"Na morfinie" - Anna Zacharzewska
"Byłeś moim nałogiem. Wciągałam cię w płuca jak kreskę i żyłam od dawki do dawki".
Czy można po przeczytanej książce poczuć kaca, jak po upojnej imprezie zakrapianej alkoholem? Można. Zetknięcie się z prozą Anny Zacharzewskiej powoduje bowiem stan przeciwstawny do tego opisanego tytułem – stan permanentnego kaca, którego trzeba w sobie zwyczajnie zwalczyć i przeczekać. Opatrzenie przez autorkę, swojej książki słowami "Na morfinie" wydaje się w tym kontekście zręcznym gestem zaczepki w stosunku do czytelników.
Anna Zacharzewska to autorka poczytnego bloga "Zacharzewska na morfinie", która od wielu już lat komentuje naszą rzeczywistość, nie przebierając w słowach i wnioskach. Jej felietony uważane za skandaliczne, ukazują absurdy, jakie otaczają każdego z nas. Autorka na co dzień pracuje w wielkiej korporacji, gdzie otacza się ludźmi biznesu. Podczas pisania zapala papierosa i delektuje się lampką ulubionego czerwonego wina. Żona, matka, wariatka.
Ola to kobieta po wielu przejściach – ma za sobą nieudane małżeństwo zakończone próbą samobójczą i wyleczoną, ciężką depresję. To także kobieta, która potrafiła stanąć na nogi, budując swoje życie na nowo. Bohaterka rozlicza swoją wielką i niespełnioną miłość, swoją przeszłość, a także obserwuje współczesny świat kobiet i mężczyzn, dochodząc do wielu trafnych konkluzji.
Miłość to słowo klucz, którego w mojej opinii podjęła się zdefiniować i nazwać Anna Zacharzewska. Zdefiniować, idąc pod nurt popularnej obecnie prozie pokazującej w nieco przesłodzony i powierzchowny sposób siłę tego uczucia. Uczucia, które według autorki czasami może przybrać formę uzależnienia, a którego symptomy podobne są do tych, jakie występują podczas brania narkotyków czy też picia alkoholu. Stąd też nie bez przyczyny taki, a nie inny tytuł tej książki, w której to właśnie morfina, czyli środek znieczulający, pozwalający pozbyć się na jakiś czas bólu, potrzebny jest także osobie, która kocha z całych sił i pragnie coraz więcej. Z jedną tylko różnicą, w tym przypadku bowiem morfiną jest coś zupełnie innego – samoakceptacja, nauka na własnych błędach, zostawienie przeszłości za sobą i przede wszystkim normalność. Normalność, która w dzisiejszych czasach niedoceniana i spychana pod natłokiem blichtru oraz pogoni za sukcesem, utraciła swoje znaczenie. Anna Zacharzewska obnaża bezwartościowość dzisiejszego wyścigu szczurów, dążenia za wszelką cenę do osiągnięcia sukcesu i braku umiejętności docenienia zwyczajności. A robi to w niezwykle błyskotliwy i dosadny sposób.
W zasadzie to kolacja z Konradem, pozwala Oli ostatecznie rozliczyć się z ciągle powracającej przeszłości, która rzuca cień na jej doczesne życie. Zwykła z pozoru rozmowa, zmierza nagle w niespodziewanym kierunku, rozkładając na czynniki pierwsze złożoność najpiękniejszego i najokropniejszego uczucia na świecie, czyli miłości. A uczucie, jakie narodziło się pomiędzy bohaterami nie należy do łatwych, nie wpisuje się ono bowiem w żaden znany nam kanon. Dlaczego? Detale poznacie w powieści. Przyznam, że niektóre elementy miłości Oli i Konrada nie do końca wydały mi się mocno osadzone w naszej rzeczywistości, jednak nie da się zaprzeczyć, że autorce udało się rozłożyć ich uczucie na czynniki pierwsze, pośród których każdy znajdzie coś dla siebie i o sobie.
Konrad to imię bohatera książki oraz imię nadane z pełną premedytacją, bowiem postać ta ucieleśnia wszelkie cechy charakteryzujące romantycznych bohaterów oraz niewątpliwie od razu przywodzi na myśl Konrada stworzonego piórem Adama Mickiewicza. Autorka w swojej książce konfrontuje ze sobą postawę romantyczną ze współczesnym podejściem do tematu miłości i związków. Konfrontuje poprzez szereg dyskusji, przemyśleń i trafnych obserwacji współczesnej rzeczywistości.
Myślę, że blurb znajdujący się na tylnej okładce książki może nieco zmylić czytelnika, bowiem po jego przeczytaniu spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Nie oznacza to oczywiście, że jestem rozczarowana, bowiem dzieło to pokazało w pełni magiczną siłę książki – nigdy nie wiadomo czym zaskoczy nas jej treść. Anna Zacharzewska swoim debiutem skłania do myślenia i skonfrontowania ze sobą pewnych życiowych postaw. Proza niełatwa, ale wciągająca. Polecam.
Anna Zacharzewska Źródło zdjęcia - KLIK Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Pascal |
Lubię takie książki, gdzie po przeczytaniu nie sięgam od razu po kolejną pozycję...Tylko muszę odczekać, wyleczyć się z tego kaca, o którym wspominasz :) Zapisuję na liście książek, które muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJakos mnie nie zachecilo choc recenzja bardzo dobra :)
OdpowiedzUsuńLubię wymagająca lekturę,więc z chęcią przeczytałabym tę książkę.
OdpowiedzUsuńMam mieszane odczucia do tej pozycji, temat wydaje mi się interesujący, bo powrót do normalności ma duży potencjał, ale boję się, że mimo wszystko zamykanie przez bohaterkę przeszłości, może nie być tym, czego obecnie szukam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak sama piszesz, nie jest to łatwa lektura, a ja obecnie potrzebuje coś mniej ambitnego.
OdpowiedzUsuńPodoba mi si e to, że autorka tak wnikliwie podeszła do obecnych czasów i w swojej książce podjęła się próby analizy naszych zachowań. Jestem w sumie ciekawa, jak je to wyszło. Rzeczywiście po opisie spodziewałabym się czegoś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuńIntrygująca, ale na razie spasuję. Tyle książek jeszcze do przeczytania czeka a czas jakoś nie chce się rozciągnąć :)
OdpowiedzUsuńIntrygujący opis, ale i autorka intrygująca więc pewnie sięgnę niebawem po tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńTytuł i zdjęcie okładkowe może zdecydowanie mylić. Pozycja wydaje się dość ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie, choć nie byłam jakoś specjalnie przekonana do tej książki.
OdpowiedzUsuńKsiążka może być dobra, aczkolwiek nie czuję się specjalnie skuszona tematem... Bardziej zainteresował mnie blog autorki :-)
OdpowiedzUsuńmyślę że książka znajdzie sporo zwolenniczek:)
OdpowiedzUsuńNie znam ani debiutu, ani bloga. Na chwilę obecną poszukuję coś mniej ambitnego.
OdpowiedzUsuńAutorka sporo w życiu przeszła.
OdpowiedzUsuńNie lubię, gdy blurby rozmijają sie z treścią książki, ale tej jestem nawet ciekawa...
To naprawdę jedna z bardziej interesujących pozycji o jakich ostatnio słyszałam. :-)
OdpowiedzUsuńChodź powieść zupełnie "nie w moim stylu", czuję się do niej jak najbardziej zachęcona ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie słyszałam ani o blogu, ani o książce. Całkiem możliwe, że tak książka przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej pani, ale jestem zaciekawiona książka. Jednak zanim po nią sięgnę, zobaczę co słychać na blogu autorki.
OdpowiedzUsuńprzyciągająca wzrok okładka
OdpowiedzUsuńIntryguje i to jeszcze jak! Jak tylko będę mieć okazję, na pewno przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą pozycją, ale jakoś opis mnie do niej nie skłonił. Jak widać, opisy potrafią być odrobinę kłamliwe ;)
OdpowiedzUsuńŁał coś dla mnie musi być extra moje klimaty <3
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że książka okaże się nie w moim guście, ale choć rzadko czytam takie książki to ta wydaje się intrygująca.Jeśli nawet nie sięgnę po tę powieść, to na pewno zajrzę na bloga autorki ^^
OdpowiedzUsuńPrzemyślę to jeszcze, ale myślę, że jednak się skuszę.
OdpowiedzUsuńHmm jestem zaciekawiona. Mogłabym ją przeczytać, może zajrzę na blog autorki i kto wie, może poszukam tej książki:)
OdpowiedzUsuńciekawa:)
OdpowiedzUsuńod jakiegoś czasu niestety mdli mnie nieco od tego typu porównań w literaturze..
OdpowiedzUsuńOkładka ciekawa, ale obawiam sie że mogłabym być nieco zniesmaczona treścią :)
OdpowiedzUsuńKochana kliknęłabyś w link u mnie w najnowszym poście ?
Z góry dziękuję :*
Muszę koniecznie przeczytać, takie treści mi nie straszne ;) Okładka bardzo trafiona, zwraca uwagę.
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że za ciężka jak dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńUczucie rozłożone na czynniki pierwsze- sama nie wiem... na razie mam inne lektury.
OdpowiedzUsuńWiolu zaintrygowałaś mnie tą książką, zapisuję tytuł i przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie ta książka.:)
OdpowiedzUsuń