Zamiast jagód goji... bez i jarzębina, czyli superfood sezonowo i lokalnie!
Superżywności nie trzeba sprowadzać z drugiego końca świata – jest na miejscu. Znaleźć i rozpoznać na spacerze superrośliny, by później przyrządzić aioli z krwawnika lub kisz z podagrycznikiem, pomoże polskim czytelnikom biolożka Karin Greiner. Jej książka „Superfood z ogrodów, łąk i lasów” jest już dostępna w księgarniach.
Superfood – to nie moda. Stopniowo superżywność zyskuje stałe miejsce w zdrowym jadłospisie i bywa obecnie częściej nazywana dietą przyszłości. Mianem superfood określane są rośliny o wyjątkowo wysokiej wartości odżywczej, zawierające kombinację dobroczynnych minerałów, witamin, enzymów, protein, antyoksydantów i dobrych tłuszczów. Superżywność pomaga zaopatrzyć w nie organizm w sposób naturalny i zrównoważony, znacznie skuteczniej – i bardziej zdrowo – niż sztucznie wytwarzane suplementy.
Najpopularniejsze przykłady? Chia, czyli szałwia hiszpańska, tybetańskie jagody goji, południowoamerykańskie jagody acai, peruwiańskie bulwy maca, tropikalne orzechy kokosowe, azjatycka spirulina… Żeby znaleźć superżywność, nie trzeba jednak wyprawiać się za siódme morze. Karin Greiner, autorka książki „Superfood z ogrodów, łąk i lasów” radzi przyjrzeć się roślinom, które można wyhodować we własnym ogrodzie czy na działce lub znaleźć dziko rosnące w lesie i na łąkach. To, co kwitnie tuż za progiem, może być zbierane w optymalnym czasie i zjadane na świeżo. Zbyteczne stają się procesy sztucznego dojrzewania, konserwowania, obróbki wstępnej, czy transportu niszczącego wiele wartości odżywczych. A okazuje się, że pod względem zawartości witaminy C owoc dzikiej róży nie ustępuje aceroli, dostępnej jedynie w postaci pasteryzowanego lub mrożonego soku czy proszku.
Aby cieszyć się lokalną superżywnością, trzeba po pierwsze umieć właściwie rozpoznać rośliny. Następnie wiedzieć, gdzie i kiedy ich szukać. Kiedy już się je znajdzie, umieć zdecydować: kwiaty czy liście? Korzenie, czy może pąki? I w końcu: smażyć, dusić, gotować, czy bez obaw chrupać prosto z krzaka?
Książka Karin Greiner to praktyczny przewodnik, który można nosić przy sobie podczas spacerów przez cały rok. To zarazem książka kucharska, pozwalająca wzbogacić całoroczny jadłospis w superpotrawy z lokalnych niezwykłych roślin. Karin Greiner pokazuje, które z nich sprawdzą się jako przyprawa, które stanowią świetną podstawę smoothie, a które z powodzeniem zastąpią nudną sałatę. Wreszcie – dzieli się ulubionymi przepisami na oryginalne, pyszne, i jak się okazuje, proste dania. Lazania z babką lancetowatą, kapusta z bzem, chutney z jarzębiny, pesto z mniszka, pierożki z farszem z pokrzywy, ryż z berberysem, ziemniaki z aioli z krwawnika, zupa z owoców bzu… To dania, które nie tylko przełamią kuchenną rutynę, ale mają właściwości lecznicze: zawierają mnóstwo cennych składników, zapobiegają starzeniu, wspomagają układ odpornościowy, pomagają w detoksykacji organizmu.
Jesteście gotowi na superfood?
Świetna książka :)
OdpowiedzUsuńwww.stylishmegg.pl
Miałam na nią chrapkę ale poźniej pomyślałam, że u mnie skończyłoby się słomianym zapałem ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przepadam za tego typu książkami, więc raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa pozycja.
OdpowiedzUsuńNadal jakoś mnie ta książka nie przekonuje :/
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to ciekawy zbiór informacji o roślinach z naszego otoczenia.
OdpowiedzUsuńMoże skuszę się na tę pozycję.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłem zwolennikiem biegania za egzotycznymi produktami i wydawania na nie mnóstwa pieniędzy. Zawsze improwizowałem i tworzyłem coś ze składników, które miałem pod ręką. Ta książka mnie jednak zaintrygowała. Rzeczywiście może być przydatna, żeby znaleźć coś rodzimego, a nawet to uprawiać. :)
OdpowiedzUsuńByć może sięgnę po tą książkę. :)
Ciekawa propozycja ale niestety chyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńdetoks dobra rzecz
OdpowiedzUsuńNa pewno można znaleźć w niej wiele ciekawostek. Chętnie bym się z nią zapoznała.
OdpowiedzUsuńKsiążka w sam raz dla mojego męża, on się interesuje takimi rzeczami.
OdpowiedzUsuńKuszą mnie przetwory z jarzębiny, chyba po pierwszych przymrozkach zerwę trochę i zrobię jakąś konfiturę lub sok...
OdpowiedzUsuńTo moge potwierdzić jak najbardziej ze swojej strony, że bez i jarzębnia są istnymi bombami witaminowymi! Moja babcia zawsze robiła przetwory z bzu i jarzębiny - były naprawdę bardzo smaczne, a babcia też mówiła, że są niesamowicie zdrowe.
OdpowiedzUsuń