Zuzanna Śliwa – "Krzyk dzikiej czajki"
18:24
13
2008
,
Grupa Wydawnicza Publicat S.A.
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę
,
Seria do torebki
,
Śliwa Zuzanna
"Nikt i nic nie jest znikąd. Każda drobina otaczającej nas
rzeczywistości ma jakiś początek i jakiś kres. Współzależymy od siebie. Nawet
jeśli sternikiem okazuje się przypadek."
Z serią książek "Do torebki" spotkałam się już przy okazji powieści "Dom na zakręcie" Kornelii Stepan. Seria zaciekawiła
mnie do tego stopnia, że postanowiłam zapoznać się z kolejną powieścią. Poza
tym, pasjonuje mnie odkrywanie współczesnych polskich pisarzy, gdyż to właśnie nasza
rodzima literatura stanowi centrum moich zainteresowań literackich.
Zuzanna Śliwa pochodzi z małej
wsi Tuczempy, znajdującej się koło Jarosławia i już jako dziecko tworzyła swoje
pierwsze utwory. Autorka z wykształcenia jest historykiem oraz dziennikarzem.
Pasjonuje się legendami i zagadkami dotyczącymi dziejów naszego kraju i na ten
temat właśnie temat możecie znaleźć artykuły i
książki jej autorstwa. "Krzyk dzikiej czajki" jest powieścią współczesną, po
części opartą na autentycznych wydarzeniach.
Zastanawialiście się kiedyś
dlaczego czajka krzyczy? Jeśli nie interesujecie się ptakami, to z pewnością
takie pytanie nie przyszło wam nigdy do głowy. Czajka krzyczy, gdy szuka swojej
ptasiej rodziny. I taką właśnie czajką jest dwudziestotrzyletnia studentka
Akademii Sztuk Pięknych, Mieczysława Kosaciec. Od dziecka wychowywana przez ukochaną babcię, nie zna swojego prawdziwego ojca.
Matka Zenobia interesuje się wyłącznie swoją nową rodziną, mając córkę za
niepotrzebny element swojej przeszłości. Mietka ze względu na swoją babcię,
postanawia po urlopie dziekańskim kontynuować studia w Trójmieście. Splot nieoczekiwanych wydarzeń poprzez poznanie swojego rówieśnika Pawła Szafrańca, dopomaga
bohaterce w zidentyfikowaniu swojego ojca. Mietka poznaje poplątaną historię
swojego urodzenia i postanawia odnaleźć człowieka, który nie wie o jej
istnieniu. Tropy wiodą do słonecznych Włoch...
"Nie da się wyciąć i zniszczyć swojego pierwszego miejsca na ziemi
tylko dlatego, że znajdujemy sobie inne."
Powieść jest dość nierówna.
Podzieliłabym ją na dwie części, których granicą byłoby odnalezienie ojca
Mietki. Pierwsza część przesiąknięta jest wspomnieniami bohaterki z dzieciństwa
oraz uzasadnionym żalem do matki za porzucenie własnego dziecka. I to właśnie
ta część stworzyła we mnie przekonanie, że czytam naprawdę dobrą książkę.
Niestety od odnalezienia ojca cała fabuła w nieprawdopodobny pomysł zmierza ku
upadkowi. Wszystko nagle staje cudowne, wszyscy się kochają, szczęście otacza
wszystkich bohaterów. Można dosłownie umrzeć z nadmiaru szczęścia. A bajkowe
zakończenie wywołało we mnie zażenowanie i konsternację. Za słodko, za pięknie,
dlaczego? Nie szukałam utopii, lecz prawdziwego życia.
Za niewiarygodne uznałam również kilka faktów wplątanych w fabułę powieści. Aby nie odkrywać całej historii
napiszę tylko krótko: remont mieszkania babci sfinansowany przez ojca Mietki, idealny profesor załatwiający szybką obronę pracy dyplomowej głównej bohaterki
czy kwestia stypendium naukowego. Te wątki znacznie odbiegają od prawdziwego
życia. Wyróżniającą się postacią na tle innych jest Grześ Szary i jego
śmieszny, uroczy styl bycia. To jedyna postać, która wydała mi się autentyczna.
Nie przesłodzona, po prostu prawdziwa.
Nie wiem dlaczego autorka zaczęła
tak dobrze, aby w połowie zniechęcić czytelnika do wiary w prawdopodobieństwo
opisanych wydarzeń. Powieść początkowo zapowiadała się dobrze, niestety jej
dalsze wykonanie mnie rozczarowało.
"Każdemu tli się w
przestrzeni jego historia. Od pierwszego zapamiętanego dnia, słowa, klapsa."
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat S.A.
Recenzja tygodnia (31.03.2014 r. - 6.04.2014 r.) na portalu Park Literacki
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Jak dobrze, że trafiłam na Twoją recenzję. Fabuła mnie zainteresowała już jakiś czas temu, ale czekam na więcej czasu, aby ją zamówić. Teraz wiem, że tego nie zrobię. Oczekuję od książek wiarygodności, dlatego sięgam po książki obyczajowe. No cóż, ta już u mnie miejsca nie zagrzeje.
OdpowiedzUsuńJa także nie skuszę się na tę książkę, gdyż nie lubię nierównej fabuły. Zresztą tematyka "Krzyku dzikiej czajki" nie zaciekawiła mnie aż tak bardzo, jak bym chciała.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńSzkoda,że autorka nie pociągnęła do końca fabuły tak ciekawie i prawdziwie, jak w pierwszej połowie powieści. Nie lubię, gdy w książce dominują cudowne zbiegi okoliczności. Recenzja ciekawa, ale po książkę nie sięgnę.
Nie spotkalam sie jeszcze z seria "Do torebki", ale jesli bede miala okazje, to raczej siegne po "Dom na zakrecie".
OdpowiedzUsuńBardzo ładny ten pierwszy cytat, jest w nim sporo prawdy. Co do samej książki, to raczej ją sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji po nią nie sięgnę , choć zapowiadała się ciekawie
OdpowiedzUsuńksiążka nie dla mnie, ale wydarzenia mają miejsce niedaleko mojego miejsca zamieszkania :)
OdpowiedzUsuńCóż, szkoda. Zapowiadało się fajnie.
OdpowiedzUsuńZa słodkie zakończenie? No cóż, czasem to naprawdę przeszkadza;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie szkoda, bo jak widac poczatek jest dobry, ale pozniej cos sie psuje.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej serii...
OdpowiedzUsuńKsiążka nie musi przystawać do prawdziwego życia. Po co? Życie mamy w życiu..... ☺ Dla mnie książka przeciętna. Zwyczajne losy, zwyczajni ludzie. Bez rewlki.
OdpowiedzUsuń