Wygraj "Nauczyciela" Agnieszki Ziętarskiej
Wraz z Wydawnictwem Dlaczemu chciałabym was zaprosić do wzięcia udziału w konkursie patronackim, w którym możecie wygrać 2 egzemplarze książki Agnieszki Ziętarskiej pt. "Nauczyciel".
Zasady konkursu:
- W konkursie mogą wziąć udział wszyscy posiadający adres na terenie Polski.
- Konkurs trwa od dzisiaj do 15.12.2019 r., do północy.
- Aby wziąć udział w konkursie, należy odpowiedzieć na poniższe pytanie:
Jakiego nauczyciela wspominasz z sentymentem do dnia dzisiejszego?
- Swoją odpowiedź należy zostawić pod tym postem, jako komentarz.
- Wśród odpowiedzi, jakie pozostawicie pod ogłoszeniem, wybiorę dwie, które najbardziej mi się spodobają.
- Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu dwudziestu dni od zakończenia konkursu. Zwycięzca winien skontaktować się ze mną na podany adres e-mail: subiektywnie.o.ksiazkach@gmail.com w ciągu trzech dni. Nagroda zostanie wysłana w ciągu miesiąca.
UWAGA:
Możecie w ogłoszeniu podać swój adres e-mail, ale robicie to na własną odpowiedzialność, gdyż w ostatnim czasie wystąpiły przypadki wykorzystywania tychże adresów przez oszustów wyłudzających pieniądze. Pamiętajcie, nie wymagam uzupełniania żadnych formularzy ani podawania numeru telefonu.
Do dzieła!
Powodzenia!
OdpowiedzUsuńKonkurs dodany do zakładek, w wolnej chwili się zgłoszę!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy niczego nie wygrałam, więc naprawiam to i może mi się uda! Biorę udział ♥
OdpowiedzUsuńJakiego nauczyciela wspominasz z sentymentem do dnia dzisiejszego? Było wielu nauczycieli, do których bardzo miło wracam wspomnieniami. Z podstawówki miałam Panią od j. niemieckiego, która traktowała nas nie tylko jak dzieci w szkole, ale podchodziła do nas z takim sercem jak do swoich dzieci (których nie miała, potem dopiero zaszła w ciąże jak odchodziłam do gimanzjum - dodam, że nauczycielka była wtedy bardzo młoda). Bardzo miłą ja wspominam♥ Kolejnym nauczycielem była Pani z geografi i choć na jej lekcji wszyscy siedzili cicho, czasami nawet nie oddychając to cenie sobie jej podejście. Nie było rygoru, ale uczniowie mieli do niej taki szacunek, że po prostu były to lekcje, na któych się nie przeszkadzało. Miała dobre podejście do dzieci, świetnie przedstawiała i nauczała. Wiedzę zdobuwało się tam w 45 minut, serio! Jakbym miała taką nauczycielkę ze wszystkich przedmiotów to teraz byłabym panią profesor :D A w technikum nie miałam takiej nauczycielki :)
powodzenia wszystkim!
ps. obserwuje ♥
Najbardziej wspominam z sentymentem panią wychowawczynie z zawodówki. To starsza kobieta z doświadczeniem zawodowym. Miała naprawdę dobre podejście do młodzieży w szkole. Nie krzyczała, nie podnosiła głosu, kiedy czegoś chciała od ucznia, mówiła powoli, bez nerwów. Nawet osoby, które kozaczyły, słuchały się jej. Zasada była taka: Ty szanujesz mnie, ja szanuje Ciebie. Młodzież ją szanowała, bo nie traktowała nas jak bandy dzieciaków tylko jak dorosłe osoby. Nie byliśmy zgraną klasą, ale pani profesor potrafiła zorganizować nam różne rzeczy - wigilie klasowe, jakieś wypady na łyżwy czy potrzebne rzeczy do konkursów, byśmy się nie ośmieszyli.
OdpowiedzUsuńPowodzenia. 😊
OdpowiedzUsuńPowodzenia !
OdpowiedzUsuńMoja matematyczka ze szkoły podstawowej. Panią Hankę będę wspominać z największym sentymentem. Była bardzo surowa. Baliśmy się tej matematyki jak ognia, bo baliśmy się Pani Hanki,ale... była cudownym nauczycielem (tak mnie nauczyłam matematyki, że nawet maturę później z niej zdawałam … z wyboru!), ale przede wszystkim była niezwykle empatycznym człowiekiem. Były takie sytuacje, niezwiązane z matematyką, w których zachowała się z wielką przyzwoitością i zrozumieniem. I jeśli ktoś pyta mnie o najlepszego nauczyciela, to moja odpowiedź zawsze będzie taka sama - Pani Hanka :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę!
OdpowiedzUsuńPan Janek - doktor uniwersytetu, ekscentryczny matematyk. Starszy Pan, którego matematyka była całym życiem. Wtedy tego nie rozumiałem i był on niestety obiektem naszych kpin i nierzadko szyderstw. Człowiek, który odczytywał nam zadania matematyczne zapisane na grającej kartce świątecznej, wiecznie ubrudzony kredą, nie dbający o wygląd i schludność. Człowiek, który potrafił wyjść ze szkoły w nieswojej kurtce, a jednocześnie genialny matematyk, którego wiedzy wtedy nie potrafiłem uszanować. I jednocześnie jedyny nauczyciel, który po maturze tak naprawdę z nami się pożegnał, nie oficjalnie w klasie, ale tak po ludzku poza szkołą. I jedyny, który mimo, że minęło już 18 lat nadal mówi mi dzień dobry na ulicy i czasami wspomina nas "hultajów". Takich ludzi docenia się niestety dopiero po latach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Michał N.
Niestety nie trafiłam na nauczyciela wartego wspominania, a co dopiero z sentymentem.
OdpowiedzUsuńMam na liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńGreat giveaway my friend
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuńZapamiętany na zawsze nauczyciel matematyki z mojego Liceum. Jako człowiek i jako nauczyciel wspaniały. Nie ukrywam matematyka zawsze była moja piętą achillesową, cała podstawówka to była udręka i nagle w szkole średniej trafiam na nauczyciela, który kocha to co robi, który umie przekazać wiedzę i to nie w byle jaki sposób, jak trzeba wystawia jedynkę ale wiem, że mogę ją poprawić, wiem, że będzie tłumaczył do skutku. Przed maturą z własnej inicjatywy zorganizował dodatkowe zajęcia z matmy byśmy się podciągnęli ot tak z ludzkiej życzliwości i jako nauczyciel pragnął nam pomóc.
OdpowiedzUsuńA przy tym człowiek niezwykle ekscentryczny, zawsze na rowerze, na plecach plecak ze stelażem, zawsze pierwszy do organizacji wszelkich spotkań, imprez jak WOŚP. Potrafił nagle na lekcji wyciągnąć zza biurka gitarę i nam zagrać kiedy widział, że temat trudny, a napięcie sięga zenitu, a wierzcie mi często tak było, klasa same kobitki.
Miałam okazję pojechać z nim na wycieczkę, ktoś by powiedział nic ciekawego ok. 40 km od szkoły, zwiedzanie, spanie w szkole na sali gimnastycznej....a dla mnie najlepsza wycieczka klasowa, siedzieliśmy do nocy opatuleni kocami, Pan przygrywał na gitarze, wszyscy śpiewali. To dzięki niemu wiem, że jednak matematyka nie taka straszna….
Moją wychowawczynię ze szkoły podstawowej. Zawsze była dla nas miła, sympatyczna i wyrozumiała, a któregoś dnia pokazała jak bardzo nas lubi. Wszystkie szóste klasy poszły wtedy na wagary. Jak to zazwyczaj bywa, zrobiła się z tego niezła afera! Jedna z wychowawczyń wezwała policję i jej klasa została przyprowadzona do szkoły przez policję, co oczywiście skończyło się wzywaniem rodziców i obniżeniem zachowania. Przez to oberwała cała szkoła, bo wszyscy, którzy poszli na wagary mieli mieć obniżone sprawowanie. Na szczęście nasz wychowawczyni rozumiała, że i na wagary trzeba spróbować się wybrać. poinstruowała nas jedynie, żebyśmy robili to dyskretnie i nie taką grupą ludzi. Każdemu z nas podniosła ocenę z zachowania, a następnie obniżyła na to, które i tak miał.
OdpowiedzUsuńNie wspominając o cudownych wyjazdach i ogniskach, które nam organizowała! W klasie tworzyła rodzinną, miłą atmosferę, dlatego po dziś dzień wiele osób z klasy nadal utrzymuje kontakt i organizujemy spotkania klasowe, na które Pani również zawsze przychodzi.
Miałam kilku nauczycieli, których po latach wspominam z sentymentem. Jednym z nich był nauczyciel matematyki, wymagający, dokładny ale potrafiący wyjaśnić wszelkie matematyczne zawiłości tak, że nie miałam problemu ze zrozumieniem materiału. Najczęściej tak właśnie jest, że pamiętamy tych nauczycieli, którzy wymagali od nas wiedzy. Dziś to procentuje. Szkoda, że doceniamy ich dopiero po latach...
OdpowiedzUsuńMoją nauczycielkę angielskiego z liceum. Maleńka drobna babeczka, która swoją wiedzą i zaangażowaniem potrafiła wzbudzić respekt. Kobieta, która jak zadawała pracę domową, to robiło się ja z przyjemnościa. Tłumaczyła po co zadaje i czego ma ona nas nauczyć. A przed maturą nawet zapraszała nas do domu, żeby w wolnym czasie pomagać nam się przygotować.
OdpowiedzUsuńZ największym sentymentem wspominam i będę wspominała przez długie lata nauczyciela od chemii i fizyki z liceum. Zawsze dobrze ubrany, zabawny, bardzo sympatyczny i pomocny, zawsze gotowy tłumaczyć wszystko kilka razy, aż wszyscy nie będą rozumieli. Potrafił uczyć na tzw. "chłopski rozum" gdzie wszystko jest jasne i każda rzecz z czegoś wynika. Sprawdziany układał sam więc były "fajne takie, takie nie za trudne". Nie brakowało nam również eksperymentów i pracy w laboratorium. Jest on zdecydowanie nauczycielem z powołania i pełnym pasji do chemii, kosmosu i fotografii.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam naszego Dr. M.
Renata Chuchracka
Nauczyciela najważniejszego w moim życiu, czyli moją babcię. Była ona oazą spokoju, dobroci i dobrego słowa oraz skromności. Nigdy nie słyszałam z jej ust przekleństwa, nigdy nie widziałam, aby odmówiła komuś pomocy. Nauczyła mnie jak pielęgnować w sobie dobroć i nadal mnie tego uczy choć jej już przy mnie nie ma...
OdpowiedzUsuńNajbardziej wspominam nauczyciela biologii z liceum. Był surowy, wymagający, ale potrafił też żartować. Opowiadał z pasję. Ba, uczył z pasją. Był nauczycielem z powołaniem. Jednym z niewielu...
OdpowiedzUsuńe-mail: magda-17_17@o2.pl
AnnaF.
OdpowiedzUsuńZ sentymentem do dnia dzisiejszego wspominam nauczyciela matematyki. Szczupły, elegancki, z czarną bródką, logiczny, traktujący uczniów poważnie, ale z pewną dozą uroczej pobłażliwości, często wyrażanej w powiedzeniu - "baśka jest po to, by pracowała". Baśka, czyli "głowa". Świetnie prowadzone zajęcia fakultatywne z wykładami na temat liczb zespolonych. Nauczył nas szacunku dla poprawnego myślenia. Lubił zagadki. Miał wielkie poczucie humoru i lubił bawić się słowem. Spowodował, że zainteresowałam się matematyką.
Niezapomniany, pełen uroku, wiedzy, umiejętności pedagogicznych i życzliwości dla uczących się, znakomity pedagog. Mówił też pięknym, kresowym językiem.
Jakiego nauczyciela z sentymentem wspominam?
OdpowiedzUsuńTakiego o którym tak szybko się nie zapomina?
I pamiętam jak pierwszą jedynkę w życiu dostałam,
bo piórnika zapomniałam.
A tam cyrkiel na zajęcia matematyki był,
ajjjj, gdzie en mój piórnik się wtedy skrył?
W 6 klasie wtedy byłam,
a gdy dostałam "jedynkę" za brak cyrkla w domu trochę wyłam...
Jednak pani od matematyki wiele mnie nauczyła
i mimo, że dostałam od niej pierwszą jedynkę w życiu to miła dla mnie i dla innych była.
Humor również jej dopisywał,
a uśmiech wiele uroku skrywał.
Dzięki niej wiele zapamiętałam,
dzięki niej matematykę pokochałam.
A ta jedynka to... po prostu teraz śmieję się z tego...
droga koleżanko i drogi kolego!
Moim nauczycielem, którego darzę nie tylko sentymentem, ale wielkim szacunkiem jest nauczyciel fizyki z podstawówki, jednocześnie ówczesny dyrektor tej szkoły. Oddziaływał na uczniów w sposób niesamowity, odzywał się niewiele, a wszyscy czuli przed nim respekt i dyscyplinę. Jak by się to przydało w dzisiejszych czasach... Gdy wchodził po schodach po dzwonku na lekcję, tylko klucze, które trzymał w dłoni, dzwoniły - wszyscy od razu milkli, prostowali się i grzecznie, z pokorą czekali, zapadała absolutna cisza. Potrafił krzyknąć, ale miał taką charyzmę, jak żaden inny nauczyciel potem. Niewysoki, ale stanowczy i dominujący. Uczył dobrze. Nigdy nie słyszałam, aby kogoś uderzył. A jednak posłuch miał zadziwiający. I to jest nie tylko moje zdanie, jak się okazało po latach - wszyscy moi znajomi z tej szkoły się zgadzają, że Pan Andrzej jest niezapomnianą postacią. Do dziś mieszka tuż przy szkole, a ja zawsze gdy Go wspominam, słyszę te klucze, ale też widzę Go ze szlauchem, jak zimą wylewa wodę na boisko, by nam zrobić lodowisko... Co roku tak było. Niesamowity człowiek, nietuzinkowe wspomnienia. Wielki szacun!
OdpowiedzUsuń