Czytam, bloguję, promuję i zarabiam
Od czasu do czasu w blogosferze książkowej wybuchają mniejsze bądź większe awantury. Przez niemal 7 lat mojej aktywnej działalności w tej części internetu, nigdy nie uczestniczyłam i nie zabierałam głosu w tego typu dyskusjach. Jednak w związku z moją obecnością na czerwcowej debacie blogerów, wydawców i czytelników, jaką zorganizował Big Book Festiwal chciałabym odnieść się do tematu zarabiania na blogu książkowym. Tak, zarabiam na swojej pasji, bo cenię swój czas i jestem świadoma wartości mojej pracy. Tak, na blogu książkowym w Polsce można zarobić - w sposób pośredni i bezpośredni.
Gdy zaczynałam blogować o książkach w 2011 r., wielkim sukcesem było otrzymanie do recenzji papierowego egzemplarza od wydawnictwa. Każdy z nas, starych wyjadaczy, czuł w takim przypadku wielką nobilitację. Wtedy też nikt nawet nie pomyślał o tym, że na pisaniu o książkach można zarobić jakieś pieniądze. Na przestrzeni siedmiu lat nastąpił jednak ogromny rozwój całej blogosfery książkowej – powstały setki nowych blogów, powstały vlogi i bookstagramy, a co za tym idzie – pojawiła się także kasa. To moim zdaniem naturalna konsekwencja rozwoju tej niszy, a ja od kilku lat bardzo prężnie rozwijam swojego bloga i dążę do pełnej profesjonalizacji w kwestii mojej działalności w temacie promocji czytelnictwa.
Jeśli jesteście stałymi
czytelnikami Subiektywnie o książkach to wiecie, że wpisy na blogu pojawiają
się codziennie od kilku lat, w tym moje omówienia książek, które staram się
publikować przynajmniej trzy razy w tygodniu. Praca na blogu – tak nazywam to
pracą – to więc nie tylko czytanie setek stron, ale także pisanie, robienie
zdjęć, promocja w moich social mediach i przygotowywanie się do spotkań autorskich,
jakie prowadzę. To wszystko zajmuje mnóstwo godzin pracy, która sprawia mi
oczywiście przyjemność. Ale jeśli ktoś za tę przyjemność chce mi jeszcze
zapłacić – czuję się bardziej zmotywowana do pracy.
Muszę jednak bardzo
mocno podkreślić, że zgadzam się z tym, że każdy, zgodnie z własnym rozumieniem
etyki blogowej, winien oznaczać wpisy komercyjne i barterowe, aby zwyczajnie
być uczciwym wobec siebie i swoich czytelników. Dlatego też, od samego początku
powstania Subiektywnie o książkach każdy wpis barterowy i komercyjny był
odpowiednio oznaczany. Szczegóły znajdziecie w zakładce Współpraca.
Co ważne - nigdy nie
podejmuję się współpracy komercyjnej, jeśli dana książka nie wpisuje się w mój
gust czytelniczy. Przed zawarciem jakiejkolwiek umowy, najpierw czytam dany
tytuł i dopiero po lekturze, podejmuję decyzję o ewentualnej współpracy. Nigdy
także żadne wydawnictwo nie obligowało mnie do napisania pozytywnej recenzji,
jeśli takowa wchodziła w zakres moich działań promocyjnych. To byłoby bowiem
wbrew temu, co zawsze podkreślam – promuję jedynie te książki, które sama
chętnie czytam.
A to cała debata, która wywołała tyle dyskusji.
Szanuję przede wszystkim
Was – moich czytelników. Szanuję jednak także swój czas i swoją pracę. I tak
naprawdę to, czy ktoś jest wiarygodny, weryfikujecie Wy.
I to w zasadzie tyle, co chciałam powiedzieć, a nie powiedziałam na debacie. Zdecydowanie jednak wolę pisać, niż uzewnętrzniać się na forum, dlatego chyba nigdy nie założę kanału książkowego na you tube. A szkoda, bo tam można zarobić konkretniejsze pieniądze na promowaniu książek, ale to już temat na inny wpis.
Bardzo słuszne podejście do tematu.
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze napisałaś. Jeśli ktoś chce zarobić na mojej pasji, to dlaczego ja nie mam mieć nic z tego.Moje podejście również się zmieniło i za kilo mąki nie robie przepisu, który kosztuje mnie masę czasu i wkładu innych produktów. Kiedyś niestety tak było.
OdpowiedzUsuńWiesz, tymi burzami nie przejmuj się zbytnio - ktoś chciał, żeby zrobiło się dużo szumu. Podoba mi się Twoje stanowisko w tej sprawie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Bardzo dobrze napisane. Ja od siebie życzę samych sukcesów.
OdpowiedzUsuńMądre słowa:)
OdpowiedzUsuńCałkowicie rozumiem i podzielam Twoje zdanie. To praca, w dodatku ciężka, choć satysfakcjonująca.
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze napisałaś. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że podążasz za swoimi ideami. Dziękuję za to, że nie patronujesz wszystkiego co wpadnie Ci w ręce :) Pozdrawiam i ściskam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa jestem na blogosferze od trzech lat i też niejednego się już naczytałam. Staram się nie wypowiadać, ale wiadomo- nie raz trzeba. Ja o pieniądzach nawet nie wiedziałam ,sądziłam, że jedyną zapłatą za poświęcony czas jest papierowy egzemplarz od wydawnictwa, a tu proszę. Bardzo ładnie i prawdziwie napisane. Nie ukrywam, że mnie tam na sławie, pieniądzach nie zależy. Moim szczęściem są książki i dążę tylko do ich rozmnażania i czytania, tyle w temacie :)
OdpowiedzUsuńJa też nie zarabiam na blogu, poza książkami papierowymi, ale z drugiej strony jeśli na przeczytanie książki poświęcam tzw. dniówkę, to w sumie mogłabym być opłacana. Nie wiedziałam, że są blogi, którym za to płacą.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisałaś, powodzenia i życzę sukcesów. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńWioleta commitment and passion premier should not be afraid to work hard this also applies to me congratulations for your achievements
OdpowiedzUsuńJeżeli za pasją idą korzyści finansowe to wypada mi tylko pogratulować i życzyć dalszych sukcesów w tej dziedzinie.
OdpowiedzUsuńJa Cie obserwuje co najmniej od 2013/2014 r.i widzę ogrom Twojej pracy. Codzienne wpisy (a czasem i częściej), liczne wspolprace, rzetelne opinie. Ja robie 1/10 tego, co Ty a wymaga to sporo czasu i poświęcenia, wiec doceniam Twoj wysilek :-)
OdpowiedzUsuńWiolu, pamiętaj, ze masz stałych czytelników ;-)
Mądrze napisane. Swoją pracę, bo to jest praca tak jak napisałaś, trzeba cenić :)
OdpowiedzUsuńMasz świetny blog i widać, że prowadzisz go z ogromną pasją. Życzę dalszych sukcesów! :)
OdpowiedzUsuńmądre podejście
OdpowiedzUsuńi w sumie wszystko świetnie ujęte - jesli można zarabiać na pasji i to, że jednocześnie jest to "pracą" nie zabija tej pasji to dlaczego tego nie robic?
pozdrawiam i zapraszam ^^
Sukcesem dla mnie już jest to, że możesz pracować z tego co kochasz. A ogrom pracy jaką trzeba w to włożyć widać gołym okiem! Poza tym ja bardzo lubię Cię tu odwiedzać :)
OdpowiedzUsuń