Miasto w moim sercu, czyli konkurs!
Wraz z Joanną Stovrag, która ufundowała piękne zakładki oraz wydawnictwem Replika, które ufundowało książki, mamy dla was wspaniałą niespodziankę. Macie szansę wygrać aż trzy egzemplarze przepięknej i przede wszystkim prawdziwej historii o miłości, czyli "Chwili na miłość".
Zasady konkursu:
· W konkursie
mogą wziąć udział wszyscy, bez wyjątku.
· Konkurs trwa
od dzisiaj do 3 kwietnia 2017 r., do północy.
· Aby wziąć
udział w konkursie, należy odpowiedzieć na poniższe pytanie konkursowe:
Joanna Stovrag pokochała Sarajewo - tam spotkała miłość swojego życia. A jakie jest Twoje ukochane, ulubione miasto lub jakie cię oczarowało? Dlaczego?
oraz
Polubić dwie strony na facebooku - Joanny Stovrag i moją:
· Swoją odpowiedź należy zostawić pod
tym postem w postaci:
Lubię obydwie strony jako...
Odpowiedź...
· Wśród odpowiedzi, jakie
pozostawicie pod ogłoszeniem, wspólnie z autorką wybierzemy trzy, które najbardziej się nam spodobają.
· Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu
pięciu dni od zakończenia konkursu. Zwycięzcy winni skontaktować się ze mną na
podany adres e-mail: subiektywnie.o.ksiazkach@gmail.com w
ciągu trzech dni. Nagroda zostanie wysłana w ciągu miesiąca.
UWAGA:
Możecie w ogłoszeniu podać swój adres e-mail, ale robicie to na własną
odpowiedzialność, gdyż w ostatnim czasie wystąpiły przypadki wykorzystywania
tychże adresów przez oszustów wyłudzających pieniądze. Pamiętajcie, nie wymagam
uzupełniania żadnych formularzy ani podawania numeru telefonu.
Jestem ciekawa waszych odpowiedzi. Może pierwszy dzień wiosny to okazja do zaplanowania podróży do tego miejsca... Wiosna dodaje skrzydeł :-)
Największą sympatię mam do Madrytu, jeszcze tam nie byłam, ale uwielbiam w wyobraźni się tamtędy przechadzać, te fontanny, parki, duch historii, to miasto mojego ukochanego klubu. Chciałabym tam kiedyś pojechać, na dłuuugo, żeby pałętać się, chociażby i bez celu. A może najbardziej będę go kochać taką wyimaginowaną miłością ;)
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako : Martyna C
OdpowiedzUsuńMoje ukochane miasto to Zakopane, ponieważ dzięki licznym wycieczkom w ten piękny rejon odkryłam w sobie pasję do sportów zimowych. To tam zaliczałam swoje pierwsze wzloty i upadki. To tam pierwszy raz się zakochałam i przeżyłam swój pierwszy młodzieńczy zawód miłosny. To tam przeżyłam piękne chwile w rodzinnym gronie, które wrócić mogą już tylko w wspomnieniach... Zakopane jest bliskie memu sercu i już zawsze będzie głęboko ze mną związane. Każdego roku chętnie tam wracam i zachwycam się na nowo cudownym, malowniczym krajobrazem polskich gór. Chyba nigdy mi się one nie znudzą! Klimat tego miasta zaczarował mnie na dobre.
Lubię obydwie strony jako: Dorota Pansewicz
OdpowiedzUsuńOdpowiedź:
Miastem, które mnie oczarowało, choć miałam okazję odwiedzić je tylko raz, jest Wenecja. W moim odczuciu jest to najbardziej romantyczne miasto na świecie. Piękno tego włoskiego miasta wzbudza zachwyt wielu osób, które gdy tylko je ujrzą, obdarzają je szczerą, gorącą miłością. Tak było zresztą od dawna. Urokliwe pejzaże oraz bogata architektura Wenecji stanowiły od wieków inspirację dla wielu artystów – malarzy, pisarzy, poetów. Zachwycali się nią m.in. George Byron, Jean-Jacques Rousseau, Tomasz Mann, Francesco Petrarka, Johann Wolfgang Goethe, Dante Alighieri. Natchnienie czerpali Richard Wagner, Wolfgang Amadeusz Mozart, Georg Friedrich Händel, Christoph Willibald Gluck. Wielkim uczuciem obdarzyli to miasto również Stanisław Wyspiański, Stefan Żeromski, Józef Ignacy Kraszewski. Nie dziwi mnie to, gdyż ja równiez zaliczam się do tych osób, które uległy czarowi i urokowi Wenecji. Zachwyciła mnie piękna architektura, wspaniałe zabytki, a przede wszystkim niepowtarzalny klimat, jak również nietypowe umiejscowienie - na tworzących archipelag ponad stu wysepkach położonych na Morzu Adriatyckim, któremu - niczym kobieta - została zaślubiona. Co roku bowiem, na Placu św. Marka, kultywowana jest ponadtysiącletnia tradycja zaślubin Wenecji z morzem. Ten piękny zwyczaj niesamowicie działa na moją wyobraźnię, sprawiając, iż postrzegam Wenecję naprawdę jak żywą, czującą, kochającą istotę.
Niezwykle romantycznym według mnie miejscem w Wenecji jest Most Westchnień. Wiążą się z nim różne legendy i opowieści, które także bardzo mocno pobudzają moją wyobraźnię. Jedna z nich głosi, że narzeczeni, aby zapewnić sobie na przyszłą wspólną drogę szczęście i trwałość związku, muszą pod nim razem przepłynąć gondolą. Inna przepowiednia mówi, że dla zakochanych, którzy pocałują się na tym moście, wnet zabiją weselne dzwony. Niektórzy twierdzą, że nazwa mostu wzięła się od pełnych tęsknoty westchnień zakochanych. Nie dziwią te skojarzenia, bowiem Wenecja określana bywa jako miasto miłości. Wielu zakochanych przybywa tu, aby odbyć gondolą przejażdżkę po Canale Grande. Mówi się, że Wenecję trzeba koniecznie odwiedzić we dwoje – tylko wtedy doceni się jej urok i magię. Ja miałam okazję przekonać się o tym. Jednak podczas tego jedynego, jak do tej pory, pobytu w Wenecji, zostawiłam tam cząstkę swojego serca. Dlatego moim marzeniem jest odwiedzić ją przynajmniej jeszcze raz. Mam nadzieję, że uda mi się to marzenie zrealizować i znów poczuć magiczną atmosferę Wenecji.
Powodzenia.
OdpowiedzUsuńA poza konkursem to oczarowała mnie Łódź i Gdańsk ;)
Ja trzymam kciuki, książkę czytałam i naprawdę warto o nią zawalczyć :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
Ale piękne zakładki!
OdpowiedzUsuńW moim życiu pojawiły się zawirowania i nie wezmę tym razem udziału w konkursie, ale życzę wszyskim powodzenia :)
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako Elżbieta Świtulska
OdpowiedzUsuńNad pewną zawiłą rzeką,
Całkiem blisko, niedaleko,
Leży miasto króla Kraka,
Wchodzi się doń przez Barbakan.
Brukowane ma uliczki,
Wokół stare kamieniczki,
Czasem słychać tętent koni,
Kiedy bryczki ciągną po nich.
Dech zapiera Główny Rynek,
Słychać granie katarynek.
W centrum placu Sukiennice
Dumnie prężą okiennice.
Obok kościół z wieżyczkami
Nierównymi - sprawdźcie sami!
Co godzinę z jednej wieży
Wytrąbiony hejnał bieży.
Nagle strzałą ugodzony
Milknie - w świata cztery strony.
Gaśnie dla upamiętnienia,
Łykam nagłą łzę wzruszenia.
W słońcu kąpią się gołębie,
Każdy chce choć po otrębie,
Gdy poderwą się do lotu,
Wokół szaro od trzepotu.
Lata temu na Wawelu,
Panowało władców wielu.
Dzisiaj leży w kryptach małych
Polskich królów poczet cały.
W jamie pod wawelskim wzgórzem
Mieszkał potwór w smoczej skórze.
Dziś spokojne są barany,
Bo smok pomnik ma blaszany.
Kraków inne ma oblicze,
Kiedy zboczyć pięć uliczek.
Dojdzie się do Kazimierza,
Tu czas wolniej się odmierza.
Tu w powietrzu czuć historię,
Polskich Żydów alegorię.
Na cmentarzu zegar staje,
Respekt budzą ich zwyczaje...
Kraków miastem jest magicznym.
Moim miastem. Miejscem ślicznym.
Bardzo bliskim sercu memu
W magii tej rozkochanemu.
Nad pewną zawiłą rzeką,
Całkiem blisko, niedaleko...
Piękne zestawy, ale ja swoją książeczkę już mam, więc dam szansę innym. Choć zakładki też kapitalne i chętnie bym takie przygarnęła.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! ;)
OdpowiedzUsuńLubie obydwie strony jako Monika Starońska - Zych
OdpowiedzUsuńTo wbrew pozorom bardzo trudne pytanie. Mam kilka miast, którymi z jakiegoś powodu jestem oczarowana. Dawno, dawno temu obejrzałam "Rzymskie wakacje" z genialną Audrey Hepburn i fantastycznym Gregorym Peckiem i od tamtej pory chciałabym tak jak oni przeżyć takie wakacje w tym wiecznym mieście. Oczarował mnie ten film jakąś taką elegancją ,delikatnością, subtelnością, romantycznością. To było moje pierwsze skojarzenie, kiedy przeczytałam pytanie konkursowe i takie zapisałam :-)
Lubię obydwie strony jako Izabela Łęcka-Wokulska
OdpowiedzUsuńOdpowiedź...
Miasto, które jest w moim sercu, to mimo wszystko Zamość. Był czas, gdy chciałam od niego uciec, bo Polska B, bo stare chodniki, bo wszyscy się znają, ale jak to bywa z pierwszą miłością - Zamość w moim sercu pozostanie. Lubię od czasu do czasu pojechać sobie do Zamościa, pochodzić po Starówce, która pamięta Jagiellonów, która nie poddała się żadnemu najazdowi: ani Kozakom, ani nikomu, ale po której chodzili Niemcy i Rosjanie. Ostatnio czytałam, że żołnierze niemieccy w czasie okupacji wysyłali rodzinom pocztówki z Zamościem.
A jak chodziłam do liceum to moją ulubiona rozrywką była wędrówka po zamojskich księgarniach.
Zamość jest najpiękniejszym miastem, po prostu.
Miasto ktore mnie urzekło jest piekne i tętni życiem to nasz stary Krakow Dodtojne piekne zabytki dorożki cos co przyciąga uwagę i czyni jeszcze piękniejszym i tajemniczym To magia Krakowa
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako Agnieszka Ziętarska.
OdpowiedzUsuńOdpowiedź:
Miasto mające swój dom w głębi mojego serca to Gdańsk. Choć byłam w wielu miejscach, nie przyćmiły one
jego uroku.
Uwielbiam letnie spacery wzdłuż plaży, kiedy chłodna woda obmywa moje stopy, a słońce
przyjemnie grzeje w plecy. Gdzieś w oddali słyszę sprzedawcę, nawołującego do zakupu lodów, a biegnące dzieci niosą świeże gofry z bitą śmietaną. Jak dzień jest naprawdę wyjątkowy, możemy trafić na piękną muszlę lub kawałek bursztynu, będące cudowną pamiątką, której nie można kupić za żadne pieniądze. W centrum rozpoczyna się Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych zwany- FETĄ. Zwykły spacer w okresie czterodniowego festiwalu zmienia się w prawdziwą ucztę dla zmysłów. Turyści z kraju i zagranicy oraz setki artystów zalewają ulice Gdańska. Nie mogę również zapomnieć o Jarmarku Dominikańskim, na który zjeżdżają się sprzedawcy z całej Polski, by prezentować swoje wyroby. Wspaniałe kozie sery, biżuteria oraz wełniane rękawiczki na zimę to jedne z naprawdę wielu wyjątkowych produktów od krajowych producentów. Do tego muzyczne oraz kabaretowe wieczory pod sceną. Uwierzcie, że nie chce się wracać do domu.
Jesienne spacery po starówce często wiążą się z deszczem, ale to również dodaje smaczku wizycie w centrum Gdańska. Zapach mokrego starobruku oraz świeżej kawy z licznych kawiarni wabią i obiecują niezapomniane przeżycia. Wszechobecne zabytki mają odciśnięte piętno czasu, a w ścianach niektórych z nich dalej widnieją dziury po kulach. Pamiętają zarówno dobre jak i złe chwile, przypominając nam o tym swoim pięknem, monumentalnością i kunsztem wykonania. Co krok uliczni artyści bawią nas umiejętnościami. Gitara, skrzypce, flet, kontrabas czy nawet perkusja, Gdańsk słyszy je na co dzień w cieniu niepowtarzalnych, pięknych kamienic. Gdzieś w piwnicach starego kina Neptun, leżą odłogiem setki dawnych filmów w metalowych pudełkach. To takie ciche wizytówki mojego miasta.
Zimą uwielbiam przechadzać się po ogromnym kiermaszu świątecznym. Tysiące światełek, grzaniec w pobliskim barze oraz moc kolęd. Rękodzieło na niewielkich stoiskach rozsianych po całym Starym Mieście. To wydarzenie jest jedną z moich ulubionych "tradycji Gdańska". Wszystko oczywiście w oprawie zabytków. Jeśli się wie, gdzie pójść, można obejrzeć proces wyrabiania kolorowych cukierków oraz lizaków. Prawdziwa gratka dla dzieci i koneserów słodkości. To właśnie wyjątkowa i niepowtarzalna magia zimowego Gdańska.
Gdy przychodzi wiosna, i wszystko na powrót budzi się do życia, czuję, że nadszedł już czas. Wybieram się do Filharmonii Gdańskiej, witając dłuższe dni w obecności muzyki, idealnej akustyki oraz dziesiątek żaglówek za oknem. Wtedy czuję, że jestem w domu. Rozpoczynają się rejsy po Motławie, a tramwaj wodny też powoli szykuje się do pracy. Z tych chwil czerpię pełną piersią, z niecierpliwością oczekując ich rok po roku. Dla jednych nuda i powtarzalność, dla mnie niezwykła codzienność pełna magii i pięknej scenerii.
Kocham to miasto pełne sprzeczności i pamięci minionych czasów. Kocham jego wymowną ciszę zimą oraz letni hałas, związany z występami. Po prostu kocham mój Gdańsk!
P.S Zapraszam do odwiedzin.
powodzenia:)
OdpowiedzUsuńMuszę pomyśleć nad odpowiedzią, bo chętnie przygarnęłabym taką nagrodę :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia wszystkim :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia biorącym udział :)
OdpowiedzUsuńooo życzę wszystkim powodzenia, ja niestety nie mam szczęścia do takich konkursów :)
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako Klaudia Jopek
OdpowiedzUsuńOdpowiedź:
Kilka lat temu udało nam się z mężem, wówczas jeszcze narzeczonym do Włoch. Naszym celem była Toskania, udało nam się znaleźć tanie noclegi w miejscowości Pino. Jejku jak tam było pięknie. Dookoła rozpościerają winnice, kwitną słoneczniki i wszędzie cudowna cisza, która wcale nie jest ciszą, lecz nieprzerwanym koncertem cykad. W każdym kierunku w który się spojrzy, widać pagórki, a na nich wille, pola, kościoły, zameczki, gaje oliwne i piękne różowe kwiaty. Ahh na samą myśl serce rośnie. Piękne miejsce i piękne wspomnienia.
Kraków!
OdpowiedzUsuńMa wyjątkowy klimat, samo w sobie jest romantyczne, piękne, czego chcieć więcej!
Zdecydowanie Bruksela. Jest piękna, klimatyczna i wielokulturowa. A co najważniejsze - z Brukseli przywiozłam sobie męża :) Jedni przywożą czekoladki, a ja męża. Tak wyszło :) Było to 8 lat temu.
OdpowiedzUsuńPowodzenia dla biorących udział a ja porywam (jak zwykle:) ) baner na swój blog :)
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako: Magdalena Szczepaniak
OdpowiedzUsuńOdpowiedź: Moje ukochane miasto to ... ŁÓDŹ. Cała Polska jest piękna, lecz sentyment mam do Łodzi. Być może dlatego, ze tutaj często przebywam i studiuję? Wbrew pozorom, nie jest to 'miasto meneli'. Łódź mimo iż na pozór betonowa i szara skrywa w sobie piękno. Jesteście ciekawi jakie? Już piszę. Aby dostrzec piękno trzeba przeniknąć w głąb. Nie zobaczysz piękna miasta od razu. Musisz gdzieś wejść, przejść, zajrzeć w zakamarki. Kiedy skręcisz w niejeden zaułek, dostrzeżesz historię. Manufaktura, czy ul. Tymienieckiego - tam stoją wysokie, piękne budynki. Z czerwonej cegły. Odnowione. Czujesz historię, stajesz się jej częścią. Wystarczy przystanąć na chwilę, popatrzeć. I wziąć głęboki oddech i zamknąć oczy. Wyobraźnia wariuje. Widzisz pracujących w fabryce ludzi, których tu nie ma, bo obecnie po ulicach chodzą ich dzieci, wnuki. Ty czujesz ich duchową obecność. Następnym przystankiem może być Pasaż Róży. Doprawdy miejsce niezwykłe, które urzeka swoją prostotą. Wybierz się tam chociaż raz, a nie będziesz żałował. Lustro rozbite na miliony kawałków, tworzące piękną i spójną całość. Warte zobaczenia. Dworzec ŁÓDŹ FABRYCZNA - świeżo po remoncie co prawa. Lecz cudownie zachowano w nim historię.
Łódź jest miejscem wielu kultur. Wystarczy zajrzeć na ul. Piotrkowską, gdzie mieszają się kuchnie świata i języki. Warto w letni wieczór przysiąść w restauracji, a lepiej w jej ogrodzie. Poznać nowe smaki i wsłuchać się w życie ulicy. łódź jest piękna, wystarczy się tylko w nią wsłuchać...
Ta historia jest piękna, jest o co walczyć.
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako: Marta Florczak
OdpowiedzUsuńOdpowiedź: Miastem, które mnie oczarowało jest zdecydowanie Białka Tatrzańska. Pierwszy raz pojechałam tam kilka lat temu. To właśnie wtedy pokochałam góry! :) Wszystkie piesze wycieczki, które tam odbywałam, były dla mnie niesamowitym doświadczeniem, czymś, co sprawiało mi ogromną radość. Oprócz przepięknych walorów przyrodniczych tego rejonu, mam do Białki szczególny sentyment jeszcze z innego powodu. W 2013r. (rok mojego pierwszego wyjazdu) poznałam tam wielu wspaniałych ludzi - z niektórymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. W pensjonacie, w którym mieszkaliśmy, można było odczuć niezwykle rodzinną atmosferę, której często brakowało mi w mojej małej ojczyźnie. Ludzie odnosili się do ciebie z szacunkiem, uśmiechali się i wspólnie śpiewali góralskie pieśni. :) Nic więc dziwnego, że kiedy byłam w podróży powrotnej, czułam ogromny smutek. Myślałam wtedy: "Ten czas zbyt szybko upłynął..." Widoku zapierającego dech w piersiach Morskiego Oka na pewno nigdy nie zapomnę, a Białka na zawsze pozostanie w moim sercu. :)
Strony Lubie jako Magdalena Faltyn.
OdpowiedzUsuńMoje ulubione miasto -kraj to Irlandia Północna. ..tam wlaśnie znalazłam miłość swojego życia. Wyjechałam z planem wakacyjnym do koleżanki. ..I tak pięknego wyjątkowo słonecznego dnia...na zakupach wpadl mi w oko ochroniarz. ..tak sobie od tej pory częściej zaczęłam chodzić do tego sklepu. Jakież było moje zdziwienie jak w jedna piękna sobotę na imprezie u znajomych zjawił się on. I tak ją krakowianka z krwi i kości oddałam swoje serce Warszawiakowi. Po 2 latach poprosił mnie o rękach. ..a rok później na świat przyszedł nasz synuś Daniel. I tak już jesteśmy razem całe 11 lat. Często sobie śpiewam. ..znalazłam go na końcu świata i dobrze mi z nim 😉
Wiele miejsc kocham i do nich wracam np. Paryż , cudna Chorwacja do której wracam co 2 lata . Jednak jest jedno miejsce które na zawsze pozostanie w moim sercu Nasze Mikołajki . One były dla mnie balsamem na ciało i lekarstwem na duszę gdy straciłam dziecko.Ucieklam tam by odzyc a w tym tylko pomoże piękno , cisza i natura ...
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako: Maria Broda
OdpowiedzUsuńKocham rodzinę: męża i dorosłe dzieci moje,
ale też kocham miasto w Wielkopolsce położone.
To Ostrów Wlkp. moje miasto rodzinne,
kocham je jak żadne inne!
Tu lata dziecięce mijały mi beztrosko,
tu do matury przygotowywałam się wiosną.
Potem wyjechałam, by studenckie spełniać marzenia
i tak minęły lata całe, jak mnie tam nie ma.
Warszawiak bowiem, serce moje skradł
i tak w stolicy mieszkam ponad 40 lat.
Lecz o Ostrowie zawsze pamiętam
i w wakacje choć na kilka dni przyjeżdżam.
Pomnik pierwszego burmistrza wita mnie na Rynku
i kolejne pamiątkowe zdjęcie wędruje do albumiku!
To miasto co roku w oczach pięknieje,
a w moim sercu tęsknota nie maleje.
I tak moje serce między Warszawę i Ostrów podzielone,
bije miłością wielką wypełnione!
Strony lubię jako Agnieszka Średnicka,
OdpowiedzUsuńMoje ulubione miasto to moje miasto rodzinne Śrem,to małe miasteczko w Wielkopolsce nad piękną rzeką Wartą. Całe życie mieszkałam właściwie nad jej brzegiem, rano budził mnie śpiew ptaków, zimą karmiłam łabędzie. A latem z moją mamą i kolegami z podwórka szliśmy na plażyczkę i pluskaliśmy się w jej toni. I to właśnie nad brzegiem Warty poznałam pewnego wędkarza, z którym już ponad 20 lat kroczę przez życie. Moje miasteczko oprócz rzeki i ładnych widoków ma sporo zabytków, kościołów, wieżę ciśnień.To mój raj na ziemi,tu przyszły moje dzieci na świat, więc w moim sercu zawsze będzie nr 1😜
Lubię obydwie strony jako Klarysa Dudek.
OdpowiedzUsuńMoim ukochanym miastem jest mój rodzinny Rybnik, jednakże oczarowało mnie Darłówko zach. Kocham morze, w Darłówku mogę naprawdę wypocząć z dala od samochodów, które dziennie przejeżdżają obok mojego domu i codziennych obowiązków. Naprawdę pokochałam to miasto. Uwielbiam je bez względu na pogodę, która jak wiadomo nad Bałtykiem często lubi płatać figle. Kocham plażę, na której mogę opalać się, czytać książki, spacerować i wsłuchiwać się w uspakajający szum fal i odgłosy mew. W Darłówku jest też port, tak więc na horyzoncie od czasu do czasu widać przepływające statki. Wieczorem Darłówko tętni życiem na deptaku, gdzie na turystów czeka moc przeróżnych atrakcji i przepyszne jedzenie w restauracjach. Można też zakupić rybę w porcie obok latarni morskiej, bo nazwa miasta oznacza Dar łowów. Rybki naprawdę przepyszne. Późnym wieczorem polecam spacerek na molo:) Za mostem to jest w Darłówku wschodnim jest Lunapark. Wieczorem karuzele świecą różnymi kolorami nad miastem i tym samym zapraszają do zabawy. Gdy pada deszcz można udać się ciuchcią do Darłowa miasta, w którym można zwiedzić Zamek Książąt Pomorskich. Nie mogę się doczekać lata i momentu gdy moja stópka znów poczuje ten wspaniały nadmorski piasek... W Darłówku znajdzie się nie jedna chwila na miłość czy to z ukochaną osobą czy z całą rodziną! I♥Darłówko
Lubię obydwie strony jako Aleksandra Szczepanik. Dużo jest pięknych, uroczych miast, które mam w sercu,do których często z sympatii powracam. Jednak miasto,ktore jest w gorącym centrum mojego serca pomimo tego ,że bylam w nim tylko pare dni to Paryż.Niesamowity urok,kultura,ludzie,zabytki,sklepiki,kawiarenki...można wyliczać długo...no i Paryżanie niezwykle serdeczni. Ta cała mieszanina zawładnela srodkiem mojego sera całkowicie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako Magdalena Urbańska.
OdpowiedzUsuńGdańsk. Miasto sprzecznych odczuć. Jako kierowca - nienawidzę. Któż wymyślił trzy pasy? I ja mam skręcić w lewo? O nie! Gdańsk czy Warszawa? Za kierownicą nie daję rady. No chybaże trzeba załatwić coś dziecku - wtedy, ewentualnie...
Gdańsk jako moja miłość. Miejsce, które mnie uratowało. Jego piękna dzielnica Matemblewo. Piękny las, piękne sanktuarium, piękni ludzie. Dom Samotnej Matki, w której kilka lat temu pozwolono mi pomagać, a tak naprawdę najbardziej ta "pomoc" udzieliła się mnie. Jeździłam tam bardzo długo ładować wewnętrzne akumulatory. Piękni ludzie zaszczepili i we mnie piękno, którego nigdzie indziej nie było mi dane doświadczyć. Kilka lat później mój obecny mąż oświadczył mi się na matemblewskim wzgórzu. A po roku od tego wydarzenia wzięliśmy tam ślub. To dla mnie miejsce, gdzie zawsze wracam. Gdzie inaczej oddycham - pełną piersią. I to nie tylko zasługa otaczającego to miejsce lasu.
Lubię obydwie strony jako Kinga Kosiek
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym, zaczarowanym miastem jest ...Rzym. A to uczucie jest tak naprawdę równie niewytłumaczalne jak miłość:). Byłam tam tylko raz, i to krótko, bo w ciągu jednego majowego weekendu, ale to wystarczyło, żeby dać się zaczarować na wieki wieków amen. Mogę śmiało powiedzieć, że to był jeden z najszczęśliwszych weekendów w moim życiu, a może nawet najszczęśliwszy? Zobaczenie Rzymu było od zawsze na mojej ścisłej liście marzeń, ale wydawało mi się, że to nastąpi KIEDYŚ. KIEDYŚ znaczyło, że pewnie za wiele lat, jak już będę stara i bogata ( to pierwsze mam jak w banku jeśli dożyję;), na to drugie wciąż nie tracę nadziei;) ). Tymczasem podczas pobytu na południu Włoch, u moich cudownych Przyjaciół, poznałam ich Przyjaciół, mieszkających w Monterotondo pod Rzymem i to oni, gdy usłyszeli, że jeszcze nie widziałam Wiecznego Miasta, spontanicznie zaprosili mnie do siebie na majowy weekend. Boże, ileż wrażeń:)! Dotarliśmy do Rzymu wieczorem w sobotę. Do końca życia nie zapomnę widoku Koloseum obleganego przez ...pary nowożeńców:)! Okazało się, co w sumie nie dziwi, że to bardzo popularne miejsce ślubnych sesji zdjęciowych;). Moja włoska Przyjaciółka zrobiła sobie nawet na pamiątkę zdjęcie z jedną z par nowożeńców;). Potem poszliśmy na dłuuuugi spacer po rzymskiej Starówce, choć brzmi to śmiesznie, bo przecież cały Rzym jest jedną wielką Starówką;). Ale tak ją nazwali moi Przyjaciele. Jakie to było piękne obserwować owo włoskie dolce vita:). Włosi umieją celebrować chwile. Do dziś to pamiętam: gwar na ulicach, wszystkie stoliki licznych restauracji dosłownie oblężone, pokazy połykaczy ognia, tancerzy, grajków, innymi słowy ŻYCIE, ŻYCIE, ŻYCIE:)! Wróciłam na ostatnich nogach, ale szczęśliwa:). A w niedzielę plan mieliśmy bardzo napięty, począwszy od zwiedzania Watykanu ( wspinałam się na szczyt Bazyliki Świętego Piotra klaustrofobicznym korytarzem liczących chyba coś koło trzystu schodków;) ), przez obowiązkową sesję zdjęciową przy Fontannie di Trevi;), wizytę w rzymskiej lodziarni, sesję na słynnych Hiszpańskich Schodach, całych w kwiatach, a także wizytę ...w niesamowitej krypcie Kapucynów przy Via Veneto, w kościele Santa Maria della Concezione... Chyba trudno byłoby sobie wyobrazić bardziej znaczące zderzenie życia ze śmiercią niż oglądanie tych mrożących krew w żyłach ekspozycji z kości zmarłych zakonników po wejściu wprost z tętniącej życiem i radością rzymskiej Via Veneto. Minęło już chyba czternaście lat, a ja mam każdą chwilę tego rzymskiego weekendu przed oczami. Ale nie byłoby go bez moich włoskich Przyjaciół i dlatego uważam, że moja miłość do Rzymu to połączenie oczarowania miastem i sympatii do ludzi, w których towarzystwie to miasto zwiedzałam:). Stąd siła tego uczucia i tęsknota za Rzymem. Muszę tam wrócić:), bezwarunkowo:)!
Lubię jako: Gab riela
OdpowiedzUsuńgabrysiek96@gmail.com
Najpierw, mając cztery lata, chciałam się wybrać do Egiptu – bo piramidy, mumie i te sprawy. Z upływem lat zmieniłam jednak zdanie. Gdybym tylko miała możliwość, z chęcią wybrałabym się na Malediwy. Przepiękne, malownicze i cieplutkie miejsce, które oczarowało mnie w momencie, w którym mój nauczyciel geografii (i jednocześnie wychowawca) z gimnazjum wybrał się na wakacje właśnie tam, a we wrześniu nam trochę poopowiadał.
Znajduje się tam przede wszystkim wiele pięknych i zaskakujących miejsc. Dajmy na przykład wyspę Fuamulaku, czyli wsypę orzechów :) Ponoć, żeby się na nią dostać trzeba mieć zezwolenie i choć zdobycie go nie jest łatwe, warto się wysilić, bo wrażenia są świetne. Od drzew owocowych i licznych miejsc upraw roślin po jeziora, a nawet centrum nauki. Na Malediwy poleciałabym choćby dla samej stolicy, która jest również portem morskim. Choć jest mała, znajduje się w niej największy meczet na Malediwach i targ rybny, który naprawdę chciałabym zobaczyć. Z chęcią spróbowałabym też tamtejszej kuchni. Świeże owoce morskie – mniam! Wiem, że na Malediwach mieszka mało ludzi, co dodatkowo mnie zachęca, bo nie cierpię, gdy jest tłoczno. Z chęcią wyleżałabym się na plaży, poopalała i popływała w super przejrzystej wodzie. A następnie wybrała się nad rafę koralową i ponurkowała. Bo nurkowanie jest jednym z moich marzeń. Albo pływanie z delfinami – też bym chciała, a może akurat na Malediwach można? :D
Lubię obie strony, jako Piotr Słoń Szlósarczyk.
OdpowiedzUsuńJest wiele takich miast miast, które mnie urzekły, z którymi jestem w jakiś sposób związany, albo do których lubię wracać. Można by długo wymieniać: moje rodzinne, średniowieczne Kęty, brytyjskie, malownicze Midhurst, czy alzacki, kolorowy Riquewihr. Jest też wielokrotnie poprzecinane granicami Baarle, w którym wejście do domu znajduje się w Holandii, a ogródek w Belgii. Jest i malowniczy Kotor, post-industrialny Chorzów, w którym urodził sie mój pierwszy syn i mieszka grono przyjaciół. Jest też Kratowo, starożytne "maleństwo", w którym pojawiłem się po raz pierwszy kilka tygodni temu, a do którego już zaplanowałem kolejną wizytę.
Od dawna nie podróżowałem inaczej niż samochodem, tym razem jednak, na wypad do Macedonii wybrałem samolot, włóczęgę i "zbiorkom". Do Kratowa dotarłem autokarem ok. 15.00, wolno lawirującym między wzgórzami wschodniej Macedonii. Mimo, że nikogo nie informowałem o moim przyjeździe, na przystanku, jak gdyby nigdy nic, oczekiwał Stevce, mój gospodarz - postawne, wesołe chłopisko, z wiecznie do twarzy przyklejonym usmiechem i charakterystycznym figlarnym spojrzeniem. Przywitaliśmy się, wymienilismy grzeczności i natychmiast zabraliśmy się do rzeczy, a własciwie, to zostałem zabrany, prawie porwany, bez jakichs specjalnych zapowiedzi, czy pytań. Mówiąc "do rzeczy" mam na myśli odkrywanie Kratowa. Stevce opowiadał, mówił sporo, spokojnie i wyraźnie, tak abym mógł zrozumieć. Pokazywał różnorakie miejsca, przytaczał anegdoty, wtajemniczał mnie w wielowiekową historię miasta. Miasta niezadeptanego przez turystów, nieznanego, odsunietego od głównych szlaków i wciąż dalekiego od miana tzw. "tourist trap", dzięki czemu klimatycznemu, naturalnemu i swojskiemu.
Po mniej wiecej godzinie, zostałem ulokowany w uroczym pokoiku, mieszczącym się w odrestaurowanej przez gospodarza willi. Trzy łózka, stół, makaty i zdjęcia na ścianach oraz podnoszący atmosferę "eko-etno" piecyk typu "koza", służacy do ogrzewania pomieszczenia, jak i do parzenia herbaty. W niemal każdym zakątku domu można było się natknąć na pamiątki z przeszłósci.
Część druga.
OdpowiedzUsuńStevce postawił na stoliku okazałą butlę z pachnącym pomarańczowym (chyba pomarańczowym, a może żółtym) płynem, dwa kieliszki i dwie szklanki. Zapach zaklętego w butle płynu nie mógł mylić - winogronowa rakija! Po kilku głębszych, papierosku (raczej nie palę, ale na Bałkanach jakoś nie potrafię sie powstrzymać - to tak gwoli usprawiedliwienia) i kilku historyjkach Stevce, wybrałem się na miasto, pofotografować.
Pierwszym celem były osmańskie, zachowane w perfekcyjnym stanie mosty, nastepnym miejscowa Carsija, czyli turecka dzielnica, a kolejnym...no właśnie. Kolejny krok był zupełnie niezaplanowany, a jakże uroczy. Spojrzałem przez jedną z witryn, za którą krył sie miejscowy bar. Siedziało w nim dwóch typów, już lekko dziabniętych - lokal nie robił zbyt dobrego wrażenia. Już miałem odejść, kiedy do dzrzwi podbiegł barman. Zapewnił mnie, że bar jest otwarty i że znajdę w nim wszystko czego potrzebuję :) I znalazłem. Rakiję i wodę oraz wyborne towarzystwo w osobach taksówkarza Zoko (polecam jego usługi i służę numerem telefonu, w razie czego) ochroniarza (imienia nie pamietam) i barmana, Greka. Robił sie klimacik. Opowieści były o starych Polakach, "Judze", średniej krajowej, polityce i kobietach, oczywiście.
Po mniej wiecej czwartej kolejce przypomniałem sobie, że umówiłem się z Stevce na wizytę u jego przyjaciela - miałem czekać w domu. Poprosiłęm Zoko wykonanie telefonu do niego.
Wcześniej nie wspomniałem, że jestem częścia małego projektu związanego z Bałkanami, w który wtajemniczyłem Stevce. Tak mu sie spodoboło, że postanowił dać mi kilka kontaktów. Jednym z nich miał być rzeczony przyjaciel. Stevce dotarł do baru, niestety było już za późno na jakiekolwiek wizyty i to nie ze względu na porę, a głównie dlatego, że ni posłuchawszy rad Macedończyków piłem po swojemu. Ja trzy kieliszki pod rząd, a oni jeden na trzy razy w tym samym czasie. A przestrzegali, oj przestrzegali!
Część ostatnia.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak sie znalazłem na kwaterze. W każdym razie, nazajutrz przebudziłem się z nieprawdopodobnym bólem głowy. Nie mogłem sie podnieść z łóżka. Na dzień dobry wypiłem litr wody. Jak już sie podniosłem to zjadłem swojskie słoninę, boczek i jajka przyrządzene przez Stevce. Pycha! Popiłem mlekiem. Kilkoma kubkami mleka...W tym miejscu należy oszczędzić ewentualnym czytającym wyjatkowo plastycznych szczegółów, szybko po sobie następujących wydarzeń, mających miejsce tuż po wypiciu mleka w drodze do toalety. Poszedłem dogorywać. Chyba umierałem.
Ok 13.00 spakowałem się i wybrałem na kolejną przechadzką ze Stevce. Na drogę wziąłem półtoralitrową butelke wody, w którą wcisnąłęm sok z dwóch cytryn. Trzymałem ją pod pachą, w drugiej ręce aparat i tak łaziłem, jak ta oferma. Czułem sie okropnie. Po zwiedzeniu cerkwi i krótkiej dyskusji z kilkoma znajomymi Stevce, w tym z restauratorem świątyni, jego pracownikiem, panią burmistrz i jeszcze kimś, udalismy się do centrum. Tam czekała mnie, wielokrotnie zapowiadana przez gospodarza niespodzianka. No i była. Delegacja miejscowego biznesu. Siedem osób! Elegancko ubranych, każdy z jakims pakunkiem, wszyscy bardzo oficjalni. To, kurde te kontakty, o kórych wspomniał - ja cię gwiżdżę -pomyślałem. Jak ja teraz wyglądam, skacowany, z jęzorem przyschniętym do podniebienia, smierdzącą, nieogolona mordą. Jak ja mam z nimi o czymkolwiek rozmawiać? Spiąłem się, wyprostowałem, próbowałem trzymać fason. Próbowałem mówić - jakoś szło. Szło dobrze, bardzo dobrze - powiedziałbym (bez szczególnego przekonania) Wtem, usłyszałem za soba klakson, nic szczególnego na Bałkanach - wszyscy trąbią. Ryk klaksonu powtyrzył sie wielokrotnie. Obejrzałem się. To był Zoko - taksiarz, z którym łoiłem rakiję - o Boże - pomyśłałem. Otwarł szybę taksówki, trochę sie powydzierał, pośmiał i przypomniał, żeby nastepnym razem pić, jak "Makedonac", a nie Polak. Ha-ha-ha. Wybił mnie z rytmu. Ekipę zatkało! Stevce, chyba zaskoczył, co sie dzieje i zrozumiał, jak fatalnie sie czuję i jak niezręczna jest moja sytuacja i z wyczuciem zakomunikował zgromadzonym: "Piotr teraz idzie pofotografować, a my pójdziemy do mnie omówic dalsze sprawy". Uff. Jakże byłem mu wdzieczny. Pożegnałem sie z delegacją, podziekowałem za spotkanie i udałem się (sic) "pofotografować", a tak naprawdę na stację autobusową. Było wyjatkowo ciepło i słonecznie, jak na tę porę roku. Znalazłem zaciszne miejsce i tam przeczekałem do przyjazdu autobusu. Autobusu z niedziałajacą klimatyzacją...szczegółów podróży oszczędzę..
W każdym razie, jak wcześniej wspomniałem, do Kratowa wracam, bo przecież musze skończyć fotorelację, a co najważniejsze, wiem już, jak pić rakiję ;)
Moje miasto jest już 35 lat, tam gdzie moja ukochana żona i ja, nie zamieniłbym ich na nic innego. Mam nadzieję, że tak się to skończy i tam gdzie jesteśmy. Ps. miasta nie wymienię, bo i po co?
OdpowiedzUsuńLubię obydwie strony jako Beata Górniewicz.
OdpowiedzUsuńOdpowiedż: Najpiękniejszym miastem, które ukochałam i marzę, żeby jeszcze kiedyś tam powrócić jest Edynburg! Stolica Szkocji oczarowała mnie zarówno swoim położeniem, jak i architekturą. Z jednej strony miasta morze, z drugiej góry. Ze względu na położenie na wzgórzach, uliczki ciągną się w górę lub opadają nagle w dół. Piękno architektury miasta powala, piękne kamieniczki, Stare i Nowe Miasto i magiczny, dwunastowieczny zamek na wzgórzu, z którego widok zapiera dech w piersiach. Edynburg jest miastem średniowiecznym i na każdym kroku czuć i widać tu historię. Piękno Edynburga jest naprawdę wyjątkowe, co prawda nie mam wielkiego doświadczenia w podróżowaniu po świecie, nie widziałam ani Paryża, Rzymu, Londynu czy wielu najpiękniejszych miast europejskich, więc nie mam porównania. Jednak Edynburg na zawsze pozostanie w moich wspomnieniach!
Lubię obydwie strony jako Lidia Rudnik.
OdpowiedzUsuńMoimi miastem, które jest moim niespełnionym marzeniem podróżniczym jest Nowy Jork. Nowy Jork, który znam z filmów i literatury, który ukazuje miejsca, które są a zarazem już ich nie ma. Nowy Jork to niezwykle magiczne miejsce.
Nowy Jork, który znam z filmów Scorsese - miasta dona Corleone, prohibicji, kabaretów i wielkiej finansjery. Chciałabym pospacerować po Manhattanie, pojechać na Long Island, gdzie miałabym możliwość poplażowania w kostiumie w paski. Chciałabym popłynąć parostatkiem na East Bay by móc podziwiać Statuę Wolności. Fantastycznie byłoby móc zajść do licznych klubów w Harlemie i posłuchać niesamowitych czarnoskórych muzyków. Zachwycić się musicalami Goodmana. Z przyjemnością przeszłabym się wąwozem Wall Street i "powdychała zapach" wielkich pieniędzy. Nowy Jork jest pełen nostalgii, jest niczym wielka żywa istota ciągle ewoluująca i rozrastająca się. Tej wielkiej żywotności nie powstrzymała nawet ślepa nienawiść z 11.09.2001, gdyż Nowy Jork jest niczym Feniks, który otrzepuje się z popiołu. To jest mój nowy Jork, który widzę oczyma wyobraźni, a chciałabym go poczuć wszystkimi zmysłami.
Lubię obydwie strony jako: Edyta Chmura
OdpowiedzUsuńOdpowiedź: Stoję na chodniku z zamkniętymi oczami i chłonę dźwięki tego miasta, czuję jak tętni życiem, ten ciągły ruch napędza też mnie, więc podnoszę powieki i jak po uderzeniu gorącego powietrza, gdy otworzy się piec, robią mi się na twarzy wypieki – to ekscytacja. Zawsze ją czuję w Nowym Jorku, bo tu trzeba działać, pędzić do przodu i nie oglądać się za siebie, tu można osiągnąć sukces, ale widząc setki ludzi, którzy mijają Cię na chodniku, przypominasz sobie, że ten sukces nie osiągniesz za darmo…tak, tak, ciężka praca, determinacja, mocny charakter, talent – oto warunki konieczne! Nowy Jork stawia przed każdym, kto tu przybywa, wyzwanie – można go podjąć i wtedy się go pokocha, albo poddać się…i wtedy lepiej wyjechać. Ja KOCHAM Nowy Jork – za majestatyczność, nieograniczoność możliwości, nieprzewidywalność, za tysiące świateł nocą, za ciepłą kawę na każdym rogu, za to że sprawia iż czuję, że jestem wszechmocna
e-mail: edyta.cha@wp.pl
Lubię obydwie strony jako... mkorycka
OdpowiedzUsuńOdpowiedź: Kilka lat temu w weekend majowy oczarował mnie Sztokholm! Czym? Wodą, kolorami, czystością, przyrodą, promocją zdrowia i aktywnymi ludźmi. Piękne, kolorowe stare kamienice wokół jeziora. Umiejętne połączenie zabytków z nowoczesną architekturą. A niedaleko wody Morza Bałtyckiego. Nawet wiatrzysko polubiłam, bo nie musiałam się czesać – nie ma to jak darmowy fryzjer! Budynek Muzeum Vasa z wystającym masztem XVII-wiecznego okrętu zapraszał do siebie z daleka, a w środku prawdziwa perełka, która na szczęście nie dopłynęła do Polski, tylko raczyła zatonąć. Ratusz, w którym wręczane są nagrody Nobla – i ja mogłam poczuć tę szczególną, naukową i podniosłą atmosferę. Ulice, uliczki, mosty… czyste, zadbane, którymi można chodzić bez końca. A pod mostami na lądzie zrobione bieżnie, zamocowane kosze do koszykówki, obok plac dla deskorolkowców i mnóstwo ludzi ćwiczących, nawet tych w bardzo podeszłym wieku. Do dziś Sztokholm jest dla mnie najpiękniejszym miastem, choć trochę ich już widziałam. Ale pragmatyzm z praktycyzmem oraz estetykę urbanizacyjną wysoko sobie cenię. Mam nadzieję, że kiedyś mnie jeszcze Sztokholm powita.
Lubię obie strony jako Marta Kolecka
OdpowiedzUsuńMiastem,które ze wszystkich miejsc na Ziemi najbardziej mnie oczarowało, jest Wiedeń. Trafiłam do niego dwukrotnie. Za pierwszym razem jako 5-latka, nieświadoma tego, dokąd właściwie zmierza; za drugim razem 15 lat później, już całkowicie świadomie. Mam niewiele wspomnień związanych z pierwszym wyjazdem. Jednak tym, co najbardziej zapadło mi w pamięć, są...lody. A dokładniej naklejki z owocowymi stworkami, które namiętnie zbierałam wraz z tatą za każdą gałkę lodów do malutkiej książeczki. Album ten mam po dziś dzień, uzupełniony niemalże wszystkimi zwierzątkami, a tego, że jeden z nich dorysowany jest dziecięcą ręką, już prawie nie dostrzegam :)tak miłe wspomnienie lodziarni, w połączeniu z godzinnymi szaleństwami w parku rozrywki wystarczyło, by wzbudzić we mnie pragnienie ponownego odwiedzenia tego miejsca.
Dziś miasto to tak samo mnie urzka. Zachwyca mnie klimatycznymi kawiarniami, ale również golonką i piwem. Ludźmi tak życzliwymi, zawsze chętnymi do rozmowy. Zachwyca mnie kamieniczkami, tym, że nawet najbardziej odległy zakątek miasta wygląda jak polska starówka, tak kameralnie i swojsko.Zabiera mnie w podróż do przeszłości, pozwalając spacerować tymi samymi uliczkami, którymi kilkaset lat temu przechadziali się Wiedeńscy Klasycy. Oczarowała mnie historia cesarzowej Sisi, piękne ogrody oraz fontanny przy zamku Schoenbrunn, a także wspaniałe muzea. Szczególnie Muzeum Historii Naturalnej, szczycące się jedną z największych na świecie kolekcji minerałów - "tylko" 4 sale, na skrupulatne przejście których nie starczyłoby nawet tygodnia. Na zakończenie nie mogę nie wspomnieć o rzeczy tak prostej, jaką jest funkcjonalność miasta - szeroki dostęp do komunikacji miejskiej, bardzo rozbudowane linie metra, a przede wszystkim obecne wszędzie kosze na śmieci, których w Polsce tak bardzo brakuje.
Wiedeń to niezwykłe miasto, cenię je jednak najbardziej za to, że jest piękne niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy pada deszcz.
Lubię obydwie strony jako Małgorzata Wójcik
OdpowiedzUsuńe-mail: gosia910723@wp.pl
Odpowiedź:
Miastem, które zawładnęło moim sercem jest mój ukochany, rodzinny Gdańsk. Nawet gdy jestem na wakacjach już po kilku dniach bardzo mi go brakuje :)
To tutaj z uśmiechem na ustach udaję się do Parku Oliwskiego i rozsiadam na jednej z ławeczek. Najchętniej oddaję się wtedy lekturze, jednak również praca jaką umożliwia laptop, wydaje się być znacznie przyjemniejsza w tak pięknych okolicznościach przyrody. Czasami tak po prostu wystawiam twarz w stronę słońca i chłonę jego ciepłe promienie. Śpiew ptaków, szum wody i zapach kwiatów sprawiają, że zapominam o wszystkich kłopotach.
Wybierając się na romantyczną randkę z mężem punktem obowiązkowym jest spacer po plaży. Uwielbiam gdy latem idziemy po ciepłym piasku a woda od czasu do czasu chłodzi nasze stopy. Najlepszym miejscem do oglądania zachodów słońca jest molo (w Brzeżnie). Chciałoby się aby ten wspaniały spektakl nigdy się nie kończył.
Gdy mam ochotę zobaczyć miasto ,,od innej strony'' wybieram się na rejs tramwajem wodnym lub korzystam z koła widokowego. Obie te atrakcje są wspaniałe! Rejs umożliwia poznanie miasta od jego morskiej strony. Koło natomiast daje nam możliwość wzniesienia się wysoko i porównania obrazu widzianego z góry z tym czego doświadczamy na co dzień.
Gdańsk ma swój niepowtarzalny, magiczny klimat. Spacerując ulicą Długą, Długim Targiem lub pobrzeżem możemy wyobrazić sobie życie jego mieszkańców wiele lat temu. Widok ten raduje nasze oczy i duszę. Jest to jedyne miejsce na świecie gdzie Żuraw pręży się dumnie a Neptun mimo groźnego wyglądu wydaje się puszczać oczko tylko do nas ;)
Natomiast gdy mam ochotę na lekcję historii z prawdziwego zdarzenia udaję się m.in. do Europejskiego Centrum Solidarności lub Muzeum II Wojny Światowej. Za każdym razem odwiedziny w tych miejscach wywołują we mnie wiele emocji oraz wzruszają do łez.
Wyłącznie w tym mieście można spróbować najsmaczniejszej ryby na świecie! Jeszcze nigdzie nie spotkałam dania, które mogłoby konkurować z tymi, które mam możliwość zjeść ,,w domu'' :)
Dodatkowo dworzec, zoo, stocznie, wspaniały stadion i wiele, wiele innych - wszystko to co jest ważną częścią miasta i bez czego nie potrafię go sobie wyobrazić.
Oczywiście razem z mężem mamy również swoje tajne kryjówki - miejsca o których nie wiedzą turyści a które są równie bajeczne. Jednak nie zamierzam ich zdradzać :)
Na świecie jest wiele pięknych zakątków, miast, cudów przyrody. Niestety żadne z nich nie zastąpiłoby mi miejsc które kocham i z którymi wiążą się moje najpiękniejsze wspomnienia :)
Lubię obydwie strony jako Anna Paw
OdpowiedzUsuńOdpowiedź:
Miłością mojego życia są Katowice. Jesteśmy w szczęśliwym związku od zawsze. Wielu ludziom Śląsk kojarzy się z brudnym, brzydkim i smutnym miejscem. Bzdury. Odnośnie mojego rodzinnego miasta – na pierwszy rzut oka może i nie zachwyca. Ale jest z nim jak z ludźmi - czasem piękni na zewnątrz są tylko atrakcyjnym opakowaniem pustym w środku. Tacy szybko się nudzą. Liczy się to, co ma się do zaoferowania. A moje miasto ma do zaoferowania naprawdę wiele. Kiedy już pokocha się je za wnętrze, zaczyna się dostrzegać, jak uroczym jest miejscem. Kiedy będziecie kiedyś przechadzać się po centrum, polecam robić to z uniesioną do góry głową – na każdym kroku otaczać Was będą zachwycające, choć niestety zaniedbane, kamienice. W takich niestety czasach żyjemy, że lepiej inwestować w plastikowe handlowe galerie bez duszy, niż konserwować to, co piękne. Może Was zdziwić, jak wiele zielonych terenów wkomponowanych jest w miejską przestrzeń. Jest to idealna równowaga dla post-industrialnych terenów, samych w sobie bardzo ciekawych. Również miłośnicy współczesnej architektury powinni być zachwyceni – wystarczy wspomnieć o nowym budynku Muzeum Sląskiego, Międzynarodowym Centrum Kongresowym czy siedzibie NOSPR-u. Jest też niepowtarzalny Nikiszowiec... Oraz fenomen na światową skalę – nasza miejska „sokowirówka”, Spodek <3
Dlaczego kocham moje miasto?
To odruch bezwarunkowy.
Lubię obydwie strony jako Anna Żdanuk
OdpowiedzUsuńOdpowiedź: Miasto najdroższe menu sercu kojarzy mi się z prawdziwą miłością, a taką bez wątpienia można pielęgnować w Rzymie, gdzie wybrałam się z ukochaną osobą. Patrzę na wiszący na mojej lodówce, przywieziony stamtąd magnes i widzę to miasto niezapomnianych wrażeń i najpiękniejszych wspomnień. Nieważne, czy skąpane w słońcu, czy spowite deszczem – zachwyca romantycznością i majestatem. Stawiając każdy krok na tej ziemi, skupiamy na sobie spojrzenia niemych świadków historii, która zmieniła bieg zdarzeń.
Nasze uczucia zakute w kłódki, zawieszone na moście Milvio pozostaną złączone na zawsze. Co się z nami stanie gdy dosięgnie nas burza i życiowe przeciwności? Schronienie znajdziemy w Zamku Anioła.
Roma to miejsce magiczne, wywołujące niepohamowaną tęsknotę. Co należy zrobić aby tu wrócić? Wystarczy wrzucić monetę do Fontanny di Trevi, bo przecież wiadomo, że niezależnie dokąd zaniesie nas los, to i tak wszystkie drogi poprowadzą do Rzymu…