Wygraj "Rodzinne rewolucje"
Wraz z Wydawnictwem Videograf mamy dla was jeden egzemplarz książki Małgorzaty Kasprzyk pt. "Rodzinne rewolucje". Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie.
Zasady konkursu:
- W konkursie mogą wziąć udział wszyscy, bez wyjątku.
- Konkurs trwa od dzisiaj do 2.05.2018 r., do północy.
- Aby wziąć udział w konkursie, należy wykonać poniższe zadanie konkursowe:
Opisz ciekawą anegdotę z życia swojej rodziny.
- Swoją odpowiedź należy zostawić pod tym postem, jako komentarz.
- Wśród odpowiedzi, jakie pozostawicie pod ogłoszeniem, wybiorę jedną, która najbardziej mi się spodoba.
- Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu dziesięciu dni od zakończenia konkursu. Zwycięza winien skontaktować się ze mną na podany adres e-mail: subiektywnie.o.ksiazkach@gmail.com w ciągu trzech dni. Nagroda zostanie wysłana w ciągu miesiąca.
UWAGA:
Możecie w ogłoszeniu podać swój adres e-mail, ale robicie to na własną odpowiedzialność, gdyż w ostatnim czasie wystąpiły przypadki wykorzystywania tychże adresów przez oszustów wyłudzających pieniądze. Pamiętajcie, nie wymagam uzupełniania żadnych formularzy ani podawania numeru telefonu.
Do dzieła!
Powodzenia.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
OdpowiedzUsuńmusze pomyslec nad odpowiedzia :P
OdpowiedzUsuńPowodzenia. Naprawdę warto się postarać, aby wygrać tę książkę.:)
OdpowiedzUsuńpowodzenia:)
OdpowiedzUsuńInteresująca książka, jednak żadna anegdota nie przychodzi mi teraz do głowy. Wiolu cięzko nadazyć za Twoimi postami :) Gratuluję
OdpowiedzUsuńMam siostrę w wieku 8 lat. Jakieś 3 lata temu w naszym domu organizowaliśmy Wigilię. Młoda już od rana sterczała w oknie i czekała za gośćmi.
OdpowiedzUsuń- Mamo! Idzie ciotka i wuj. - oznajmiła około południa.
- Kochanie, ładniej by było, gdybyś powiedziała "wujostwo". - odparła mama.
- No dobra, idzie wujostwo.
Jakąś godzinę później zauważyliśmy,że dziadek i babcia przyjechali. Usłyszeliśmy krzyk młodej:
- Mamo, przyjechało dziadostwo!
Do dziś wspominamy tą przezabawną historię, która towarzyszy nam w każde Święta ... :)
Stary kawał, w internecie publikowany już przynajmniej w 2005 roku...
UsuńMożliwe, nie wiem, nie czytuję kawałów.
UsuńKiedyś jak trudno było przewidzieć pogodę wychodziłam z rodzicami na spacer, z mama stałyśmy już przy windzie, tata się wrócił po coś do domu
OdpowiedzUsuńI mama wtedy krzyknęła : Weź parasolkę!
Mój tata przyniósł z lodówki fasolkę po bretońsku podszedł do nas i zapytał: a jak to podgrzejesz?
Zanim się wszystko wyjaśniło to my z mamą popłakałyśmy się ze śmiechu.
Jak byłam małą dziewczynką to miałam jasne blond włosy. Bardzo chciałam mieć czarne włosy jakie miał mój tato. Mój wujek o tym wiedział. Wielokrotnie oszukiwał mnie mówiąc " Edyta chodź do lustra - zobacz włosy ci ściemniały " Ja mu wierząc biegłam do tego lustra, gdzie się przekonywałam, że włosy są ciągle jasne. Cała historia kilkakrotnie się powtarzała, a ja za każdym razem miałam nadzieję i dałam się nabierać.
OdpowiedzUsuńMój dziadek kupił mojej mamie gdy zrobiła prawo jazdy niebieskiego malucha, którego jeszcze ja pamiętam z dzieciństwa. Auto było prosto z ,,salonu''. A taki maluch to był rarytas, kiedy ulicą przejeżdżało kilka samochodów na dzień.
OdpowiedzUsuńMama dumna postawiła samochód na podwórku. Podwórko oczywiście było wspólne, bo mieszkało tam pięć rodzin.
Moja kuzynka, która miała wtedy jakieś dziesięć lat postanowiła dać koncert, a na idealną scenę wybrała właśnie dach nowego samochodu mojej mamy:-)
Koncertu poza moim jednym kuzynem, który został zmuszony, nikt nie słuchał. Brawa oczywiście były - czy wymuszone czy szczere to już inna sprawa:-)
Ale... okazało się, że po dachu chodzić nie można bo najzwyczajniej w świecie się wgniata! Od tej pory został juz wygięty w dół.
Ponieważ fiat126P to jednak niskie auto, to było to dość widać. A co gorsze jeśli ktoś wyższy siedział szczególnie z tyłu to głową ocierał o zwisający sufit:-)
Także moja mama miała pamiątkę na całe życie, a co najgorsze kuzynka muzycznej kariery też niestety nie zrobiła!
Niedziela, jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńPo obiedzie razem z rodziną oglądaliśmy film przyrodniczy. Było spokojnie do momentu, gdy na ekranie pojawiła się małpa. Wtedy mój 3-letni syn woła do taty:
-Tata, poznajesz? Wiesz kto to? - pyta z nadzieją.
-Tak synku, to Ty. - odpowiada żartem ojciec.
-Nie tatuś, to nie ja - odpowiada syn z rezygnacją w głosie - Przecież to mama!
Wszyscy się zaśmiali, tylko mi było jakoś tak głupio ;)
Wszystkie święta w naszej rodzinie spędzamy nie tylko z bliskimi nam ludźmi, ale towarzyszą nam także czworonożne pupile. Dzięki temu nasze spotkania zawsze są urozmaicone - a to któryś pies zacznie ściągać obrus ze stołu, a to zaś inny zacznie polować na ptaki budujące gniazdo na pobliskim drzewie. Psiaki zawsze fundują nam jakąś przygodę, a w tę majówkę, gdy mój dziadek obchodził urodziny, babcia przygotowała dla wszystkich obiad, mój pies nie zaoszczędził nam śmiechu. O ile posiłek przebiegł wyjątkowo spokojnie to na katastrofę nie trzeba było czekać dłużej, niż do deseru. Bruno, bo tak wabi się mój pies, obwąchiwał babciny ogród, a cała rodzina słuchała opowieści dziadka o jego perypetiach za młodu. Nagle usłyszeliśmy huk dochodzący spod tarasu, a sekundy później ujrzeliśmy Bruna z głową wsadzoną w metalową konewkę, usiłującego wydostać się z pułapki i przy okazji demolującego ogród babci. Właśnie wtedy ona ruszyła na ratunek (nie psu, a kwiatom), a zdezorientowany Bruno próbujący na oślep uciekać, robił jeszcze większe spustoszenie. Efekt był taki, że poprzewracał sporo donic z kwiatami, wtargnął na obszar rabaty, nad którą babcia sporo się napracowała i lekko obił konewką ścianę. Na szczęście Bruno został uwolniony, babci kwiatki odratowane, a my przez kolejne spotkania będziemy wspominać tę przekomiczną sytuację, gdy babcia ugania się psem mającym na głowie ogromną konewkę ;) A to wszystko przez ciekawość naszego owczarka :D
OdpowiedzUsuńMoja mała siostrzenica Zuzia jest wpatrzona w swojego tatę jak w obrazek. Uwielbia spędzać z nim czas, bawić się, rozmawiać i przyglądać temu co robi. Jest on dla niej ideałem i do tej pory nikt nie potrafił zaimponować jej bardziej niż tata.
OdpowiedzUsuńPewnego razu w przedszkolu pani rozmawiała z dziećmi na temat tego, czym zajmują się ich rodzice. Przedszkolaki wymieniały i przechwalały się osiągnięciami swoich mam i tatusiów, nie inaczej było z moją siostrzenicą. Kiedy jednak jeden z jej kolegów powiedział, że jego tata jest pilotem i wzbudził tym szczery zachwyt grupy, Zuzia odpowiedziała: "Pilotem to mój tata włącza telewizor". Nic dziwnego, że kolega się obraził, panią przedszkolankę tak jednak rozbawiła ta cięta riposta, że opowiedziała całą historię mojej siostrze, kiedy ta przyszła odebrać swoje dziecko z przedszkola.
Przypomniał mi się epizod z dzieciństwa, na wspomnienie którego zalewam się łzami ze śmiechu, choć wówczas nie miałam pojęcia, dlaczego śmieją się wszyscy oprócz mnie ;) Teraz dzieci szybciej dojrzewają i zdobywają informacje, w zamyśle przeznaczone dla dorosłych. Kiedyś tak nie było, a może tylko ja żyłam sobie w błogiej nieświadomości, o co w tych relacjach damsko-męskich chodzi. W każdym bądź razie dobrze pamiętam czasy, gdy każdy w niedzielę oglądał program Disco Polo Live ;) Królował przez pewien czas przebój "Zrób mi pompona" i chyba jednocześnie popularna była też piosenka Big Cyc "Załóż gumę na instrument". Obie wpadły mi w ucho i nie mogłam się od nich uwolnić, no tak czasami nas atakuje jakaś melodia i uparcie tkwi w głowie. No i tak sobie chodziłam i ciągle podśpiewywałam o pomponie albo założeniu gumy, nie mając bladego pojęcia, że te słowa mają podtekst mocno erotyczny i małej dziewczynce nie wypada tego śpiewać. Rodzice najpierw się śmiali, bo przecież wiedzieli, że ja nic nie rozumiem z tego tekstu, ale potem chyba się przestraszyli, że będę też to śpiewała w szkole albo w towarzystwie dorosłych, więc zabronili mi rozwijania muzycznego talentu ;) Dopytywałam oczywiście dlaczego, ale nie zostałam uświadomiona, bo "jak dorosnę, to zrozumiem". I rzeczywiście odkryłam po latach w czym tkwi tajemnica i zaśmiewałam się z siebie ile wlezie ;D
OdpowiedzUsuń