"Szarlatańskie wersety. Rok w antykwariacie" – Stanisław Karolewski
"Ponadto
antykwariusz jest prawie jak kurwa gotowa oddać się każdemu za
pieniądze, tylko na odwrót – jak pieniądz, za którego każda
kurwa się oddaje. Różnica zasadnicza".
Będąc
w ubiegłym roku we Wrocławiu, zaplanowałam sobie obejrzeć wiele miejsc, w tym odwiedzić także znany antykwariat "Szarlatan".
Pomimo
faktu, iż nie miałam zbyt dużo czasu, udało mi się krótką chwilę
porozmawiać z właścicielem tego klimatycznego miejsca, którego
poznałam poprzez lekturę książki o jego wyleczeniu
się z raka. I muszę Wam powiedzieć, że nie
znam takiego, drugiego klimatycznego antykwariatu. Antykwariatu z
duszą. Zazdroszczę wszystkim mieszkańcom Wrocławia możliwości
częstego odwiedzania miejsca, jakie stworzył Stanisław Karolewski.
Ja na szczęście powróciłam do niego dzięki najnowszej
książce pisarza.
Stanisław
Michał Karolewski, nazywany Szarlatanem to antykwariusz, historyk
sztuki, fotograf, literat i bibliofil. W 2006 r. stworzył we
Wrocławiu bardzo klimatyczne miejsce – antykwariat "Szarlatan", w
którym organizuje
wystawy
malarstwa czy wieczory poetyckie.
Polecam zajrzeć na stronę "Szarlatana"
i obejrzeć piękne zdjęcia wnętrza tego lokalu. Autor już w wieku
siedmiu lat opublikował poezję w "Szkolnym Ekspresie", w
2009 r. wydano jego debiut pt. "W piaskownicy światów. Epos
wrocławski". Stanisław Karolewski należy
do wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
"Szarlatańskie
wersety. Rok w antykwariacie" to
zbiór ponad stu miniatur opowiadających o
ludziach, jacy odwiedzają antykwariat "Szarlatan". To
także opowieści o przedmiotach z duszą, o miłości i śmierci, o
niedocenianej wartości zwykłych chwil. Zbiór uatrakcyjniają
czarno
białe fotografie
unikatowych
przedmiotów, jakie można znaleźć u "Szarlatana".
Wiecie
w jakim stanie dotarła do mnie książka od autora? Otóż została
zapakowana w firmowy
papier, a gdy ją otworzyłam z
przesyłki wyleciały... guziki. I już wtedy wiedziałam, że zbiór
miniatur Stanisława Karolewskiego będzie nietuzinkową lekturą,
która biorąc pod uwagę moje marzenie o własnym antykwariacie,
okaże się bezcennym świadectwem umiłowania do przedmiotów z
duszą, do książek, którym można podarować drugie życie. I tak w
istocie było, bowiem to, czym podzielił się z czytelnikami antykwariusz, jest z jednej
strony bardzo intymne, a z drugiej pozwala
wyobrazić sobie, jak na co dzień wygląda ta specyficzna profesja.
I
nie dziwcie się, że pochłonęłam całą książkę w
jeden wieczór.
"Szarlatańskie
wersety" to zbiór posiadający dwie płaszczyzny, pozwalające
podzielić miniatury na dwa rodzaje – historie z życia
antykwariatu oraz ogólne, luźne przemyślenia i refleksje dotyczące
natury życia. I
nie będę ukrywać, iż to właśnie obszar ukazujący ludzi,
jacy odwiedzają antykwariat zainteresował mnie najbardziej. Ludzi,
którzy nie zawsze chcą coś kupić, często bowiem tylko oglądają
bądź chcą się wygadać, zwierzyć,
poradzić. Stanisław
Karolewski z pozycji narratora naświetla sylwetki tych klientów –
znajomej
pisarki przynoszącej ciasto, wielbicielki francuskich klasyków
chodzącej boso czy Mirka mającego swój kubek. Z opisów tych epatuje atmosfera tego
miejsca, gdzie namacalnie można poczuć
zapach
starych
przedmiotów
i posłuchać muzyki, jaka rozchodzi się ze starego adaptera.
Jedna
myśl w miniaturach Szarlatana skłoniła mnie do głębokiej
refleksji. Otóż pisarz wychodzi
z założenia, iż nie powinno przywiązywać się do przedmiotów,
gdyż człowiek nie jest wieczny i kiedyś będzie zmuszony się z nimi zwyczajnie rozstać. I dzięki temu uzmysłowiłam
sobie, kim tak naprawdę jest antykwariusz – osobą, która odbiera
i przekazuje stare przedmioty dalej. I z pewnością czasami ciężko
jest rozstać się z unikatową książką, którą sami chcielibyśmy
mieć. Myślę,
że aby być dobrym antykwariuszem, trzeba wyzbyć się tej chęci
posiadania wszystkiego. Stanisław Karolewski na pewno ma tę
zdolność już wypracowaną, co udowadnia w swoim zbiorze.
Warto
wspomnieć o samym wydaniu książki. Otóż satynowy, śliski papier
i zdjęcia przedmiotów z duszą, jakie ozdabiają poszczególne
strony, pozwalają
poczuć się jak w antykwariacie. Piękna filiżanka, stara
łyżka czy unikatowy album na zdjęcia – trudno nie dostrzec ich
piękna i uroku.
Szarlatan
zręcznie zabawił się powszechnie znanym tytułem pewnej książki
i przebranżowił go w iście diabelski sposób, stwarzając nie szatańskie,
ale szarlatańskie wersety. Z pewnością nie jest to książka dla
osób, których nie fascynuje antykwaryczna płaszczyzna, dla których
większą przyjemnością jest pójście do sieciowej księgarni, niż
do starego, pachnącego czasem antykwariatu za rogiem. Dla
mnie była to wyjątkowa wycieczka, która uświadomiła mi pewne
sprawy, ale także pokazała czym jest i czym może być działalność
antykwaryczna. Dziękuję
za tę książkę.
"Ponoć
mamy wybór: pić albo nie pić. Nikt nie mówi, czy ta sama wolność dotyczy biblioholików. Czy mają jakikolwiek wybór i możliwość,
by wybrać: nie czytać? Wątpię".
Stanisław Karolewski |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi
Bardzo zainteresowałaś mnie tą pozycją i mam nadzieję, że niedługo uda mi się po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńKsiążka spodobałaby się mojemu wujkowi. :)
OdpowiedzUsuńZnam kogoś, komu spodobałaby się fabuła tej książki :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że zazdroszczę. Uwielbiam takie miejsca i chętnie bym do takiego antykwariatu się wybrała. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest w tej książeczce to, że można co jakiś czas do niej powrócić, pokręcić się wśród opisanych eksponatów i poczuć znowu ten klimat. A odwiedzając antykwariat trzeba się pilnować. Wszechobecne oko Szarlatana patrzy, prześwietla i opisuje... Chociaż... żałuję, że nie podrzuciłam Antykwariuszowi jakiegoś kłopotliwego kurczaka, wówczas może też udałoby mi się zostać uwiecznioną na którejś ze stronic... Ludzie zaklęci w książkach - ile w tym magii...:)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale drugi dzień mam problem, by zamieścić u Ciebie komentarz. Coś mi tutaj świruje.
OdpowiedzUsuńTo pozycja stworzona dla Ciebie. Ja także z chęcią bym się z nią zapoznała.
OdpowiedzUsuńPamiętam Twój wpis z opisem tego antykwariatu.
Zaciekawiłaś mnie tą książką... Mam nadzieję, że dane mi będzie ją wkrótce poznać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Bardzo mnie zaciekawiłaś. Kurczę mam wrażenie jakbym miała tę książkę przed sobą i czuła ten papier i wszystko.... Jak tylko pojadę do Wrocławia to szybko pobiegnę do tego magicznego miejsca :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy potrafią stworzyć takie miejsca "z duszą", a inni - zwykłe interesy, co do których trudno się zachwycać czy chcieć tam wracać. W pierwszym przypadku zwykle w rachubę wchodzi pasja, w drugim - kalkulacja. To autor ma jeszcze ksiażkę o raku? Ciekawią mnie takie zwycięzkie historie.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, ale to pewnie zasługa właściciela :) Chciałabym tam się kiedyś wybrać :)
OdpowiedzUsuńUwielbia antykwariaty i stare egzemplarze książek. Intryguje mnie, jaką drogę w życiu przeszły :) Mimo wszystko raczej po książkę nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, bardzo lubię antykwariaty, chociaż w moim mieście trudno je spotkać, jeżeli książka wpadnie w moje ręce chętnie ją przeczytam, widzę, że na Tobie zrobiła olbrzymie wrażenie :)
OdpowiedzUsuńja antykwariat mam za rogiem przy pracy:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam klimat antykwariatów, a książka zapowiada się bardzo obiecująco. Jak tylko będę miała okazje, to na pewno do niej zerknę :).
OdpowiedzUsuńZaintrygowałam się tą książką. Bardzo mądre jest spostrzeżenie, iż antykwariusz musi wyzbyć się potrzeby gromadzenia przedmiotów. Myślę, zę to trudne.
OdpowiedzUsuńkiedys mi sie marzyło miec swój antykwariat:) Do Wrocławia sie wybieram moze sie uda za rok na urlopik
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie nie zainteresowała, więc tym razem spasuje.
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona do przeczytania, bo zapowiada się naprawdę ciekawie, pomimo, że to nie jest mój ulubiony gatunek :)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie to chyba literatura idealna :)
OdpowiedzUsuńIntrygująca pozycja..muszę przyznać jedno, koniecznie muszę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńnie pomyślałabym, by porównać antykwariusza do kurwy
OdpowiedzUsuń