"Sto dni po ślubie" – Emily Giffin
"(…)
miłość to suma wyborów, siła zaangażowania, więzi, które trzymają nas razem".
Przeszłość to ta część naszego
życia, która niewątpliwie nas ukształtowała i to jakimi jesteśmy dzisiaj,
zawdzięczamy właśnie temu, co wydarzyło się kiedyś. Każdy z nas, świadomie bądź też
nieświadomie, powraca do tych chwil, które zbudowały naszą tożsamość. I nie ma
w tym nic złego, dopóki pewne niezakończone sprawy nie zaczną przesłaniać nam dnia dzisiejszego. Zaproszenie do swojego życia dawnych uczuć oraz pragnień,
może bowiem spowodować same kłopoty, w szczególności sto dni po własnym ślubie.
Emily Giffin
to amerykańska autorka, która ukończyła Uniwersytet Virginia i rozpoczęła pracę w kancelarii adwokackiej na Manhattanie. Po jakimś czasie, gdy wyjechała
do Londynu rzuciła jednak karierę i poświęciła się pisaniu. Autorka mieszka
obecnie w Atlancie z mężem i trójką dzieci.
Sto dni po
swoim ślubie, Ellen, żona zamożnego prawnika pochodzącego z dobrej rodziny, spotyka na ulicy
swojego dawnego chłopaka, Leo. Minięcie się dwojga niegdyś bliskich sobie
ludzi, rozpoczyna lawinę zdarzeń, których konsekwencje trudno przewidzieć.
Ellen czuje, że w jej idealnym życiu zaczyna czegoś brakować, a dawne uczucie
powraca, niosąc ze sobą destrukcyjną siłę.
Jak bliskie czytelniczkom na całym świecie, mogą wydawać się targające główną bohaterkę emocje i uczucia – taka była moja pierwsza refleksja po przeczytaniu tej powieści,
po zgłębieniu historii niezdecydowanej co do swoich uczuć, Ellen. Emily Giffin
dotknęła bowiem niezwykle czułej struny
duszy każdej kobiety, unaoczniła także to, o czym myśli duża większość z nas – czy ten, za
którego wyszłyśmy, ślubując mu wierność i uczciwość małżeńską, jest tym jedynym
i czy dokonałyśmy w tym względzie słusznego wyboru. Mam wrażenie, że historia Ellen, jej męża oraz dawnego chłopaka wydarzyła się wiele razy w prawdziwym życiu, tysiącom ludzi na całym
świecie. Dlatego też, uważam tę książkę za mocno realistyczną, trafiającą w
najgłębsze, ukrywane często, zakamarki umysłu kobiety. Każdej kobiety, bez
wyjątku.
"Sto dni po
ślubie" w odróżnieniu od dwóch pierwszych książek autorki, nie wywołała we mnie aż takiej dozy wzruszenia, nie pojawiły się także łzy i zakatarzony nos. Ale to
nic, bowiem pojawiły się inne emocje. Wielokrotnie podczas tej lektury
zastanawiałam się, co zrobiłabym i jak bym się
zachowała, gdybym była na miejscu głównej bohaterki. Nie mogłam jej potępiać chociaż zachowanie Ellen w
pewnym momentach nie było uczciwe i lojalne. Nie mogłam także pozbyć się wrażenia, że
pod pewnymi względami ją rozumiem i dopinguję temu, by podjęła w końcu właściwą
decyzję. Zakończenie nie było dla mnie zaskoczeniem, gdyż Emily Giffin w sposób
dość przewidywalny, pomimo tego, że fabuła trzymała w napięciu do ostatniej niemal strony, poprowadziła
losy bohaterów. Co więcej, byłabym bardzo zszokowana, gdyby Ellen podjęła inną decyzję.
W powieści
pojawiają się retrospekcje, które wprowadzają czytelnika w historię dawnej miłości
głównej bohaterki. Przerywniki te, wplatane sprawnie w fabułę, krok po
kroku budują cały obraz relacji, jakie Ellen stworzyła oraz jakie miało to
przełożenie na jej całe późniejsze życie. To trafiony zabieg, który może przez wielu czytelników, zostać doceniony.
Emily Giffin w każdej swojej
książce stara się pokazać nam różne odcienie miłości. W powieści "Sto dni po ślubie" również
udało jej się to znakomicie, gdyż nie mogłam oderwać się od jej lektury, czekając niecierpliwie na decyzję, jaką w związku ze swoim życiem podejmie główna
bohaterka. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czy można kochać dwóch mężczyzn
jednocześnie i co tak naprawdę definiuje małżeństwo, zachęcam do przeczytania tej książki.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte
Przeczytaj fragment najnowszej powieści Emily Giffin
Ciekawa jestem zakończenia tej powieści jak i losów głownej bohaterki, więc może uda mi sie ją niedługo przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki i chętnie poznam perypetie miłosne bohaterki :)
OdpowiedzUsuńChyba ktoś się wciągnął w powieści Griffin? :) Akurat tę kiedyś czytałam. Kawał dobrej, ciekawej literatury obyczajowej.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam Dziecioodporną od tej autorki i naprawdę bardzo mi się podobała. Na pewno za niedługo sięgnę po kolejną, może po tę, która recenzowałaś właśnie, bo brzmi zachęcająco. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nią sięgne ;)
OdpowiedzUsuńwarto!
UsuńOj tą też czytałam - świetna pozycja :)
OdpowiedzUsuńdylematy czy to ten 100 dni po ślubie to chyba trochę za późno co? tylko bym się denerwował jakbym to czytał
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona i fabułą, i rozterkami głównej bohaterki :) Po tę powieść chyba sięgnę, jak już przebrnę przez stos książek czekających na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam w poprzednich wpisach, to lektury raczej dla Pauliny.
OdpowiedzUsuńTeż niecierpliwie czekałam na finał tej historii i przyznaję, że decyzja bohaterki do końca była niepewna. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJa już mam za sobą wszystkie książki Emily Giffin oprócz najnowszej. Najnowsza na razie leży na półce i czeka aż skończę to, co teraz czytam :) Uwielbiam jej twórczość, ale najbardziej lubię chyba "Coś pożyczonego", chociaż "Sto dni po ślubie" jest mi bliższe tematycznie! :)
OdpowiedzUsuńCoś o tej autorce słyszałam :) Cenię sobie książki, które skłaniają do przemyśleń, a ta taka się wydaje. Z chęcią poznam tę historię.
OdpowiedzUsuńMam w planach :)
OdpowiedzUsuńto może jutro coś krwawego bardziej w recenzjach będzie?:P;p
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie spędziłam czas z książkami tej autorki, każda z nich miała coś ciekawego do zaoferowania. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej powieści, bo dotąd wydawało mi się, że takie dylematy są domeną osób wiecznie niezdecydowanych, nieszczęśliwych i szukających problemów na siłę. Ale chętnie spróbuję zrozumieć bohaterkę i jej wątpliwości.
OdpowiedzUsuńno właśnie czy można kochać dwie osoby tak naprawdę...
OdpowiedzUsuńCzytałam prawie wszystkie książki E. Giffin i podoba mi się jej styl pisania. "Sto dni po ślubie" było okej, choć moim faworytem jest "Pewnego dnia" :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę kilka lat temu, ale chyba nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia, bo już nie pamiętam jak się skończyła :(
OdpowiedzUsuńTak wiele Giffin na blogach, że chyba się w końcu skuszę :) Czytałam tylko Dziecioodporną i tak mnie ta lektura zirytowała, że na jakiś czas zapomniała o autorce. jednak skoro mówisz (i Ty i Miłka), że warto, to chyba Wam zaufam. Też chcę czekać niecierpliwie na finał :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek tej autorki, chociaż słyszałam na ich temat wiele dobrego. Mam nadzieję, że trafię na tę książkę. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.kosmetykiani.pl
Znowu nie moja tematyka, ale no nic. Sama recenzja nawet mnie zachęciła do tej książki, ale wydaje mi się że dla mnie byłaby za bardzo przewidywalna. A może się mylę? Nie wiem. Tak jak i pozostałe książki Emily Giffin będę pamiętać przez jakiś czas. Czas pokaże czy będę na tyle tęsknić, że ją kupię. Chociaż bardzo nie znoszę takich historii XD
OdpowiedzUsuńMÓJBLOG
Książkę czytałam parę dobrych lat temu, ale pamiętam, że w tamtym momencie zachwyciła mnie, stając się jedną z moich ukochanych lektur. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak potoczą się sprawy tego miłosnego trójkąta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Ta część zdecydowanie podobała mi się najmniej :)
OdpowiedzUsuńJedna z moim ulubionych książek Giffin :)
OdpowiedzUsuńWidzę, ze wciągnęłaś się w powieści Emily Giffin. Dla mnie to jedna z tych autorek, które są doskonałymi obserwatorkami życia, które za pomocą słów potrafią wykreować realne postacie i niemal rzeczywiste w odbiorze wydarzenia.
OdpowiedzUsuńKusisz kusisz nie powiem. Ładny cytat wybrałaś.
OdpowiedzUsuńTyle dobrego słyszałam o książkach Giffin, a jeszcze żadnej nie czytałam :( Po Twojej recenzji mam ochotę na ten tytuł, ciekawi mnie, co zdecydowała bohaterka, sama wiem, jak bym postąpiła :D
OdpowiedzUsuńPoczułam się zaintrygowana, choć jak wspomniałam przy innej okazji, autorka nie jest z mojej bajki;)
OdpowiedzUsuń