"Szept wiatru" już w mojej biblioteczce! Fragment nr 15
Jakiś czas temu przedstawiałam wam najnowszą powieść Sylwii Trojanowskiej pt. "Szept wiatru" - KLIK. Dzisiaj chciałabym pokazać wam tę książkę wizualnie oraz zaprezentować jej krótki fragment.
W samochodzie
panowała cisza. Ojciec o nic nie pytał, a ja jakoś nie czułam
potrzeby, żeby z nim gadać. Od wczoraj zadał mi tyle pytań, ile pewnie łącznie
w ciągu ostatniego miesiąca albo i roku. Ożywił się dopiero, kiedy
wysiedliśmy z auta, mówiąc coś o wątłym zaufaniu, jakim darzył tak
wysokie budowle. Nie wciągnęłam się jednak w jego narzekanie, bo
z bocznej alejki w naszą stronę zmierzał ktoś, kogo obecność mocno
mnie krępowała.
— Cześć!
— usłyszałam.
— Cześć
— odpowiedziałam, czując się niezbyt komfortowo w towarzystwie ojca
i faceta, któremu dopiero co dałam kosza. — Tato, to jest Michał, mój
kolega z terapii.
Ojciec
przyjrzał się mu badawczo i lekko kiwnął głową.
— Dzień
dobry — odparł Michał.
— Tato
chciał zobaczyć Szkołę — wytłumaczyłam, bo nagle poczułam się niezręcznie, idąc
w towarzystwie ojca. — Michał studiuje architekturę, więc może ci coś
opowiedzieć o tym budynku.
— Mnie
interesuje tylko bezpieczeństwo.
Michał
od razu podłapał temat i zarzucił ojca jakimiś liczbami, które dotyczyły
wytrzymałości konstrukcji Vinci Tower. Był bardzo przekonujący, opowiadał coś
o zagęszczaniu gruntu, o sztywności konstrukcji, wytrzymałości żelbetonu,
a nawet o ssaniu i parciu wiatru, prowokując ojca do kiwania głową
i artykułowania „aha” i „mmm…”. Pomimo tego, że ojciec chciał wyjść
na doskonale zorientowanego w tematyce budowlanej, miałam pewność, iż większości
rzeczy najnormalniej w świecie nie rozumiał. Architektura to zdecydowanie
nie był jego konik.
— W każdym
razie to jest perfekcyjnie zaprojektowana konstrukcja. Proszę się nie obawiać.
Po
przejściu przez obrotowe drzwi mój ojciec znieruchomiał. Zadarł wysoko głowę
i uniósł brwi. Nie odzywał się, tylko bardzo powoli przesuwał wzrokiem po
zdającej się nie mieć końca przestrzeni nad jego głową. Gdy dojrzał szklane ściany,
z których kaskadowo lała się woda, z wrażenia lekko rozchylił usta.
— Chyba
spodobało się twojemu tacie… — szepnął mi Michał na ucho.
Poczułam
jego oddech na swoim policzku i bardzo powoli zwróciłam głowę w jego
stronę. Nasze spojrzenia spotkały się. Michał patrzył na mnie w bardzo
specyficzny sposób. Natychmiast uciekłam wzrokiem.
— Kasiu…
— Ponownie usłyszałam jego szept, ale tym razem Michał delikatnie dotknął
mojego ramienia, sprawiając, że lekko drgnęłam. — To ma szansę. Ja to wiem.
Zadarłam
głowę w jego stronę, z myślą, żeby zaprzeczyć, ale widząc jego łagodne
spojrzenie, nie potrafiłam tego zrobić. Uśmiechnęłam się jak idiotka i…
zdezerterowałam, podchodząc do ojca.
— I jak?
— Bardzo
cicho.
Rzeczywiście
w Vinci Tower panował nadzwyczajny spokój. Kilka osób było obsługiwanych
przy kontuarze przez dwie zaczesane w kucyki blondynki, jacyś mężczyźni
siedzieli w strefie biznesowej za szybami, a poza tym cisza.
— Jakby
miało się za chwilę zawalić… — dodał z lekkim przerażeniem.
— Naprawdę
proszę się nie martwić — odparł Michał.
— Ty
chyba masz takie samo wrażenie jak ja? — ojciec zwrócił się do mnie, zauważając,
że zastygłam.
Ja
jednak nie odpowiedziałam, tylko wpatrywałam się w jeden punkt. Nie żeby
mnie zauroczył jakiś detal architektoniczny, na który dotąd się nie natknęłam.
Na to byłam raczej nieczuła. Na JEGO widok, na widok Maksymiliana Vinci, czuła
byłam jednak zawsze.
W krótszej
niż zwykle, lecz tak samo nieposkromionej fryzurze, w grafitowym płaszczyku
i długim szalu siedział na sofie, naprzeciwko korytarza z windami.
Moje serce zwariowało. Poczułam się tak, jakby on był mój, tylko i wyłącznie
mój, i przyszedł na spotkanie ze mną po kilku dniach rozłąki, może nawet po
kłótni. Moje ciało rwało do niego i gdybym tylko mogła pozwolić sobie na chwilę zapomnienia, po prostu pobiegłabym w jego stronę i rzuciłabym się mu w ramiona.
Olbrzymie pragnienie jego dotyku, jego ciepła, jego ust wręcz mnie rozpierało.
— Dzień
dobry! — przywitał nas po chwili.
Mój
ojciec kiwnął głową.
— Mieliśmy
przyjemność poznać się u pana w domu — podkreślił, patrząc mojemu
ojcu w oczy, a później przenosząc wzrok na Michała.
Odczytałam
to jako swoisty samczy sygnał dotyczący tego, kto jaką pozycję zajmował.
— Maksymilian
Vinci.
— Pamiętam
— odparł ojciec.
Spojrzał
na szklane litery nad kontuarem, a potem z powrotem na Maksa.
Ojciec
zrobił srogą minę. Nie lubił bogaczy, a dużych inwestorów wręcz nie
cierpiał. Miał o nich najgorsze zdanie. Często pławił się w opowieściach
o aferach łapówkarskich, w których grube koperty od przedsiębiorców lądowały
w kieszeniach polityków. Nigdy nie obwiniał jednak polityków za branie łapówek,
tylko… przedsiębiorców, którzy według ojca wystawiali uczciwych ludzi na niemożliwe
do wytrzymania pokuszenie. Jedyną zamożną osobą, której tej uczciwości nie
odmawiał, była jego siostra Matylda, która ponoć całkowicie legalnie, na
kamienicach, dorobiła się swoich milionów.
— Co ty tu robisz? — wydukałam. — Miałeś być
w Rzymie.
— No
i byłem.
— Był
pan w Rzymie? — zapytał ojciec, nie ukrywając zaciekawienia. — Ostatnio
wybuchła tam afera w politycznych sferach, dotycząca zakupu
ministerialnych limuzyn.
— Tak.
Coś słyszałem — odparł grzecznościowo, choć wiedziałam, że w ogóle nie
interesowały go te tematy. — Podoba się Panu obiekt? — natychmiast zmienił
temat rozmowy.
— Wygląda
ciekawie. Właśnie rozmawialiśmy o jego bezpieczeństwie.
— Jest
bezpieczny, może mi pan wierzyć. Jeśli ma pan czas, oprowadzę pana.
— To
raczej niemożliwe. Tato ma coś do załatwienia — powiedziałam, chcąc jak
najszybciej pozbyć się choć jednej osoby z tego niezręcznego układu.
— Chętnie
— odparł ojciec, powodując, że moje zakłopotanie się spotęgowało.
Maks
zbliżył się do mnie i nieznacznie nachylił się do mojego ucha.
— Będę
tu czekał po sesji — wyszeptał jakimś nieludzko melodyjnym głosem.
Pokiwałam
głową.
— Najpierw
pokażę panu strefę VIP — powiedział do mojego ojca, który wyglądał na
podekscytowanego.
Taki
wyraz twarzy, połyskujące oczy i lekkie rumieńce obserwowałam u niego
podczas debat i wyborów parlamentarnych. Podczas oglądania obrad komisji
rozstrzygających w sprawie afer związanych z wielkimi pieniędzmi
również.
W środku książki znajdziecie także moją rekomendację :)
Czytaliście tę powieść? Macie w planach poznać prozę Sylwii Trojanowskiej?
Przeczytałabym !
OdpowiedzUsuńCiekawie sie zapowiada tak ksiazka i jak to dobrze, Wiolu, ze nam ja tu przedstawilas:-)
OdpowiedzUsuńGratuluję rekomendacji :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam w planach się z nią zapoznać, ale jeszcze nie teraz :)
OdpowiedzUsuńoj nie dla mnie
OdpowiedzUsuńmnie to nie kręci:)
OdpowiedzUsuńOstatnio polubiłam czytać książki polskich autorów, więc z chęcią sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNigdy o niej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie znam twórczości autorki, ale w niedalekich planach mam lekturę "Szkoły latania" ;-)
OdpowiedzUsuńWolę czytać u Ciebie recenzje niż fragmenty książek :)
OdpowiedzUsuńWonderful! :)
OdpowiedzUsuńBEAUTYEDITER.COM
Pani Sylwia pisze naprawdę znakomicie. Gorąco polecam jej twórczość.
OdpowiedzUsuńW przyszłości planuję się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam tę prozę :) Gratuluję patronatu!
OdpowiedzUsuńCzytałam i ogromnie totalnie ujęło mnie pierwsze zakończenie, drugiego mogłoby nie być. Spojrzałam prawdzie w oczy, że czasem jestem taką książkową masochistką. Cóż... ;) Nie mogę doczekać się książki Sylwii dla nieco starszych czytelników, przedstawiających ich życie i problemy. Bardzo podobał mi się wątek "Szkoły latania' i terapii.
OdpowiedzUsuńPowinno być albo ogromnie, albo totalnie - wyszło głupio. ;)
UsuńJa również gratuluję rekomendacji. A od siebie polecam najnowszą książkę Colleen Hoover, która debiutuje na polskim rynku 10 maja. To także kawałek pięknej miłosnej literatury. Zapraszam do przeczytania mojej recenzji: CONFESS RECENZJA KSIĄŻKI COLLEEN HOOVER. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń