"Na karuzeli" – Teresa Monika Rudzka
"I zmiany. Jak w kołowrotku. Jak na karuzeli".
W życiu każdego z nas nie może zabraknąć zabawy na karuzeli, to bowiem istotny element naszego dzieciństwa. Karuzeli kręcącej się w kółko, gdzie
trudno określić początek i koniec, a gdzie kolejny ruch wynika z
poprzedniego. Każdy z nas, rodząc się wsiada na taką właśnie karuzelę, na której zalicza wzloty i upadki. Metaforyczny tytuł najnowszej
książki Teresy Moniki Rudzkiej dokładnie odzwierciedla to, co pisarka
przygotowała dla swoich czytelników, czyli istny kołowrotek ludzkich losów,
które nieprzemiennie trwają i na siebie wpływają.
Trzy kobiety, trzy
różne historie, które łączy jedno – więzy krwi. Babcia Danka, matka Dorota i
Dagmara - córka oraz wnuczka. Bohaterki tworzą rodzinę, w której nigdy nie brakowało
alkoholu i nienawiści. Dagmara próbuje na swój sposób wyrwać się z patologicznego środowiska
w jakim się wychowała, a jej matka i babka, pełne jadu, stale jej o swoim istnieniu przypominają.
Trzy kobiety, które pomimo wszechobecnej nienawiści do siebie, pomagają sobie wzajemnie przetrwać.
Gorzko mi po
lekturze tej książki, bardzo gorzko i czuję, że muszę jak najszybciej
przetrawić tę prozę czymś słodkim z dużą porcją lukru, aby zachować wewnętrzną
równowagę. Po raz kolejny przekonuję się, że z twórczością Teresy Moniki Rudzkiej
po prostu nigdy nic nie wiadomo, bowiem każde jej kolejne dzieło jest zupełnie
inne, niepowtarzalne. "Na karuzeli" to powieść, na którą składają się trzy,
poplątane ze sobą historie losów kobiet. Trzy historie pełne cierpienia,
dramatycznych decyzji, smutku, niespełnionych marzeń i prozy życia, która
wprowadza do fabuły wyczuwalny psychodelizm. Alkohol lejący się strumieniami,
bieda, nędza, ustawiczny brak pieniędzy, seks przy dziecku, traumy z
dzieciństwa, wczesne ciąże i brak perspektyw – to główne elementy fabularne
losów Danki, Doroty oraz Dagmary. Losów kobiet, które w pewnym momencie swojego
życia miały szansę odmienić przeznaczenie, ale nie każda z nich, z tej
możliwości potrafiła skorzystać. Niech więc nie zwiedzie was okładka sugerująca
lekką powieść obyczajową dla kobiet, w której nie brakuje cudownych miłosnych
uniesień i inspirujących historii. "Na karuzeli" to bowiem coś zupełnie innego – samo
życie, ukazane w cieniu patologii oraz znanych nam obrazków życia sąsiadów
z kamienicy z naprzeciwka. To gorzka pigułka, którą niełatwo przełknąć, gdyż
może wam po prostu stanąć w gardle.
Teresa
Monika Rudzka postanowiła podrażnić się nieco ze swoimi czytelnikami, gdyż
losów trzech bohaterek nie przedstawia w kolejności chronologicznej, lecz wręcz
odwrotnie – cofa się w czasie. Dzięki temu zabiegowi, dopiero na samym końcu
zrozumiałam dlaczego Dagmara – jedyna postać mająca szansę na prawdziwe szczęście, tak
stanowczo i tak nieludzko traktuje matkę oraz babkę. Autorka przeplata między
sobą losy wszystkich trzech kobiet, prowadząc do samego początku
dramatu, jaki pojawił się w życiu każdej z nich. Jedna zła, nietrafiona decyzja
pociągająca za sobą konsekwencje, determinowała najczęściej dalsze losy każdej z bohaterek. I chociaż czasami, niczym na karuzeli, kobiety czuły wiatr we włosach, to
częściej jednak spadały, a były to upadki dość bolesne, z których coraz
trudniej było się podnieść.
W
fikcyjnej historii o trzech kobietach, Teresa Monika Rudzka wplotła także realistyczne wydarzenia oraz postacie, które miłośnicy jej twórczości znają już z książki "Zawsze będę cię
kochać". Mowa tutaj o Remedios i o perypetiach z wydaniem pewnej książki w
nazwanym przez autorkę wydawnictwie "Strych literacki". Czytelnicy, którzy chociaż w minimalnym stopniu interesują się rynkiem książki, z pewnością zorientują się o jakie prawdziwe wydawnictwo chodzi. Dobrze, że autorka wplatając ten wątek, przemyca ze sobą swoistą przestrogę dla wszystkich marzących o wydaniu własnego dzieła.
"Na
karuzeli" to powieść, którą Teresa Monika Rudzka z pewnością nie napisała ku pokrzepieniu
serc. To bowiem książka pełna do bólu realistycznej rzeczywistości, która
niestety zbyt często staje się codziennym koszmarem innych ludzi. Po przeczytaniu tego dzieła, będę teraz z pewnością przez jakiś
czas omijała karuzele szerokim łukiem. Wystarczy mi bowiem wrażeń.
Teresa Monika Rudzka |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce
Tej autorki mamy tylko ,,Kuzyneczki", więc jak nam się spodoba to może rozejrzymy się za innymi pozycjami.
OdpowiedzUsuńTo już druga (dziś) recenzja tej książki. Może się skuszę, gdyż fabuła zapowiada się ciekawie - choć smutno.
OdpowiedzUsuńJa prawdziwą karuzelę od dziecka omijałam szerokim łukiem, ale na tę papierową chętnie wsiądę :)
OdpowiedzUsuńSugerując się okładką byłam pewna że to romans a tutaj taka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki, jednak wydaje mi się, że książka jest nawet, nawet i może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJak wiesz czytałam niedawno i stwierdzam, że po takiej dawce dramatów i szokujących wyborów życiowych masz rację pisząc, że dobrze jest zagryźć czytanie czymś słodkim (czy to kulinarnie czy literacko). Ale książka podobała mi się bardziej niż Zawsze będę cię kochać
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciężką książką...
OdpowiedzUsuńMOże być ciekawa :) Ja oczywiście nie znam tej autorki - dzięki Tobie ponaję noych polskich autorów...
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze możliwości zapoznać się z twórczością autorki,choć mam to w planach.
OdpowiedzUsuńOkładka książki "Na karuzeli" z tą samą kobietą, co w powieść "Zaręczyny" J. Courtney Sullivan :)
a no to taka karuzela...
OdpowiedzUsuńUwielbiam karuzele więc i ta powinna mi się spodobać! :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytałabym tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że mogłaby mi się spodobać :)
Nie spodziewałam się, że będzie to aż tak ciężka pozycja. Mimo to chętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńHm... nie wiem co powiedzieć. Póki co chyba wstrzymam się z czytaniem tej książeczki. Bardzo zwodząca okładka.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka. Co do samej książki - na razie nie jestem nią zainteresowana, chociaż nie skreślam jej całkowicie.
OdpowiedzUsuńhm po okładce spodziewałam się czegoś lepszego i mniej ciężkiego;p
OdpowiedzUsuńOooo, a okładka podobna jak z "Zaręczyny" J. Courtney Sullivan :D Ta sama pani ;) Chętnie poznam tę lekturę:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie okładka kojarzy się raczej z optymistyczną, kobiecą literaturą a treść może zaskoczyć. Chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to dla mnie zbyt ciężka powieść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
napolceiwsercu.blogspot.com
Patrząc na okładkę, ubzdurało mi się, że to coś w rodzaju romansu historycznego.
OdpowiedzUsuńNa taką książkę to trzeba się przygotować :)
OdpowiedzUsuńPewnie nie będzie lekko ale za to ciekawie:)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest przepiękna! Właśnie za takie powieści kocham tę autorkę.
OdpowiedzUsuńWspaniała książka, z najwyższej półki. Zresztą jak cała twórczość Moniki. Prawdziwa, przejmująca, wzbudzająca niesamowite emocje. Mimo ciężkiego tematu pochłania się ją błyskawicznie,bo trudno się od niej oderwać - tak wciągają losy tych trzech (a może pięciu?) kobiet :)
OdpowiedzUsuńNa tak trudną lekturę zdecydowanie trzeba mieć odpowiedni nastrój :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco, jeszcze ta okładka - przepiękna! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Ciekawe porówntanie życia do karuzeli :) Książka z pewnoscią jest warta przeczytania a okładka zachęca do zajrzenia do środka.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z ukazaniem historii w odwrotnej kolejności chronologicznej. Musi być to szalenie ciekawy zabieg.
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z twórczością tej autorki :)
OdpowiedzUsuń