"Wszystkie pory uczuć. Lato" – Magdalena Majcher
"Można wieść nieudane życie, można mieć męża idiotę, ale nie można czuć niechęci i złości do swojego kilkutygodniowego dziecka. To temat tabu, o którym się nie rozmawia. Nie istnieje".
Powinnam się już przyzwyczaić do tego, że proza Magdaleny Majcher wywołuje u mnie mnóstwo różnych emocji. Autorka bowiem nie boi się poruszać trudnych tematów, a wręcz przeciwnie - zajmuje się nimi, za każdym razem wyznaczając sobie nowe wyzwanie. Była więc "Jesień", "Zima" i "Wiosna", i jest w końcu "Lato", czyli kolejna powieść pełna uczuć.
Magdalena Majcher to polska pisarka, która na co dzień pracuje jako copywriter i publikuje swoje opowiadania w kobiecej prasie. Prywatnie kochająca Bałtyk, szczęśliwa żona i mama dwóch synów. Zadebiutowała wydaną w 2016 r. książką pt. "Jeden wieczór w Paradise”.
Joasi się udało. Pomimo trudnego dzieciństwa spędzonego w domu dziecka, przed czterdziestką spotkała Maćka – mężczyznę swojego życia, z którym spodziewa się dziecka. Bohaterka od początku ciąży ma wszystko zaplanowane – poród, połóg, karmienie piersią. Niestety idealny plan nie sprawdza się, gdyż pierwsze godziny świeżo upieczonej mamy to dla bohaterki istny koszmar. Joasia zaczyna mieć dziwne myśli i balansuje na granicy wytrzymałości psychicznej.
Uważam, że tę książkę powinny przeczytać wszystkie przyszłe matki – te które są już w ciąży i te, które ją dopiero planują. Magdalena Majcher bowiem całkiem słusznie obnaża wyidealizowany obraz macierzyństwa, w którym to dziecko dostosowuje się do harmonogramu matki, a kobieta kilka dni po porodzie wygląda jak modelka. Wszelkie poradniki ukazujące bezproblemowe wejście w roli matki są ogromnie szkodliwe, dlatego ważne jest, aby taka właśnie literatura odkłamywała rzeczywistość.
Dość często słyszy się w telewizji bądź czyta w prasie o zasługujących na potępienie zachowaniach młodych matek. Najczęściej wówczas wydajemy wyrok, nie znając szczegółów sprawy. Po lekturze "Lata" nasz sposób widzenia tego problemu może ulec zmianie, bowiem depresja poporodowa to temat mało znany, który rzadko jest wrzucany na tapet. Autorka stara się więc na przykładzie Joasi ukazać, do jakich zachowań zdolna jest kobieta, która cierpi na tę chorobę. Co siedzi w jej głowie i jak trudno wówczas o zrównoważenie psychiczne. Wszystkie zachowania głównej bohaterki wskazujące na coś więcej, niż tylko "baby blues" zatrważają i wywołują wiele emocji.
Depresja poporodowa staje się wątkiem przewodnim czwartej części cyklu "Wszystkie pory uczuć", ale ważna jest również płaszczyzna ukazująca wszystko to, co spotyka młode mamy od czasu porodu, czyli obolałe ciało po cesarce, spadek libido, niemożność karmienia piersią, ciągłe niewyspanie i płacz dziecka, czy też zmiany w sylwetce. To samo życie, które nie jest różowe, wbrew temu co pokazują niektóre celebrytki. I dobrze, że Magdalena Majcher ukazuje tę właśnie prawdziwą rzeczywistość.
Czytelnicy całego cyklu poznali Joasię w jego pierwszym tomie. Powrót do losów tej bohaterki okazał się także zakończeniem "Wszystkich pór uczuć". Cykl ten oprócz waloru typowo literackiego, niesie ze sobą ważne, edukacyjne wartości dotyczące wielu zjawisk dotykających kobiet. Brakuje nam takiej literatury, dobrze więc, że Magdalena Majcher wypełnia tę lukę.
"Wiele kobiet wstydzi się poprosić o pomoc, bo żyją w przeświadczeniu, że jeśli przyznają iż mają problem, zostaną uznane za gorsze matki".
Z Magdaleną Majcher |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce
Do książek Pani Magdy nie trzeba mnie namawiać.:)
OdpowiedzUsuńCały cykl przede mną. Zachwycają mnie okładki!
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś sięgnę po jakąś książkę Pani Magdy, ale pewnie nie w najbliższym czasie. Cieszę się jednak, że mogłam przeczytać o jednej z nich u Ciebie, bo widzę, że autorka sięga po ważny problem i nie traktuje go po macoszemu.
OdpowiedzUsuńWydaje się idealna na lato :)
OdpowiedzUsuńŚwietna jest, dobre zakończenie tetralogii, ale i tak najbardziej podobała mi się zima
OdpowiedzUsuńKsiążkę warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńbardzo fajna pozycja u mnie już na półce do przeczytania
OdpowiedzUsuńNastępna ciekawa pozycja na lato.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuje za tą recenzje juz dopisuje do listy :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wspominam lekturę tej książki :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie tematyka depresji poporodowej. Ta wiedza na pewno przyda mi się na przyszłe lata. Nie czytałam jednak wcześniejszych części, czyli mam dużo do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś skuszę się na ten cykl.
OdpowiedzUsuńzaciekawiła mnie ta seria :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać od razu całą serię więc na razie odkładam to aż wszystkie części znajdą się na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawa :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
widzę że książka warta uwagi
OdpowiedzUsuńI kolejna świetna tematyka w książce pani Magdy! :) Ja już szalenie nie mogę się doczekać, aż w końcu przeczytam wszystkie części tej serii i nawet zaopatrzę w nie swoją bibliotekę, bo okładki mają przecudne! :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że temat depresji poporodowej powinien być w Polsce szerzej nagłaśniany. Pozdrawiam nocną pora !
OdpowiedzUsuńMam na polce cala serie i bardzo chętnie przeczytam. Zwlaszcza lato : )
OdpowiedzUsuńJa już zdobyłam je wszystkie i chcę przeczytać. A rzadko kiedy sięgam po ten gatunek. Tutaj urzekła mnie okładka. I lubię serie.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam, choć nie bardzo kusi mnie ta powieść.
OdpowiedzUsuńNie jest to pozycja dla mnie niestety...
OdpowiedzUsuńTo ważna książka, szczególnie dla kobiet, którym wydaje się, że macierzyństwo to bułka z masłem. Niestety nie, ale jednocześnie jest to coś najcudowniejszego na świecie. :) A wsparcie najbliższych jest nieodzowne!
OdpowiedzUsuńI want to be there with you
OdpowiedzUsuńhave a good start of week
Co prawda nie czytałam jeszcze powieści tej autorki, jednak zapoznałam się z tyloma pozytywnymi opiniami, że grzechem byłoby po nie nie sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńMasz rację to ciekawy temat
OdpowiedzUsuń😀
Ja na razie przeczytalam jedynie Wiosnę, ale to wystarczyło, żeby zachęcić mnie do kolejnych części. Wiosna mnie po prostu oczarowała...
OdpowiedzUsuń