"Ten jedyny" – Emily Giffin
"(…) futbol jest jak życie – a życie jak mecz
futbolowy".
Przyzwyczaiłam
się już do tego, że książki Emily Giffin poruszają naprawdę różnorodne problemy,
które dotykają ludzi na całym świecie. Problemy oscylujące wokół miłości oraz
różnych jej odcieni. Tym razem autorka jednak dotknęła dość dyskusyjnego tematu i
mam poczucie, że nie został on do końca przez nią wyczerpany.
Emily Giffin to amerykańska autorka, która ukończyła
Uniwersytet Virginia i rozpoczęła pracę w kancelarii adwokackiej na Manhattanie. Po jakimś czasie, gdy wyjechała
do Londynu rzuciła jednak karierę i poświęciła się pisaniu. Autorka mieszka
obecnie w Atlancie z mężem i trójką dzieci.
Shea nie jest typową kobietą, bowiem od dziecka jej
jedyną i wielką pasją jest amerykański futbol. Kiedy umiera matka jej
przyjaciółki i zarazem żona Trenera Carra, którego bohaterka wielbi od zawsze,
zaczyna rodzić się w niej uczucie. Zakazane uczucie do starszego o dwadzieścia
lat mężczyzny, który wcale nie broni się przed tą miłością. Wszystko nagle się komplikuje.
Miłość podobno jest ślepa, a tę znaną od pokoleń mądrość
zdaje się potwierdzać przypadek głównej bohaterki tej powieści, która
odkrywając swoje uczucia do ojca przyjaciółki, zdradza swoją rodzinę, a także
przestaje być lojalna wobec przyjaźni. Muszę przyznać, że
historia ta wywołała we mnie wiele ambiwalentnych uczuć, na czele z kompletnym
niezrozumieniem motywów postępowania miłośniczki futbolu. To siódma książka w
dorobku Emily Giffin i zarazem dla mnie pierwsza, która w żaden sposób nie
wywoła głębszych emocji, w tym ani wzruszenia, ani złości. Śledziłam z zaciekawieniem
pokręcone losy bohaterów, dziwiły mnie niektóre rozwinięcia wątków, ale daleko
fabule tej powieści do emocji, jakie wywoływały we mnie chociażby książki "Coś
pożyczonego" czy "Siedem lat później". W dużej mierze z pewnością wynika to z
faktu, iż Shea przez całą fabułę
wydawała mi się postacią niedopracowaną, a jej uczucie do Trenera, mało
wyrazistym i jednocześnie jedynie iluzorycznym.
Emily Giffin tym razem skupia się na zakazanej miłości,
nieakceptowalnej przez otoczenie, szokującej i mającej małe szanse na
przetrwanie. Podczas lektury zastanawiałam się, jak ja zachowałabym się na
miejscu Lucy, gdybym dowiedziała się, że mój ojciec zakochał się w kobiecie, którą znam od zawsze, będącą jednocześnie moją przyjaciółką, zaledwie kilka miesięcy po odejściu
kochającej żony. To sytuacja dla mnie niewyobrażalna, dlatego też z uwagą
śledziłam reakcje tej bohaterki i według mnie zabrakło tutaj większej dozy oburzenia i emocji zaistniałą sytuacją.
Powieść przepełniona jest wręcz mnóstwem informacji
dotyczących amerykańskiego futbolu, które w pewnym momencie zaczęły mnie
zwyczajnie nużyć. Nie znam się na tym sporcie, więc jeśli jedna trzecia fabuły
to historia ligi uniwersyteckiej i zawodowej z naświetleniem wielu sylwetek
sportowców, fabuła okazuje się być mniej atrakcyjna niż przypuszczałam. Z
pewnością, gdyby odchudzić książkę o jakieś dwieście stron, tylko zyskałaby na jej lepszym odbiorze. Sportowy żargon to
bowiem ostatnia rzecz, jakiej szukam w tego typu literaturze dla kobiet –
mającej wywołać emocje, uczucia i liczne refleksje.
Autorka swoim stwierdzeniem porównującym życie do meczu
futbolowego, trafiła w samo sedno. Otwarte zakończenie historii tej miłości
pozwoliło mi wykreować własny scenariusz dalszego życia bohaterów, w którym nie
będzie happy endu. Jeszcze całkiem niedawno twierdziłam, że to "Dziecioodporna" jest najsłabszą powieści w dorobku Emily Giffin. Myliłam się – jest nią
bowiem "Ten jedyny".
Emily Giffin |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte
Przeczytaj fragment najnowszej powieści Emily Giffin
To praawda że życie jest jak mecz
OdpowiedzUsuńA Paulina swego czasu ją czytała i była zadowolona z lektury.
OdpowiedzUsuńA ja znów nie mam czasu na książki...
OdpowiedzUsuńA ja znów nie mam czasu na książki...
OdpowiedzUsuńChyba każdy autor ma gorsze i lepsze książki. Pozdrawiam ☺
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się interesująca. Może kiedyś się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zapoczytalna.blogspot.com/
Szkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu leży na półce i czeka na swoją kolej. Zastanawia mnie tylko fakt, czy przebrnę przez książkę, w której jest tyle informacji o futbolu... Nie interesuje mnie ten sport.
OdpowiedzUsuńdużo jeszcze tej emili?;p
OdpowiedzUsuńCiekawie brzmi, kiedyś na pewno przeczytam. Chociaż jeśli w książce już dużo terminologii sportowej, to pewnie mogę się zanudzić.
OdpowiedzUsuńCzytałam jej dwie pierwsze książki, bardzo fajna prozą kobieta pisze. Podoba mi się takie jej lekkie pióro. Moja siostra jest jej wielką fanką.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o tę książkę, to mam wrażenie, że autorka pisze bardziej dla amerykanów, skoro przekazuje tak dużo informacji z zakresu sportu, na którym się nikt z Polaków za bardzo nie zna. Trochę marketingowo poszła na skróty.
Mam ją na półce. Kiedyś do niej zapewne dotrę...
OdpowiedzUsuńmnie się podobała:)
OdpowiedzUsuńMam w planach książki tej autorki i mam nadzieję, że mi się spodobają :)
OdpowiedzUsuńIdziesz jak burza z książkami Giffin, zainspirowałaś mnie do powrotu do jej twórczości i kupiłam "Dziecioodporną". Widzę natomiast, że nie muszę się spieszyć z czytaniem tej powieści, bo mam wrażenie, że podzielałabym Twoje odczucia.
OdpowiedzUsuńNie lubię książek, filmów, historii z niezbyt konkretnym zakończeniem, zawsze wówczas żałuję, że poświęciłam czas przykładowo na daną książkę.
OdpowiedzUsuńTemat niewatpliwie trudny, ale życie niesie różne niespodzianki, więc z pewnością i takie zdarzenia mają miejsce. Ciekawa pozycja.. :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie planowałam sięgnąć po Dziecioodporną jako po pierwszą książkę autorki.Które przeczytane książki tej autorki Ty najbardziej polecasz?
OdpowiedzUsuńPolecam Ci dwie pierwsze, czyli "Coś pożyczonego" i "Coś niebieskiego" :)
UsuńDoceniam lekkie pióro autorki i widoczne jest to w tej książce, ale i mi brakowało jakiegoś głębszego podejścia do niektórych tematów; sportowe elementy mi nie przeszkadzały - lubię jak książka ma jakiś motyw przewodni, ale domyślam się, że dużo futbolu mogło się okazać nużące :)
OdpowiedzUsuń