Małgorzata Kalicińska – "Lilka"
19:28
32
2012
,
Kalicińska Małgorzata
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę
,
Zysk i S-ka
"Życie i choroba, narodziny i śmierć – plecie się to, zaplata,
współistnieje. Radość i smutek."
Przemijanie to proces nieodłącznie
wpisany w naszą egzystencję. Przemijają pory roku, przemijają lata, przemija niepostrzeżenie
całe nasze życie. Małgorzata Kalicińska, znana szerszemu gronu czytelników z
lekkiego tryptyku o życiu nad rozlewiskiem, tym razem podjęła się mocno
przygnębiającego tematu. Powieść mną wstrząsnęła i poruszyła najczulsze punkty mojej
duszy.
Małgorzata Kalicińska to nasza
rodzima powieściopisarka, absolwentka SGGW w Warszawie. W przeszłości autorka była
nauczycielką w szkole podstawowej i
technikum, jak również pracowała dla Telewizji Polskiej, zbierając wiadomości
do programu "Kawa czy herbata". Kalicińska była również współwłaścicielką i
pracownikiem agencji reklamowej "Camco Media". Czytelnikom z pewnością znana
jest głównie z rodzinnej sagi o życiu nad rozlewiskiem, na podstawie którego
powstał serial telewizyjny.
Marianna Roszkowska, nazywana Manią
to dojrzała kobieta po pięćdziesiątce, dziennikarka kolorowego pisma, od trzydziestu lat
stateczna żona, oraz matka i babcia. Pewnego, zwykłego dnia jakich wiele w jej
życiu, Mirek – mąż bohaterki, oświadcza że trwanie ich małżeństwa nie ma
najmniejszego sensu i odchodzi. Mania równocześnie dowiaduje się o śmiertelnej
chorobie swojej nielubianej, przyrodniej siostry – tytułowej Lilki.
Ustabilizowany świat Marianny rozpada się jak domek z kart. Bohaterka zmuszona
jest zmierzyć się z ponurą rzeczywistością, w której nowe życie i świadomość
nadchodzącego kresu najbliższych jej osób, będą odtąd nieodłączną częścią
każdej jej myśli..
"Lilka" to powieść tak
wielowymiarowa i wielowątkowa, że trudno się dziwić obszerności książki – ponad pięćset
stron. Wydawałoby się, że będzie to kolejna historia o porzuconej kobiecie,
która buduje swoje życie na od nowa. I owszem, wątek taki pojawia się, jednak
jest on jedynie tłem do ukazania ogólnoludzkich problemów jakie dotyczą każdego
z nas. To choroba Lilki, która wraz z każdym dniem przybliżającym ją do
śmierci, staje się bliższa Mariannie, jest głównym wątkiem i to właśnie na nim
opiera się cała kanwa fabularna. Autorka nie szczędzi czytelnikowi
szczegółowych opisów postępowania choroby jakim jest rak. Dzięki obrazowemu
językowi, cały proces umierania wraz z jego fizycznym i psychologicznym
aspektem, wstrząsa czytelnikiem. Wywołuje wiele sprzecznych emocji i refleksji
od litości do złości. Małgorzata Kalicińska podjęła się niezwykle trudnego
tematu, którego wykonanie wyciska łzy. Łzy dojmującego smutku i łzy wzruszenia.
Nie sposób przejść nad tą historią obojętnie. Czytelnicy znający warsztat
autorki jedynie z lekkich powieści, mogą poczuć wielkie zaskoczenie taką właśnie prozą.
Marianna, narratorka i główna bohaterka powieści na tzw. "żółtych
kartkach" powraca do swojej przeszłości. Fragmenty te posiadają niezwykłą moc
wzbudzania w czytelniku własnych wspomnień. Lata dzieciństwa okraszone
podwórkowymi zabawami, wakacyjne dni, młodzi rodzice, pierwsze miłości, szkoła
- to tylko niewielki zbiór tego, czego możecie doświadczyć podczas lektury "Lilki". Wielokrotnie wspomnienia Manii, wywołają w was chwilę zadumy nad
własną przeszłością. Wielokrotnie również odczujcie wzruszenie, gdy jakiś
szczegół opisany na łamach powieści przypomni wam o dawno zapomnianym przez
was zdarzeniu z dzieciństwa. Choroba Lilki, opuszczenie przez męża i emigracja
syna to główne przyczyny życiowego przystanku Marianny, prowadzącego do refleksji
i niestety smutnych wniosków. Wniosków dotyczących nieodwracalnej śmierci
najbliższych nam osób, przemijania czy strachu przed samotnością. Wniosków
dotyczących sensu całego naszego życia.
"Lilka" to powieść przeładowana
przejmującym smutkiem, wyzierającym z każdej strony. Oprócz wątków, o których
pisałam wyżej, porusza również kwestię edukacji, gwałtu, seksu czy braku
ogłady. Powiecie, że jest tego dużo. Owszem, wielość tematów poruszanych na
łamach książki może przytłaczać, jednakże
są to jedynie wątki poboczne, dające chwilę wytchnienia od tych
najtrudniejszych, w których autorka nie szczędzi nam realizmu i gorzkiej
prawdy. Nie napisałam słodko-gorzkiej, gdyż w powieści znajdziecie jedynie
namiastkę słodyczy.
Małgorzata Kalicińska posługuje się
obrazowym i równocześnie prostym językiem. Na łamach powieści zaskoczyć mogą
was wulgaryzmy i opisy erotycznych uniesień, które z pewnością nie były
niezbędne, jednak nie przeszkadzały mi w skupieniu się na lekturze. Wbrew
opinii dużej ilości czytelników uważam, że nie można postrzegać całej powieści
jedynie poprzez pryzmat brzydkich słów czy nie trafiającego w nasze gusta erotyzmu. Historia Marianny i Lilki bowiem
wywołała we mnie tak wiele wzruszenia i emocji, że pewnie niedociągnięcia nie
miały dla mnie żadnego znaczenia.
O "Lilce" chciałoby się napisać
naprawdę wiele. Małgorzata Kalicińska swoją prozą obudziła we mnie nostalgię i
otworzyła szuflady dawno zapomnianych wspomnień z przeszłości. Spowodowała
również strach przed nieuniknionym losem i śmiercią. Nie napiszę, że to historia,
która napawa optymizmem. To bowiem historia ukazująca okrutną prawdę, o której
na co dzień nie myślimy. Polecam czytać "Lilkę" w samotności, natomiast nie polecam
czytać w nocy, gdyż nadmiar łez i emocji nie pozwoli wam zasnąć przez następne
kilka godzin. Przejmująca proza, o której z pewnością nie zapomnę.
"Kto się dzisiaj poświęca dla
drugiej osoby w imię miłości? To niemodne i wręcz uważane za straszny błąd! Bo
trzeba się realizować, spełniać swoje marzenia, a jeśli to jest w konflikcie z partnerem, partnerką,
to kiszka i zazwyczaj rozpad."
Małgorzata Kalicińska |
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Mnie się dziwnie czytało "Lilkę", zupełnie jak książkę innej autorki. Może nie miałam wtedy odpowiedniego nastroju, ale jednak żadna inna pozycja autorki nie porwała mnie tak, jak cykl o Rozlewisku.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z powieści Kalicińskiej, ale po kilku odcinkach serialu wiem już, że to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKiedy swojego czasu pracowałam w księgarni, to była to jedna z najczęściej kupowanych książek (Zaraz po "Spalonym" Iwana i "Tak sobie myślę..." Stuhra). Ja osobiście, nigdy nie rozumiałam jej "fenomenu"...
OdpowiedzUsuńraczej nie czuje, aby ta książka była dla mnie :(
OdpowiedzUsuńLilkę mam , ale zwlekam z jej przeczytaniem. Czemu? Gdyż Irena spowodowała , że poczułam się oszukana. taka promocja, taka pisarka, a ja czytałam gniota nad gniotami. Ale to już w recenzji, która nade mną wisi.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, lecz jakoś na dzień dzisiejszy nie mam ochoty na tego typu tematykę. Może zwyczajnie jest to ta z tych książek, do których muszę dojrzeć:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, boję się tylko, że morze łez przez nią wyleję.
OdpowiedzUsuńCzytałam i choć miałam podobne odczucia, to polecam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam tę książkę chociażby ze względu na wspaniałą okładkę. Dodatkowo historia 50-letniej kobiety (a nie czterdziestki, która koniec końców doświadcza działania niezwykłego zjawiska zwanego happy endem) wydaje się naprawdę godna uwagi. Szczególnie interesuje mnie wątek choroby Lilki.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony "przeraża" mnie ta książka swoją fabułą i mam pewne obawy przed jej czytaniem, ale z drugiej strony czasami trzeba przeczytać i takie książki, by czasami móc przemyśleć pewne sprawy o sobie, o tym co nas spotkało i co spotyka.
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Małgorzaty Kalicińskiej/no może "Zwyczajny facet " wnerwił mnie nieco/Lilka to fajna powieść,o której nie da się tak szybko zapomnieć.
OdpowiedzUsuńJedna z książek, które chciałabym "dorwać" :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy moja wrażliwość mi wybaczy, ale sięgnę po tę lekturę
OdpowiedzUsuńJuż od dawna się jej przyglądam i chyba pora, by się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Kalicińska zawalczyła z szufladką pod tytułem "lekkie czytadło", pokazała, że jej talent ma różne barwy
OdpowiedzUsuńMiałam zakupić tę książkę zaraz po premierze, jednak trafiła się inna superokazja, potem kolejne, i całkiem zapomniałam o "Lilce". Dzięki Twojej recenzji, wiem na co szczególnie zwrócić uwagę, gdy tylko "uporam" się z moimi czytelniczymi, domowymi stosami :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory uważałam, że to taka lekka książka jakich wiele, pełna schematów, niczym się nie wyróżniająca. A tu takie zaskoczenie! Będę musiała ją przeczytać, choćby dla otworzenia oczu. Zresztą idzie jesień, taka prawdziwa, chłodna, deszczowa, z długimi wieczorami, a przy takiej porze najlepiej czyta mi się tego typu książki.
OdpowiedzUsuńNiezbyt lubię wielowątkowe powieści, gdyż często potem mam problem z ogarnięciem danego wątku, dlatego mam mieszane uczucia co do tej książki i nie wiem jeszcze, czy się na nią skuszę, czy też nie.
OdpowiedzUsuńNie przeczytam. Czytanie o chorobie wyniszczającej bohaterów przygnębia mnie tak mocno, że przez długi czas nie mogę dojść do siebie.
OdpowiedzUsuńOkładka jest urocza, ale książki póki co w planach nie mam.
OdpowiedzUsuńTakkie ksiazki to tylko i wyłącznie czytam w samotnosci, jakos lepiej mi sie wtedy ją czyta :)
OdpowiedzUsuńPomyślę o tej książce jako o prezencie dla mojej mamy ;) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńMam ją już w planach :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMi się nie podobała. :(
OdpowiedzUsuńZa dużo w niej było wszystkiego (przy ukraińskiej mafii wymiękłam) no i język, którym posługiwała się wrażliwa na punkcie chamstwa bohaterka, nijak mi nie pasował do całości. :/
Pani Kalicińska rzeczywiście kojarzy mi się z tym całym rozlewiskiem, ja w ogóle mam tak, że większość autorów z czymś mi się kojarzy :)
OdpowiedzUsuńWięc, jak widzę, warto się zapoznać :) Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za Kalicińską, ale u mnie w rodzinie wiele osób czytało jej powieści :)
OdpowiedzUsuń"Lilka" ma bardzo piękną okładkę, a w połączeniu z Twoją pozytywną i zachęcającą recenzją, mogę dodać tylko tyle, że bardzo chciałabym książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNiestety po bardzo negatywnej recenzji, jaką Lilce wystawiła moja koleżanka z pracy zrezygnowałam z jej lektury!
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
raczej nie sięgnę po tą ksiązkę
OdpowiedzUsuńPróbowałam przeczytać "Dom nad rozlewiskiem", ale była to książka nie do przejścia dla mnie. Dlatego raczej nie polubię tej autorki.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam. Otrzymalam te ksiazke w prezencie. Nie znalam autorki ani jej poprzednich ksiazek. Nie mieszkam w Polsce, nie jestem na biezaco. Na poczatku ociagalam sie z czytaniem. Ale ksiazka mnie wciagnela, warto byc cierpliwym i doczytac do konca. Troche mnie draznily sceny erotyczne, ale przelknelam... Natomiast watek choroby Lilki, odchodzenie, dar obcowania z tak chora osoba, poswiecenie, milosc... wspaniale jest to opisane. Wielki talent. Ksiazka, ktora moze wiele zmienic w zyciu czytelniczki, potrzeba jednak pokory i spojrzenia prawdzie w oczy. Ksiazka pozytywna. Polecam. I bardzo dziekuje Autorce za podjecie tak trudnych tematow...
OdpowiedzUsuń