"Talitha kum" – Łucja Maria Ślisz
"Zgoda na życie ma w
sobie niesamowitą siłę, nie słucha ludzkich ocen".
Użyta w danej książce stylizacja językowa to bardzo ważna cecha prozy, która może zarówno
polepszyć efekt, jaki dany twórca chce wywołać w czytelniku bądź też, wręcz
przeciwnie - zniechęcić do lektury, powodując duże niezrozumienie. W przypadku
tej książki, efekt wywołany stylizacją językową jest dwojaki.
Łucja Maria Ślisz to humanistka ukrywająca się pod pseudonimem, pracująca w dużej firmie, posiadająca doświadczenie w branży hotelarskiej.
Drogie są jej myślenie, mówienie, czytanie i pisanie.
Sylwia to studentka, która zmaga się z depresją, wywołującą w niej
stany lękowe i wszechobecny marazm. Choroba wpływa destrukcyjnie na jej życie pomimo tego,
że bohaterka ma chłopaka Mariusza, z którym wiąże swoją przyszłość. Jako praktykująca katoliczka, nie potrafi poradzić sobie ze swoją cielesnością.
Książki dotykające tematyki depresji za każdym razem, gdy takowe
czytam, wywołują we mnie wiele przemyśleń i emocji. Nie inaczej było z dziełem
Łucji Marii Ślisz, jednak proza ta oprócz pokazania przykładu wewnętrznej niemocy, wywołanej traumą z dzieciństwa i współczesną pogonią za mało
ważnymi rzeczami, wywołała także we mnie zagubienie ze względu na specyficzną narracją. Otóż
język, jakim posługuje się autorka, a raczej lepszym określeniem będzie tutaj – chaos
językowy, wpływał na dość ciężki odbiór tej lektury. Dość dziwne konstrukcje zdań wielokrotnie złożonych, nikła ilość dialogów i użycie rozwlekłej
formy opisowej, utrudniają bowiem zgłębianie historii Sylwii. Wielokrotnie,
podczas czytania tej książki, musiałam wracać do początku zdań, by zrozumieć
ich wymowę. Wielokrotnie także, dzięki takiej właśnie stylizacji, byłam w
stanie zajrzeć do głowy chorej osoby i współodczuwać to, co czuła główna bohaterka –
jej stany emocjonalne były bowiem paradoksalnie dzięki temu, bardziej
zrozumiałe, a cała psychika, rozłożona na czynniki pierwsze. Nie zmienia to
jednak faktu, że całościowo, ciężko w wielu fragmentach tej książki się odnaleźć, by nie pogubić wątków
i kontekstów.
"Talitha kum" jest książką mocno psychodeliczną, w której jak mniemam,
dużo przeżyć samej autorki. Mam nawet wrażenie, że Sylwia to w dużej mierze
alter ego ukrywającej się pod pseudonimem, pisarki. Moje przekonanie wynika z
tego, że stany depresyjne głównej bohaterki, jej totalne zagubienie w
codzienności i niemożność normalnego funkcjonowania, zostały oddane z wielkim
realizmem. Jej relacje z mężczyznami, realia zarobkowej emigracji czy chociażby
powroty do wspomnień z dzieciństwa, kreują portret psychologiczny Sylwii, jako
osoby pełnej kontrastów, toczącej walkę ze sobą. Nie jest to postać, którą
można obdarzyć sympatią – to postać, z którą podczas lektury warto się skonfrontować.
Nie bez przyczyny tytułem tej książki są słowa, jakimi Jezus wskrzesił
pewną dziewczynkę. Sylwia żyje, ale jej życie pozbawione jest smaku i zapachu.
A cóż warta jest taka egzystencja? Niezwykle sugestywne i psychodeliczne dzieło
Łucji Marii Ślisz polecam wszystkim czytelnikom, którzy lubię mierzyć się z tak
trudnym tematem, jakim niewątpliwie jest depresja.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce
Niestety, ale fabuła niezbyt mnie zainteresowała :(
OdpowiedzUsuńNiestety nie przepadam za zbyt psychodelicznymi książkami...
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją przeczytać, zaburzenia psychiczne w jakiejkolwiek formie są moim konikiem, więc już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńHa, ha, jakie sprzeczne podejścia w dwóch sąsiednich komentarzach co do zainteresowań - znaczy książka może budzić kontrowersje :)
UsuńSądzę, że wielu czytelników sięgnie po tę książkę. Tematyka aktualna - naokoło mnóstwo osób zmaga się z depresją, niektórzy to ukrywają. tym bardziej książka będzie czytana. Z pewnością autorka przeniosła na papier własne doświadczenia lub kogoś bardzo bliskiego.
OdpowiedzUsuńTakiej treści nie da się przepisać z podobnych publikacji, a potem opatrzyć przypisami albo opisać podobnych bohaterów, wątki, czasy, jakie opisał już ktoś inny. To na pewno wyjątkowe, samodzielne dzieło. Za realizm autorka może zbierać wysokie oceny. A język? Sądzę, że wielu doceni językowy chaos, bo to też objaw depresji. Dobrze, że taka publikacja powstała.
s-a
Temat na pewno nie łatwy, ale na razie nie bardzo chcę zmierzyć się z lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuńnie przekonuje mnie ta książka....
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie tytuł, bo... moja mama prowadzi fundację o takiej nazwie, jednak po przeczytaniu recenzji stwierdzam, że to książka nie w moim guście.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że "Talitha kum" jest książką mocno psychodeliczną, a ja nie wiem, czy będę wstanie zmierzyć się z taką melancholijną tematyką. Muszę się jeszcze zastanowić.
OdpowiedzUsuńZastanowię się nad tą książką.
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie taki chaos w książce, a z drogiej strony jestem zainteresowana tematyką. Zastanowię się nad tą publikacją.
OdpowiedzUsuńTemat mnie interesuje, obawiam się tylko jego psychodeliczności, ale jestem gotowa przeczytać.
OdpowiedzUsuńta psychodela w książce panująca by mnie pzytloczyła...
OdpowiedzUsuńMimo, że tematyka w ogólnie nie dla mnie, to tak świetnie opisujesz książkę, że mimo wszystko chce ją przeczytać :) Jeszcze kilka tygodni czytania Twojego bloga i nie będzie mnie można odciągnąć od książek :)
OdpowiedzUsuńFajna recenzja, ale tematyka nie dla nie. Zbyt ciężka. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://www.sekretny-trop.pl
chyba za ciężka tematyka dla mnie ... :)
OdpowiedzUsuńCzasami sięgam po takie właśnie książki, ciężko się je czyta, jednak tematyka bardzo aktualna w dzisiejszym świecie.
OdpowiedzUsuńwchodząc co jakiś czas Twojego bloga, odkrywam naprawdę fajnie pozycje. Molem ksiązkowym jestem od niedawna, więc wiele tytułów zwyczajnie jest mi nieznanych, ale już nie raz trafiłam na coś fajnego u Ciebie. Ta również wydaje się bardzo ciekawą pozycją
OdpowiedzUsuńZa psychodelikę chyba podziękuję :)
OdpowiedzUsuńW czasie jesiennej melanchujni, ta książka mogłaby pociągnąć mnie na dno. Ale latem mogłabym się na nią skusić. Ma intrygującą okładkę.
OdpowiedzUsuńLovely! Thanks for sharing.
OdpowiedzUsuń** Join Love, Beauty Bloggers on facebook. A place for beauty and fashion bloggers from all over the world to promote their latest posts!
BEAUTYEDITER.COM
Niestety nie dla mnie, stylizacja językowa bardzo mnie zniechęca.
OdpowiedzUsuńTalitha Kum - tak nazywa się zespół, w którym śpiewa mój znajomy i znajoma. ;) Ale do publikacji raczej mi daleko - mam za dużo powieści, które wypychają się przed pozostałe. ;)
OdpowiedzUsuńChaos i fakt, że ciężka w odbiorze trochę mnie zniechęca, więc nie wiem, czy odważyłabym się sięgnąć po ten tytuł. ;/
OdpowiedzUsuńChaos językowy to nie dla mnie, na pewno miałabym problem z odbiorem.
OdpowiedzUsuńKsiążka warta tyle, co zawartość pojemnika na psie kupy. Ot kolejna, która chciała zwrócić na siebie uwagę.
OdpowiedzUsuń