"Barwy miłości" – Kathryn Taylor
"Jest
piękny, mroczny i pociągający. I przeraźliwie niedostępny".
Przeczytałam trylogię "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i nie należę do antagonistów tej serii, obrzucających błotem czytelników prozy E. L. James. Każdy lubi coś innego, a literatura typowo rozrywkowa była, jest i będzie istnieć. Nie ukrywam również, że byłam bardzo ciekawa książki, która jeszcze przed swoją premierą została okrzyknięta "najgorętszą powieścią erotyczną od czasów 50 twarzy Greya". Szkoda jedynie, że nie dodano, iż książka ta jest istną kopią dzieła E. L. James. Kopią, którą stworzono lepszej jakości warsztatem literackim.
Kathryn
Taylor urodziła się w Kanadzie w
Nowej Fundlandii, dorastała
w małym miasteczku. Ukończyła
Uniwersytet Acadia w Nowej Szkocji, pracowała w szerokim obszarze
public
relations. Jest
mamą dwóch córek, a jej największą pasją jest pisanie będące
jednocześnie wielką przygodą.
22-letnia
amerykańska studentka ekonomii, Grace Lawson przyjeżdża do Londynu
na trzymiesięczne praktyki odbywające się w prestiżowej firmie
"Huntington Ventures", której
właścicielem jest tajemniczy i pożądany przez rzesze kobiet,
30-letni Jonathan Huntington. Po
przylocie, zdziwiona zauważa swojego przyszłego szefa, czekającego
na nią na lotnisku. Tak rozpoczyna się znajomość typowego
kopciuszka z prawdziwym księciem z
bajki,
mającym swoją mroczną stronę.
"Barwy
miłości" to
pierwsza część planowanego cyklu erotycznego,
która okazała
się totalnym
powieleniem fabuły powieści E. L. James. Podczas czytania tej
książki miałam bowiem wrażenie, że pod zmienionymi imionami
głównych bohaterów, kryją się Ana i Grey. Był to dla mnie
swoisty powrót do przeszłości, który niestety w dużym stopniu
mnie rozczarował. Otóż mnogość elementów fabularnych, jaką
Kathryn Taylor skopiowała z "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i
zaadoptowała na potrzeby swojej książki, nieznacznie je
zmieniając, jest po prostu przytłaczająca. Nieśmiała, nie
zdająca sobie sprawy z własnego seksapilu studentka dziewica;
bogaty, przystojny i arogancki biznesmen; problemy z wypowiedzeniem
swoich myśli przez główną bohaterkę; mroczna strona mężczyzny
i nawet przygryzanie wargi – to wszystko już przecież było! I
oczywiście seks oraz dominacja -
tego tutaj nie zabraknie. "Barwy
miłości" to książka, która jedynie w szczegółach różni się od "Pięćdziesięciu twarzy Greya", natomiast w
dużej mierze to po prostu kopia pierwszej części najsłynniejszej
trylogii erotycznej. I
to powielenie schematu, zaczerpnięcie z tego co już było, okazało
się dla mnie wielce rozczarowujące. A
szkoda, gdyż można było przecież stworzyć buzującą
erotyzmem historię, nie wzorując się na historii Anastasii i Greya.
Gdybym
nie przeczytała wcześniej trylogii
E. L. James, z pewnością historia pięknej
Grace
i gorącego
Jonathana,
rozpaliłaby
moje zmysły do czerwoności odczuwalnym napięciem
erotycznym i
postacią samego
Jonathana, mężczyzny
występującego w fantazjach wielu kobiet. Jego
widoczny magnetyzm, dominujący charakter i arogancja – mogą
podnieść ciśnienie krwi. A
mroczna strona bohatera, tajemnica jaka go otacza, tylko potęgują te
doznania. Nie
można również zarzucić braku przyciągania
pomiędzy młodą studentką a jej szefem, bowiem iskra, jaka rozpala
ich żądzę jest bardzo wyczuwalna.
"Barwy
miłości" to
kopia książki E. L. James, jednak co trzeba przyznać, kopia
napisana o poziom wyżej niż "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Nie
występuję w niej bowiem przeogromna ilość powtórzeń, nie
ma udziwnionych wstawek językowych,
z jakich zasłynęła Anastasia Steele, a także sceny
erotyczne są bardziej zmysłowe. Lekki
język oczywiście występuje, ale w tego typu powieści, nie można
spodziewać się niczego innego.
Powieść
Kathryn
Taylor poleciłabym
jedynie czytelniczkom, które nie czytały " Pięćdziesięciu twarzy Greya"
i nie są uprzedzone do literatury erotycznej. Także
tym, którym powielanie znanych schematów nie przeszkadza. I
zgadzam się z hasłem reklamowym wydawcy, że "Barwy miłości"
to najgorętsza powieść od czasów 50 twarzy Greya. Szkoda
tylko, że jest również wiernym odwzorowaniem fabularnym tej
książki.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat
No właśnie, ja sięgnęłam po tę powieść właśnie dlatego, że nie czytałam Greya, ale nawet bez jego znajomości widać, że autorka poszła w schematy i stereotypy. Dlatego drugą część na pewno sobie daruję.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńNie czytałam "50 twarzy Graya" i po tę książkę również nie sięgnę, bowiem nie kręci mnie taki gatunek literacki... ;)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie identyczne zdanie, choć moja siostra lubi ten gatunek.
UsuńWszytko wskazuje na to, że ta książka jest plagiatem. Aż dziwne, że jedna autorka nie wytoczyła procesu drugiej
OdpowiedzUsuńMam tę powieść u siebie, więc z pewnością się zapoznam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Pięćdziesięciu twarzy Greya" ,ale te schematy już mi przeszkadzają..Pomimo tego mam jednak ochotę na tę książkę.Zobaczymy,co z tego wyjdzie ;3 ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco... i intrygująco :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Pięćdziesiąt twarzy Greya", więc mogłabym dobrze odebrać tę serię.
OdpowiedzUsuńCzytałam Greya, więc po "Barwy miłości" raczej nie zajrzę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w czasie gdy jest głośno o jakiejś książce, powstają tylko same jej kopie,
OdpowiedzUsuńdawno nie czytałam żadnej książki o takiej tematyce
OdpowiedzUsuńchętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńCzasami mam nastrój na taką literaturę, więc nie skreślam tej książki;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj, niestety, nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńMam egzemplarz recenzencki u siebie, zapewne w przyszłym tygodniu zabiorę się za lekturę. Szkoda, że autorka zmarnowała okazję do napisania dobrej powieści erotycznej i poszła na łatwiznę opierając się tak mocno na Greyu. Chociaż dla mnie wszystkie te erotyczne historie są podobne :)
OdpowiedzUsuńNajgorzej wydane pieniądze :/ Recenzja świetna- jak zawsze...
OdpowiedzUsuńNie lubię powielanych schematów, ale może kiedyś sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńChoćby ta książka była i tysiąc razy lepiej napisana, to już samo porównanie do Greya jest bardzo odstręczające. A co tu mówić o innych mankamentach...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam, ale szukać nie będę jakoś specjalnie.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, nie czytałam Greya i póki co nie mam ochoty na taką literaturę, więc po kopię tej powieści też nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przekonuje mnie to, że jest lepsza od Greya, to może być bardzo ciekawa odskocznia :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "50 twarzy Greya" i jestem uprzedzona do erotyków, ale mimo wszystko mi się podobało. A przynajmniej nie było tak źle, jak sądziłam. ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Ja nie czytałam Greya po prostu dlatego, że na ambitniejsze lektury brakuje czasu, a co dopiero mówić o tych słabszych, ale Nowa Funlandia kojarzy mi się jak najlepiej, więc już jest jeden plus.
OdpowiedzUsuńTo i tak nie moja tematyka, ale z tego co się orientuję to sporo książek powstaje na podobiznę Grey'a.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce naprawdę wiele, ale jakoś szczególnie nie jestem nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńNie czytałam Greya, ale słyszałam, że książka jest lepiej napisana, czego teraz mam dowód. Autorzy wciaż powielają schematy, naprawdę nie można czegoś świeżego wymyślić?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. :) Nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńPo Greyu niestety nie mam ochoty na tego typu książki, ostatnio skusiłam się na "Pięknego drania" może nie było jakieś wielkiej tragedii, ale na pewno nie będę sięgała po erotyki z jakimś wielkim uwielbieniem i dreszczykiem emocji, oczywiście od czasu do czasu sięgnę po jakąś książkę tego typu, ale nie będę o nie zabiegać :)
OdpowiedzUsuńZupełnie mnie do tego tytułu nie ciągnie, wątpię żebym przeczytała. Razi mnie to tak widoczne wzorowanie się na Greyu, szkoda, że autorka nie pokusiła się o coś bardziej swojego pod względem fabularnym.
OdpowiedzUsuńBędę omijać ten tytuł szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam całą trylogię "Pięćdziesięciu odcieni" i cóż... ma w sobie to coś. Jest napisana kiepsko, ale historia wciąga i nie da się tego ukryć. Po "Barwy miłości" bardzo chcę sięgnąć, ale muszę przyznać, że zasiałaś we mnie spore ziarno wątpliwości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
porozmawiajmy-o-ksiazkach.blogspot.com
Chętnie sięgnęłabym po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnęłabym po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po te pozycję bo Greya odłożyłam - troszkę mnie nudził. Zatem może to będzie interesujące.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Być może zainteresuję się nią, kiedy będę mieć ochotę na coś lżejszego ;) Przyznaję, Grey mi się podobał, ale na razie nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki :)
OdpowiedzUsuńBarwy milosci przeczytałam , Greya też do Crossa się nie przekonalam. Zgadzam się z Wami że jest tu podobieństwo do greya. Ale sama postać Johatana mnie zaintrygowala Grey miał zasady ale jak nie patrzeć Ana była jego a tu odwrotnie tylko seks i dzielenie sie z innymi nic więcej i co ważne Grace nie przyznaje się do milosci przed Nim. CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA DRUGA CZĘŚĆ ;)
OdpowiedzUsuńLekka i przyjemna lektura, tak jak piszesz kopia Grey'a, ale lepiej napisana
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Greya i Barwy miłości i oby dwie książki mi się podobały i nie są tak bardzo do siebie podobne
OdpowiedzUsuńwiadomo kiedy będzie druga część ?
OdpowiedzUsuńPóki co, nie mam takiej informacji...
Usuń