"Kwitnący krzew tamaryszku" - Wanda Majer-Pietraszak
















"Nigdy nie wiemy, ile w nas jest siły?".




Po przeczytaniu ostatniej strony tej powieści w mojej głowie pojawiły się pewne słowa piosenki Maryli Rodowicz, a mianowicie "Ale to już było...". Czytając blurb oraz widząc dość sielankową okładkę, nie spodziewałam się niczego odkrywczego po tej lekturze, jednak nagromadzenie w fabule wszechobecnych porcji naiwności i braku realizmu, dosłownie mnie przygniotło. I niestety nie napiszę Wam, że polecam tę książkę, bowiem zwyczajnie mnie rozczarowała.

Wanda Majer-Pietraszak to autorka słuchowisk radiowych, dwóch telewizyjnych scenariuszy muzycznych, a także tomików wierszy i opowiadań w pismach kobiecych. Współautorka scenariusza do serialu telewizyjnego pt. "Siedlisko", a także autorka książki pt. "Czy pani jest żoną tego aktora?". Wraz z mężem, znanym aktorem Leonem Pietraszakiem mieszka pod Warszawą.

Cztery przyjaciółki, znające się od czasów szkolnych, wspierają się wzajemnie podczas zakrętów życiowych. Barbara jest pielęgniarką, Iwona aktorką, Jaśka mieszkającą w Szwecji panią inżynier architekt, a Maria, zwana Myszką, główna bohaterka powieści, malarką. Gdy od Myszki odchodzi mąż, dla którego zaprzestała malować, kobieta przeprowadza się do rodzinnej wsi, do starego domu ciotki. Tam, przy pomocy przyjaciółek, rozpoczyna swoją egzystencję na nowo.

Gdyby nasze codzienne życie wyglądało tak, jak na kartach swojej powieści przedstawiła je autorka, jak proste byłoby pożegnanie się z przeszłością i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Niestety życie to nie bajka, a książka Wandy Majer-Pietraszak dosłownie naładowana jest sztampowymi elementami, których mnogość mnie zwyczajnie drażniła. Przeprowadzka na wieś, odrodzenie w otoczeniu przyrody, klimat wsi nieco odbiegający od tego, jak wygląda w rzeczywistości, oraz cudowna sytuacja finansowa, pozwalająca na realizację pasji, bez umartwiania się o przeżycie kolejnego miesiąca - to motywy jakie znajdziecie w książce. I elementy te nie byłyby może aż tak irytujące, gdyby nie fakt, że fabuła pełna jest naiwności oraz co najgorsze - całkowicie nie przystających do rzeczywistości detali. Wyobraźcie sobie bowiem, że spotykacie na cmentarzu mężczyznę, który już za chwilę planuje wasze wspólne życie i wyznaje miłość aż do grobowej deski. Cóż, wątek uczucia pomiędzy Michałem i Myszą, jest dla mnie zwyczajnie nierealny. Wyobraźcie sobie, że w książce bardzo łatwo jest adoptować małą dziewczynkę, której zmarła babcia, a której ojciec mieszka gdzieś za granicą, nie interesując się córką. Wyobraźcie sobie w końcu, że przygarniacie człowieka, praktycznie z ulicy, który spędzi noc w waszym domu i będąc na zwykłej rencie, zostawiacie kopertę z dużą ilością pieniędzy w widocznym miejscu, nie interesując się jej losem. To przykłady najbardziej skrajnych elementów fabularnych, które mnie irytowały i wzbudzały dość ambiwalentne uczucia. Do tego wszystkiego liczne przeskoki czasowe, niczym nie oznaczone, powodowały chaos podczas czytania.

"Kwitnący krzew tamaryszku" nie jest jednak powieścią, w której zauważyłam jedynie liczne mankamenty. To bowiem książka, w której autorka pod mocno przesłodzoną fabułą, stara się przemycić ważne wartości, takie jak siła przyjaźni, gest bezinteresowności, czy chociażby miłość do zwierząt. Gest Myszki, która przygarnia biednego psiaka, jakiego znalazła na poboczu drogi, oraz jej miłość do niego, niezwykle wzruszają. Poza tym wątek rozwijania własnych pasji, do którego autorka wielokrotnie nawiązuje, również wzbudził moje pozytywne odczucia. Marzenia to także widoczny element fabuły, który przykuwa uwagę. Wanda Majer-Pietraszak nie ucieka również od innych tematów społecznych, takich jak alkoholizm, homoseksualizm czy zwykła hipokryzja.

Być może, gdyby była to jedna z pierwszych powieści obyczajowych dla kobiet z motywem ucieczki na wieś, jaką przeczytałam, nie byłabym tak zniechęcona. Być może wówczas ujęłoby mnie porównanie kobiecej przyjaźni do krzewu tamaryszku, którego zimą gałęzie się wzajemnie wspierają jedno o drugie, gdyż to według mnie metafora bardzo trafiona. Niestety, o ile nie mam żadnych zastrzeżeń do myśli przewodniej autorki i do jej lekkiego stylu pisania, dzięki któremu powieść czyta się bardzo szybko, o tyle rozwiązania fabularne, o jakie pokusiła się pisarka, zwyczajnie do mnie nie przemawiają. Zabrakło w nich bowiem realizmu, a bez tego nie mogłam wciągnąć się w historię Myszki i jej oddanych przyjaciółek.


Wanda Majer-Pietraszak wraz z mężem
Źródło zdjęcia - KLIK



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza S. A.

47 komentarzy:

  1. Ja raczej podziękuję. To nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulina czytała i nawet jej się podobała, jedyni na początku nie mogła się wciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tej książki nie czytałam, ale polecam Ci sięgnąć po "Dom i dalekie ścieżki" tej autorki. To bardzo spokojna, refleksyjna i niebanalna książka. Nie ma w niej schematyczności, ani przesłodzonej fabuły.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem szczerze, że już niejednokrotnie miałam ją w ręku, chciałam kupić ze względu na okładkę, a mówiąc ściślej uroczego psa na okładce ;))) widać, coś nade mną czuwało bowiem ostatecznie nie skusiłam się na tę powieść, jak widać dobrze ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym razem sobie odpuszcze. Nie lubię czytać książek, których fabuła jest oklepana :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
    happy1forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka wygląda zachęcająco, ale skoro nie polecasz to raczej spasuje, tym bardziej, że mam co czytać i nie wiem co w łapki chwycić ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Alez piekna okladka: cudowna dziewczyna, uroczy psiak i te bujne krzewy tamaryszku. Mozna sie skusic, ale z recenzji Twojej wynika, ze nie za specjalnie ja polecasz. Tez denerwuje mnie naiwnosc i bezmyslnosc innych. Jednak jak ta ksiazka wpadnie mi w rece, moze ja przeczytam:)


    Serdecznie pozdrawiam, Wiolu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Życie to nie bajka, ale mi się książkę przyjemnie czytało, nawet mając świadomość jej nierealności ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kupiłam jakiś czas temu, ale jeszcze nie przeczytałam (-:

    OdpowiedzUsuń
  10. Spodziewałam się czegoś lepszego i na pewno nie tak naiwnego. Szkoda, że taka ładna okładka, a środek mierny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Może się skuszę, by przekonać się na własnej skórze ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Auć...sporo tych rozczarowań...ale..nie zawsze musi być kolorowo...super, że piszesz szczerze i od serca :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że książki nie ocenia się po okładce, ale ta naprawdę jest bardzo ładna. Przyciąga uwagę, zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Brzmi naprawdę ciekawie chociaż to nie moje klimaty do końca. :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy usłyszałam o tej książce miałam na nią wielka ochotę, ale z czasem mi przeszło, może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kupiłam w Biedronce, bo słyszałam, ze warto. Ale od jakiegoś czasu polegam na Twojej opinii i chyba szkoda czasu. Mam ciekawsze książki w kolejce do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  17. Skoro książka Cię rozczarowała to sobie daruję, bo pewnie tym bardziej by mi się nie spodobała :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Pewnie bym niedoczytała do końca. Nie lubię szablonowych rozwiązań. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pewnie bym niedoczytała do końca. Nie lubię szablonowych rozwiązań. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Szkoda, że nie przypadła Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Okładka urocza, ale treść ważniejsza, a raczej nie przepadam za bajkami :)

    OdpowiedzUsuń
  22. okładka urzeka treść już nie. wyłącz jak możesz weryfikację komentarzy;p

    OdpowiedzUsuń
  23. Widzę, że autorka dość znacząco odbiegła od rzeczywistości i niestety mnie również to zniechęca. Czasami lubię sięgnąć po ciepłe opowieści o przyjaźni czy miłości, ale wszystko nie może być takie cukierkowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam alergię na na nadmiar słodyczy w tekście;p

      Usuń
  24. Ojj, to zdecydowanie nie dla mnie. Mam ważniejsze książki czekając tłumnie na mnie na półce :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Książkę wspominam bardzo pozytywnie. Może nie jest to arcydzieło, ale mnie czytało się bardzo przyjemnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Lubię czytać Twoje posty - fajnie i ciekawie piszesz o książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Chyba nie dla mnie, tym razem podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  28. Na początku miałam chęć na tę książkę, ale dobrze, że się na nią nie zdecydowałam.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mamy podobne odczucia, choć Ty wyraziłaś je dosadniej;) Mnie strasznie irytowała Myszka, zakładając, że była panią w średnim wieku, jej naiwność i zachowanie doprowadzały mnie do szału. Chyba autorka chciała z niej zrobić kryształ, a wyszła postać papierowa i nierealna. Mnie jeszcze przeszkadzały wielokropki, to z tych technicznych szczegółów. Ogólnie na kolejną powieść autorki nie mam już ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  30. Już jedną książkę z motywem ucieczki na wieś czytałam i nawet mi się podobała, więc może i ta nie byłaby najgorsza :)

    OdpowiedzUsuń
  31. ksiązka zachęcająca okładką ale po tym co piszesz średnio zachęcająca do czytania. Pozdrawiam listopadowo

    OdpowiedzUsuń
  32. Skoro tak przedstawiasz tę książkę, to nie będę sobie zawracać nią głowy.

    OdpowiedzUsuń
  33. Spotkałam się już z innymi opiniami i były zbliżonej do Twojej. Przy tak dużym wyborze, chyba jednak szkoda czasu, by przeczytać i przyznać Wam rację...
    /Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  34. Mimo tego, że fabuła przesłodzona może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  35. Czytałam kawałek,niestety nie wciągnęła mnie i oddałam ją koleżance. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Myślę, ze dla czytelniczek, które czytają książki sporadycznie i poszukują prostej, ckliwej historii ta będzie jak znalazł. Szkoda, że się rozczarowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  37. Lubię takie książki, ale szablonowości mówię stanowcze "nie".

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja lubię realizm w książkach. Coś zwykłego, co potrafi porwać. Nie znam autorki ani jej dorobku, ale ten tytuł.... Cóż może to pomysł wydawnictwa, ale tytuł jakiś taki nijaki, nie do zapamiętania.

    OdpowiedzUsuń
  39. Niedawno można było nabyć tę książkę w Biedronce. Okładka kusi, ale na szczęście nie zdecydowałam się. Uwielbiam książki tego typu, które pisze Magdalena Kordel. :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Też chyba bym się zawiodła na lekturze: tyle sztampowości i nierealności zdarzeń, naiwności. Podziękuję

    OdpowiedzUsuń
  41. Czytam bardzo dużo, czasami myślę, że za dużo:) Lubię polskie pisarki, tę książkę świetnie się czytało! Dobrze, że przeczytane komentarze na tej stronie nie wpłynęły na moją decyzję. I cóż, że oklepany temat, że naiwne i nierealne zdarzenia! Fakt, życie to nie bajka, ale ja nie szukam prawdziwego życia w książkach! Lubię czytać takie książki bo one dają nadzieje na lepsze, ciekawsze życie. Świetny, w zasadzie gotowy scenariusz na romantyczny film.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger