleć o stracie, gdy jednak się nie udaje. Wejście do tego świata poza światem, do tytułowej antarabhawy obfituje w wiele niespodzianek, bo przemytnicy pojawiają się i znikają, na wciąż zmienianych paszportach - "jakbyśmy wymieniali ciała, w których się inkarnujemy…". To porażki i sukcesy, często ubrane w groteskową otoczkę, nieco przejaskrawione fabularnie.
Opowieść jaką snuje Przemysław Szulgit to swoisty portret własny polskich przemytników końca ubiegłego wieku. A jeśli portret to próżno szukać w książce widocznego podziału na czarne i na białe. Autor umiejętnie zmusza czytelnika do refleksji w temacie wymiaru moralnego tej profesji i ceny, jaką należy ponieść za ówczesną wolność ekonomiczną. W tle tej historii pojawia się więc pytanie o to, czy łamiąc prawo, które często nie jest sprawiedliwe, stajemy się z definicji oszustami i zasługujemy na karę. Pomiędzy wierszami tej historii można odnaleźć także sporo dygresji nawiązujących do tematu tego czym tak naprawdę jest strach, co jest prawdziwą wartością w życiu, a także przemyślenia dotyczące istoty miłości i jej wpływu na funkcjonowanie w biznesie. Taka wielowymiarowość fabularna to wartość dodana tej powieści.
"Antarabhawa" to także oprócz wymiaru awanturniczej powieści przygodowej, gorzka w swojej istocie opowieść o ludzkim losie, nie definiowanym przez powtarzany slogan o karmie z banalnym hasłem "będzie ci dane to, o co prosisz". Przemysław Szulgit bowiem bardzo stanowczo i klarownie odkrywa brudny świat, w którym liczy się wyłącznie pieniądz. Niezapomniana jest dla mnie w tej płaszczyźnie opisana scena, którą przeżywa jeden z głównych bohaterów, otrzymując na ulicy pewną propozycję rozrywki, obrazującą najohydniejszą ludzką twarz. To poważna i myślę, że dyskusyjna płaszczyzna, która skłania do szeroko zakrojonej refleksji.
W sanskrycie przestrzeń pomiędzy światami to właśnie antarabhawa. Jak pisze Przemysław Szulgit to miejsce nie jest lepsze od świata zwykłych ludzi, ale z pewnością łaskawsze niż jakiekolwiek dzielone z nimi. Powieść autora zgodnie z wymogami gatunkowymi, dostarczyła mi sporo rozrywki, ale także nieco wiedzy socjologicznej o losach i mentalności przemytników oraz kilka refleksji odnośnie istoty życia. Na lekturę tej książki warto przeznaczyć sobie kilka spokojnych wieczorów.
Wpis powstał w ramach współpracy z autorem
Na tę książkę na pewno się nie skuszę, bo tematyka zupełnie "nie moja". Ale chciałam powiedzieć, że ogromnie podoba mi się umieszczone przez Ciebie zdjęcie książki. Jest baaardzo klimatyczne i profesjonalne... Wow! :)
OdpowiedzUsuńMogłabym sięgnąć po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńTo interesujący temat, z którym nie spotkałam się jeszcze w przeczytanych do tej pory książkach. Z pewnością to niezła odmiana wśród wielu innych gatunków :)
OdpowiedzUsuńRecenzja przekonuje mnie do sięgnięcia po książkę. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat. Może oderwę się od tematyki polskich gangsterów i mafii, która w latach 90 miała swój okres "świetności" na handlu spirytusem i poczytam taką książkę o podobnych czasach 🤓
OdpowiedzUsuńKsiążka jest z pewnością intrygująca, ale raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCarrrolina Blog - klik
Intrygująca recenzja ciekawej książki!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
This is so beautifully written! I'm looking for some new reads with all this self quarantine so thank you for sharing xo
OdpowiedzUsuńMakeup Muddle
Skoro oparta na prawdziwych wydarzeniach, to jestem za:)
OdpowiedzUsuńTo nie brzmi, jak coś, co by mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńNie przychodzi mi na myśl żadna powieść przemytnicza.
OdpowiedzUsuńWydaje się być bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTym razem książka zdecydowanie nie w moim guście.
OdpowiedzUsuńnie dla mnie
OdpowiedzUsuńPo twojej recenzji stwierdzam, że ta książka wydaje się być idealna dla mnie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
No no zapisuję sobie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale mam chyba na razie za dużo obowiązków czytelniczych :)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam okładkę myslalam, ze to bedzie cos innego, ale i tak fajny temat
OdpowiedzUsuńRecenzja mnie przekonała Wiolu. A okładka przepiękna :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłem. Wg mnie super. Opisuje lata 1991- 95. Ja swoją przygodę z przewałem w Azji zakończyłem w 1990 ale o wielu sytuacjach opisywanych w książcę słyszałem wcześniej z opowiadań uczestników. Imiona i ksywki pozmieniane ale wielu można się domyśleć. Zdecydowana część opisywanych sytuacji to fakty. Myślę że każdy kto działał tam w tym okresie się ze mną zgodzi.
OdpowiedzUsuń