Emily Giffin – „Dziecioodporna”
„Jeśli największą zaletą wczesnego rodzenia dzieci jest to, że szybciej masz je z głowy, a największą zaletą późnego rodzenia dzieci jest odwleczenie tej mordęgi, to czyż zupełna rezygnacja z dzieci nie stanowi najlepszego rozwiązania?”
Całkiem niedawno o tej książce było dosyć głośno na blogach książkowych. W końcu i mnie udało się ją przeczytać. A czy był to czas stracony? Zapraszam do lektury.
Emily Giffin, to pisarka dotychczas mi nieznana. Czytając jej biografię, możemy się dowiedzieć, iż dla pisarstwa porzuciła obiecującą karierę prawniczą. Autorka obecnie mieszka z mężem i trójką dzieci w Atlancie. Jej poprzednie książki były bestsellerami. „Dziecioodporna” to trzecia jej powieść w karierze.
Tytułowa dziecioodporna to trzydziestopięcioletnia Claudia. Bohaterka mieszka w Nowym Jorku i ma bardzo satysfakcjonującą pracę, jest bowiem redaktorem w popularnym wydawnictwie. Poznając Bena stwierdza, iż znalazła mężczyznę swojego życia. Ben bowiem, podobnie jak Claudia nie chce mieć dzieci. Bohaterowie zawierają więc niepisaną umowę przed ślubem – żadnych dzieci w przyszłości.
Ben i Claudia chcą być wolni, chcą korzystać z życia pełnymi garściami, a dziecko tylko komplikuje idealnie zaplanowane życie. Niestety dla Claudii, jakiś czas po ślubie Ben zmienia zdanie. Pod wpływem małego bobasa przyjaciół, bohater zaczyna namawiać swoją żonę do zmiany decyzji. Chce mieć dziecko, niezależnie od życiowych planów i ograniczenia wolności. Claudia musi więc wybrać, co jest dla niej ważniejsze. Własna wolność czy ukochany mężczyzna.
Na wstępie zaznaczę, że nie polubiłam postaci głównej bohaterki. I to nie dlatego, że nie chciała mieć dzieci. Określiłbym ją jako próżną i zadufaną w sobie osobę. Z pewnymi jej poglądami dotyczącymi macierzyństwa i posiadania dzieci trudno było mi się nie zgodzić, jednak dziecioodporna Claudia mnie po prostu irytowała. Spodziewałam się, że książka będzie zawierać mnóstwo akcentów dotyczących dzieci i odbioru społecznego kobiet, które dzieci nie chcą. Owszem, w powieści można znaleźć kilka odniesień do tych sytuacji, ale jest ich jednakowoż za mało. Wydaje mi się, że problem dziecioodpornych kobiet był tylko tłem do ukazania wątku rozpadu małżeństwa. A nie tego oczekiwałam. Na plus na pewno oddziaływają akcenty dotyczące kilku kobiet z otoczenia Claudii – sióstr i przyjaciółek. Każda z nich reprezentowała inną postawę życiową. Można było dzięki temu zobaczyć kontrast pomiędzy nimi.
Styl pisania Emily Giffin jest bardzo lekki. Książkę czyta się szybko i sprawnie dzięki narracji w pierwszej osobie. Niestety koniec był dla mnie bardzo przewidywalny, dlatego „Dziecioodporną” mogę przyrównać jedynie do powieści z serii „Literatura na obcasach”. Łatwo, lekko i przyjemnie.
Polecam osobom, które nie będą spodziewać się po tej powieści wzniosłych przemyśleń i kontrowersyjnych poglądów. To zwykłe, babskie czytadło i tyle. Co nie oznacza, że jest złe. Dla relaksu przy kawce jak najbardziej polecam.
A na koniec cytat, który bardzo mi się spodobał”
"Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie byłe mole książkowe są nieatrakcyjne. Wręcz przeciwnie, myślę, że tworzymy wspaniały gatunek - jesteśmy ekscentryczni, bystrzy i o wiele bardziej interesujący niż typowa cheerleaderka albo były sportowiec.”
Emily Giffin
A już jutro zapraszam was do udziału w konkursie, w którym nagrodą będzie właśnie powieść Emily Giffin "Dziecioodporna".
Mam dziwny stosunek do tej pisarki. "Siedem lat później" przeczytałam z dużym entuzjazmem, ale już "Coś pożyczonego" męczę i męczę. Trochę tematyka "Dziecioodpornej" mnie nie satysfakcjonuje, ale póki się nie przekonam, nie mogę jej ocenić.
OdpowiedzUsuńTrudna decyzja - przed ślubem co innego, po co innego. Ale trzeba się jakoś dogadać. Ta ksiązka może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńLubię powieści Giffin, bo jest tak jak napisałaś - łatwo, lekko i przyjemnie :) "Dziecioodporną" czytałam, ale bardziej podobały mi się inne książki autorki.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Coś pożyczonego" i nigdy więcej nie sięgnę po żadną jej książkę ;) No a jeśli ktoś postrzega dzieci tak jak w tym cytacie na początku to rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem będzie odpuszczenie sobie w ogóle... Ani to moim zdaniem zabawne, ani mądre.
OdpowiedzUsuńSorki, ale strasznie mnie zdenerwowała autorka w tej jedynej książce, którą czytałam ;)
A ja w ogóle nie zbliżam się do literatury tego typu. Zupeeeełnie nie moja to działka. A cytat o molach cudowny. W końcu ktoś to zauważył i głosno powiedział ;p
OdpowiedzUsuńnie czytałam :D
OdpowiedzUsuńLubię Giffin, więc i za 'Dziecioodporną' mam zamiar się zabrać :).
OdpowiedzUsuńZakupiłam praktycznie wszystkie dzieła Emily Giffin w tym także i "Dziecioodporną", ale niestety ciągły brak czasu powoduje, że jeszcze nie miałam okazji czytać tej książki, więc muszę to kiedyś wreszcie nadrobić.
OdpowiedzUsuńCzęsto słyszę coś o tej książce. Głównie są to pozytywne recenzje oraz takie, które twierdzą, że "Dziecioodporna" to lektura dobra, ale nie wybitna. Poruszony temat w książce nie do końca mnie interesuje, ale raczej jak zobaczę ją na bibliotecznej półce to z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńPoruszany w książce temat wydaje się być bardzo ciekawy i ważny - szkoda, więc, że jednak nie został odpowiednio wykorzystany. Może kiedyś sama się o tym przekonam, ale na razie raczej nie ;) choć z chęcią zobaczę jutrzejszy konkurs ;D i świetny cytat wybrałaś ;)
OdpowiedzUsuńMam na półce i planuję przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńMam takie same odczucia po lekturze tej książki.
OdpowiedzUsuńSkoro organizujesz jutro konkurs, mamy dla Ciebie propozycję.
OdpowiedzUsuńWięcej info tutaj:
http://katalog-moli-ksiazkowych.blogspot.com/p/konkursy.html
Przyznam że nie czytałam żadnej książki tej autorki i chyba na razie podziękuję.
OdpowiedzUsuń"Dziecioodporna" jeszcze przede mną, z czego bardzo się cieszę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele opinii o tej książce i zazwyczaj właśnie tak charakteryzuje się główną bohaterkę: jako próżną i egoistyczną.
Ale chciałabym się sama przekonać czy książka warta polecenia ;d
I właśnie za to, że są zwykłymi babskimi czytadłami, tak bardzo lubię książki pani Giffin. Pozwalają oderwać się od spraw i problemów dnia codziennego, nie zmuszając przy tym czytelnika do głębszym rozmyśleń :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie dla mnie, ale tytuł ma ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńChoć raczej nie czytam takich książek, sam temat jest dla mnie bardzo interesujący. Lecz właśnie pod kątem sytuacji takich kobiet, ich oceny przez społeczeństwo itp. Szkoda, że książka skąpo porusza ten temat, ale może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki tej pisarki mam w planach właśnie jako niezobowiązującą rozrywkę i relaks. Myślę, że pod tym względem mnie nie zawiodą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czytałam "Coś pożyczonego" i "Coś niebieskiego" tej autorki i zgodzę się, że jej styl jest idealny do takich powieści na raz. Po "Dziecioodporną" też sięgnę w swoim czasie :)
OdpowiedzUsuńLubie lekkie powieści, teraz są mi takie wyjątkowo potrzebne, a że w dodatku o autorce słyszałam już wiele dobrego, to się skuszę, a co ;)
OdpowiedzUsuńcałkiem dobrze czytało mi się tę książkę i na pewno jeszcze kiedyś sięgnę po tę autorkę :)
OdpowiedzUsuńNiech zgadne - na koncu urodzila dziecko i byla nieziemsko szczesliwa? ;-)))
OdpowiedzUsuńKochana, czytadło do kawy (u mnie herbaty) czasami ma rację bytu :) Mimo wszystko zastanowię się dwa razy, zanim sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńEmily Giffin chyba właśnie generalnie pisze taką "literaturę na obcasach". Czytałam dwie jej książki "Coś niebieskiego" i "Coś pożyczonego". Autorka rzeczywiście pochwalić się może lekkim piórem, jej dzieła są jednak, nawet jak na literaturę kobiecą, nieco wtórne. Nie skreślam jej mimo wszystko całkowicie. Czasem i na takie czytadła ma się ochotę :)
OdpowiedzUsuńWcześniejsze książki autorki jakoś nie bardzo mi podeszły, więc chyba i za tą nie będę się rozglądać, choć przyznaję, że opis brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuń