Spotkanie z Michałem Wichowskim
Zapraszam was na spotkanie z dziennikarzem i prozaikiem Michałem Wichowskim. Na spotkaniu będzie mowa o m.in. wzajemnym wpływie pracy dziennikarza na literaturę, o
Ameryce i jej książkach, o losie emigranta.
13 kwietnia 2013, sobota
Ośrodek Kultury Ochoty OKO, ul. Grójecka
75, Warszawa
s. 23
g. 17.00
Wstęp wolny.
MICHAŁ
WICHOWSKI (ur. 1965) – dziennikarz, były emigrant, ojciec dwójki dorastających
dzieci. Zbiór opowiadań "Amerykański matoł" to jego debiut wydawniczy –
dwanaście krótkich historii, których akcja dzieje się w USA i w Polsce. Obecnie
Michał Wichowski kończy pracę nad swoją pierwszą powieścią.
Każdy dzień jest ostatni
fragment
fragment
Zjechałem z trasy i zatrzymałem się na stacji. Zatankowałem. Moj cadillac
żłopał benzynę jak wielbłąd wodę. Wziąłem kawę, baton czekoladowy z orzechami i
stertę chusteczek higienicznych, w ostatniej chwili dorzuciłem jeszcze
sprasowane ziarna sezamu. „Nie będę jadł śniadania, człowiek przed śmiercią nie
powinien się obżerać”, przemknęło mi przez głowę. Wzruszyłem ramionami.
Kawa smakowała jak przypalona guma. Baton lekko to łagodził. Słońce
świeciło prosto w oczy, samochód jechał spokojnie, z radia unosiła się
świąteczna muzyczka, chłodne powietrze wiało mi w twarz, wielkie samochody
mijały mnie po prawej stronie, jeden za drugim, a miasta mijały mnie po obu
stronach jedno za drugim…
Nic nie bolało. Moje ciało było całe we krwi, wokół wraku beżowego
cadillaca biegali strażacy. Obok, w poprzek autostrady stał wóz policyjny
migający wszystkimi kolorami tęczy, w oddali słychać było wycie karetki. Nie
czekałem jednak. Przecież potem, gdy to się skończy nadejdzie kolejny dzień i
jeszcze jeden i jeszcze jeden i następny. I tak nie wiadomo jak długo jeszcze.
A tego już bym nie zniósł.
… tuż przed Los Angeles skręciłem na południe. Gdy dojechałem do Long
Beach, była za piętnaście trzecia. Zatrzymałem się na przestronnym parkingu
między domem towarowym a przystankiem kolejki miejskiej. Siedziałem w
samochodzie, obserwując ludzi dookoła. Kilkanaście metrów dalej jakaś stara
kobieta pchała metalowy wózek na kołkach. Miała białe włosy spięte niedbale i
suknię o nieokreślonym do końca kolorze i fasonie, coś między czarnym fartuchem
a letnią peleryną. Rozejrzałem się na wszystkie strony, spojrzałem na zegarek,
była punkt trzecia. Wybrałem jej numer. Zawsze długo odbierała moje połączenia.
Jakby skądś wyjmowała telefon, jakby nie potrafiła go uruchomić. Przede mną
starsza kobieta z drucianym wózkiem na kołkach czegoś szukała. W końcu wyjęła i
odebrała telefon.
– Już pan przyjechał?
– Tak.
– Gdzie pan jest?
– Dojeżdżam do tego miejsca, za zakrętem.
Rozłączyłem się bez zapowiedzi. Starsza kobieta popatrzyła na telefon, może
pomyślała, że odmówił jej posłuszeństwa, a może, że ktoś, z kim rozmawiała,
nagle się rozłączył.
Trzymałem w ręku telefon nieruchomo. Starsza kobieta potrząsnęła telefonem,
popatrzyła na niego jeszcze raz i schowała do kieszeni. Pośliniła ręce,
przyłożyła dłonie do twarzy i zaczęła ją przemywać, co chwila przerywała i
pluła w to jedną, to w drugą dłoń i wracała do mycia. Robiła to skrupulatnie i
dokładnie, każdą część; policzki, brodę, czoło, kilka razy przejechała nawet
rękę po włosach. Już nie pluła na dłonie, ale lizała je i powracała do swojej
czynności. Ludzie na parkingu mijali ją obojętnie. Czynność, której się
oddawała, pochłaniała ją całkowicie. Zadzwoniłem. Przerwała swoje mycie i
zaczęła szukać telefonu. Gdy już go wyjmowała, rozłączyłem się. Przekręciłem
kluczyk w stacyjce i wyjechałem z parkingu. Nadrobiłem drogi, żeby nie
przejeżdżać koło niej. Wyjechałem z miasta i obrałem kierunek na Los Angeles,
słońce świeciło mi w oczy, w radiu leciała piosenka „Let it snow”, chłodne
powietrze owiewało mi twarz. Czy będzie jutro? Czy nadejdzie dzień, który
będzie ostatnim? Kiedy nadejdzie dzień, który będzie ostatnim?
Zadzwonił telefon.
– Przecież my i tak musimy się spotkać.
– Czy to… – zawiesiłem na chwilę głos. – Czy to ostatni dzień, mój ostatni
dzień?
– Każdy dzień jest ostatni – powiedziała i rozłączyła się.
Copyright by Michał Wichowski 2013
Michał Wichowski, Amerykański matoł
Warszawska Firma Wydawnicza 2013
155 s.
Z przykrością stwierdzam, że dla mnie za daleko :-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tym, co mają blisko do stolicy. Ja niestety nie należę do tego grona.
OdpowiedzUsuńCiekawe sa takie spotkania.
OdpowiedzUsuń