Książka wydana pod patronatem medialnym Subiektywnie o książkach
"Nurt nie ma z nami nic wspólnego. Nic go nie obchodzimy. Po prostu jest".
Międzygwiezdne podróże fascynowały mnie już od dzieciństwa, a wszystko to za sprawą książek przeróżnych autorów powieści fantastycznych, tak popularnych w latach 90. XX wieku. Mogę w zasadzie przyznać, że od tego typu prozy rozpoczęła się moja fascynacja kosmosem, która trwa do dziś. Z wielką przyjemnością więc zagłębiłam się w odległą rzeczywistość stworzoną w "Upadającym Imperium".
John Scalzi to amerykański pisarz, absolwent University of Chicago. Jest laureatem Nagrody Campbella dla najlepszego nowego pisarza w 2006 r. oraz Nagród Hugo dla najlepszego pisarza i za najlepszą książkę niefantastyczną. John Scalzi jest także blogerem, prowadzi swoje kolumny na łamach kilku czasopism oraz pełni funkcję konsultanta serialu "Gwiezdne wrota: Wszechświat".
Odległa przyszłość. Ludzkość tworzy nowe Imperium, czyli Wspólnotę, w której elementem wiążącym jest Nurt – pozawymiarowe pole, dzięki któremu można przemieszczać się w określonych miejscach czasoprzestrzeni. Gdy zostaje odkryty brak stałości Nurtu skutkujący odizolowaniem się planet od siebie, ludzie próbują zapobiec rozpadowi Imperium.
Uniwersum, jakie stworzył John Scalzi to odległa przyszłość, w której ludzkość zupełnie wyemigrowała ze swojej macierzystej planety Ziemi. I pomimo tego, że autor wykreował zupełnie nowy świat to pewne stałe charakterystyczne dla naszej cywilizacji pozostały niezmienne. Otóż w oparach międzygalaktycznych podróży, ludźmi nadal rządzą tajemnice, pragnienie władzy i ambicje oraz są obecne spiski i zamachy. A to dodaje całości realnego wydźwięku, wpływając tym samym na wartką akcję.
Historia upadającego Imperium kreuje trójkę głównych bohaterów. Są nimi fizyk Marce Claremont, nowa władczyni Wspólnoty Cardenia Wu-Patrick oraz Kiva Lagos. I to właśnie Kiva jest najbardziej nietuzinkową postacią tej książki. Wulgarna, pewna siebie i bezczelna, a do tego kompletnie nieprzewidywalna. Kreacja tej charyzmatycznej postaci zwraca uwagę, co w połączeniu ze specyficznym językiem autora, okraszonym dużą dawką humoru, wywołuje ciekawy efekt.
Zaintrygował mnie pomysł na przeskoczenie granicy niemożności podróżowania szybciej niż prędkość światła. Wyobraźcie sobie bowiem, że istnieje takie pole, które wsysa statek kosmiczny w pewnym miejscu i wypluwa go w pobliżu odpowiedniej planety. Tak opisany mechanizm wpływa na wyobraźnię, podsuwając czytelnikowi różne scenariusze wykorzystania owej "bramki". A jeszcze bardziej intrygująca jest dynamika Nurtu, który jak się okazuje, przemieszcza się, kreując zupełnie nowy porządek Wszechświata. To fascynujące i rozpalające wyobraźnię.
"Upadające Imperium" to pierwszy tom planowanej trylogii osadzonej w konwencji space opera. Jego otwarte zakończenie oczywiście nie wyjaśnia za wiele, więc czytelnicy będą musieli poczekać na kolejną część. Jeśli lubicie powieści napisane w nurcie fantastyki naukowej to książka ta z pewnością winna was zaciekawić.
Zawsze podziwiam wyobraźnię autorów tego rodzaju powieści. Interesująco zapowiadająca się trylogia.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada,lubie książki sience fiktion
OdpowiedzUsuńNie czytałam za wiele z tego gatunku, więc może to będzie dobra okazja, by bliżej go poznać.
OdpowiedzUsuńTym razem, książka nie wpisuje się w moje gusta czytelnicze, więc odpuszczam. 😊
OdpowiedzUsuńJA teraz stawiam na reportaże, więc odkładam ad acta, ale recenzja ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już dwie książki tego autora, były spoko. Tę pozycję również mam w planach.
OdpowiedzUsuńFantastyka naukowa jest niezwykle kusząca i przyznam Ci szczerze, że fabuła zaintrygowała mnie i chociaż raczej nie obracam się w takiej literaturze, to po tę lekturę mogłabym chwycić:) A w dodatku postacie wydają mi się niezwykle intrygujące! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńKsiążka w sam raz dla mnie. Jedyne co mi przeszkadza to otwarte zakończenie.
OdpowiedzUsuńJestem na tak
OdpowiedzUsuńTeż bym sobie tak popodróżował :D
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu :) Zapowiada się na ciekawą serię. :)
OdpowiedzUsuńmoże być ciekawie:)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie chyba takie książki :)
OdpowiedzUsuńZe space opera nie miałam nigdy dotąd styczności. I choć nie ciągnie mnie wybitnie do tego gatunku, mogłaby to być dla mnie przyjemna odskocznia.
OdpowiedzUsuńRaczej po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Z reguły nie sięgam po tego typu książki i chyba tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wspominam tą książkę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu!
OdpowiedzUsuńRaczej nie moja tematyka, ale kto wie, kto wie... Gratuluję patronatu.
OdpowiedzUsuń