"Minione życia" – Wojciech Baran
"(...)
to, co zostawiamy za sobą, a czego nie kończymy, te wszystkie
wielkie, a niekiedy też błahe sprawy zawsze do nas powracają w
taki czy inny sposób... ale powracają".
Odwieczne marzenie ludzkości o wiecznym życiu chyba nigdy nie przestanie pełnić roli
przewodniego motywu wielu dzieł literackich. To bowiem
niedoścignione pragnienie, do którego spełnienia ludzie cały czas
dążą. Nie dziwię się więc, że wszelacy pisarze posiłkują się
tym tematem, w celu ukazania tej największej słabości człowieka. W
przypadku "Minionych żyć" to jednak warstwa metafizyczna
wiedzie prym, ukazując rozważania o tym, co tajemnicze i
niedostępne zmysłom.
Wojciech Baran
to urodzony i mieszkający obecnie w Rzeszowie informatyk, który w
2004 r. wyjechał do Anglii. W 2009 r. ukończył studia Manchester
Metropolitan University na kierunku IT. Autor jest szczęśliwym
mężem oraz ojcem dwóch córek, pasjonuje go kaligrafia. "Minione
życia" to jego debiut prozatorski wydany w 2013 r.
Lata 60. XX wieku, Piotr Wolski to były detektyw, który obecnie prowadzi dość samotne życie. Pewnej nocy, niespodziewanie odwiedza go piękna i młoda Rosjanka – Nadia Prokotov, która przekazuje mu wieści o zaginięciu jego jedynego syna Marcina na terenach Rosji, w znanym Piotrowi miejscu nazywanym Stołeczno. W miejscu owianym legendą o nieśmiertelności oraz naznaczonym wieloma tragediami. Bohater musi odgrzebać stare sprawy, do których nie zamierzał już nigdy wracać. Sprawy, które kosztowały życie wiele ludzkich istnień.
Debiut Wojciecha Barana to powieść z pogranicza kilku gatunków, która poraża swoją wielowątkowością. Autor w swojej książce wplata bowiem wątki sensacyjne, miłosne, paranormalne, egzystencjalne a także elementy thrillera i literatury grozy. Czego więc możecie się spodziewać rozpoczynając tę lekturę? Okrutnych, mafijnych porachunków w postaci wielu morderstw, walki o władzę wszelkimi dostępnymi środkami, prastarej legendy Stołeczna związanej z upiorami i duchami, historii wielkiej miłości sprzed wieków, oraz motywu zemsty po śmierci. Trzeba przyznać, że jest tego wiele i o dziwo, wszelkie wątki zazębiają się ze sobą, tworząc spójną fabułę, w której nie odczułam przeładowania w tworzeniu tak rozbudowanej powieści. W szczególności warstwa dotycząca tajemnicy Stołeczna, zaprzątnęła moją uwagę.
Powieść w swojej budowie zawiera również elementy kompozycji szkatułkowej. Otóż, śledząc losy Piotra i jego towarzyszki ukazanych w drugiej połowie XX wieku, przenosimy się cztery wieki wstecz, w których poznajemy historię miłości zakończonej tragedią. Jak wiadomo, historia ta ma bezpośredni związek z poszukiwaniami, jakie prowadzą główni bohaterowie. Związek, który odkryłam bardzo szybko, nie to jest jednak przedmiotem mojej krytycznej uwagi. Otóż, Wojciech Baran umiejętnie wplótł w główną ramę fabularną kolejną historię, jednak zabrakło przy tym zabiegu najważniejszego, czyli szesnastowiecznej mowy. Autor nie zastosował archaizacji, co spowodowało małą wiarygodność w ukazaniu historii kochanków. To duża wada, gdyż bez odpowiedniej stylizacji, czytelnikowi będzie wydawało się, że treść tekstu przedstawia współczesne wydarzenia.
"Minione życia" to także historia, która w swojej wymowie pokazuje nie dający się wyeliminować wpływ naszej przeszłości na życie doczesne i na naszą przyszłość. Obnażająca ludzkie pragnienie nieśmiertelności, dla którego spełnienia, ludzie są w stanie zrobić naprawdę wiele. Autorowi udało się utrzymać mroczny klimat swojej książki, od pierwszej do ostatniej strony, potęgując go napięciem i strachem, oraz ukazaniem kwintesencji samego zła.
Muszę również napisać kilka zdań o okładce. Otóż grafika sama w sobie nie jest zła, jednak mało widoczne litery tytułu i autora, z pewnością nie przyczynią się do zauważanie tej książki na półce. Złe dobranie kolorów niestety jest bardzo widoczne, co w konsekwencji pozwala wysnuć wniosek, że okładka zdecydowanie krzywdzi dzieło.
Debiut Wojciecha Barana, któremu udało się przede wszystkim nie wprowadzić chaosu w tak rozbudowanej fabule, zasługuje na zauważenie przez szersze grono czytelników. To bowiem książka, która stanowić może obiecujący początek dla młodego pisarza. Warto przeczytać.
Lata 60. XX wieku, Piotr Wolski to były detektyw, który obecnie prowadzi dość samotne życie. Pewnej nocy, niespodziewanie odwiedza go piękna i młoda Rosjanka – Nadia Prokotov, która przekazuje mu wieści o zaginięciu jego jedynego syna Marcina na terenach Rosji, w znanym Piotrowi miejscu nazywanym Stołeczno. W miejscu owianym legendą o nieśmiertelności oraz naznaczonym wieloma tragediami. Bohater musi odgrzebać stare sprawy, do których nie zamierzał już nigdy wracać. Sprawy, które kosztowały życie wiele ludzkich istnień.
Debiut Wojciecha Barana to powieść z pogranicza kilku gatunków, która poraża swoją wielowątkowością. Autor w swojej książce wplata bowiem wątki sensacyjne, miłosne, paranormalne, egzystencjalne a także elementy thrillera i literatury grozy. Czego więc możecie się spodziewać rozpoczynając tę lekturę? Okrutnych, mafijnych porachunków w postaci wielu morderstw, walki o władzę wszelkimi dostępnymi środkami, prastarej legendy Stołeczna związanej z upiorami i duchami, historii wielkiej miłości sprzed wieków, oraz motywu zemsty po śmierci. Trzeba przyznać, że jest tego wiele i o dziwo, wszelkie wątki zazębiają się ze sobą, tworząc spójną fabułę, w której nie odczułam przeładowania w tworzeniu tak rozbudowanej powieści. W szczególności warstwa dotycząca tajemnicy Stołeczna, zaprzątnęła moją uwagę.
Powieść w swojej budowie zawiera również elementy kompozycji szkatułkowej. Otóż, śledząc losy Piotra i jego towarzyszki ukazanych w drugiej połowie XX wieku, przenosimy się cztery wieki wstecz, w których poznajemy historię miłości zakończonej tragedią. Jak wiadomo, historia ta ma bezpośredni związek z poszukiwaniami, jakie prowadzą główni bohaterowie. Związek, który odkryłam bardzo szybko, nie to jest jednak przedmiotem mojej krytycznej uwagi. Otóż, Wojciech Baran umiejętnie wplótł w główną ramę fabularną kolejną historię, jednak zabrakło przy tym zabiegu najważniejszego, czyli szesnastowiecznej mowy. Autor nie zastosował archaizacji, co spowodowało małą wiarygodność w ukazaniu historii kochanków. To duża wada, gdyż bez odpowiedniej stylizacji, czytelnikowi będzie wydawało się, że treść tekstu przedstawia współczesne wydarzenia.
"Minione życia" to także historia, która w swojej wymowie pokazuje nie dający się wyeliminować wpływ naszej przeszłości na życie doczesne i na naszą przyszłość. Obnażająca ludzkie pragnienie nieśmiertelności, dla którego spełnienia, ludzie są w stanie zrobić naprawdę wiele. Autorowi udało się utrzymać mroczny klimat swojej książki, od pierwszej do ostatniej strony, potęgując go napięciem i strachem, oraz ukazaniem kwintesencji samego zła.
Muszę również napisać kilka zdań o okładce. Otóż grafika sama w sobie nie jest zła, jednak mało widoczne litery tytułu i autora, z pewnością nie przyczynią się do zauważanie tej książki na półce. Złe dobranie kolorów niestety jest bardzo widoczne, co w konsekwencji pozwala wysnuć wniosek, że okładka zdecydowanie krzywdzi dzieło.
Debiut Wojciecha Barana, któremu udało się przede wszystkim nie wprowadzić chaosu w tak rozbudowanej fabule, zasługuje na zauważenie przez szersze grono czytelników. To bowiem książka, która stanowić może obiecujący początek dla młodego pisarza. Warto przeczytać.
Wojciech Baran |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi
Uwielbiam historie z kompozycją szkatułkową oraz takie gdzie jest połączonych wiele gatunków! :)
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak spasuję i nie przeczytam. Nie jest to ta literatura, którą lubię i raczej omijam takie pozycje, bo wiem, że wynudziłoby się przy tej pozycji. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zapomniany-szept.blogspot.com
To chyba nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńdla mnie chyba też nie...
UsuńKsiążkę czytałam i bardzo pozytywnie ją wspominam. To naprawdę ciekawy, dobrze napisany debiut.
OdpowiedzUsuńDawno nie sięgnęłam po debiut. Z nazwiskiem Baran nie zetknęłam się nigdzie, w żadnym piśmie, innej blogowej recenzji.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonuje się do polskich autorów, może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać debiuty, a tym bardziej polskich autorów, dlatego gdy nadarzy się okazja to sięgnę po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością daję szansę debiutantom, jednak trochę boję się tej mieszaniny gatunków i wielowątkowości...
OdpowiedzUsuńLubię polskie debiuty i może dam szansę autorowi :)
OdpowiedzUsuńFabularnie mi się podoba, więc możliwe, ze po nią sięgnę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie Wiolu, gdyby nie Ty, to zapewne nie zwróciłabym uwagi na tę książkę.
OdpowiedzUsuńmoże być ciekawa:))
OdpowiedzUsuńNo proszę, a Państwo od pierwszych sekund Nowego Roku o czytaniu i książkach. To ja tu częściej muszę wpadać. Zgrabny wpis, ale wydać na debiutanta to jednak pewne ryzyko. Niech no autor jeszcze machnie coś na poziomie to wtedy zakupię...
OdpowiedzUsuńLubię poznawać książki polskich debiutantów, więc chętnie przyjrzę się ,,Minionym życiom">
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że książka zawiera wszystko, co powinno mi się podobać, ale przyznam, że na razie na taką historię nie mam specjalnej ochoty. Nie skreślam tej powieści w żadnym wypadku, ale odkładam jej lekturę na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńooo to się zaciekawiłam pomieszanie wpływów dawności na teraźniejszosć. zacne!
OdpowiedzUsuńTe przeskoki pomiędzy epokami i tajemnica pociągają mnie, zachęcają do czytania:)
OdpowiedzUsuńMiszmasz gatunkowy brzmi zachęcająco, chociaż te watki paranormalne mnie "stopują".
OdpowiedzUsuńPrzeszłabym obok niej obojętnie, gdyby nie Twoja recenzja. Zdecydowanie okładka mogłaby być lepsza :)
OdpowiedzUsuńJaki przystojny autor ^^
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia, nie wiem czy tematyka by mi się spodobała
Lubię czytać debiuty, zwłaszcza polskich pisarzy, i starać się w nich odnajdywać coś nowego, świeżego...
OdpowiedzUsuńNiestety, fabuła w ogóle nie wydaje mi się interesująca.
OdpowiedzUsuńJaka mroczna okładka...Ciekawi mnie ta książka:)
OdpowiedzUsuńokładka mówi sama za siebie :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, książka była ok, ale do grona najlepszych u mnie nie należy. No i tel ledwie widoczny tytuł na okładce...
OdpowiedzUsuńWielowątkowość niestety nie dla mnie, gustuję raczej w książkach z jednym głównym wątkiem i kilkoma maksymalnie pobocznymi, jeśli książka "poraża swoją wielowątkowością" chyba jednak podziękuję ;-)
OdpowiedzUsuńTo raczej nie jest książka dla mnie...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ta czeka na mojej półce, ale zawsze bałam się po nią sięgnąć, bo mnie przerażała. Po Twojej recenzji nabrałam odwagi, żeby to zmienić :)
OdpowiedzUsuńJaka mroczna okładka! Świetna!
OdpowiedzUsuńCzytałam i też jestem zdania, że warto tej książce poświęcić czas. Niestety złą reklamę robi jej okładka. Szkoda...
OdpowiedzUsuńMnie okładka tej książki przypadła do gustu. Książka raczej też, ale nie będę szukała jej na siłę.
OdpowiedzUsuń