Wywiad z Piotrem Kołodziejczakiem
W ramach mojego cyklu rozmów z autorami, zapraszam was dzisiaj na wywiad
z Piotrem Kołodziejczakiem, autorem książki, którą gościłam na swoim
blogu pt. "W kajdankach namiętności"
oraz pięciu, pozostałych powieści, które jeszcze przede mną: "Wschody do
nieba", "Klępy śpią", "Nie rób mi tego", "Puść już mnie", "Bo wiesz..."
oraz "Kobieta niespodzianka".
Piotr Kołodziejczak to znany już na naszym rodzimym rynku pisarz, dziennikarz i kompozytor, autor sześciu powieści obyczajowych. Kołodziejczak po ukończeniu specjalizacji logiki na kierunku filozofia, pracował jako dziennikarz w agencji prasowej, parając się wiadomościami sportowymi oraz tłumaczył teksty. Obecnie oprócz pisania, autor zarządza firmą produkującą naturalne kosmetyki oraz komponuje muzykę rozrywkową. Strona autora: tutaj.
awiola: Jest Pan autorem kilku powieści, z których pierwsza została wydana w 2004 r. Co skłoniło absolwenta filozofii do pisania książek?
Piotr Kołodziejczak: Po ukończeniu studiów przez wiele lat pracowałem jako
dziennikarz. W pewnym momencie odkryłem, że pisanie artykułów już mi nie
wystarcza. Stało się to w momencie, gdy dużo podróżowałem, można
powiedzieć, jako menadżer mojej córki
tenisistki. W jednym z hoteli usiadłem w nocy przy laptopie i zacząłem pisać "Wschody do nieba".
awiola: Jak wygląda proces
twórczy pisania w wykonaniu Piotra
Kołodziejczaka. Od czego Pan zaczyna?
Piotr Kołodziejczak: Wszystkie historie najpierw powstają w mojej
głowie, a dopiero później je spisuję. Znam początek i koniec. Jednak w trakcie
pisania zawsze puszczam wodze fantazji. A ze spraw bardziej osobistych
dotyczących procesu twórczego... Przy pisaniu lubię samotność i cichą,
spokojną, a nawet melancholijną muzykę, która mnie inspiruje, pozwala rozpłynąć
się w świecie moich bohaterów.
awiola: Najnowsza powieść "W kajdankach namiętności" posiada przykuwającą uwagę okładkę. Czy może Pan opowiedzieć genezę jej
powstania?
Piotr Kołodziejczak: I tutaj muszę zauważyć, że opinie dotyczące
okładki są skrajnie podzielone. Jedni uważają, że jest nowoczesna i sugestywna,
inni widzą w niej samą erotykę, choć powieść erotyczną raczej nie jest. A ja,
patrząc w oczy tej dziewczynie z okładki, widzę namiętność i tajemniczość, a
kiedy dostrzegam kajdanki na jej rękach, to myślę, że w treści odnajdę jakąś
kryminalną zagadkę. I takie było założenie. Nie mam żadnych skojarzeń z
książką E. L. James "Pięćdziesiąt twarzy
Greya",
chociaż niektórzy pewne podobieństwo sugerują. Wystarczy obie okładki porównać,
aby podobne wrażenie prysło.
awiola: W Pana twórczości widać
duży nacisk na przedstawienie relacji damsko-męskich. Dlaczego akurat tym tematem stara się Pan przykuć
uwagę czytelników?
Piotr Kołodziejczak: Bo to jest bardzo realistyczne. W dzisiejszym
świecie, gdzie wszystko dzieje się szybko, ludzie są zaganiani, nie mają dla
siebie czasu, niezauważalnie dla nich to właśnie tempo życia przenosi się na
ich wzajemne relacje. Wiążemy się z kimś na całe życie, a po kilku latach
okazuje się, że pod jednym dachem mieszkamy z obcym człowiekiem. Z jednej
strony mamy do niego żal, ale z drugiej nie widzimy tych zmian, jakie nastąpiły
w nas samych. No i rodzą się problemy, które mogłyby być treścią nie jednej
powieści. I to jest podstawowy powód, dla którego poruszam tematy relacji
damsko-męskich. Inna przyczyna tkwi w tym, że chyba nie dojrzałem jeszcze do
tego, by akcję umiejscowić na przykład w dalekiej przeszłości. Może nawet nie z
powodu braku wiedzy historycznej, aczkolwiek jeśli chciałoby się, żeby powieść
była na dobrym poziomie, to należałoby skrupulatnie zgłębić kontekst danej
epoki. Dla mnie pisarstwo jest procesem niezwykle osobistym, niemalże intymnym,
moje pierwsze trzy powieści zawierają przecież wątki autobiograficzne. Nie
wyobrażam sobie takiej sytuacji, gdy książkę rozpoczynam lub kończę długą listą
podziękowań, pokaźnym wykazem osób, uczestniczących w procesie jej powstawania,
historyków, socjologów, specjalistów różnej maści. A tak się teraz często
zdarza. Powieść wtedy firmują autorzy, a raczej nazwiska-przedsiębiorstwa,
gdzie tej własnej twórczości jest coraz mniej, a więcej dokładanych z zewnątrz
puzzli. Rzecz jasna, są też pisarze wybitni, którzy nie potrzebują podobnego
wspomagania.
awiola: Czy jakieś wątki
zawarte w napisanych przez Pana książkach, mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Piotr Kołodziejczak: Tak, ale
głównie w moich pierwszych trzech powieściach. Jest w nich trochę ze mnie
samego. Mówiąc w wielkim skrócie, pierwsza opowiada o licealistach epoki
gierkowskiej, druga o studiach w Rosji
radzieckiej, a co do trzeciej, czyli "Nie rób mi tego", nie mogę zdradzić, bo tu, jeśli ktoś nie czytał, mógłbym niechcący odkryć całą jej tajemnicę. Nie wiem, czy tak jest w przypadku innych autorów, ale wydaje mi się, że w początkowym stadium twórczości często sięga się do własnych przeżyć, a także zasłyszanych historii. Później nabiera się już trochę doświadczenia, rozwija warsztat
pisarski i wątki kreuje się, korzystając z własnej wyobraźni. Zresztą współczesne życie samo podpowiada, o czym warto pisać. Wystarczy trochę poobserwować świat.
awiola: Jakie
przesłanie niesie ze sobą historia Justyny i Karola,
bohaterów książki "W
kajdankach namiętności"?
Piotr Kołodziejczak: Na to pytanie po części
odpowiedziałem już wcześniej. W związku powinniśmy być bardzo otwarci na
partnera. Oznacza to, że nie wystarczy tylko na niego codziennie patrzeć, bo
możemy się szybko znudzić. Trzeba go wciąż poznawać i starać się zrozumieć.
Przecież wszyscy z każdym dniem się zmieniamy. Nasz partner nie jest
przedmiotem, który kiedyś sobie przywłaszczyliśmy. Jeśli zaniedbamy nasz
związek, to z miłości pozostaną strzępy, jak u Justyny i Karola. Nie myślmy
więc wyłącznie o sobie. Nic nie zastąpi witaminy czułości. Na początek
proponuję miłe słowo na dzień dobry.
awiola: Czy w przyszłości zamierza Pan użyć znanego już czytelnikom
zabiegu autoreklamy w postaci przywoływania
fragmentów swoich poprzednich powieści?
Piotr Kołodziejczak: Zacznijmy
od tego, że w "Kajdankach namiętności" nie stosowałem zabiegu autoreklamy świadomie. Odwoływałem się do innych moich powieści, szczególnie w momentach, które tematycznie się przeplatały. Najczęściej dla wzbogacenia treści, czasem z chęci pokazania powszechności problemu. Poza tym powieść przez kilka miesięcy publikowana była w Internecie, miała swoich stałych czytelników, organizowane były konkursy związane z jej treścią. Nikt wtedy nie zwrócił mi uwagi na niestosowność podobnych zabiegów literackich. Sprawa pojawiła się dopiero po ukazaniu się książki drukiem i wypłynęła w jednej z pierwszych recenzji.
Zresztą
nie mam o to żadnych pretensji, bo każdy ma prawo do własnego odbioru książki, własnej jej oceny. Niemniej
recenzja, jak to recenzja, jest po to, aby ją przeczytać i podjąć decyzję, czy warto po daną książkę sięgnąć. Tak więc czytelnicy czytają i wyrabiają sobie opinię. I tak już na starcie powieści "W kajdankach namiętności" chyba całkiem nieświadomie przypięto łatkę autoreklamy, z którą sobie wędruje przez literacki świat. Zresztą, jeśli komuś podobne odwołania przeszkadzają, to niech je po prostu opuszcza,
zapewniam, że wątku nie straci. Nawiasem mówiąc, w ostatnią sobotę, na międzynarodowych targach książki w Warszawie, jedna z moich
ulubionych pisarek Paullina Simons miała spotkanie z czytelnikami, ale jakoś nikt jej nie użył słowa "autoreklama" w odniesieniu do utworu "Tatiana i Aleksander",
pełnego
fragmentów "Jeźdźca miedzianego". No cóż, może zwyczajnie Paullinie Simons
bardziej wypada. A czy zamierzam przywoływać fragmenty swoich poprzednich powieści w przyszłości? Przyznam szczerze, że o tym nie myślałem, ale na pewno się zastanowię, choć nie sądzę, by miało to jakiekolwiek znaczenie. W
mojej następnej
powieści
pewnie komuś nie spodoba się coś innego, czego nie jestem dziś w stanie przewidzieć. Nie znalazł się jeszcze taki pisarz, który by zadowolił wszystkich. Żeby nie być gołosłownym przytoczę taki przykład: ostatnio ktoś zrugał mnie za elementy humorystyczne w
książce "W
kajdankach namiętności". A dla mnie brak poczucia humoru to dopiero nieszczęście!
awiola: Jest Pan również kompozytorem muzyki rozrywkowej. Która
pasja zajmuje Panu więcej
czasu, pisanie czy komponowanie?
Piotr Kołodziejczak: Prawda, że
na przeczytanie powieści należy przeznaczyć więcej czasu niż na przesłuchanie
piosenki? Jakież to niesprawiedliwe! Przecież czasem skomponowanie utworu trwa
bardzo długo. Owszem, niektóre powstają w kilka dni, ale inne znacznie dłużej.
Piosenka gotowa, a potem trzy, cztery minuty i po wszystkim. Żeby jeszcze
bardziej zobrazować sytuację, to powiem, że już wkrótce Uliasha, dla której
piszę muzykę, będzie miała premierę piosenki, nad którą prace trwały naprawdę
miesiącami. Ale to nie ma znaczenia, bo pasji nie mierzy się czasem, który się
jej poświęca.
awiola: Czy ma Pan pomysł na kolejną książkę? Uchyli Pan rąbka tajemnicy?
Piotr Kołodziejczak: Przyznam,
że mam. I będzie to inna powieść od dotychczasowych. Może klimatem najbardziej
zbliżona do "Nie rób mi tego". Mówiąc ogólnie, chciałbym napisać książkę o miłości, pełną wrażliwości i
wzruszających momentów. Faktycznie jest to zaledwie rąbek tajemnicy, lecz nic więcej zdradzić nie mogę. No, może oprócz tego, że w tej powieści chciałbym zrealizować swój autorski
pomysł, nad którym naprawdę długo myślałem.
awiola: Jak doświadczony
autor postrzega obecny rynek wydawniczy w Polsce?
Piotr Kołodziejczak: Nie uważam
się za doświadczonego pisarza. Przecież pierwszą powieść napisałem dopiero w
2004 roku. Ale spróbuję oczywiście na to pytanie odpowiedzieć, chociaż temat
godny jest większej publikacji prasowej. Z pewnością rynek wydawniczy w Polsce,
zresztą podobnie jak w większości innych krajów, przeżywa duże zmiany. Książka
dziś ma niestety coraz mniejsze znaczenie jako cząstka kultury, a coraz
częściej jest towarem. Spójrzmy na przykład na to, co dzieje się z
księgarniami. Mniejsze upadają, większe, typu sieci EMPIK, uzupełniają swój
asortyment o przeróżne gadżety, nie zawsze związane z literaturą. Wydawnictwa
zaś borykają się z problemami, głównie natury finansowej, ale i dotyczącymi
skutecznej dystrybucji, czyli związanymi z dotarciem do czytelnika. I nie jest
to wyłącznie zmora, jak się najczęściej ocenia, mniejszych wydawnictw. Weźmy
Ossolineum, niemała firma z dużymi tradycjami. Tradycja nic jej nie pomogła,
wydawnictwo jest aktualnie w upadłości. Między innymi z rynku wycofała się
Grupa Wydawnicza Weltbild, będąca głównym udziałowcem Świata Książki. Pewnie
uznała, że nie ma odpowiednich zysków, znaczy się przedsięwzięcie nie ma sensu.
W celu przetrwania trudnych czasów firmy się konsolidują. Niedawno w ten sposób
powstała Grupa Wydawnicza Foksal. Szansą dla mniejszych na pewno jest Internet.
Księgarnie internetowe, e-booki, tablety to już teraźniejszość, ale i tutaj
przewagę mają najsilniejsi, najbogatsi, bo żeby nadążyć za postępem
technologicznym trzeba inwestować i to niemałe pieniądze. Jednak moim zdaniem,
ogromnym zagrożeniem dla rynku wydawniczego jesteśmy my sami. Z tego, co mi
wiadomo, około pięćdziesięciu procent Polaków w ogóle nie czyta książek.
Większość z nich usprawiedliwia się brakiem czasu. I tak wychowują swoje
dzieci, które spędzają dzieciństwo bez książek, dojrzewają w uboższym duchowo
świecie, niż by mogły. Dla mnie dom bez książek, to jak jezioro bez ryb. Lecz
żeby nie wiało tylko pesymizmem, powiem, że takie zakątki literackie jak Pani
blog są niebagatelnym wkładem w rozwój czytelnictwa, ogromną zachętą do
czytania.
awiola: Jakich rad udzieliłby Pan początkującym pisarzom?
awiola: Jakich rad udzieliłby Pan początkującym pisarzom?
Piotr Kołodziejczak: Jeśli
potraficie pisać, ale nie jesteście do końca przekonani, czy naprawdę
chcielibyście to robić w życiu, musicie się z tym liczyć, iż trud pisarza nie
przyniesie Wam szczęścia. Natomiast gdy wiecie, że pisanie książek jest waszą
pasją, wówczas róbcie to i nigdy się nie poddawajcie. Miejcie dystans do
przeciwności losu i idźcie swoją ścieżką dalej, abyście w przyszłości, po wielu
latach, mogli spojrzeć za siebie i mieć tę satysfakcję, że nie zmarnowaliście
życia. Dla prawdziwego twórcy pieniądze
są tylko narzędziem do codziennego funkcjonowania, w żadnym wypadku nie
stanowią celu samego w sobie. I o tym pamiętajcie, podejmując decyzję co do
własnej przyszłości!
awiola: Co na koniec chciałby Pan powiedzieć czytelnikom mojego
bloga?
Piotr Kołodziejczak: "Subiektywnie
o książkach..." to bardzo interesujący i nietuzinkowy blog. Wbrew
temu, co skromnie pisze o swojej pracy jego Autorka, uważam, iż prowadzony jest bardzo
profesjonalnie. Pod recenzjami pojawia
się
wiele różnorodnych
komentarzy, a to oznacza, że blog żyje i jest potrzebny. I to również dzięki Wam, Czytelnikom, bo znajdujecie czas, aby tutaj
zajrzeć
i podzielić
się
niezależną opinią, dorzucić swoją cegiełkę do rozwoju czytelnictwa. A poza tym jesteście tu, bo doceniacie fakt, z jaką pasją prowadzony jest blog. Serdecznie
Was pozdrawiam!
Dziękuję autorowi za udzielenie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Niebawem na blogu pojawi się recenzja książki pt. "Nie rób mi tego" oraz... konkurs, w którym nagrodą będzie najnowsza powieść autora pt. "W kajdankach namiętności". Zapraszam więc do śledzenia w najbliższym czasie bloga oraz zachęcam do przeczytania książek Piotra Kołodziejczaka.
Bardzo interesujący wywiad. Twórczość autora znam i cenię. Życzę mu dalszej, dobrej weny twórczej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Świetny wywiad :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad z ciekawym człowiekiem. Akurat okładka i tytuł ,,W kajdanach namiętności" niespecjalnie przypadły mi do gustu, ale dwie pierwsze książki pana Kołodziejczaka przeczytam z prawdziwą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, ja dzisiaj też opublikowałam na swoim blogu wywiad, z tym, że z polską pisarką :)
OdpowiedzUsuńP.S. Zachęcam do wspomożenia mnie komentarzem w konkursie: http://miqaisonfire.wordpress.com/2013/05/23/330-konkurs-fabryki-slow-zgadnij-co-to-za-okladka-2/
Bardzo ciekawy wywiad. Niestety jeszcze nie przeczytałam żadnej książki autora, więc czas najwyższy to zmienić. Czekam w takim razie na konkurs, może akurat szczęście mi dopisze;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWywiad jak zawsze u Ciebie interesujący- Gratuluję i dziękuję, ża możliwość zapoznania się z jego treścią
OdpowiedzUsuńFajny wywiad, ciekawa postać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marek
Ciekawie przeprowadzony wywiad, ja właśnie przygotowuję się do mojego pierwszego wywiadu na blogu i powiem, że mam ten na uwadze, jako inspiracje(co ne znaczy broń boże zżynanie)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Bardzo ciekawy wywiad, gratuluję rozmowy i słów uznania pisarza, to dodaje skrzydeł:) Zainteresowała mnie książka o licealistach w czasach gierkowskich...pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPrzedostatnia odpowiedź autora przypomniała mi o powiedzeniu, którego autorem jest bodajże Sokrates (choć wiadomo, jak to z cytatami bywa, zmieniają właścicieli;)) a mianowicie: jeśli znajdziesz pracę, którą pokochasz, to do końca życia nie będziesz musiał pracować.
OdpowiedzUsuńI ja pozdrawiam Autora ;) Ciekawy wywiad, Awiolu!
Ciekawy wywiad, autora nie znam, ale ten tytuł: "W kajdankach namiętności:, mam wrażenie, że jednak brzmiałby lepiej - w kajdanach, albo w okowach :) Zbyt dużą uwagę przywiązuje chyba do detali...
OdpowiedzUsuńWracając do autora; kompozytor, filozof, pisarz, normalnie człowiek orkiestra.
Ciekawy wywiad :) Widzę, że co cżłowiek to ma inne pomysły na pytania, ja czekam na odpowiedzi od tego samego Autora i wtedy publikacja :) Znajdziecie u mnie również recenzje dwóch książek P. Kołodziejczaka
OdpowiedzUsuńA losowanie jego książek już u mnie trwa, zapraszam serdecznie