Hubert Hender – "Zapora"
"Wszystko zdąża ku śmierci (…) i nikt z nas nie ma na to żadnego wpływu."
Biorąc do ręki „świeżutką” jeszcze książkę, zawsze zaglądam na tylną okładkę w celu przeczytania krótkiej notki o autorze. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy okazało się że "Zaporę" stworzył, kolekcjoner i miłośnik książek, a do tego niepohamowany kawosz. Zupełnie jak ja. Po tej informacji miałam przeczucie, że lektura nie będzie czasem straconym.
Hubert Hender oprócz swojej pasji do książek, ceni sobie również góry. Autor zaczytuje się w klasykach takich jak Fiodor Dostojewski czy Umberto Eco. Jego preferowanym gatunkiem literackim jest kryminał oraz powieść grozy, dlatego też w swoim debiucie starał się połączyć je obydwa. A czy mu wyszło? Zobaczcie…
Byliście kiedyś na Dolnym Śląsku? Jeśli nie to zapraszam was do Pilchowic i drugiej co do wysokości zaporze w Polsce. Tam bowiem toczy się akcja książki, w mrocznym miejscu jakim staje się ta stuletnia budowla po zapadnięciu zmroku. Zapora powstała w celu ochrony mieszkańców przed powodziami, nie uchroniła niestety przed bestialską śmiercią starszej kobiety, której zmasakrowane zwłoki znajduje pewnej nocy przypadkowy, miejscowy wędkarz. Podkomisarz Gawłowski początkowo nie zdaje sobie sprawy, że to dopiero początek bestialskich mordów. Gdy policja znajduje okaleczone ciało męża denatki, w sprawę zostaje wciągnięty urlopujący komisarz Iwanowicz. Śledczy nie będę mieli łatwego zadania, bowiem morderca, niczym duch przemieszcza się po okolicznych lasach, zostawiając za sobą krwawe ślady, a seria zabójstw nie jest przypadkowa. Tajemnicę niewinnych śmierci zna tylko tytułowa zapora…
Trudno jest mi uwierzyć, że "Zapora" to debiut powieściowy autora. Na łamach każdej strony można zauważyć świetny styl prowadzenia narracji, budowanie odpowiedniego napięcia oraz doskonale skonstruowaną fabułę. W pewnych momentach tytułowa zapora stała się autentycznie strasznym miejscem, w którym nie chciałabym się nigdy znaleźć, a to wszystko dzięki zręcznym opisom i budowaniu odpowiedniego klimatu. Deszczowa pogoda, dziewicze lasy, opuszczone budowle to wszystko w połączeniu z tajemnicą i strasznymi morderstwami daje piorunujący efekt. Wydawałoby się, że takie zwyczajne miejsce jak wodna zapora nie może stać się kanwą do fabuły powieści, do tego kryminału połączonego z horrorem. Wydawałoby się, gdyż zręcznie utkana intryga spowodowała, że miejsce to nabrało innego wyrazy, mrocznego wyrazu.
Na uznanie zasługuje również kreacja dwóch głównych bohaterów powieści. Policjanci, którzy zajmują się rozwikłaniem przyczyny tak wielu pozornie przypadkowych morderstw, Gawłowski i Iwanowicz, nie ukrywają swojego strachu przed tajemniczym oprawcą. W książce znajdziecie dosyć dobre studium psychologiczne oficerów śledczych. Ludzi, którzy także maja prawo się bać i mieć przeróżne myśli. Dzięki temu postacie te nabrały "żywej" barwy, dodając kolorytu całej powieści. Finał i zakończenie dochodzenia policyjnego pozostawia pewną dozę niedopowiedzenia, co cenię w tego typu książkach, po lekturze mam wówczas o czym myśleć i dociekać.
Debiut Huberta Hendra uważam, za nadzwyczaj udany. Doskonała korelacja grozy i kryminału oraz wypośrodkowanie tych dwóch gatunków ukazało, że takie połączenie ma przyszłość. Jestem zachwycona i mam nadzieję, że autor pisze już drugą książkę, przy której nie będę mogła się oderwać do ostatniej strony. Przeczytajcie koniecznie.
Na uznanie zasługuje również kreacja dwóch głównych bohaterów powieści. Policjanci, którzy zajmują się rozwikłaniem przyczyny tak wielu pozornie przypadkowych morderstw, Gawłowski i Iwanowicz, nie ukrywają swojego strachu przed tajemniczym oprawcą. W książce znajdziecie dosyć dobre studium psychologiczne oficerów śledczych. Ludzi, którzy także maja prawo się bać i mieć przeróżne myśli. Dzięki temu postacie te nabrały "żywej" barwy, dodając kolorytu całej powieści. Finał i zakończenie dochodzenia policyjnego pozostawia pewną dozę niedopowiedzenia, co cenię w tego typu książkach, po lekturze mam wówczas o czym myśleć i dociekać.
Debiut Huberta Hendra uważam, za nadzwyczaj udany. Doskonała korelacja grozy i kryminału oraz wypośrodkowanie tych dwóch gatunków ukazało, że takie połączenie ma przyszłość. Jestem zachwycona i mam nadzieję, że autor pisze już drugą książkę, przy której nie będę mogła się oderwać do ostatniej strony. Przeczytajcie koniecznie.
Hubert Hender
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Zaczytaj się!
Rekomendacja recenzji na portalu Zaczytaj się!
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Wzbudziłaś moją ciekawość tą recenzją. O autorze jeszcze nie słyszałam, tak samo jak o książce, a bardzo chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńSkoro taki zachwyt wzbudził debiut, to koniecznie rozglądnę się za książką i zapamiętam nazwisko. Czyżby narodziła się nowa gwiazda?
OdpowiedzUsuńświetna książka :-)
OdpowiedzUsuńMam w planach :)
OdpowiedzUsuńJestem zrozpaczona! Marzy mi się ta książka a tu jak na złość, gdzie nie spojrzę na czyjś blog, to widzę ,,Zaporę''. Chciałabym i ja dostać tą książkę w swoje ręce.
OdpowiedzUsuńAż zajrzałam na tylną okładkę tej książki!:P Wcześniej nie zwracałam uwagi na nią, ale widzę, że jednak zasługuje na sięgniecie po nią. Muszę koniecznie przeczytać!:)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać, takie klimaty w książkach uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcie pokazałaś.)
OdpowiedzUsuńMiłośnik książek i kawy, już autora lubię :-)
OdpowiedzUsuńNa Śląsku nie byłam, więc czas co nieco poznać go w powieści.
Czuję, że spodoba mi się atmosfera książki: deszcz, lasy i morderstwa - genialne połączenie :-)
Ooo, wygląda bardzo interesująco :) No i Dolny Śląsk - moje województwo ;D Już sama okładka mnie zaintrygowała, więc przyjrzę się tej książce bliżej.
OdpowiedzUsuńgroza tak - kryminał nie - książka mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńFiu, fiu, cóż za okładka! :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie bym przeczytała. W Pilchowicach nie byłam, ale mordercy ganiający po lasach, to jak najbardziej moje klimaty. :)
widzę, że czytasz dużo polskiej literatury:) ja jakoś nie mogę się do niej przekonać...
OdpowiedzUsuńPoczułam się zaintrygowana tą książką. Aż trudno mi uwierzyć po tych wszystkich literackich (debiutanckich) porażkach, z którymi się spotkałam udałoby mi się przeczytać książkę z bardzo ciekawą fabułą, czytelną i dobrą narracją - no po prostu książkę dobrą i straszną... ale oto chyba właśnie znalazłam taką lekturę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gdybyś na wstępie nie napisała, że to absolutnie polska książka, nie uwierzyłabym. Koniecznie muszę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńHm, nie przepadam za tematyką kryminalną, a tym bardziej za książkami grozy...Lubię jednak Dolny Śląsk, który jest mi szczególnie bliski, mimo że się tam nie urodziłam. Twoja opinia jest tak zachęcająca, że mam ochotę przeczytać tę książkę w ciemno!
OdpowiedzUsuńFascynująca fabuła, a biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, iż wyszła "spod pióra" Polaka - muszę po nią koniecznie sięgnąć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
I zapraszam do mnie (co prawda stawiam dopiero pierwsze kroki, ale... ;]) www.im-bookworm.blogspot.com
No cóż, mimo że zapewniasz, że autor poradził sobie i to całkiem udany debiut. Ja jednak z zasady staram się nie sięgać po pierwsze dzieła pisarskie.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim jestem zainteresowana miejscem akcji - świetne zdjęcie, niesamowity klimat i doskonałe tło dla kryminału.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy, że "Zapora" zyskuje na popularności (a przede wszystkim, że zyskuje dobre recenzje), gdyż w pełni na to zasługuje. Świetny debiut, wartka akcja. Kawał solidnej literatury. Polecam z całym przekonaniem.
OdpowiedzUsuń