"Żywi czy martwi? Porwania ludzi w Meksyku jako narzędzie terroru" – Federico Mastrogiovanni
"Nasz kraj to bagno. Nie wiemy już, gdzie zaczyna się państwo, a kończy mafia i na odwrót".
Z pewnością większość z was słyszała o masakrze 43 studentów w Meksyku, jaka miała miejsce w 2014 r. To wydarzenie uchyliło nieco kurtynę zasłony milczenia, jaka do tej pory sprzyjała rozwijaniu terroru w Meksyku. Czytana przeze mnie kilka lata temu zbeletryzowana książka meksykańskiej pisarki Jennifer Clement pt. "Modlitwa o lepsze dni" ukazała mi ogrom tragedii zwyczajnych ludzi zamieszkujących ten teren Ameryki Północnej. Ta publikacja natomiast pozwoliła mi spojrzeć na ten problem z nieco innej perspektywy.
Federico Mastrogiovanni to włoski dziennikarz, który od wielu lat mieszka w Meksyku. W swojej pracy zajmował się problemami społeczności indiańskich, imigrantów czy też ruchów ekologicznych. Relacjonował wydarzenia związane z zamachem stanu w Hondurasie oraz trzęsieniem ziemi na Haiti. Współpracuje z wieloma czasopismami Ameryki Południowej.
"Żywi czy martwi? Porwania ludzi w Meksyku jako narzędzie terroru" to publikacja o charakterze reportażowym dotykająca problematyki wymuszonych zaginięć ludzi w Meksyku. Książka składa się z czternastu rozdziałów ukazujących dane dotyczące tego procederu, relacje ludzi mających styczność z zaginięciami oraz forsujących mało znaną tezę dotyczącą powodów terroru.
To, co Federico Mastrogiovanni przedstawia w swoim dziennikarskim śledztwie nie mieści się w mojej głowie - jest bowiem przerażające i w zasadzie brak mi słów na to, by to wszystko opisać. Tysiące zaginionych Meksykanów – zwykłych ludzi, którzy nie wrócili do swoich rodzin. Nie wiadomo co się z nimi dzieje. Czy padli ofiarą handlu ludźmi? Czy stali się współczesnymi niewolnikami? Czy może już nie żyją? To dziesiątki tysięcy tragedii, które przeżywają całe rodziny. Nie wyobrażam sobie mieszkać w takim miejscu, w którym każde wyjście z domu może być moim ostatnim.
Jeszcze bardziej szokująco jest jednak wtedy, gdy weźmie się pod uwagę tezę, jaką włoski dziennikarz stara się w swojej książce przeforsować. Wiemy o tym, że w Meksyku już dawno zatarła się granica pomiędzy władzą państwową, a kartelami. Wiemy, że codzienną praktyką w tym państwie są usługi policji dla mafii. Nie wiemy jednak o tym, że wymuszone zaginięcia to jeden ze skutecznych punktów polityki międzynarodowych koncernów, które poprzez eksploatację zasobów naturalnych na meksykańskich ziemiach, zarabiają miliardy dolarów. Federico Mastrogiovanni udowadnia, przywołując wiele faktów i danych, że jego teza ma rację bytu, co tym bardziej szokuje i wprawia w głębokie osłupienie.
Reportaż autora dotyka kilku płaszczyzn skupionych wokół rozwoju przestępczości w Meksyku – w książce znajdziecie bowiem zarówno relacje pojedynczych świadków, jak i dane statystyczne. Najbardziej zaskakującym było dla mnie opisanie działalności człowieka zwanego "Chago", czyli "Kucharza". Otóż przestępca ten zajmował się rozpuszczaniem ludzkich zwłok w kwasie – na swoim koncie posiadał utylizację ponad 300 ciał. Opis tego, co na miejscu jego pracy, czyli w kotłach, znaleźli policjanci jest bardzo drastyczne.
Obraz Meksyku obecnie oraz obraz przyszłości tego kraju w oparciu o tę publikację, nie zapowiada się optymistycznie. Trudno mi bowiem sobie wyobrazić, by w ciągu jednego pokolenia Meksykanie zmienili swoje nastawienie i stali się społeczeństwem obywatelskim. Przygnębiające, ale jakże prawdzie śledztwo włoskiego pisarza, dobitnie to niestety udowadnia.
Egzemplarz recenzencki otrzymany od Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ogladałam program w telewizji na temat tamtejszych porwań. Książka raczej nie dla mnie chyba że kończy się hapy endem.
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Brzmi niesamowicie ciekawie... uwielbiam takie pozycje, które doprowadzają do zachwiania pewnych przekonań :))
OdpowiedzUsuńRaczej nie skuszę się na tę publikację.
OdpowiedzUsuńOh very interesting book darling
OdpowiedzUsuńxx
Wędruje na moją listę do przeczytania :) Pozdrawiam Wioletto !
OdpowiedzUsuńOczywiście słyszałam, że w Meksyku panuje bezprawie, ale nie wiedziałam, że aż na taką skale. Myślę, że sięgnę po ten reportaż, zwłaszcza że też nie wyobrażam sobie życia w miejscu, w którym nigdy nie wiadomo czy wyjście do pracy albo na zakupy nie zakończy się tragicznie.
OdpowiedzUsuńO, uwielbiam reportaże, dzięki którym poznaję punkt widzenia innych osób na pewne sprawy. Chętnie zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuńDobrze, że powstają takie reportaże. Możemy wówczas poznać prawdę skrywaną często przed zwykłymi ludźmi.
OdpowiedzUsuństraszne do czego zdolny jest człowiek
OdpowiedzUsuńAż nie do uwierzenia, że człowiek człowiekowi jest w stanie zrobić coś takiego...
OdpowiedzUsuń