"Trauma codzienności" – Mark Epstein
"(...) trauma to
nieodłączna część ludzkiej egzystencji. Przybiera różne
oblicza, ale nie oszczędza nikogo".
W
życiu piękne są tylko chwile, a reszta czasu to zwykła
codzienność,
która bardzo często powoduje wytworzenie się traumy – traumy
codzienności. Chyba
każdy z nas nosi w sobie ten nieodłączny element ludzkiego
życia i z tego też względu, byłam bardzo ciekawa sposobu poradzenia sobie z tym stanem, jaki odnalazł amerykański
psychiatra.
Sposobu,
który niczym
recykling zamieniałby
traumę
w zjawisko służące rozwojowi jednostki.
Mark
Epstein to psychiatra, który ukończył medycynę na Uniwersytecie
Harvarda. Obecnie
prowadzi prywatną praktykę w Nowym Jorku, a także pracuje na
Uniwersytecie Nowojorskim. Jako dwudziestokilkuletni
mężczyzna został buddystą. Jego książki oscylują wokół
tematu relacji pomiędzy psychoterapią a
buddyzmem.
"Trauma
codzienności" to
publikacja z nowej serii Wydawnictwa Charaktery pt "Sztuka
życia". Książka
została podzielona na dwanaście
rozdziałów omawiających
rolę
traumy w naszym życiu i możliwość czerpania z niej siły do
własnego rozwoju.
Jeśli
miałabym odpowiedzieć
na pytanie: kim
jest autor tej książki - psychiatrą czy buddystą, bez wahania
powiedziałabym, że buddystą. Otóż
publikacja Marka Epsteina skupia się na temacie traumy, jednak
wiążąc to pojęcie stricte z religią Buddy, czego trudno nie
zauważyć. Przyznam, że takie podejście do tego niewątpliwie
ciekawego
tematu, skutecznie obniżyło moje zainteresowanie wywodem
psychiatry. Nie
spodziewałam się bowiem, że autor będzie omawiał pojęcia
związane
z buddyzmem, oscylował wokół życia Buddy, czy też
prezentował
stan traumy przez pryzmat buddyzmu. Nie
sądzę, by czytelnik sięgając po tego typu książkę, przygotowany
był na przyswojenie takich pojęć jak samsara, mantra lub Cztery
Prawdy dla Szlachetnych.
Przygotowana bowiem byłam na interesującą
analizę specjalisty
dotyczącą naszego umysłu, podczas miewania traumy codzienności.
Moje
oczekiwania znacznie więc rozminęły się z rzeczywistością, a szkoda, bo to przecież mało eksploatowany temat w literaturze
popularnonaukowej.
Mark
Epstein próbuje przekonać swoich czytelników, iż
trauma towarzyszy nam od początku naszego życia i co ciekawe –
wcale nie musi posiadać negatywnego wydźwięku. To
bowiem stan w którym każdy z nas może poczuć swoistą duchową
wolność, a także może uczyć się
od tego stanu,
niczym od najlepszego nauczyciela – wykorzystywać swój potencjał.
Czy taka teoria mnie przekonuje? Po części tak, bowiem jeśli
każdy z nas znajdzie źródło swojej traumy, będzie w stanie
przyczyny jej powstania zminimalizować, by rozwijać
dalsze
życie. Nie zgodziłabym się jednak z autorem, iż jedyną właściwą
drogą do przekucia traumy w pozytywne zjawisko jest medytacja. W
końcu nie każdy z nas jest buddystą i nie każdy musi uprawiać
medytację w ten sam sposób.
Ciekawą
płaszczyzną tej
publikacji
są odniesienia do przykładów pacjentów Marka
Epsteina,
którzy zrozumieli, iż właśnie poprzez traumę można osiągnąć
wewnętrzną równowagę. To bardzo zajmujące fragmenty, które
niewątpliwie dają do myślenia. W książce nie zabrakło
także opisów własnych przeżyć autora, co
okazało się trafionym zabiegiem. Na
uwagę zasługuje niewątpliwie estetyczne wydanie "Traumy
codzienności" z
okładką w zielonej, uspokajającej barwie oraz duży format
książki. Dobrej jakości papier także umila trzymanie tej publikacji w ręku.
Czy
drogą wyjścia z cierpienia, jest właśnie samo cierpienie? Czy
trauma może być początkiem czegoś dobrego w naszym życiu? Jeśli
interesujecie się odpowiedziami na tego typu pytania, a do tego
filozofia Buddy nie jest Wam obca, zachęcam do lektury. To bowiem
publikacja, która zasługuje na Waszą głęboką uwagę.
Mark Epstein |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Charaktery
Książka wydaje się być ciekawa, myślę nawet, że może mi się spodobać. Mam ochote ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie Inna
happy1forever.blogspot.com
Tematycznie książka mnie nie zaciekawiła, więc jednak odpuszczę ją sobie.
OdpowiedzUsuńOj, chyba teraz zupełnie nie mam ochoty na tego typu publikację :)
OdpowiedzUsuńTemat interesujący, ale raczej nie dla mnie. Nie interesuję się tak głębokimi przeżyciami innych ludzi :)
OdpowiedzUsuńSam temat traumy jest przerażający i interesujący jednocześnie . Choć odrobinę odrzuca mnie ten buddyzm.
OdpowiedzUsuńtematyka nie moja :)
OdpowiedzUsuńŁadnie ujęte, czyli małe rozczarowanie Wiolu? :)
OdpowiedzUsuńBo sama okładka, choć piękna... to tylko na otarcie łez :)
Hmmm, temat interesujący, ale ten buddyzm mnie odpycha... Chyba jednak nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie, to nie moja tematyka, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTematycznie mnie nie interesuje, a nawiązanie do buddyzmu wcale.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie moja tematyka, ale okładka jest boska. Taka... przynosząca spokój ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe.
OdpowiedzUsuńChyba nie mam ochoty zgłębiać tajników buddyzmu.
OdpowiedzUsuńja raczej też nie...;p
UsuńPo samym wstępie spodziewałabym się zupełnie innej książki, bardziej z zakresu psychologii niż religii jaką jest buddyzm. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak nie znalazłabym dla niej czasu :)
OdpowiedzUsuńAle okładka jest cudowna, strasznie mi się podoba :)
muszę dorwać
OdpowiedzUsuńWłaściwie ciekawa jest zarówno zawarta tutaj tematyka, jak i podejście autora. Chyba będę musiała rozejrzeć się za tą pozycją.
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam Cię za sięganie po tak skrajne rodzaje literatury. Choć przyznam, że okładka od razu przywodzi mi na myśl buddystyczne naleciałości ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie przeczytam własnie ze względu na buddyzm
OdpowiedzUsuńTeż bym wolała poznać to zjawisko z punktu widzenia psychiatry a nie buddysty, więc nie wiem, czy książka by mi pasowała. Ale sama tematyka brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńNie mam ochoty na taką filozoficzną publikację.
OdpowiedzUsuńRaczej nie moja tematyka, ale okładka jest piękna :)
OdpowiedzUsuńNie czuję się zaintrygowana i nie mam szczególnej ochoty na tę książkę :) Tematyka ciekawa, ale jakoś całość do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńOkładka mnie zwabiła ale nad książką się jeszcze zastanowię :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawy temat. Trauma to szerokie pojęcie i każdy rozumie ją inaczej. Dla niektórych nawet niewielkie problemy urastają do traumatycznych doświadczeń. Z pewnością może to być ciekawe psychologiczne podejście do tematu. Gwarantuje to osoba autora. :)
OdpowiedzUsuńBuddyzm pojawiający się w książce, sprawia że chętnie bym do niej zajrzała. Lubię taką tematykę :) Poza tym okładka emanuje spokojem - jest cudowna :)
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem, ale ja się nie zgodzę z autorką recenzji. Mark Epstein wcale nie mówi, że medytacja jest jedyną drogą, ale jest skuteczną i trwałą. Z pewnymi problemami można radzić sobie również u gabinecie terapeuty. Jednak tego co zrozumiałem rozwój umysłu to jakby wytworzenie w sobie takiego terapeuty- jaźni pomocniczej. Dodam, że coraz więcej źródeł potwierdza wręcz fizyczne zmiany w mózgach medytujących. Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuń