"Projekt opisania tej historii przeleżał w mojej głowie dość długo, bo trochę się bałam poruszyć temat wciąż bolesny dla naszej rodziny" - wywiad z Danką Braun




Książki oparte na prawdziwych wydarzeniach zawsze wywołują we mnie wiele emocji. Tak było z najnowszym dziełem Danki Braun, która przeniosła bardzo intymną historię z życia własnej rodziny na karty swojej powieści. Musiałam więc wypytać autorkę o interesujące mnie szczegóły. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.

"Morderstwo przy drodze krajowej 94" - Recenzja



Danka Braun to pseudonim pochodzącej z Olkusza Reginy Szajowskiej. Autorka posiada bogaty życiorys - pracowała w hucie, w urzędzie skarbowym, w sklepach, w solarium, a obecnie współtworzy biuro rachunkowe. W wolnym czasie lubi gotować, rozwiązywać krzyżówki oraz oglądać serial "Gotowe na wszystko". Mieszka obecnie w Krakowie wraz z mężem, z którym ma dwóch synów.




Wioleta Sadowska: Skąd pomysł na to, by w najnowszej książce zainspirować się historią mordercy Pani teściowej?

Danka Braun: Pomysł na napisanie tej powieści pojawił się, gdy dowiedzieliśmy się przez przypadek, że morderca teściowej nie żyje, a okoliczności jego śmierci były dość tajemnicze. Teściowa zginęła, wracając z pracy z Olkusza do Krakowa tak zwaną okazją - inaczej mówiąc, płatnym autostopem. W latach PRL–u był to bardzo popularny sposób podróżowania, ponieważ komunikacja podmiejska i międzymiastowa szwankowała. Ja również w czasach studenckich bardzo często jeździłam „okazją” z Krakowa do rodziców mieszkających pod Olkuszem, bo nie było szansy na powrót autobusem PKS. Mnie też przydarzyły się dwie sytuacje, które mogły skończyć się dla mnie nieciekawie - chyba opiszę je kiedyś w jakiejś swojej książce. 

Morderstwo nauczycielki muzyki odbiło się wtedy głośnym echem w całej Małopolsce, stając się ostrzeżeniem przed podróżowaniem autostopem. Projekt opisania tej historii przeleżał w mojej głowie dość długo, bo trochę się bałam poruszyć temat wciąż bolesny dla naszej rodziny. Nie znałam osobiście teściowej, jedynie z opowieści, ze zdjęć i z amatorskich filmików zrobionych kamerą super 8. Wszystkie filmy rodzinne zostały zgrane najpierw na taśmę wideo, później na płytę DVD, a szwagier dodał podkład muzyczny z muzyką Gilberta O’Sullivana i  Bee Gees. Często odtwarzamy te nagrania na spotkaniach rodzinnych. Chociaż od śmierci teściowej minęło wiele lat, mojemu mężowi wciąż sprawia ból oglądanie matki, jak się porusza, śmieje i wykonuje drobne czynności. Te stare amatorskie filmy plus piękna, nostalgiczna muzyka z lat siedemdziesiątych chwytają za serce nawet tych ludzi, którzy jej nie znali. Patrząc na jej uśmiechniętą i zawsze pogodną twarz, uświadamiamy sobie, jak kruche jest życie. Moja teściowa była wyjątkowym człowiekiem – to opinia nie tylko jej najbliższych, ale również wszystkich ludzi, którzy ją znali. Miała mnóstwo przyjaciół, teraz większość z nich już nie żyje. Pisząc tę książkę, chciałam oddać swoisty hołd kobiecie, która byłaby babcią moich synów, a której, niestety, nie mieli możliwości poznać. To tragiczne zdarzenie jest opisane dokładnie w prologu powieści. Wszystkie sytuacje, dialogi i imiona są prawdziwe, zmieniłam jedynie nazwiska. Pozostałe rozdziały to fikcja literacka, napisana stylem podobnym do poprzednich moich książek.

Wioleta Sadowska: Domyślam się, że nie łatwo było o tym pisać. Postać dewianta seksualnego i mordercy Kazimierza Kropa jest przerażająca. Jak kreowała Pani rys psychologiczny tego bohatera?

Danka Braun: Nie spotkałam nigdy Kazimierza K. a mój mąż znał go jedynie z relacji oficera prowadzącego śledztwo oraz z rozpraw na sali sądowej. Ten człowiek był nie tylko dewiantem seksualnym, ale również socjopatą. Znęcał się nad żoną i dziećmi. Najgorsze było to, że wcześniej wykonywał zawód  milicjanta, stróża porządku publicznego. Miał dbać o przestrzeganie prawa i bezpieczeństwo innych ludzi, tymczasem okazał się zboczeńcem i mordercą. Teściowa nie była jedyną ofiarą jego dewiacji, ale tylko ją zamordował. W chwili śmierci miała 53 lata a on 29. Oczywiście moje spojrzenie na Kazimierza K. jest mocno subiektywne, patrzę na niego przez pryzmat krzywd, jakie wyrządził mojemu mężowi i rodzinie. Przez tego człowieka moi synowie zostali pozbawieni babci. Również i ja zostałam okradziona z wszystkich przywilejów posiadania teściowej, bo jestem przekonana, że „nadawałybyśmy” na tych samych falach. Dlatego w mojej książce postać Kazimierza Kropa musiała być demoniczna. 

Wioleta Sadowska: I taka właśnie jest. Czy według Pani i rodziny Kazimierz K. został zamordowany za swoje przestępcze czyny w wyniku zemsty?

Danka Braun: Opinie są podzielone. Mąż uważa, że Kazimierz K. został zamordowany przez kogoś pokrzywdzonego w przeszłości, na przykład przez męża, brata lub syna ofiary gwałtu. Nie wiadomo również, czy zgłosiły się wszystkie osoby przez niego pokrzywdzone. W okolicy, gdzie mieszkał przeważały plotki, że była to zemsta. Jednak mój mąż nie był nigdy przesłuchiwany przez policję, co świadczyłoby o tym, że nie wszczęto śledztwa albo je umorzono z braku dowodów. Natomiast ja myślę, że było to samobójstwo. Ten człowiek spędził w więzieniu 25 lat, prawie połowę swojego życia. Jego rodzice prawdopodobnie już nie żyli, a dzieci nie chciały go znać. Ostracyzm i potępienie tamtejszej społeczności mogły też w pewien sposób przyczynić się do jego decyzji o samobójstwie. Zniszczył życie nie tylko wielu ludziom, ale również sobie. Nikt z naszej rodziny nie dopytywał się o przyczyny jego śmierci ani na policji, ani wśród sąsiadów. Mojemu mężowi i jego bratu wystarczyła świadomość, że morderca ich matki nie żyje.

Wioleta Sadowska: Sprawiedliwości stało się zadość. Skąd pomysł na stworzenie takiego niejednoznacznego, głównego bohatera, jakim jest Marek Filer?

Danka Braun: Mirek Filer bardzo przypomina wielu współczesnych młodych mężczyzn, którzy nie chcą dorosnąć. Wolą prowadzić beztroskie życie, niż obarczać się obowiązkami w postaci dzieci. Chcą się bawić, czerpać z życia same przyjemności. Zauważyłam, że większość naszych znajomych nie posiada jeszcze wnuków, chociaż ich dzieci skończyły trzydziestkę. To symptom charakterystyczny dla społeczeństw zamożnych. Pokolenie moich rodziców dużo wcześniej dojrzewało niż pokolenie moich rówieśników. Oni zaczynali zakładać rodziny zaraz po dwudziestce, my po skończeniu studiów. Natomiast nasze dzieci nawet kończąc trzydzieści lat, wciąż przedłużają beztroski okres młodości. Może trochę uogólniam, ale problem i niż demograficzny, niestety istnieje. Mój bohater również cierpi na syndrom Piotrusia Pana. Czasami jest tak irytujący, że wkurza nawet mnie  Troszkę przerysowałam tę postać, ale zrobiłam to po to, żeby pokazać w następnej książce, jak Mirek dorasta, jak z trzydziestodwuletniego dzieciucha staje się mężczyzną. Mam nadzieję, że mimo jego licznych wad, czytelniczki go polubią, ponieważ bardzo przypomina otaczających nas mężczyzn. To przecież my - kobiety jesteśmy te mądrzejsze, rozsądniejsze i bardziej odpowiedzialne. Naszym mężczyznom daleko do ideału, ale i tak ich kochamy :)

Wioleta Sadowska: To przerysowanie w jego kreacji jest mocno widoczne. W książce porusza Pani także temat resocjalizacji. Czy uważa Pani, że w obecnym systemie więziennictwa, spełnia ona swoją podstawową funkcję?

Danka Braun: Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem. Nie wiem, czy pobyt w więzieniu zmienia na lepsze, według mnie to raczej wątpliwe. Owszem kara pozbawienia wolności na pewno niektórych osadzonych zniechęci do popełniania następnego przestępstwa, chociażby ze względu na świadomość straconego czasu. Uważam. że dotyczy to przestępstw pospolitych, takich jak kradzież, włamanie, wybryki chuligańskie czy jazda pod wpływem alkoholu. Ludziom, którzy dokonali tych czynów, trzeba dać szansę powrotu do społeczeństwa. Wielu z nich na pewno z tej szansy skorzysta. Ale bardzo wątpię, czy socjopaci i dewianci seksualni po opuszczeniu murów więziennych staną się normalnymi ludźmi. Wydaje mi się, że tylko jednostki nie będą znowu zabijać, gwałcić i znęcać się nad innymi. Co do pedofilów, gwałcicieli i sadystycznych morderców mam dość radykalne poglądy. Pierwszych i drugich kastrowałabym chemicznie lekami, tak jak kiedyś sugerował premier Tusk, a tych trzecich zamknęłabym na zawsze w zakładach karnych o obostrzonym rygorze. Uważam, że nasze prawodawstwo nadal jest zbyt liberalne dla przestępców, ale doceniam zmiany, które ostatnio wprowadzono w kodeksie karnym. Prawo powinno chronić praworządnego obywatela, a nie dbać o demokratyczne przywileje kogoś, kto w bezwzględny sposób łamie to prawo. Kiedyś czekając w punkcie SOR – u na chirurga, widziałam, jak policjanci wprowadzają trzech więźniów. Zostali przyjęci bez kolejki, reszta chorych musiała czekać kilka godzin.  

Wioleta Sadowska: To z pewnością drażliwy temat. "Morderstwo przy drodze krajowej 94" to pierwszy tom nowej serii. Czy już Pani wie ile będzie liczyć tomów?

Danka Braun: Z założenia nowy cykl ma być trylogią. Drugi tom już napisałam i pracuję nad trzecim. W drugiej części więcej uwagi poświęciłam Mirkowi, bo jego dotychczasowe życie, mówiąc kolokwialnie, zostało przewrócone do góry nogami -  miałam więc o czym pisać  Ale oprócz osobistych perypetii Mirka pojawia się również wątek kryminalny – nowa zagadka do rozwiązania… i nowa miłość. Danka Braun nie byłaby sobą, gdyby w jej książce zabrakło miłości.

Wioleta Sadowska: Będzie nowa miłość – to brzmi ciekawie. Tworzy Pani pod pseudonimem. Dlaczego akurat Danka Braun?

Danka Braun: Moje stałe czytelniczki na pewno wiedzą, skąd wziął się ten pseudonim, ale chętnie wyjaśnię jego genezę tym osobom, które mnie nie znają. Na początku mąż i synowie dość sceptycznie podchodzili do mojego nowego zajęcia. Nie wierzyli, że potrafię napisać powieść… dopóki nie przeczytali fragmentu. Wtedy mąż zażartował: Pisz, pisz. Może kiedyś napiszesz bestseller jak Dan Brown i staniesz się jego polską, damską odpowiedniczką, taką Danką Brown. Kiedy książka była już gotowa, zaczęliśmy wspólnie się zastanawiać, czy ją wydać pod pseudonimem, czy prawdziwym nazwiskiem. Ze względu na sceny erotyczne, które się tam pojawiły (mąż pracował wtedy w instytucji kościelnej, a młodszy syn był w klasie maturalnej), postanowiłam skorzystać z wymyślonego przez męża pseudonimu - spolszczyłam jedynie nazwisko Brown. I tak powstała Danka Braun. 

Wioleta Sadowska: Kto by pomyślał, że Dan Brown będzie taką inspiracją. Zadebiutowała Pani książką pt. “Historia pewnego związku”, która rozpoczynała sagę rodzinną. Chciałabym więc zapytać o Pani literacką drogę. Jak to wszystko się zaczęło?

Danka Braun: Wszystko zaczęło się od fantazjowania i bezsenności :) Podobnie jak Ania z Zielonego Wzgórza umilałam sobie życie, wymyślając różne sytuacje. Najpierw w tych marzeniach osadzałam siebie jako główną bohaterkę, później podstawiałam inne postaci. W ten sposób moje domowe obowiązki, takie jak prasowanie męskich koszul i sprzątanie domu, stawały się bardziej znośne. Oprócz tego od dawna cierpię na bezsenność. Leżąc w łóżku i czekając na Morfeusza, uatrakcyjniałam sobie czas swoimi fantazjami. Pewnej nocy wymyśliłam Renatę i Roberta, którzy stali się protoplastami rodziny Orłowskich i pięciotomowej sagi. Wtedy też wpadł mi do głowy pomysł, żeby moje fantazjowanie zapisać  na komputerze. Wcześniej nawet nie przeleciało mi przez myśl, że mogę napisać jakąś książkę. Nigdy nie pracowałam piórem, dlatego początkowo miałam pewne trudności z werbalizacją moich fantazji. Każde zdanie poprawiałam kilkakrotnie, które i tak później redaktor poddawał ostrej obróbce. Teraz jest mi już dużo łatwiej pisać… ale redaktor wciąż jest potrzebny. Wielkie ukłony dla pani Sylwii i Justyny :) 

Wioleta Sadowska: Dobra redakcja to skarb. Posiada Pani jakieś swoje rytuały pisarskie?

Danka Braun: Nie mam szczególnych rytuałów. Piszę w odosobnieniu, na antresoli, gdzie mam swój kącik, nazywany przez bliskich obrażalnią, bo jest tam również kanapa, na której śpię, gdy pokłócę się z mężem. Kiedy piszę, w pokoju musi panować cisza, żeby muzyka nie zagłuszała moich myśli  Staram się pisać w dzień, nie nocą, bo wieczorami czytam. Często towarzyszy mi filiżanka herbaty. Kiedyś lubiłam mieć obok na biurku coś słodkiego, ale dawno już z tego zrezygnowałam.

Wioleta Sadowska: Jak radzi sobie Pani z tak zwanym deadlinem?

Danka Braun: Nie mam z tym problemu. Narzuciłam sobie rygor napisania dziennie co najmniej trzech stron, włączając w to niedziele i święta. Jeśli kiedyś coś mi wypadnie i nic nie napiszę, nadrabiam to, pisząc więcej stron następnego dnia. W ten sposób udaje mi się napisać dwie książki w ciągu roku. Nie wychodzę codziennie do pracy, nie mam małych dzieci, mąż zwolnił mnie z wielu obowiązków, w tym z pracy w biurze księgowym, dlatego mogę poświęcić się pisaniu. Nadrabiam teraz te lata, kiedy nie pisałam :)

Wioleta Sadowska: Od jakiej książki najlepiej zacząć przygodę z Pani twórczością?

Danka Braun: Oczywiście zachęcam nowe czytelniczki do sięgnięcia najpierw po „Historię pewnego związku”. To pierwsza część sagi obyczajowej z cyklu „Miłość, namiętność, pożądanie”. W tej powieści poznajemy bohaterów, którzy będą przewijać się w następnych moich książkach. Moja druga seria z wątkiem kryminalnym, „Miłość i rewolwer”, też nawiązuje do sagi. Mimo że każda książka jest odrębną całością, tam również spotykamy Orłowskich.

Wioleta Sadowska: Jakie są Pani dalsze plany literackie?

Danka Braun: Moje najbliższe plany to przede wszystkim dokończyć trzecią część serii „Akta Mirka Filera”. Nie idzie mi to tak łatwo jak przy poprzednich  książkach, bo wcześniej moja rodzina musi się uporać z problemami zdrowotnymi. Żeby autor mógł pisać, musi mieć „czystą” głowę od kłopotów, Kiedy skończę trylogię, wezmę się za pisanie następnej książki - mam już na nią pomysł. Może również zajrzę do domu Orłowskich, żeby zobaczyć, co się u nich ostatnio dzieje.

Wioleta Sadowska: Mieszka Pani w Krakowie. Jakie miejsce na
literackiej mapie tego miasta poleca Pani szczególnie czytelnikom?

Danka Braun: Wszystkim Polakom Kraków przede wszystkim kojarzy się z Wawelem, Smokiem Wawelskim, Kościołem Mariackim i Sukiennicami. Oczywiście to najbardziej reprezentacyjne miejsca w Krakowie, ale dla mnie bliskie sercu są te rejony, w których mieszkałam: Nowa Huta i Bieżanów. Dlatego często osadzam miejsce akcji właśnie tam. Osiedle Tysiąclecia, Oświecenia i ulica Bieżanowska pojawiają się w wielu moich książkach, również w „Morderstwie przy drodze krajowej 94”. Jeśli wybieracie się do Krakowa w październiku, to oczywiście zajrzyjcie na ulicę Galicyjską 9, gdzie odbywają się co roku Międzynarodowe Targi w Krakowie.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Danka Braun: Hmm, żadna odkrywcza myśl nie przychodzi mi do głowy. Do czytania książek chyba nie muszę zachęcać, bo wszyscy obserwujący ten blog na pewno kochają książki. Życzę natomiast czytelnikom, żeby trafiali na same interesujące i ciekawe pozycje. Natomiast co do rad życiowych, to namawiam do zweryfikowania swojego stosunku do rzeczywistości. Nie przejmujmy się drobnostkami, nie wyolbrzymiajmy problemów, bo przeważnie to jedynie problemiki. I nauczmy się cieszyć z rzeczy małych. Pierwsza umiejętność ułatwi nam życie, a druga je uszczęśliwi. Bądźmy również bardziej tolerancyjni wobec słabości swoich i innych - nie będziemy mieli wtedy wrzodów na żołądku, a za to wielu przyjaciół. Zachęcam do przeczytania „Greka Zorby”. Optymizm i witalność tytułowego bohatera jest dla mnie od dawna wzorcem do naśladowania. Jego filozofia życiowa brzmiała: ciesz się z każdej chwili, bo życie jest jedno. Zapisałam te słowa na swojej tablicy korkowej i ciągle na nie zerkam, żeby stosować je w życiu.  Na koniec, oczywiście namawiam gorąco wszystkich czytelników tego bloga do zapoznania się z książkami Danki Braun :)

Bardzo gorąco polecam wam przeczytać "Morderstwo przy drodze krajowej 94". To rewelacyjna książka o zbrodni i karze, która wprowadza czytelnika do ciekawie zapowiadającej się serii.


Wpis powstał w ramach współpracy z Grupą Wydawniczą Literatura Inspiruje.

13 komentarzy:

  1. Naprawdę teściowej autorki zdarzyło się coś takiego? Nie miałam o tym pojęcia. Nie dziwię się, że autorka tak długo się wahała. Świetny wywiad!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję świetnego wywiadu !

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam nic tej autorki. Ciekawy wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  4. Długi i interesujący wywiad. Lubię tą pisarkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy wywiad, który naprawdę zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ mnie nurtuje ta książka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Interesujący wywiad, może kiedyś się skuszę na jakąś książkę tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  8. kurde ten wywiad jest tak genialny, że aż chcę przeczytać te książkę...niesamowita historia i miałam ciary jak czytałam wywiad a co doiero jakbym się wzięła zaksiążkę... lubię czasem poczytać o takich trochę'strasznych' rzeczach

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję! Wywiad bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawie się czytało. Niezwykła i trochę straszna w sumie ta historia...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny raz kusisz mnie jej nową książką :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger