Z humorem i na wesoło – fragmenty "Smaku miłości" Igi Adams
Jakiś czas temu,
przedstawiałam Wam moją recenzję książki Igi Adams, pod wiele
mylącym tytułem "Smak miłości". Książki, o której
pisałam w ten sposób (fragment recenzji):
"Jak na satyrę
przystało, Iga Adams pokusiła się także o karykaturalne
przedstawienie wykreowanych przez siebie postaci. Filozofia życiowa
singielki Weroniki i perypetie życiowe jakie stają się jej
udziałem, wielokrotnie doprowadzały mnie do śmiechu, powodowały
zdziwienie i wprawiały w zdumienie. Wyolbrzymienie zachowań i
decyzji, jakie podejmuje Weronika, podążanie jej niezgłębionym
tokiem myślenia i dziwną logiką – było naprawdę ciekawym
doświadczeniem poznawczym. Czy wyobrażacie sobie bowiem spacerować
samotnie o dwunastej w nocy, poznając przy tym niebezpiecznego
kloszarda? Albo wyrwać klamkę od wyjściowych drzwi i zostać tym
samym uwięzioną we własnym mieszkaniu? Jeśli nie, to wystarczy
zajrzeć do książki, tam bowiem aż roi się od takich komicznych
sytuacji, których wyolbrzymione poprawia natychmiastowo humor. Cała
kanwa fabularna powieści została utrzymana w podobnym stylu, jak
niedawno czytana przeze mnie powieść Edyty Świętek pt. "Zakręcone
życie Madzi Kociołek"."
Chciałabym dzisiaj,
podzielić się z Wami kilkoma, krótkimi fragmentami powieści, które
podczas czytania wzbudziły dużo uśmiechu na mojej twarzy….
Gdy nieznajomy dzwoni do
drzwi…
"Nagle zadzwonił
dzwonek. Potknęłam się o porzucone na dywanie klapki, zaklęłam
cicho i poszłam otworzyć.
- Kto tam?
- Ja do pani Baran.
Ponownie przekręciłam
klucz. Przede mną zajmowała to mieszkanie wielce rozrywkowa pani
Baran. Widać jeden z jej klientów postanowił ją odwiedzić.
- Nie ma pani Baran! Już
tutaj nie mieszka.
- A pani mi nie otworzy?
- Nie!
- Pół litra mam!
- Do widzenia!
Ot i moje życie.
Mężczyźni nie dzwonią do moich drzwi? Ależ dzwonią! Pukają, a
bardziej niecierpliwi nawet w nie kopią…".
List pożegnalny...
"Ze smutku zamierzałam
zamienić się w kamień, jednak prozaiczna potrzeba fizjologiczna
zmusiła mnie do pójścia do toalety. Spróbowałam także walić
głową w mur, ale i to nie przyniosło rezultatów (poza małym
guzem na czole). Wobec tego postanowiłam odkręcić gaz. Usiadłam i zabrałam się za pisanie listu pożegnalnego... "Dlaczego postanowiłam odebrać sobie samobójstwo".
To mnie otrzeźwiło. Dalej pisać nie musiałam".
Papier toaletowy i jego
zastosowanie….
"Ledwo skończyłam
jeść sernik, przy stole rozgorzała ostra dyskusja na temat papieru
toaletowego – czy lepszy jest szorstki, czy raczej miękki.
Niektórzy wrócili pamięcią do czasów komunizmu i zaczęli się
roztkliwiać nad urokami pogniecionej gazety. Temat bardzo apetyczny
i ze wszech miar nadający się do omawiania przy stole, wśród
gości pragnących uczcić czcigodnych jubilatów i ich rocznicę
ślubu…
No chyba że ten cały
papier to taka przenośnia była: że większość małżeństw jest
jak papier – do dupy".
Rewelacja na Bałtyku –
lody, lody na patyku…
"- Na niektórych
aktorów to ja patrzeć nie mogę! – weszła jej w słowo Jola. –
Wszędzie się pchają! Występują w różnych programach, w
„Tańcach z lodami”…
Hm, „Taniec z
gwiazdami” faktycznie widziałam, natomiast o lodach nic nie
słyszałam. Wyobraziłam sobie elegancko ubranego aktora pląsającego
po parkiecie z lodem w dłoni. A komisja ocenia: taniec z lodem
włoskim, gałkowym, lodem na patyku, lodem w kubeczku…".
W poszukiwaniu straconego
czasu…
"- Czy można panią
zaprosić na kawę? – zagadnął nieznajomy.
- Przepraszam, ale nie
mam czosnku – odparłam mało uprzejmie i dalej nerwowo
przeszukiwałam torebkę.
- Czosnku…?
- Chciałam powiedzieć,
że nie mam czasu – poprawiłam się, odeszłam parę kroków dalej
i po chwili w przepastnej torbie odnalazłam komórkę".
Te krótkie fragmenty
(specjalnie wybrałam takie epizody, byście nie zrezygnowali z
czytania zbyt długich tekstów) - nie oddają oczywiście całości
klimatu powieści Igi Adams. Mam jednak nadzieję, że u części z Was, po ich przeczytaniu pojawił się uśmiech na twarzy :)
Zachęcasz. :) „Dlaczego postanowiłam odebrać sobie samobójstwo” i „nie mam czosnku” najlepsze. ;)
OdpowiedzUsuńZ tym papierem toaletowym mnie rozbawiło ;) Ale poza tym nie wiem, czy byłaby to powieść w moim stylu.
OdpowiedzUsuńNajlepszy jest papier toaletowy. To faktycznie doskonały temat na rozmowy przy stole hi hi.
OdpowiedzUsuńUśmiech pojawił się :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie fragmenty i muszę przyznać, że wybrałaś świetny sposób na pokazanie nam tej książki ;) aż nabrałam ochoty na jej przeczytanie, a przecież normalnie pewnie bym po nią nie sięgnęła!
OdpowiedzUsuńLubię książki z humorem :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że przy tej pozycji będę się świetnie bawić. Jasne, że po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNo i jestem stracona, muszę mieć tą książkę
OdpowiedzUsuńksiążki z jajem, lubię to :)
OdpowiedzUsuńFragment o papierze toaletowym u mnie na czasie, bo obracam się w lekturach dotyczących PRL-u;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest chyba zdecydowanie lepsza niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka :)
OdpowiedzUsuńPRZY NIEJ NA PEWNO NIE ZASNĘ... bo choruję na to przy książkach, dziękuję... Dzięki takim blogom jak Twój jest szansa że zakocham się w książkach... w związku z tym nominuję Cię do Libster blog award, to wyróżnienie, jeśli oczywiście jeszcze nie byłaś nominowana to będzie mi miło jak przyjmiesz nominację... szczegóły u mnie na blogu, serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się zapowiada, z przyjemnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńCiekawie i zabawnie :)
OdpowiedzUsuńTo porównanie dot. papieru toaletowego już słyszałam. Niezłe!
OdpowiedzUsuńtaniec z lodami:)
OdpowiedzUsuńLubię takie śmieszne fragmenty :)
OdpowiedzUsuńZabawne te fragmenty. "Taniec z lodami", to pewnie połączenie "Gwiazdy tańczą na lodzie" z "Tańcem z gwiazdami" ;)
OdpowiedzUsuńWygląda na interesującą lekturę i można się pośmiać :)
OdpowiedzUsuń