"Tango z rudzielcem" – Andrzej Syska-Szafrański
"Tak. Mam
potrzebę tańczyć tango z nagim, rudobrodym mężczyzną!".
Wasze życie upływa we względnym spokoju, macie bowiem stałą pracę, partnera życiowego i sprecyzowane plany na przyszłość. Wyobraźcie sobie, że tak poukładaną egzystencję przerywa nagle dziwaczne pragnienie, zupełnie bezsensowne, pozbawione logiki. Pragnienie, które zaprowadzi Was albo do zakładu psychiatrycznego, albo też pozwoli odkryć tę część Waszej duszy, o której nie mieliście do tej pory pojęcia.
Andrzej
Syska-Szafrański to urodzony w Kielcach w 1969 r. absolwent
Akademii Świętokrzyskiej, artysta
malarz oraz pedagog, którego
pasją jest pisanie. Od
osiemnastu lat zajmuje się malarstwem artystycznym, jest
jedynym obecnie twórcą panoram w naszym kraju. Autor
zadebiutował w 2013 r. książką
pt. "Żółta czapka".
Leon
to
wzorowy urzędnik, który planuje swoje przyszłe życie z piękną
narzeczoną Moniką. Pewnego dnia jednak, pojawia się w jego głowie
zupełnie abstrakcyjne pragnienie – chęć zatańczenia tanga
z rudobrodym, a
do tego nagim
mężczyzną. Od
tego czasu, w życiu bohatera zaczynają pojawiać się najdziwaczniejsze
rzeczy, prowadzące
do zaskakującego dla niego finału.
Początkowo,
lektura "Tanga z rudzielcem" wywoływała
we mnie bliżej nieokreślone uczucia zdezorientowania i
konsternacji. Mamy oto bowiem fabułę z całkiem przeciętnym bohaterem, który ni stąd, ni zowąd,
wykazuje zaburzenia psychiczne pod postacią bezsensownego
pragnienia. Wszystko
to było o tyle dziwaczne, że autor prowadził sobie w ten właśnie sposób akcję, nie odkrywając
żadnej karty z tajemnicy tej przypadłości. Czytelnik zamiast tego otrzymuje natomiast pełen obraz dziwacznego zachowania Leona wobec rodziny,
znajomych, a także zupełnie obcych ludzi, czyli wszelkie
konsekwencje owego pragnienia.
Nie
ma tu wartkiej akcji, jej nagłych zwrotów czy też interesującej
intrygi – są jedynie ludzie spotykani na ulicy, którzy powtarzają
bohaterowi, że trzymają
za niego kciuki.
I
podczas lektury tej książki, czytelnik cały czas się zastanawia –
o co w tym
wszystkim w ogóle chodzi?
Gdyby
nie zakończenie, które otwiera oczy i pozwala spojrzeć na
perypetie głównego bohatera z właściwej perspektywy,
mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że to utwór pozbawiony sensu i logiki. Tak
jednak nie jest, bowiem wyjaśnienie
dziwacznego pragnienia i szeregu zupełnie niekonwencjonalnych
wydarzeń, wyzwala sporo refleksji dotyczących kondycji naszego
życia, naszych celów, zamierzeń i poszukiwania
szczęścia. To
ciekawa zbieżność, że nieszczęście Leona w konsekwencji,
zapewnia mu właśnie szczęście. Szczęście, o którego istocie nie miał
pojęcia, jak o wielu innych rzeczach, które ukrył głęboko w swojej podświadomości. Pragnienie
zatańczenia
z nagim, rudobrodym mężczyzną, nagle pozwoliło
mu bowiem odnaleźć wewnętrzny spokój, którego tak potrzebował.
Leon
to postać nieco przerysowana, wobec której można mieć
ambiwalentne uczucia. Jego
liczne komentarze odnoszące się do codzienności, w
szczególności do pracy urzędnika, wielokrotnie mnie bawiły, ale
także wprawiały w konsternację. Najciekawszym jednak elementem było połączenie bohatera w związek z Moniką, która stanowiła wobec
niego zupełne przeciwieństwo charakteru i prowadzonego stylu życia.
Można
nawet zaryzykować stwierdzenie, że większość cech jaką
posiadali zarówno Leon, jak i jego narzeczona, została ukazana w
krzywym zwierciadle, stając się niejako karykaturą obecnych
zachowań międzyludzkich.
Decydując
się na książkę Andrzeja
Syski-Szafrańskiego
o dość dziwacznym tytule, spodziewałam się lektury
nietuzinkowej. Jednak
to, co otrzymałam, znacznie przewyższyło moje przeczucie,
bowiem "Tango
z rudzielcem" to
książka niełatwa, która sporą część czytelników może
zwyczajnie znudzić. Ja jednak wiem, że cierpliwych, którzy
dotrwają do ostatniej strony, może także wielce zaskoczyć. I w ten właśnie sposób radzę Wam czytać ten utwór - od pierwszej do ostatniej strony, pomimo
niełatwego początku.
Andrzej Syska-Szafrański |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi
Ogólnie nie czytam powieści napisanych przez Polskich autorów, i raczej mnie nie przekonałaś abym zaczęła. Ale czekam na kolejną recenzję, może następna będzie bardziej trafna co do mojej osoby. Bardzo ciekawy post i miło sie czytało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
In my different World
Chyba by mnie ta książka właśnie zupełnie zdezorientowała :D a na to przy pisaniu pracy magisterskiej sobie pozwolić nie mogę - lepiej dać mózgowi odpocząć ;) hihi. Do tego, tak jak Layla A. ogólnie nie czytam zbyt dużo Polskich autorów - jestem w tej kwestii bardzo wybredna...
OdpowiedzUsuńFabuła tej powieści wydaje się być nieźle pokręcona i momentami zupełnie niezrozumiała. Wierzę jednak, że cierpliwość i spokojne doczytanie do końca może dać logiczne rozwiązanie i wytłumaczenie nietypowych działań głównego bohatera. Twoja recenzja, choć wskazuje, że książka nie należy do najłatwiejszy, zachęciła mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie sądzę, bym na tę chwilę dostrzegła jej potencjał i przesłanie.
OdpowiedzUsuńLubię niełatwe książki, chociaż nie wiem czy wystarczyłoby mi w tym przypadku cierpliwości, by dotrwać do końca :)
OdpowiedzUsuńHmm to naprawdę ciekawa propozycja musze przyznać. :-)
OdpowiedzUsuńCytat bardzo mnie zaciekawił, ale chyba jednak nie odważyłabym się przeczytać tej książki :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, jestem bardzo ciekawa, skąd taki pomysł u bohatera i jak to autor wyjaśnił. Wyszło wiarygodnie? Kurcze, książka napisana przez malarza, jestem (nie tylko zawodowo) tym zaintrygowana ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem do tej książki przekonana....
OdpowiedzUsuńja jakoś też nie...
Usuńprzeczytałam początkowy cytat i wnioskuje że to dość ekscentryczna pozycja.
OdpowiedzUsuńKsiążka ta przypomina mi trochę ,,Tango'' Mrożka nie ze względu na tytuł, ale ze względu na np. na dziwną zachciankę głównego bohatera. Piszesz o przerysowanych charakterach, i u Mrożka takowych znajdziemy. Być może to daleko posunięte porównanie, ale była to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu Twojej recenzji :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię, gdy zakończenie książki totalnie zmienia spojrzenie na całość.
OdpowiedzUsuńHmmm chyba mi umknęła gdzieś.... ale mnie przyciągnęła mojej uwagi :)
OdpowiedzUsuńokładka magentyczna!
OdpowiedzUsuńObecnie wolę coś mniej ambitnego, niewymagającego wytężenia umysłu.
OdpowiedzUsuńsuper okladka!
OdpowiedzUsuńchyba jednak troszkę zbyt ciężka jak dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNo no no, zastanowię się nad nią! :)
OdpowiedzUsuńtytuł mnie zaciekawił:)
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze, już sam opis fabuły do mnie nie przemawia. Dziwna książka. Raczej jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNaprawde intrygujący początek posta. Dodaję do listy książek, które widziałam na twoim blogu. Tak, mam taką listę. Kiedyś razem to wszystko zamówię :)
OdpowiedzUsuńMasz arcję, to pozycja dla koneserów :) Już raz się do niej zabierałam, ale nie wciągnęła mnie na tyle by kontynuować. Może masz rację, że trzeba dotrwac do końca.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że ja pozostałabym przy tych pierwszych uczuciach. Znając siebie, to tak zazwyczaj kończą u mnie książki niecodzienne i trochę bardziej wymagające.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, czy te nieco dziwnych, pierwszych sto stron zdołałoby mnie zainteresować na tyle, żeby kontynuować lekturę powieści do końca. Całość brzmi faktycznie dość dziwacznie:)
OdpowiedzUsuńCiekawa, intrygująca... cóż, rudy tancerz? :) czemu nie :)
OdpowiedzUsuńNiełatwa lektura, dziwaczne zachowanie bohaterki- jednak za lekturę podziękuję,
OdpowiedzUsuńOj, to nie lektura dla mnie. Ostatnio czytałam "Krainę Chichów" i wkurzałam się przy niej, jak przy żadnej innej książce. I niby koniec ma jakiś sens, ale we mnie książka (poza fajnym początkiem - tak ok. 1/3 książki) nie wzbudziła dobrych wrażeń, a wręcz przeciwnie- wkurzała mnie jak mało która lektura. Myślę, że z tą byłoby podobnie. ;)
OdpowiedzUsuńTemat odkrycia własnej duszy, to wg mnie najważniejsza rzecz w życiu i pewnie po to żyjemy, chociaż często "wpadamy" w codzienność. I nie byłoby w tym nic złego gdybyśmy "pozwolili sobie być sobą".
OdpowiedzUsuńAle z tego co piszesz to książka jest mało ciekawa i chyba nie warta przeczytania?